Historia

Starość

banan07002 19 9 lat temu 8 805 odsłon Czas czytania: ~5 minut

Starość. Smutne zwieńczenie życia każdego człowieka. Zupełnie jakby Bóg chciał nam udowodnić, jak słabi i krusi jesteśmy. Czyż nie jest ironią, że kiedy jest się młodym chce się być starszym, a gdy się zestarzejemy pragniemy znów być młodzi? Przez pęd życia i pogoń za karierą życie często przemija nam przed nosem. A gdy już osiągamy wszystko, do czego dążyliśmy, uświadamiamy sobie, że jesteśmy zasuszonymi, zmęczonymi życiem starcami. Ironia, nieprawdaż?

Tak właśnie czuł się Oliver Stone, gdy w pogodne dni siadywał w swoim ulubionym bujanym fotelu w ogrodzie i mrużąc oczy podziwiał swój dom. Oliver był stary. Gdybym był poetą lub choćby podrzędnym pisarzem, określiłbym go terminem ,,wiekowy". Jednak nie jestem i nigdy nie będę poetą lub choćby podrzędnym pisarzem, więc niech ci wystarczy, że Oliver Stone miał 89 lat i w moich oczach był stary. Dożywając tego słusznego wieku osiągnął wszystko, do czego dążył i jednocześnie stracił to wszystko. Jego żona odeszła od niego kilka (a może to było kilkanaście?) lat temu. Jego dzieci dorosły i opuściły dom, przenosząc się gdzieś za granicę. Oliver był sam w swoim wielkim domu za dwa miliony dolarów, z ogrodem i basenem w północnym rogu oraz altaną z bujanym fotelu pośrodku. Sam. Słowo to wiele razy tłukło się w umyśle Olivera, swym natręctwem często spędzając mu sen z powiek. O tak... Nie ma gorszej rzeczy na tym padole łez od samotności starego człowieka. Oliver cierpiał tak już od wielu lat.

Każdy dzień zaczynał się tak samo, rozwijał się w ten sposób i kończył się również tym samym finałem. Rutyna płynęła jak leniwa rzeka, zataczając meandry powtarzalności i wszechogarniającej nudy. Jedynymi urozmaiceniami w życiu starego Olivera były nieliczne wypady do centrum miasta po jakieś leki czy drobne zakupy. Zazwyczaj działo się to na początku każdego tygodnia, kiedy to lodówka zaczynała świecić pustkami. Wtedy to Oliver łapał za laskę swoimi artretycznymi palcami i posapując wlókł się do sklepu. Przy tej okazji zawsze zamieniał parę słów ze sprzedawczynią, panią Moberly. Były to jedyne słowa skierowane do drugiego człowieka w całym tygodniu. Po co to wszystko mówię? Bop chcę, żebyś zrozumiał, jak bardzo Oliver był samotny. Dlatego też dzwonek do drzwi tamtego letniego popołudnia zdziwił wielce starca. Siedział właśnie w salonie, nieobecnym wzrokiem śledząc rozgrywki futbolu, kiedy do jego uszu dobiegł dźwięk dzwonka. Jego oczy wzmocnione okularami w złotej oprawce powędrowały w stronę drzwi wejściowych. Dzwonienie powtórzyło się. Oliver przekonał się, że nie jest to wymysł jego starczej fantazji, ruszył powoli wzdłuż salonu, stukając laską po drewnianych podłogach. Przekręcił klucz w drzwiach i uchylił je.

- Dzień dobry, zastałem pana Stone'a?

Mężczyzna był wysoki, ubrany na czarno jak żałobnik na pogrzebie. Miał bardzo bladą twarz, jakby nigdy nie oglądał słońca. Na dłoniach miał rękawiczki, jego buty błyszczały czernią. Na widok Olivera zdjął z głowy kapelusz (czarny, a jakże) i skłonił się lekko przed starcem. Szare, matowe włosy spłynęły na ramiona, uwolnione spod kapelusza. Oczy nieznajomego niknęły wśród tej szarej kaskady tak, że nie dało się rozpoznać, jakiego są koloru.

- Tak, to ja - Odrzekł powoli Oliver lustrując gościa od stóp do głów.

Mężczyzna sprawiał wrażenie, jakby od początku wiedział, z kim rozmawia. Ubrał z powrotem kapelusz na głowę i rzekł powolnym, smutnym głosem:

- Mogę wejść? Chciałbym z panem porozmawiać.

Oliver nie oponował, chociaż nie miał pojęcia, o czym mógłby z tym człowiekiem rozmawiać. Otworzył szerzej drzwi wpuszczając go do środka.

Pan w kapeluszu minął go w progu i skierował się prosto do salonu, jakby bywał w tym domu od lat. Usiadł na jednym z foteli i założył nogę na nogę. Dopiero teraz Oliver spostrzegł, jak bardzo chudy był jego gość. Czarne spodnie wisiały na nim luźno, kości policzkowe zdawały się przecinać skórę. Chodzący szkielet, można by rzec.

- Eee, napije się pan czegoś? - zapytał Oliver zajmując miejsce na przeciwko gościa.

Mężczyzna pokręcił głową. Rozejrzał się po pokoju.

- Ma pan piękny dom, panie Stone. Jak długo go pan budował?

- Eee, słucham? - zapytał zdezorientowany starzec.

- Jak długo go pan budował, panie Stone - powtórzył mężczyzna tym samym, smutnym głosem.

- Dziesięć lat.

- Szmat czasu - skomentował pan w kapeluszu - spora część życia poświęcona na pomnażanie naszego doczesnego dobytku.

Oliver nic nie odpowiedział. Było to tak nieoczekiwane stwierdzenie, że zabrakło mu słów.

- Wie pan, panie Stone - ciągnął nieznajomy - że ja nienawidzę swojej pracy? Jest taka okrutna, taka... bezlitosna. Ale ktoś to musi robić, prawda?

Oliver milczał. Był niemal pewien, że zaprosił do domu wariata. A im lepiej nie przerywać, bo jeszcze rzucą się na ciebie i okradną dom lub coś w tym stylu. Siedział więc i słuchał.

- Jest mi przykro, kiedy widzę, jak wiele ludzi, których odwiedzam, marnuje swoje życie. Jak żyją w kłamstwie, nie świadomi co się dzieje w ich własnym domu. Jak tracą najlepsze lata swojego życia na pogoni za karierą, pieniędzmi i sławą.

- Kim pan jest? - nie wytrzymał Oliver.

Pan w kapeluszu westchnął.

- Drogi panie Stone, jestem... agentem reklamy.

Uśmiechnął się nieznacznie.

- A co pan reklamujesz?

Uśmiech rozszerzył się.

- Wczasy. Odpoczynek od problemów i trosk. Możliwość zapomnienia o samotności, bólu i cierpieniu.

Oliver spojrzał na mężczyznę z zaciekawieniem. Może to jednak nie wariat?

- Na jak długo te wakacje? - zapytał szczerze zainteresowany. Ostatecznie nie pozostało mu już wiele życia, może warto by było spędzić jego resztkę pod jakimiś palmami czy czymś w tym rodzaju?

- Na długo - odrzekł mężczyzna, znów pochmurniejąc - czy jest pan zainteresowany?

- Chętnie bym odpoczął od tego wszystkiego - mówiąc to machnął ręką po salonie - wie pan, jestem strasznie samotny. Nikt mnie tu nie odwiedza, nikt nie rozmawia...

- Spokojnie, tam, gdzie się udamy, spotka pan ludzi takich samych jak pan - zapewnił go pan w kapeluszu smutnym głosem. Wstał.

- Chodźmy więc - rzekł kierując się w stronę drzwi.

- Jak to, już? - zdziwił się Oliver - Muszę się spakować, posprzątać dom...

- Nie trzeba, my o wszystko zadbany.

Otworzył drzwi. Dzień zrobił się nagle bardzo jasny. Promienie słońca dosłownie oślepiały.

Oliver ruszył. Czuł się dziwnie młody, jego krok robił się bardziej sprężysty i szybszy. Do licha, naprawdę potrzebował wakacji. Minął mężczyznę w drzwiach. Wszedł wprost w oślepiającą jasność.

Gdybym był poetą lub choćby podrzędnym pisarzem pewnie dużo lepiej opisałbym ostatnie chwile życia starego Olivera. Jednak nigdy nie byłem i nigdy nie będę pisarzem lub poetą, więc opisałem to tak, jak wyglądało; bez kwiecistych zwrotów i górnolotnych określeń. Śmierć jest tylko śmiercią, niczym więcej i niczym mniej. Koniec ziemskiej wędrówki można opisać tylko krótko i zwięźle, bo i taka jest sama śmierć. Mówiłem, że nienawidzę swojej pracy, prawda? Ale ktoś to musi robić. Może i nie znam cię, czytelniku, może i nie pamiętam wszystkich twoich myśli, ale w końcu się poznamy. Kiedyś do twoich drzwi zapuka nieznajomy mężczyzna, ściskając w dłoni swój kapelusz. Kiedyś to tobie zaoferuję wakacje. Odpoczynek od trosk i zmartwień. Nie musisz się wtedy pakować. Ostatecznie nigdy już tu nie wrócisz...

Podobało się? Zostaw lajka jako wynagrodzenie mojej pracy. To nic nie kosztuje, a daje napęd do tworzenia nowych historii!

https://www.facebook.com/banan07002

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

głębokie...
Odpowiedz
Piękne!
Odpowiedz
daje to myslania , podobalo mi sie
Odpowiedz
Mało straszne, ale i tak baaardzo mi się podobało. Widać w tym duszę autora.
Odpowiedz
Fajnie napisane, ale wyczuwam tony zmarnowanego potencjału. Przerost formy nad treścią.
Odpowiedz
Smutne.
Odpowiedz
Nie rozumiem zakończenia
Odpowiedz
Umar :v
Odpowiedz
ten mężczyzna to śmierć. ;_;
Odpowiedz
Wprawdzie nie było straszne, ale bardzo dobrze napisane
Odpowiedz
Może nie straszne, ale pięknie napisane.
Odpowiedz
Podobało się? Zostaw lajka jako wynagrodzenie mojej pracy. To nic nie kosztuje, a daje napęd do tworzenia nowych historii! https://www.facebook.com/banan07002
Odpowiedz
Przyszli z Politbiura, dla niego trud skończon.
Odpowiedz
Świetna historia, nie jest straszna ale wydaje mi się, że nie taka miała być. Miło się czyta :)
Odpowiedz
Dobre :)
Odpowiedz
Więcej takich historii :)
Odpowiedz
Trochę mało strasznee, jeżeli nie zgłębi się o czym jest tekst. Podoba mi się ;)
Odpowiedz
Świetne ;)
Odpowiedz
Ciekawe, ładnie napisane. Bardzo mi się podobało :) oby tak dalej.
Odpowiedz
Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje