Historia

Podróż do nikąd

ryhmus 4 9 lat temu 8 568 odsłon Czas czytania: ~10 minut

Klaudia obudziła się z krzykiem. Znowu. Spojrzała na zegarek stojący na nocnym stoliku. 3:27. Ze łzami w oczach oparła swą głowę o poduszkę i wbijając pusty wzrok w sufit powróciła do koszmaru. W zasadzie, znała go już na pamięć. Powracał do niej niczym bumerang. Noc w noc, kładąc się spać wiedziała, że wybierze się ponownie w podróż. W podróż do nikąd…

Słowa lekarza spadły na nią niczym katowski topór. „Pani Klaudio, cierpi Pani na agorafobię. To dość rzadkie schorzenie spowodowane prawdopodobnie przez ciężkie dla Pani ostatnie tygodnie. Choroba ta polega na tym, iż panicznie boi się Pani otwartych przestrzeni, ludzi. Ludzie z agorafobią unikają kontaktu ze Światem zewnętrznym wierząc, iż ich dom jest dla nich najbezpieczniejszym miejscem. Co gorsza… Widzę podstawy schizofrenii. Przepiszę Pani leki, jednak nie sądzę, by one coś zdziałały. Większość to będą jedynie leki uspokajające, pomagające Pani zasnąć. Proszę się do mnie zgłaszać regularnie przynajmniej raz w miesiącu, dobrze?”. Agorafobia… Faktycznie, ostatnie tygodnie były dla Klaudii fatalne. Chociaż to słowo nie oddaje rzeczywistości, z którą musiała się zmagać. Śmierć rodziców, przedwczesne zakończenie edukacji, samotność. Dla młodej dziewczyny, jaką była, to wszystko niczym wyrok. Egzekucja, która wciąż była oddalana dla przyjemności Świata, który jest tak niesprawiedliwy…

Mijały dni, miesiące. Miesiące zmieniły się w cztery lata. Czas, który wydawał się wiecznością. Medycyna była bezradna, a Klaudia z dnia na dzień popadała w coraz większe szaleństwo. Tak, była chora. Bała się wyjść z domu, panika paraliżowała jej ciało za każdym razem, gdy widziała przez okno przejeżdżający samochód czy słyszała w oddali silnik lecącego samolotu. Jedyną odskocznią od przytłaczającej jej rzeczywistości była jedna osoba, Paulina. Dziewczyny znały się od „piaskownicy”, z wiekiem stały się najlepszymi przyjaciółkami. Podczas, gdy wszyscy odwrócili się od Klaudii, Paulina wiernie trwała przy niej. Kochały się niczym siostry. Jedna za drugą oddałaby życie bez chwili zwątpienia. Owszem, była to dość trudna przyjaźń. Klaudia, z racji swej choroby zmieniała się z każdą chwilą. Stres, depresja i życie w ciągłym lęku odbiły swe piętna na jej ciele. Schudła, jej niegdyś bujne włosy przypominały teraz mocno zużytą perukę. Piękno cielesne rozpłynęło się, jednak dla Pauliny większą wartość miało jej wnętrze. Choć spowite mgłą, Klaudia nadal potrafiła odczuwać przyjemność bliskości swojej przyjaciółki. Zwłaszcza podczas wielu napadów lęku, które odczuwała. Czuła, że nie jest sama w domu. Że ktoś lub coś ją obserwuje. Paulina próbowała jej pomóc, ale słowa wyjaśnienia dziwnych odczuć przyjaciółki do niej zupełnie nie trafiały. Mimo wszystko obie trwały w swej przyjaźni tak mocno, jak jeszcze kilka lat temu.

Deszczowe wieczory nigdy nie były przyjemnością. Klaudia ich wręcz nie znosiła. Bała się wtedy wyjrzeć za okno, zwłaszcza wtedy. Wyobrażała sobie zakapturzoną postać, która w strugach deszczu uśmiechałaby się do niej z chęcią mordu. Może to tylko zbyt wiele filmów? Tanich horrorów rodem z lat 80siątych? Dziewczyna nie przejmowała się podstawą swego lęku, on istniał i istnieć będzie. Przynajmniej tak sobie wmawiała. Zasłoniła okna i wsłuchując się w głuchą ciszę przerywaną raz za razem przez grzmoty, usiadła na kanapie. Paulina miała dziś spędzić z nią tę noc, jednak sprawy służbowe uniemożliwiły im to. Samotność z czasem prowadzi do depresji, czy tego chcemy, czy nie. Jednak Klaudia była do niej przyzwyczajona. W zasadzie lubiła spędzać czas sama ze sobą, w odosobnieniu. Poczucie obserwowania minęło, gra cieni na jej białych niczym śnieg ścianach zniknęło bezpowrotnie. Przynajmniej miała taką nadzieję. Zimną dłonią sięgnęła po kubek z herbatą i włączyła telewizor. Właśnie miała obejrzeć cykl dokumentów o gadach na Animal Planet, gdy wtem usłyszała dzwonek do drzwi. Momentalnie upuściła swój kubek i z przerażeniem w oczach spojrzała w kierunku drzwi wejściowych. Herbata rozprysła się na drewnianej podłodze, a kawałki porcelany z pewnością mogły być niebezpieczne dla gołych stóp. W tej chwili nie miało to znaczenia. Klaudia przysłoniła uszy rękoma i skuliła się w kłębek. „Odejdź, proszę, odejdź!” pomyślała, gdy deszcz rozpadał się na dobre. Kolejny dzwonek. I znowu. Z nadzieją, iż to Paulina, Klaudia postanowiła podejść do drzwi i przekonać się, kto zakłóca jej błogi spokój przemieszany z napadem lęku. Uchyliła nieco drzwi i spojrzała przez szparę. Jej oczom ukazał się mężczyzna, mniej więcej w jej wieku. Był zupełnie przemoczony i blady jak ona sama.

- Przepraszam, że Panią niepokoję. Ale muszę wykonać telefon, a moja komórka się rozładowała. Czy mógłbym skorzystać z Pani aparatu? Proszę, to ważne.

Ciało odmawiało posłuszeństwa. Receptory nerwowe nie działały jak powinny, wargi niczym sklejone mocnym klejem nie chciały wydać z siebie słowa. Klaudia była przerażona. Momentalnie do jej mózgu wróciły obrazy morderców czających się w deszczu na tyłach domu. Mężczyzna zorientował się, iż prawdopodobnie przeraził ją i szybko powiedział,

- Proszę, to bardzo ważne. Niech się Pani nie boi, też nie znoszę burzy a przysięgam, że więcej szkody zrobią Pani krople deszczu spadające na trawnik niż ja sam.- i uśmiechnął się.

Klaudię w pewien sposób ten uśmiech uspokoił. Nie było w nim nic, co mogłoby budzić strach czy wątpliwości. Mężczyzna wydawał się być miłym, choć równie przestraszonym osobnikiem co ona sama. Z niewiadomych przyczyn postanowiła go wpuścić do środka. Nieznajomy z ulgą przekroczył próg jej domu i rozejrzał się po nim.

- Piękny dom. Przepraszam, że nachodzę Panią tak późno. Jestem nowy w okolicy i chyba się zgubiłem. Tak jak mówiłem, padł mi telefon a muszę zadzwonić.

- Proszę, nie krępuj się. Aparat wisi na ścianie w kuchni.

Mężczyzna skinął głową i ponownie się uśmiechnął. Pospiesznie udał się do kuchni, a Klaudia poczuła coś dziwnego w środku. Lęk nie ustępował, jednak do głosu dochodziło teraz inne odczucie. Coś jakby… Nie potrafiła tego określić. Wiedziała jedno, ten facet ma zajebiste oczy i uśmiech, to musiała mu przyznać. Po kilku chwilach mężczyzna wyszedł z kuchni i powiedział:

- Dziękuję Pani, widocznie ten deszcz i ciemność zupełnie mnie zgubiły. Mój kumpel, Paweł wszystko mi wyjaśnił, już wiem gdzie jestem i jak mam trafić do siebie. I to dzięki Pani..

- Klaudia- przerwała mu. –Nazywam się Klaudia.

- Klaudia, piękne imię. Nazywam się Łukasz. Przykro mi, że poznajemy się w tak dziwnych okolicznościach, jednak mam nadzieję, że dasz się namówić kiedyś na kawę. W ramach podziękowania za pomoc.

- Cóż, ja… -zawahała się dziewczyna. – Sama nie wiem, może.

Łukasz podrapał się po głowie i westchnął.

- Dziękuję Ci raz jeszcze. Na mnie już pora. Miłego wieczoru.

Po czym wyszedł z domu odprowadzany przez wzrok kobiety. Klaudia znów coś poczuła. Strach ustępował, a zażenowanie wylało swe czerwone fale na jej twarz.

Tak, Łukasz ewidentnie ją oczarował. Jego nieśmiałość a zarazem pewność siebie nie dawały Klaudii spokoju. Cierpiała teraz podwójnie: raz z powodu swej choroby, dwa z obawy przed poczuciem utracenia. Karciła się w myślach, nie była bowiem gotowa na zauroczenie. Bała się, że nigdy już nie będzie. O całej sytuacji powiedziała Paulinie, która z radością przyjęła tę informację. Przyjaciółka pocieszała ją i stwierdziła, że to jeden z ważnych kroków do wyleczenia Klaudii. Dni jednak mijały, a tajemniczy mężczyzna nie dawał oznak życia. Aż do poniedziałkowego ranka. Słońce wschodziło by rozświetlić mroki nocy, której Klaudia nie przespała. Kolejnej nocy, podczas której oczy nie chciały się zamknąć, a umysł uporczywie przywracał obraz Łukasza. Tego bowiem ranka Klaudia wyszła na ganek zaczerpnąć świeżego powietrza, gdy jej wzrok przykuła karteczka przyczepiona do drzwi.

„Czy moje zaproszenie na kawę zostało odrzucone? Zostaw odpowiedź na tej kartce i przypnij ją do drzwi. To będzie nasza tajna korespondencja, zgoda?”

Dziewczyna uśmiechnęła się i wróciła do mieszkania. Czuła się, jakby zamiast karteczki w swych dłoniach trzymała bilet do szczęścia. Pospiesznie odpisała „Zapraszam zatem do mnie. Tylko przyjdź w miarę o rozsądnej porze, zgoda?”. Spojrzała na te kilka słów i przypięła karteczkę tam, gdzie jej miejsce.

Łukasz odwiedzał Klaudię coraz częściej. Ich drugie spotkanie było tym, czego dziewczyna potrzebowała. Luźne rozmowy o życiu, wspólnych zainteresowaniach i planach na przyszłość. Bez natręctw, bez jakiegokolwiek spięcia. Dziewczynie ewidentnie się podobał, z czego wynikł romans. Nieco burzliwy przez wzgląd na jej naturę, jednak gorący niczym rozżarzone węgle. Łukasz był ostoją, kolejną podporą w życiu obok Pauliny. Klaudia czuła, iż z dnia na dzień czuje się coraz lepiej. Jej przyjaciółka była wniebowzięta i strasznie chciała poznać Łukasza, jednak ich spotkanie przeciągało się w nieskończoność. Za każdym razem, gdy Klaudia chciała ich poznać, coś jej przeszkadzało. A to on nie miał czasu, a to Paulina była zawalona pracą. Kobieta cieszyła się jednak, że ma tak wspaniałych ludzi wokół siebie. Świat zaczynał nabierać nowych barw. Pewnego dnia Łukasz pojawił się u niej zgodnie z wcześniejszą zapowiedzią. Klaudia była przygotowana. Chciała, aby ich związek wkroczył na kolejny etap. Przygotowała świece, Paulina dostarczyła jej szampana, który właśnie chłodził się w lodówce. W sypialni rozsypała płatki róż, a sama ubrała się w najlepszą i jej zdaniem najseksowniejszą sukienkę, jaką miała. Tego dnia jednak Łukasz był dziwny. Blady, smutny i w zupełności nie przypominający siebie samego. Klaudia podała kolację i razem usiedli przy stole. W tle słychać było pierwsze oznaki zbliżającej się burzy. Łukasz wziął do ręki widelec i nieoczekiwanie stwierdził:

- Kocham Cię, Klaudio. Wiesz o tym. Jednak jest coś, o czym powinnaś wiedzieć. Ja… - zawahał się. – Ja… Muszę Cię zabić, rozumiesz?

Klaudia oniemiała. Przyglądała się Łukaszowi z niedowierzaniem, gdy ten wstał i uderzył ją prosto w twarz. Kobieta zachwiała się na krześle i upadła na podłogę. W jej oczach pojawiły się łzy przerażenia. Nie mogła uwierzyć, że ten sam Łukasz, którego kochała, uderzył ją. Mężczyzna chwycił za nóż i skierował swe kroki ku wciąż leżącej dziewczyny. Ta z krzykiem podniosła się i pobiegła na piętro, do swojej sypialni.

- Kici kici, koteczku… Będziemy dziś nieprzyzwoici?

Łukasz podśpiewywał sobie wesoło pod nosem i stanął przed schodami. Klaudia zamknęła się w swej sypialni i dopadła do komórki. Wstukała numer Pauliny, jednak ta nie odbierała. Kobieta usłyszała kroki dochodzące z korytarza. Mężczyzna zbliżał się do jej sypialni, a każdy jego krok odbijał się echem skrzypiących stopni. Klaudia w panice spróbowała dodzwonić się raz jeszcze do przyjaciółki, a później na policję. Jednak, gdy czekała na połączenie z najbliższym posterunkiem, mężczyzna wtargnął do sypialni i szybkim ruchem wbił jej nóż pod żebra. Kobieta upuściła telefon i padła na łóżko z grymasem bólu na twarzy.

- Dlaczego… mi… to robisz?

Łukasz położył się obok niej i wyszeptał:

- Może dlatego, że jestem szalony? A może dlatego, że nie znoszę żyć w kłamstwie? Może istnieję, a może jestem tylko wytworem Twojej chorej wyobraźni? W każdym razie uwierz mi, że Twoja śmierć będzie najlepszym rozwiązaniem.

Mężczyzna zadał kolejny cios nożem, a Klaudia zwinęła się z bólu. Łukasz kontynuował:

- Śmierć to tylko stan umysłu. Twój jest niepowtarzalny, wiesz? Stworzyłaś mnie. Albo ja istnieję naprawdę. Sam nie wiem, czym jestem.- kolejny cios. – Wiesz, zapiszę Ci coś. W Twoim pamiętniku. Znam go na pamięć. Dodam coś od siebie, zgoda?

Oczy Klaudii zaszły krwią. Łukasz zadał jeszcze jeden cios, prosto w serce. Z uśmiechem wpatrywał się w oczy dziewczyny, które powoli zaczęły zachodzić mgłą, po czym wsadził jej nóż do ręki i zaczął pisać coś w pamiętniku.

Paulina nie mogła uwierzyć. Stała w sypialni swej przyjaciółki i czuła, jakby jej Świat się zawalił. Widziała ją. Jej ciało leżało bezwładnie na łóżku, a w ręku trzymała nóż. Czerwień krwi stapiała się z płatkami róż rozrzuconymi wokół miejsca zbrodni. Paulina się rozpłakała. Wiedziała, że nic już nie będzie takie samo. Nigdy. Spojrzała raz jeszcze na ciało, po czym swój wzrok skierowała ku nocnemu stolikowi. Zauważyła na nim otwarty pamiętnik. Z ciekawości postanowiła rzucić okiem. Może w tym pamiętniku znajdzie coś, co pozwoli rozwikłać zagadkę śmierci Klaudii? Paulina zabrała zeszyt i schowała go do swojej torebki, po czym zadzwoniła na policję.

Jej trauma zaczęła się na dobre. Paulina, która niegdyś była wesołą i piękną kobietą zmieniła się nie do poznania. I to w zaledwie kilka dni. Czarę goryczy przelał pamiętnik, a właściwie jego zawartość. Otóż znalazła w nim list od doktora, u którego leczyła się Klaudia.

„ Droga Pani Klaudio, z przykrością muszę stwierdzić, iż nasza diagnoza co do Pani schizofrenii okazała się najprawdopodobniej błędna. Proszę się u mnie stawić w następnym tygodniu, poczynimy ostateczne badania”. Ten świstek papieru sprawił, iż umysł Pauliny przestał normalnie pracować. Jej zdolność oceny znikła zupełnie, jak Łukasz, którego nigdy nie widziała. W dodatku policja stwierdziła, iż najprawdopodobniej Klaudia popełniła samobójstwo, a przyczyną śmierci była utrata zbyt dużej ilości krwi. Paulina czuła, że z dnia na dzień zaczyna popadać w obłęd. Samotność, poczucie strachu przed czymś, czego nie umiała określić. Z dnia na dzień stawała się wrakiem człowieka, gdy wtem, pewnego ciepłego choć deszczowego wieczora usłyszała dzwonek do drzwi. Uchylając je delikatnie dostrzegła mężczyznę, mniej więcej w jej wieku.

- Przepraszam, czy mogę skorzystać z telefonu?

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Bardzo rozpracowany i ciekawy tekst. Bardzo miło mi się go czytało
Odpowiedz
Zdobyłeś moje uznanie tym opowiadaniem. Może i nie jest creepy, jednak styl pisania przypadł mi do gustu. Brakło mi trochę opisów sytuacji, ale jestem pewien, że podchodzi pod jedno z lepszych opowiadań na tej stronie!
Odpowiedz
Całkiem dobrze się czytało, poza jednym: "Droga Pani Klaudio, z przykrością muszę stwierdzić, iż nasza diagnoza co do Pani schizofrenii okazała się najprawdopodobniej błędna" - Ja to odebrałam jako "Tak mi przykro, jednak jest pani zdrowa". No naprawdę, bycie zdrowym to żaden powód do radości... Z przykrością mogą powiadomić, że popełnili błąd, i wtedy wyjaśnić, jaki.
Odpowiedz
Początek słabo napisany, ale od momentu poznania Łukasza jest genialne. Mało straszne, ale pomysł bardzo dobry.
Odpowiedz
Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje