Historia

Czas Z, część 11

gabriel grula 86 8 lat temu 19 909 odsłon Czas czytania: ~16 minut

Spis wszystkich części w profilu autora: http://straszne-historie.pl/profil/5577

Zbliżamy się ze zdziwieniem stwierdzając, że przyczyną zarwania mostu był helikopter.

Śmigłowiec dosłownie wbił się w sam jego środek, od razu stając w płomieniach.

Powyginane od wysokiej temperatury niektóre z metalowych elementów przęseł, wystają tworząc jakby surrealistyczną rzeźbę. Rozpoznaje zwęglony szkielet kabiny pilota. Z wody wystaje wbity w dno kilkumetrowy kawałek jednego ze śmigieł.

Nie pozostaje nam nic innego jak przeprawa na drugi brzeg. Znów bardzo pomocną, wręcz niezastąpioną, okazuje się być lina.

Tym razem to ja płynę na drugą stronę, mocując trzymany koniec sznura do grubego konara najbliżej znajdującego się drzewa. To samo robią stojący na drugim brzegu.

Chwilę później wszyscy moi towarzysze jeden za drugim, trzymając się rękoma z jednej i nogami drugiej strony liny, powoli przesuwają się w stronę przeciwległego brzegu.

Przeprawa nie jest łatwa, lecz piętnaście minut później wszyscy ruszamy w dalszą podróż.

Dochodzi dziewiętnasta.

Zważywszy na okoliczności, raczej ciężko nam będzie dojść do domu dzisiaj. Do tego musimy jeszcze wstąpić do którejś z aptek. Koniecznym jest zabranie z niej leków na padaczkę, jak i jakichkolwiek środków przeciwbólowych.

Docieramy do niedużej hali fabrycznej. Bezpośrednio nad nią znajduje się kilka pełniących niegdyś funkcję biur, pomieszczeń.

Padający deszcz nieco obmywa każdą z szyb dawnych gabinetów.

Łączące się krople, tworzą cienkie spływające po szkle strumyczki. Zanim jednak każdy z nich dotrze na dół, musi przedrzeć się przez warstewkę kurzu, tworząc w ten sposób zaciek.

Ostatni raz trud mycia okien, ktoś musiał sobie zadać ładnych kilka lat temu.

Budynek jest reliktem odległej, sięgającej jeszcze czasów komunizmu przeszłości.

Niegdyś była tu tokarnia, potem produkowano buty. W następnych latach obiekt przechodził z rąk do rąk, będąc miejscem produkcji miedzy innymi podzespołów do montażu telewizorów, następnie była tu drukarnia, a nawet przez kilka miesięcy dyskoteka.

Ostatnimi czasy hala stała pusta, z roku na rok popadając w coraz większą ruinę. Przy okazji dostrzegam, że tuż w pobliżu przebiega trasa przejazdu interesującego mnie konwoju.

Świadczą o tym licznie poprzestawiane poszczególne auta.

Opuszczona hala, wraz z przyległym terenem, z każdej strony zagrodzona jest raczej prowizorycznym ogrodzeniem, na który składa się poprzecinana w kilku miejscach siatka. Miejscowi często chodzili tędy skracając sobie drogę.

Obok hali znajdują się jeszcze dwa małe budyneczki, nadające się, przynajmniej moim zdaniem, na magazynki bądź mieszczące góra dwa auta garaże.

Do wnętrza budynku nie sposób wejść ani drzwiami frontowymi, ani tymi bocznymi. Zarówno jedne jak i drugie zamknięte są na cztery spusty, dodatkowo będąc zabezpieczonymi metalowymi sztabami z wiszącymi po obydwóch stronach dużymi kłódkami.

Nie ma jednak rzeczy niemożliwych. Z drugiej strony, znajdują się strome schody. Można dzięki nim dotrzeć do jednego z biurowych, wybitych okien.

Wychodzę zza narożnika hali niemalże wpadając na jednego z zainfekowanych.

Natychmiast cofam się.

Wstrzymuje oddech, a ogólny paraliż uniemożliwia mi wykonanie jakiegokolwiek ruchu.

Mimo, iż koszulka stojącego przede mną żywego trupa jest porozrywana i poplamiona ciemną cieczą, doskonale ją rozpoznaje.

Podnoszę wzrok uważnie przyglądając się twarzy. Zamiast oczu, dostrzegam cały czas zmieniające kolor błony. Rysy twarzy są bardzo zdeformowane, do tego ten paskudny czerwony kolor skóry.

Rozpoznaje jednak te niegdyś piękne, pachnące, długie jasne włosy.

Z otępienia wyrywa mnie błysk ostrza, odcinający stojącej przede mną zainfekowanej, głowę.

Nawet nie wiem, kiedy moje oczy wypełniają się łzami. Szybko odchodzę jak najdalej. Nie chcę by ktoś widział moją chwilę słabości. W takich chwilach jak ta, najchętniej ruszyłbym z maczetą nawet na całą armię zainfekowanych. Wiem, że zginął bym nie mając najmniejszych szans, ale dzięki temu, nigdy w życiu nie musiałbym już przeżywać tego, co przeżywam w tej chwili.

Ból, smutek, niemoc, złość, zmiksowały się tworząc ciężki do skonsumowania przez moją psychikę koktajl.

Ocieram dłonią, po raz któryś z rzędu oczy. Moi towarzysze wyczuli, że coś jest nie tak, pozwalają mi jednak pobyć samemu.

Magda w tym czasie wchodzi po schodkach na górę, znikając ostatecznie wewnątrz budynku. Damian podąża w ślad za nią. Marzena, jako jedyna zostaje, bacznie mi się przyglądając.

Bez słowa mijam ją, czym prędzej wskakując po dwa schodki na górę. Przechodząc obok zwłok odwracam głowę w druga stronę. Nie zniósłbym chyba po raz drugi tego widoku.

Całe, niegdyś podzielone na kilkanaście mniejszych biurowych pokoi piętro. Teraz zagospodarowane zostało na dwa większe i trzy mniejsze pomieszczenia. Kiedy była tu dyskoteka na dole znajdował się parkiet, barek i kilka stolików.

Na górze natomiast można było sobie posiedzieć, spokojnie rozmawiając.

Marek był tutaj kilka razy i nawet zachwalał to miejsce. Ja jednak jakoś nie miałem okazji tu przyjść.

Po tak wygodnych fotelach i sofach, nie ma już jednak śladu. Każde z pomieszczeń jest puste. Jedyne co się tutaj obecnie znajduje, to kilkanaście pustych butelek po różnego rodzaju winach, wódkach i piwach.

Niższe piętro hali, także świeci pustkami.

Na wszelki wypadek, wybite okno zabezpieczamy jedynymi, leżącymi w koncie uszkodzonymi drzwiami.

Damianowi udaje się ustawić je w taki sposób, że przepchnięcie ich z zewnątrz wymagałoby znacznego nakładu sił. Niebezpieczeństwo, przynajmniej pod postacią zainfekowanych, jest więc zażegnane.

Od dłuższego czasu jestem obecny tylko ciałem. Moje myśli błądzą gdzieś daleko, daleko stąd.

Kolację, jem w milczeniu. Nie chce mi się z nikim rozmawiać.

Następnie powoli szykujemy miejsca noclegowe.

Tak jak poprzednio, przypadł mi zaszczyt nadmuchania jednego z materacy.

Ustalamy, że co trzy godziny, poczynając od godziny dwudziestej pierwszej, każde z nas będzie pełniło przy zabezpieczonym oknie warte.

Pierwszy będzie Damian, następnie zmienię go ja, potem Magda i na końcu Marzena.

W pomieszczeniu obok, do dwóch wmurowanych naprzeciw siebie w ściany haków, przywiązujemy linę, wieszając na niej przemoczone ubrania. Zawsze do rana nieco przeschną.

Przed zaśnięciem, postanawiam nieco uważniej zwiedzić pustostan. Takie miejsca zawsze robiły na mnie niesamowite wrażenie, przyciągając jakąś niewyjaśnioną siłą. Mam także nie odpartą ochotę pobyć sam

Na dole wala się kilka pustych puszek po piwie jak i różnego rodzaju innych napojach.

Przy jednej ze ścian stoi trzypiętrowy regał. Dwie górne pułki są puste, lecz na dolnej stoją dwa kartony.

Znajdują się w nich jakieś techniczne rysunki z czasów gdy była tutaj jeszcze tokarnia, dwie stare mapy polski, atlas geograficzny. Dostrzegam także zniszczony komiks.

Tytus Romek i Atomek niegdyś był jednym z najpopularniejszych komiksów. Trzymana w ręku księga XX, przybliża czytelnikowi drugą podróż tytułowej trójki na wyspy nonsensu.

W drugim kartonie znajdują się jakieś metalowe elementy.

Kiedyś, będąc jeszcze nastolatkiem, wyobrażałem sobie, że jak zarobię odpowiednią sumę pieniędzy, to zamieszkam w takiej właśnie opuszczonej hali. Niestety pozostało to tylko kolejnym z niespełnionych marzeń.

Przez następne kilkanaście minut zaglądam w każdy zakamarek pustostanu.

Spacerując nie mogę przestać myśleć o Natalii.

Nikt nie jest w stanie zrozumieć, jak bardzo mi jej brakuje.

Nie chcę jednak za bardzo się rozczulać. Nic to nie da, przyczyniając się jedynie do popadnięcia w nostalgię, melancholię, a na końcu niemalże w depresję. W końcu wyjmuję karteczkę z ostatnimi, pożegnalnymi słowami najbardziej kochanej osoby. Może to się wydawać dziwne, ale w takich właśnie chwilach słabości, te kilka słów tak jakby dodawało mi otuchy. Tak też jest tym razem.

Chowam list do kieszeni, ostatecznie wracając na górę.

Moi towarzysze nie śpią. Rozmawiają o ewentualnie najkrótszej drodze mogącej doprowadzić nas do schronu.

Pewien pomysł jest, ale to dopiero jutrzejszy dzień w pełni zweryfikuje jego przydatność.

Kiedy siadam obok Marzeny, ta niespodziewanie zadaje mi pytanie:

- Zostaniesz z nami?

Zapada cisza.

Czuje trzy pary przyglądających mi się oczu. W sposób niekontrolowany, odruchowy za razem, uciekam spojrzeniem w podłogę.

- Wychodząc z własnego domu, postanowiłem za wszelką cenę dojść do miejsca wyjazdu konwoju – wyjaśniam.

- Nic dobrego cię tam nie spotka. Gwarantuje ci to – mówi Magda.

- Być może, ale nie zamierzam rezygnować. Jeżeli popełnię błąd trudno…

- Pójdę z tobą – wypala nagle ni stąd ni zowąd Marzena.

To, co powiedziała, dziwi nie tylko mnie, ale i dwójkę jej przyjaciół.

Magda wybałusza na nią oczy. Damian natomiast, patrząc równie zdziwionym wzrokiem, pociera szorstką od zarostu brodę.

- Nie – odpowiadam podnosząc wzrok i kierując go następnie wprost w jej oczy – idę sam.

W jej brązowych oczach dostrzegam zawód. Nie robi to jednak na mnie żadnego wrażenia. Nie chce brać na siebie odpowiedzialności za kogokolwiek. Nie są też mi do niczego potrzebne żadne znajomości mogące skończyć się… strasznym bólem, zawodem. Po co mi to?

Nie powiem, jestem strasznie zaskoczony jej deklaracją, lecz nie, niech lepiej zostanie z przyjaciółmi.

- Wiem, że jestem uparty. Jak już przekonam się, co do waszej racji, chyba mnie przyjmiecie? – pytam.

Magda uśmiecha się – Jasne, chciałam ci tylko oszczędzić zdrowia i nerwów. Jesteś tak samo uparty jak ja. Rób jak chcesz.

Marzena wstaje, idąc następnie w stronę schodków prowadzących w dół.

- Co jej odbiło? – pyta Damian.

Magda patrzy na niego kręcąc głową – Skąd mam wiedzieć.

Czując coraz większe zmęczenie idę spać.

Zasypiając staram się wyłączyć wszystkie zmysły. Udaje mi się to bez problemów.

Nieco ponad trzy godziny później, budzi mnie Damian.

No tak, moja kolej warty. Wydaje mi się, że sen trwał nie dłużej niż minutę.

Szybko jednak dochodzę do siebie, siadając na rozłożonym metr od wybitego okna, kartonie.

Oparty o ścianę usilnie staram się uchwycić myślami jakiegokolwiek tematu. Nic jednak nie przychodzi mi do głowy.

W trakcie dwudziestu minut czterokrotnie spoglądam na zegarek. Każde sześćdziesiąt sekund ciągnie się tak, jakby było co najmniej kwadransem.

Kompletnie nic się nie dzieje. Szum padającego deszczu usypia mnie. Sen coraz bardziej odcina moją świadomość. Staram się z nim walczyć, lecz jest bardzo wytrwały, zawzięty, nieustępliwy. Jest ciężko, straszne ciężko.

Nagle ocknąłem się. Ogólnie odnoszę wrażenie, że cały czas byłem przytomny. Spoglądam na zegarek.

Musiałem zasnąć. Jest za piętnaście trzecia. Jeszcze dwadzieścia minut i budzę Magdę. Nie usłyszałem nawet momentu, w którym przestał padać deszcz.

Wstaje podchodząc do jednego z okien.

Szyby są tak brudne, a na zewnątrz tak ciemno, że nie sposób cokolwiek dostrzec. Jeżeli coś miałoby się dziać, raczej bym to usłyszał niż zobaczył.

Stoję wpatrując się w ledwo zarysowujący się kontur najbliżej stojącej latarni, kiedy podchodzi do mnie Magda.

Zerkam na zegarek

– Masz jeszcze dziesięć minut.

Spogląda na mnie takim wzrokiem, iż od razu żałuje, że się w ogóle odezwałem.

- Ta dziewczyna, co ją zabiłam. To był ktoś z twoich bliskich? – odzywa się po chwili.

- Tak – odpowiadam lakonicznie.

- Marzena chyba coś do ciebie czuje. Tak to już jest z tymi artystycznymi duszami. Niby mają rozum, lecz czasem zachowują się jakby kompletnie o nim zapomnieli.

- Spokojnie – mówię cały czas nie odrywając wzroku z obserwowanego konturu latarni – ze mną nie pójdzie na pewno.

- Będę szczera, jest nam potrzebna, nawet bardzo potrzebna, ale przecież niczego nie mogę jej zabronić.

- Wiesz co? Podziwiam twoją zimną krew i wyrachowanie. Zastanawiam się tylko…

- Czy zawsze taka byłam?

- Tak.

- Wszystkich bliskich straciłam dużo wcześniej przed nastaniem apokalipsy. Nie wiem czy coś ci mówi nazwisko Fildorwski, Marian Fildorwski.

- Nie kojarzę.

- To może Marian F. Pseudonim „Kosu”.

- Ten gangster, którego zastrzelili pod sklepem spożywczym? – pytam zdziwiony doskonale pamiętając prześcigające się tamtego dnia serwisy informacyjne, żyjące tylko i wyłącznie egzekucją domniemanego szefa półświatka. O ile mnie pamięć nie myli miało to miejsce w połowie lat dziewięćdziesiątych.

- Tak – odpowiada moja rozmówczyni - Wszyscy mówili, że to gangster. Nie zmienia to faktu, że był to mój tata, którego kochałam ponad życie. Zginął, gdy miałam dziesięć lat. Doskonale pamiętam chwilę, kiedy dowiedzieliśmy się o tym. Mama niemalże straciła przytomność, ja natomiast nie byłam w stanie pojąć, że tata już nigdy nie wróci do domu. Następnego dnia mieliśmy iść do kina. Tata zawsze dotrzymywał słowa. Dlatego zawzięcie czekałam najpierw na jego powrót do domu, a kiedy tego dnia nie wrócił, nie kładąc się spać, nasłuchiwałam dźwięku silnika jego auta. Zawsze słyszałam jak podjeżdżał pod dom. Następnego dnia od samego rana stałam przy oknie czekając na niego. Nie przyjechał. Wtedy dopiero dotarło do mnie, że już go więcej nie zobaczę. O dziwo nie płakałam. W ogóle choćby trapiło mnie największe zmartwienie, ból czy rozpacz, nie potrafię płakać. Pamiętam dokładnie jego pogrzeb, stojącą na podwyższeniach trumnę, mnóstwo poukładanych wokół kwiatów. Następnie czterech mężczyzn spuszczających ją na taśmach do grobu. Kilka garści rzuconego na trumnę piachu, potem sześć, betonowych płyt, pod którymi zniknęło drewniane wieko. Załamaną, zawodzącą mamę. Wiesz, o czym pomyślałam?

Przeczącą kiwam głową.

- Trzeba było tacie włożyć jakiś ciepły sweter. Może ten niebieski golf albo nie, lepiej ten milutki, wiśniowy koc.

Do tej pory pamiętam regularnie nawiedzających nas komorników, którzy zabrali wszystko. Tak naprawdę dopiero kilkanaście lat później dowiedziałam się, że dwie egzekucje komornicze zostały przeprowadzone niezgodnie z prawem. Prawdą jest jednak, że mój tata był przestępcą. Mama zaczęła popadać w przeplatany lekami psychotropowymi alkoholizm. Któregoś dnia po prostu nie obudziła się. Miałam wtedy dwanaście lat. Nie chciano przyznać opieki nade mną ciotce. Kurator stwierdziła, że dom dziecka będzie dla mnie lepszym miejscem. Tam w przeciągu pierwszego miesiąca, poznałam i zobaczyłam, tą ciemniejszą stronę ludzkiej natury. Miałam szczęście spotkać kobietę, która bardzo dużo mi w tamtym czasie pomogła. Dlatego w wieku czternastu lat zamieszkałam z ciocią. Doskonale się uczyłam, dlatego bez problemu skończyłam liceum, zdałam maturę idąc na prawo. Byłam jedną z najlepszych studentek na roku. Niestety, wiedza nie wystarczyła do zrobienia aplikacji. O ile w trakcie zaocznych studiów zawsze gdzieś tam zarobiłam parę złotych. Tak po tylu latach nauki, kiedy okazuje się, że tak naprawdę nic nie znaczysz, można się wkurwić. Nikt nie był w stanie mi pomóc. Nie pytaj, co robiłam. Na pewno nigdy nie postąpiłam wbrew sobie. Nigdy też się nie rozmieniłam się na drobne. Za pieniądze udało mi się załatwić aplikacje. Potem stanęłam już na nogi. Zawsze uwielbiałam sztuki walki i broń. W domu dziecka, często walczyłyśmy nie tylko między sobą, bo i czasami z chłopakami. Jak trzeba było, w ruch szły pięści, nogi. Cel uświęcał środki. Po kilku kolejnych zadanych nokautach, wszyscy omijali mnie szerokim łukiem. Mimo, iż byłam dzieckiem, te dwa lata wiele mnie nauczyły. Nie ma nic dobrego w brutalności. Trzeba być jednak na nią przygotowanym. Spotykałam się z kilkoma facetami. Nie było to jednak nic konkretnego. Najbardziej odpychał mnie od każdego z nich brak honoru. Oni nawet nie mieli pojęcia, co to jest honor, o godności nie wspominając. A jedyną ambicją był kolejny wart kilkaset tysięcy złotych samochód. Idioci cieszyli się, że udało im się podkopać pod kimś dołek, wysadzając go z siodła i wskakując na jego miejsce. Zupełnie tylko nie brali pod uwagę, że ich będzie czekał identycznie taki sam los. Wiesz co jest najgorszego w ludzkiej psychice?

Po raz drugi przecząco kiwam głową.

- Bez względu na czasy, szuja jest szują, a kapuś kapusiem. Natomiast niektórym wydaje się, że jeżeli oni donoszą zyskując coś na tym, to wszystko jest w porządku. Natomiast gdy ktoś zrobi identycznie to samo względem nich. Wtedy są niesamowicie oburzeni. Skamłają jeden przez drugiego „Jak tak można! To donosiciel”. Nigdy, nie potrafiłam tego zrozumieć, o zaakceptowaniu nie wspominając. Aż w końcu w całej swej genialności, człowiek doprowadził do samounicestwienia.

To nie ja stworzyłam ten świat. Ja tylko na nim żyje. Dwa lata temu zmarły moje dwie ciocie i wujek. Były to jedyne ważne dla mnie osoby. Apokalipsa zaskoczyła mnie w domu. Potem kierowałam się tylko i wyłącznie rozumem i wolą życia, czy może przetrwania, wszystko jedno. Pamiętaj, jak już zaspokoisz swoją ciekawość i dowiesz się, że masz do czynienia z bandą idiotów, zawsze możesz do nas wrócić. Szczerze powiedziawszy wątpię, aby ta zgraja rozkapryszonych niedorajd potrafiła długo tam się ukrywać. O ile w ogóle jeszcze żyją.

Nie wiem, dlaczego akurat mi postanowiła opowiedzieć to wszystko. Z osoby na temat, której nie wiedziałem nic, stała się kimś, o kim wiedziałem najwięcej. W życiu nie spodziewałem się usłyszeć takiej historii. Brałem pod uwagę, że to najprawdopodobniej policjantka, żołnierka, lub nawet członkini Gromu, ale córka gangstera? Nawet przez myśl by mi to nie przeszło.

- Ta zainfekowana, na zewnątrz to była moja Natalia - nie jestem w stanie nic więcej powiedzieć. Załamuje mi się głos, a ostatnie czego mi potrzeba to rozklejenie się i to jeszcze przy Magdzie. Żadna z łez nie umniejszyłaby przecież mojej odwagi, gotowości działania i poświecenia włącznie z oddaniem życia za przyjaciół. Mimo to, wolę aby moje oczy nie stały się szkliste. Wyjmuję list pożegnalny, dając go rozmówczyni.

– To są ostatnie jej słowa. Jedyne, co mi po niej pozostało.

Dziewczyna bierze do rąk liścik, rozkłada go i zaczyna czytać.

Kiedy mi go oddaje, postanawiam w dużym skrócie przybliżyć jej swoją postać.

Wspominam więc o swej niechęci względem nauki. Skończonej szkole zawodowej, dającej mi zupełnie nieprzydatny zawód tokarz frezer.

- Maszyny, które umiem obsługiwać są już muzealnymi eksponatami – wypowiadając te słowa śmieję się.

Pokrótce opisuje najrozmaitsze zajęcia, których się imałem. Z przykrością stwierdzam, że zdrowy rozsądek zaczął kiełkować w mojej głowie, dopiero po ukończeniu dwudziestego piątego roku życia. Dopiero wtedy zrozumiałem jak ciężko jest znaleźć dobrą pracę, bez chociażby średniego wykształcenia. Do tego doszła kwestia tak naprawdę stracenia kilku ostatnich lat na zajęcia niedające mi jakiegokolwiek sensownego doświadczenia zawodowego. Gdyby nie Natalia, mimo iż uczciwie pracowałem, musiałbym mieszkać z rodzicami. Sam po prostu nie był bym w stanie utrzymać siebie i mieszkania. Gdzieś tam na początku życia popełniłem błąd nieco się w nim gubiąc i mimo, że teoretycznie zawsze można naprawić błędy, to jednak w moim przypadku wcale nie było to takie łatwe. Nie miałem barwnego życia. Normalnym jest, iż tak jak każdy miałem kilka ciekawych wspomnień. Na pewno jednak, nie są one w jakiś sposób nieszablonowymi, mogącymi równać się z tymi usłyszanymi kilka minut wcześniej.

Magda przez cały czas, bez chociażby mrugnięcia okiem, patrzy na zewnątrz.

- Do momentu końca świata żyłem jak przeciętny Polak. Mogę zadać ci jeszcze jedno pytanie? - moje słowa tak jakby wyrywają ją z głębszego zamyślenia.

- Śmiało – pada odpowiedź.

- Tam na dworcu, zostałaś z Emanuelem w wagonie, chcąc skrócić jego męki – mówię nieco chaotycznie, lecz za bardzo nie wiem jak delikatnie mam o to zapytać – dołączyłaś do nas wściekła. Dlaczego?

- Przy was powiedział, że chce umrzeć będąc w pełni świadomym człowiekiem. Nie muszę mówić, iż zabicie istoty ludzkiej nie jest niczym przyjemnym. Jak wyszliście wyjęłam pistolet, założyłam na niego tłumik, przykładając go do jego skroni. Chciałam jak najszybciej mieć to za sobą. On tymczasem rzucił się na mnie, przyciskając śmierdzącym cielskiem do ściany, krzycząc, że jednak już się rozmyślił i nie chce śmierci. Średnią przyjemnością było przebywanie z nim w takiej bliskości. Odruchowo uderzyłam go kolanem w krocze. Następnie zrobiłam to, co miałam zrobić. Wkurwiają mnie takie akcje. Tak czy siak, trzeba było go zabić. Zamierzamy jeszcze tam kilka razy wrócić, a wagon jak najbardziej sprawdził się jako kryjówka. Zostawiając go tam, sami zastawilibyśmy na siebie pułapkę. Lub na jakiś innych potencjalnych ocalałych.

- Masz tłumik?

Zaskoczenie na mojej twarzy zdaje się ją śmieszyć.

- Tak – odpowiada.

Spoglądam na zegarek. Śmiało mogę jeszcze parę godzin przeznaczyć na tak niezbędny sen. Skinieniem ręki żegnam się z Magdą, idąc następnie w stronę pustego materaca. Rozmowa wiele mi dała. Czuję jakby mój umysł znów został odblokowany. Pozbyłem się burzących spokój umysłu, bolesnych wspomnień.

Jednocześnie przerażająca jest jej bezwzględność. Postąpiła dobrze, ale… ja w życiu nie był bym do czegoś takiego zdolny.

Przed zaśnięciem myślę o Asie. Oby tylko nic mu się nie stało.

Leżąc masuję kciukami skronie. Rozluźnia mnie na to na tyle, by niepostrzeżenie zasnąć.

Tuż przed godziną dziewiątą budzi mnie Damian – Trzeba przyznać, że masz melodię do spania – mówi.

- Widocznie organizm potrzebuję – uśmiecham się.

Marzena przygotowuje śniadanie, natomiast Magda cały czas stoi przy oknie obserwując okolicę.

Promienia słoneczne, mimo zabrudzonych szyb wpadają do wnętrza hali, rozświetlając każdy jej zakamarek.

Wiosna zaczyna się na dobre.

- Już któryś z kolei pędzi w stronę ulicy. Coś musieli wyniuchać – przerywa dłuższą chwilę milczenia Magda.

- To chyba dobrze, że lezą akurat w tamtą stronę – dodaje Marzena posypując przyprawami, każdą z przygotowanych kanapek.

- Dla nas tak – pada odpowiedź.

Ubieram się. Niesamowitą przyjemnością jest założyć suche ciuchy.

Cały czas jednak nie mogę oddychać przez zapchany katarem nos. Trudno wyleczyć przeziębienie, włócząc się w przemoczonym ubraniu po poszczególnych ulicach miasta, do tego przy temperaturze poniżej piętnastu stopni Celsjusza.

Dwie minut później, potężny wybuch dosłownie trzęsie całym budynkiem hali.

Szyby w oknach w sposób w pełni zsynchronizowany brzęczą o mało nie wypadając z okiennych mocowań. Cała okolica tonie w odgłosach agresywnie wyjących zainfekowanych, co i raz zagłuszanych wystrzałami różnego typu broni palnej.

Czym prędzej biegniemy na dach.

Wbiegam na niego jako drugi, tuż za Marzeną.

Wszyscy podchodzimy do przeciwległej krawędzi, skąd rozciąga się doskonały widok na całą okolicę.

Lubisz Czas Z? Chcesz być na bieżąco? Daj "lubię to" tu: http://on.fb.me/1b3zWgx

Ciąg dalszy: http://straszne-historie.pl/story/11780-Czas-Z-czesc-12

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Kiedy kolejna część juz długo nie ma !??
Odpowiedz
No właśnie, nie chcemy dłużej czekać!!!
Odpowiedz
Ostatnio w pracy przeczytałam wszystkie części w 2 dni. Naprawdę świetna historia. Wszystkie filmy czy opowieści o zoobi zazwyczaj dzieją się w Stanach czy Wielkiej Brytani. Autor też genialnie zwrócił uwagę na codzienne życie Polaków przed katastrofą. Pewnie każdy z nas może się chociaż trochę utożsamić z którymś bohaterem. Pytanie co z Asem? Gdzie jest kochany piesek? I KIEDY BĘDZIE 12 CZĘŚĆ!!!!!!!
Odpowiedz
Wielkie dzięki, że nas olałeś. Szkoda, bo dobrze ci szło.
Odpowiedz
A co z 12 częścią ??
Odpowiedz
Prawie 2 miesiące.. mam nadzieje że żyjesz bo ciężko zapomnieć o tej serii :P
Odpowiedz
Chyba olałeś już tą serie :/
Odpowiedz
Nie dość, że kocham opowiadania, książki, filmy i wszystko inne o żywych trupach to jeszcze piszesz w taki sposób, że poszczególne części czytają się same. Kiedy następna część ? "Czas Z" stał się moim narkotykiem ;p chcę jeszcze. JUŻ !!! :):);)
Odpowiedz
olał nas pisał że nie ale kolejnej części nie będzie nie pozostało nic innego jak minusować wszystkie jego opowiadania za sadyzm który urządził nam po tak napisanym momencie
Odpowiedz
Kiedy następna częśc Nie moge się doczekać ???
Odpowiedz
kiedy czas Z ?
Odpowiedz
Gdzie jest 12 część? ;__; płaczę i ubolewam, gdy wchodzę co tydzień i niczego nie ma :( Mam taką nadzieję w oczach wchodząc tu.
Odpowiedz
Chce dalszą część :c
Odpowiedz
Mamy prawie lipiec a 12 nie ma :(
Odpowiedz
Trochę długo czekamy ja codziennie wchodzę co 3 godziny patrząc czy jest nastepna część bo się wciągnąłem ...:D.
Odpowiedz
Na fanpejdżu będzie wiadomość odnośnie kontynuacji, która obiecuję, że będzie. Jest to tak pewne jak to, że po poniedziałku jest wtorek :)
Odpowiedz
Zlituj sie juz miesiąc ! #.#
Odpowiedz
Wiem i obiecuję zrekompensować ten czas oczekiwania :) Nie robię tego celowo. Myślę, że w ostatecznym rozrachunku wszystko będzie na duży plus :)
Odpowiedz
No mam nadzieje ;)
Odpowiedz
Następną część jak zwykle zaskakująca i niesamowita, ale żeby w takim momęcie zakończyć :'( Czekam na kontynuacje :)
Odpowiedz
Ale czas z uwielbiam xd
Odpowiedz
Gabi, napisz przygody Trynkiewicza, proszę.
Odpowiedz
Lubię analizować wszelkie nieszablonowe i chore psychiki jak i osobowości. Mniej więcej, coś takiego zrobiłem w "Studium Zbrodni Niedoskonałej". Choć motyw kogoś uważającego się za jednostkę wybitną, zdolną do oceniania i eliminowania innych nie jest nowością. Jednak z Trynkiewiczem problem jest taki, że brzydzę się takimi ludźmi i ciężko by mi było o nim pisać. Chyba, że historia miałby dotyczyć jego perypetii podczas odbywania kary (oczywiście fikcyjnych), gdyż nie mam pojęcia co się z nim w tym okresie działo. Myślę jednak, że zgotowałbym mu taki los, że mogłoby się to nie nadawać do publikacji. Myślę, że historie z psychopatami będą się w przyszłości w moim wykonaniu pojawiały :)
Odpowiedz
Przeczytalem 11 czesci a tu zaskoczenie... skoro tyle czasu to juz trwa spodziewam sie ze autor napisal juz kilka czesci ;)
Odpowiedz
Dziękuję za wszystkie komentarze. Kontynuacja na pewno będzie. Trzeba jednak trochę na nią poczekać. Myślę, że Was nie zawiodę, a moim pomysłom uda się, tak jak miało to miejsce do tej pory, trafić w Wasze gusta. Potrzebuję jednak jeszcze trochę czasu. Pozdrawiam.
Odpowiedz
Ziomek, serio lubię to opowiadanie, tak serio serio. Komplementów masz w bród, więc chociaż spełnij jedno moje życzenie i w trzeciej osobie na końcu czasownika pisz "e", a w pierwszej "ę". :((((
Odpowiedz
Dzięki za uwagi. Zastosuję się :)
Odpowiedz
Gubię wątek czekając na kolejną część -,-
Odpowiedz
Jeszcze trochę trzeba będzie zaczekać. Kontynuacja na pewno jednak będzie.
Odpowiedz
Czekam czekam i się nie mogę doczekać kuurde 10 maja stworzyłes jest 31 i jeszcze nie ma? smutno :(
Odpowiedz
Pocieszam :) Ciąg dalszy będzie. I myślę, że wynagrodzi ten nieprzyjemnie długi czas oczekiwania.
Odpowiedz
Kuuurde za ile następna część?
Odpowiedz
Kontynuacja na pewno będzie :)
Odpowiedz
Drogi Gabrielu juz ponad trzy tygodnie minęły od premiery 11 cz. Czasu Z a tu ani widu ani słychu o kolejnej częsci!!! Ty sadysto :D Zajałeś sie nowym opowiadaniem zaniedbując swoich fanów tej serii. Oj nie ładnie...zrehabilituj sie i to szybciutko ;D pozdrawiam
Odpowiedz
Licze na kilka dziesiat czesci a najlepiej ksiazke napisz i napewno ktos zauwazy jej -zaje*ista- tresc i nagra film^^
Odpowiedz
Gwarantuję, że nie zaniedbałem, ani nie zaniedbuje czytelników. Po prostu na razie tak musi być. "Studium" powstało w zeszłym roku i wrzuciłem je tylko dlatego, by w jakiś sposób umilić Wam Czytelnikom czas oczekiwania. Na pewno zrehabilituję się :)
Odpowiedz
Andrzej Dziadyk Oby Twoje słowa były proroczymi :)
Odpowiedz
Kiedy 12 czesc?!
Odpowiedz
Jezuu ile można czekać zrób tą część 12 jak najszybciej xd
Odpowiedz
Wspaniałe. Uzależniłam się od tego ale to zakończenie... co do sadysty się zgadzam ;)
Odpowiedz
W takim razie od dziś jestem Gabriel "Sadysta" Grula :)
Odpowiedz
Póki co jestem na części 4 ale byłem ciekaw jak daleko to piekielne opowiadanie sięga i doszedłem aż tutaj, przyznam szczerze nie sądziłem by okazało się ciekawe, dlatego omijałem szerokim łukiem część 1 nie chcąc tracić na nią czasu i się rozczarować. Ale w końcu coś mnie "zmusiło" i zagłębiłem się w lekturę początkowo " oho znowu się zaczyna" ale z każdą chwilą zmieniałem zdanie, jak na razie świetne ( chociaż szkoda samurajki) patrząc po komentarzach wiem że czeka mnie długa i przyjemna lektura ( a miałem się uczyć..). Autorze na prawdę podziwiam twoje dzieło oby tak dalej :)
Odpowiedz
Dzięki. Staram się aby było ciekawie. Samurajka niestety musiała zginąć :)
Odpowiedz
Czas Z wiem wiem była by zbyt " OP" postacią a tak zginęła jak na wojownika przystało ;) w sumie muszę cię jeszcze pochwalić za jedno : Lokalizacja. WRESZCIE doczekałem się opowiadania (wciągającego ) w tych klimatach rozgrywającego się na naszym pięknym kraju, no i dreszczyk "emocji" gdy się okazuje że jest to niedaleka przyszłość patrząc po wydarzeniach z ukrainą czekam na część 12 :)
Odpowiedz
Dawaj następną cczęść!!!Jak można zakończyć w takim momencie?Błagam powiedz mi kiedy będzie kolejna część,za tydzień czy kiedy?powiedz błagam.
Odpowiedz
Nie chcę nic obiecywać. Po prostu potrzebuję czasu. Na pewno jednak będzie ciekawie :)
Odpowiedz
No nie, no poprostu ku@#a no nie... Czemu akurat teraz? Eh. Nienawidze Cie wiesz? ^^
Odpowiedz
Teraz już wiem :) Widzę, że bardzo łatwo jest Ci podpaść :)
Odpowiedz
Drogi autorze. Zamierzam zamknąć Cię w piwnicy, z jednym tylko dlugopisem i zeszytem. Będziesz pisal wiecej ;-)
Odpowiedz
Dobrze, że nikt nie wie gdzie mieszkam :) Ale jak już mnie porwiesz i zamkniesz w piwnicy, to zamiast zeszytu i długopisu daj mi laptopa. Bo jak zacznę po ciemku pisać, to i tak niczego nie rozczytasz i wtedy dopiero się wkurzysz :)
Odpowiedz
Dziękuję wszystkim za komentarze. Nad kontynuacją pracuję. Jeszce raz dzięki :)
Odpowiedz
To pracuj szybciej =)
Odpowiedz
Witam kiedy kontynuacja następnej części??
Odpowiedz
Honorata Kaczmarek Kontynuacja będzie. To gwarantuję :) Trzeba będzie jednak jeszcze trochę zaczekać.
Odpowiedz
Wszystko jednym MEOW - https://www.youtube.com/watch?v=QNwCojCJ3-Q
Odpowiedz
Ha! Ha! Naprawdę dobre. W pierwszej kolejności AS miałby lipę.
Odpowiedz
Extra część ciekawe co będzie dalej?
Odpowiedz
Świetna część, ale na przyszłość nie kończ opowiadania w takim momencie :v, rób troszeczkę dłuższe części ;)
Odpowiedz
To z Natalia było nie potrzebne ... skąd niby tam się wzięła ?
Odpowiedz
Zginęła kilka tygodni wcześniej, trupy przemieszczają się przecież po całym mieście. Równie dobrze, bohater mógł spotkać któregokolwiek z innych przyjaciół, kolegów, znajomych lub członków rodziny.
Odpowiedz
No to mógł ją w tłumie zobaczyć poza tym po tym skoku raczej nawet jako trup nie wstalaby ; p
Odpowiedz
Adam Szymkiewicz Chciałem zakończyć wątek Natalii. To, że zobaczyłby ją w tłumie nic by nie zmieniło. Co do śmierci, to zależy. Żeby jednak zbytnio się nie rozpisywać. Sam upadek na nogi, pozwala nieszczęśnikowi przeżyć skok (nawet z 9 piętra). Przy założeniu, że samobójczyni w taki właśnie sposób wylądowała, mogła być połamana, unieruchomiona, jednak sam skok i zderzenie z ziemią, nie zmasakrowałyby ją na tyle by nie mogła stać się zombi.
Odpowiedz
Panie ja rozumiem że chwyt marketingowy, ale my nigdzie nie uciekniemy, a kończyć w takim momencie to już jest sadyzm ;_;
Odpowiedz
Cliffhangery ktoś tu do perfekcji opanował c:
Odpowiedz
Uratowałeś mój wieczór :) Nawet zmęczona jak Reks, z przejęciem czytałam tekst :) Pozdrawiam
Odpowiedz
Dziękuję za komentarz. Staram się aby akcja cały czas nabierała rumieńców :)
Odpowiedz
Kiedy następną część??
Odpowiedz
Nad kontynuacją pracuję :)
Odpowiedz
Dokładnie ; ( czekam na następną część. Wciąga niesamowicie ;)
Odpowiedz
awesome!!!! nie mogę się doczekać 12 części :P mam nadzieję że będzie jak najszybciej
Odpowiedz
Tylko spróbuj dać 12 część za np. 2 tygodnie to cię zabiję. PS:Żart!!! PS2:Daj jak najszybciej 12 część.
Odpowiedz
Wiem, że żartujesz :) Bezdyskusyjność mojej przewagi polega na tym, że jak mnie zabijecie to nie będzie kontynuacji, o zakończeniu nie wspominając :) Więc póki co, czuję się bezpiecznie :)
Odpowiedz
Poproszę 12 cześć jak najszybciej! ;_;
Odpowiedz
Więcej!
Odpowiedz
Ty sadysto, jak w takim momencie mogłeś zakończyć część 11 !! . I lepiej powiedz kiedy część 12....
Odpowiedz
Nad kontynuacją pracuję :)
Odpowiedz
w takim momencie zakończenie to masakra, no ale widać że między Marzeną a Feliksem coś jest choć on może na razie nic nie czuje do niej, chociaż Magda też wydaje się jakoś coś do niego czuć, xd mam tylko nadzieję że As się odnajdzie cały i zdrowy.
Odpowiedz
Niby między nim a Moniką tez ;p
Odpowiedz
Kobieciarz XD
Odpowiedz
no ba :D
Odpowiedz
Autor musi być sadystą kończąc w takim momencie ;n;
Odpowiedz
Racja, w najciekawszym kurwa momencie urwał opowieść.
Odpowiedz
kiedy następna część?
Odpowiedz
Powstaje :)
Odpowiedz
Jak zwykle genialnie! :)
Odpowiedz
Dzięki :)
Odpowiedz
Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje