Historia

Gdy nadejdzie koniec PROLOG

karolina jabłońska 2 8 lat temu 709 odsłon Czas czytania: ~4 minuty

Doktorze, przyjechała kolejna karetka!-zawołała młoda dziewczyna w szpitalnym fartuchu.

-Znowu zarażony?-zapytał mężczyzna podchodząc do ambulansu z którego ratownicy wyciągali poszkodowanego.

-Nie, tym razem okaleczony.

-Cholera jasna, to już czwarty dzisiaj-syknął na widok zmasakrowanego ciała.

Jego twarz była zakrwawiona, prawego policzka w pewnym sensie już nie było, jedynie strzępy zwisającej luźno skóry i kawałki mięśni. Reszta ciała także nie wyglądała najlepiej. Nie miał kawałka ramienia, a przez rozerwaną koszulkę ciekła krew. Chłopak mógł mieć najwyżej osiemnaście lat. Był nieprzytomny.

-Na chirurgię-polecił doktor Wilk do sanitariuszy i sam ruszył za nimi.-Pani Leno, niech pani znajdzie doktora Tomczyka i każe mu zająć się moimi pacjentami, ja teraz muszę się zająć nim.-wskazał na chłopaka.

Dziewczyna skinęła głową i ruszyła szpitalnym korytarzem w stronę izby przyjęć.

Była zdenerwowana, od rana mieli osiemnaście przypadków zarażenia jakimś nowym wirusem a teraz zaczęli przywozić ludzi z śladami ugryzień i co najdziwniejsze, były to ślady ludzkich zębów. Przerażające a zarazem ohydne.

Sanitariusze mówili, że policjanci musieli zastrzelić jedną z kobiet, która klęczała nad swoim mężem i autentycznie zjadała jego jelita. Gdy ujrzała gliny w swoim domu, wstała i miała zamiar ich zaatakować. Ratownicy mówili też, że trzeba było czterech strzałów by ją powstrzymać. Zmarła dopiero gdy kula trafiła ją w głowę.

Lena nie bardzo wierzyła w drugą część tej historii. Otrzymać trzy strzały i dalej stać na nogach? Niemożliwe! Kobieta ta musiała być pod wpływem jakiś narkotyków i dlatego nie zwracała uwagi na to, że jest ranna. Nawet nie łączyła nowego wirusa z tymi dziwnymi atakami.

Izba przyjęć pękała w szwach. Wszystkie łóżka były zajęte przez rannych lub tych, których trawiła gorączka. Lena naliczyła ponad dwanaście chorych a pośród nich dwóch lekarzy i trzy pielęgniarki.

-Doktorze Tomczyk, doktor Kamiński prosił aby zajął się pan jego pacjentami.

-Niestety nie mogę, jestem sam a chorych wciąż przybywa-odparł chodząc od jednego łóżka do drugiego.-Nie mogę być w dwóch miejscach jednocześnie.

-To co mam zrobić?-zapytała bezradnie

Lekarz wyprostował się gdy nagle rozległ się głośny krzyk. Wszyscy obrócili się w stronę łóżka pod ścianą. Leżał tam mężczyzna w średnim wieku, w swetrze w zielone romby. Pielęgniarka która nad nim stała, chciała zmierzyć mu puls gdy ten wgryzł się w jej rękę. Jego twarz była całkowicie spokojna, w przeciwieństwie do pielęgniarki która płakała i krzyczała jednocześnie.

Lena podbiegła do tamtego łóżka i starała się uwolnić kobietę, lecz pacjent trzymał ją mocno. Dziewczyna niewiele myśląc, chwyciła stojącą obok kroplówkę i metalową rurą uderzyła go z całej siły w głowę. Mężczyzna opadł na poduszki a pielęgniarka uciekła. Po twarzy pacjenta popłynęła strużka krwi z rozciętego czoła. Młoda lekarka myślała, że ten stracił przytomność, ale gdy dotknęła jego szyi aby sprawdzić puls, ten gwałtownie otworzył oczy. Z jego gardła wydobył się dziwny skrzek i zaraz potem rzucił się na stażystkę. Lena w porę odsunęła się na bok po czym odeszła na bezpieczną odległość.

Pacjenci będący w sali, wpadli w panikę. Jeden po drugim zaczął uciekać, krzycząc przy tym głośno.

Lekarka spojrzała na doktora Tomczyka, lecz ten był tak samo przerażony jak ona. Jednak spróbował opanować sytuację.

-Proszę pana-zaczął powoli zbliżać się do mężczyzny który zdążył już podnieść się z podłogi-niech pan wróci do łóżka, zajmiemy się panem.-ten patrzył na niego mętnym wzrokiem i cały czas powarkiwał-Jest pan chory, a ja jestem lekarzem, pomogę panu.-był już dwa metry od niego-Niech tylko da pan sobie pomóc.-Tomczyk położył dłoń na ramieniu chorego-Wszystko będzie dobrze.-uśmiechnął się do niego.

Zaczęli iść powoli w kierunku łóżka. Doktor obejrzał się przez ramie na Lenę.

-Niech pan uważa!-krzyknęła gdy mężczyzna z rozdziawioną szczęką wgryzł się mu w szyję.

Dziewczyna krzyknęła przerażona. Tomczyk upadł na podłogę z wokół niego zaczęła pojawiać się kałuża ciemnoczerwonej krwi.

-Uciekaj-wyszeptał do niej a zaraz potem mężczyzna wgryzł mu się ponownie w szyję. Lekarz krzyczał zduszonym przez krew głosem.

Lena wybiegła z sali na korytarz a tam panował istny chaos. Ludzie krzyczeli, uciekali w różne strony przed innymi którzy chcieli ich dopaść. Istne szaleństwo.

Dziewczyna biegła korytarzem, myśląc o tym by znaleźć się w bezpiecznym domu, z dala od tego horroru. Po drodze widziała wiele ciał z krwawymi ugryzieniami. Serce mówiło jej aby się zatrzymać i im pomóc, ale rozum nakazywał uciekać.

Wyciągnęła z fartucha komórkę i wybrała numer do Michała-jej narzeczonego.

-Odbierz do cholery, odbierz.-szeptała do siebie aż usłyszała głoś mężczyzny.

-Lena? O co chodzi?

-Jesteś w domu?

-Co?

-Czy jesteś w domu do cholery?!-krzyknęła

-Tak, a co?

-Przyjedź do mnie do szpitala. Jak najszybciej możesz.

-Dlaczego? Coś się stało?

-Po prostu przyjedź!

-Dobrze, będę za kilka minut.

-Pośpiesz się-rzekła i się rozłączyła.

Gdy mijała już recepcję i razem z kilkoma innymi ludźmi wychodziła ze szpitala, ujrzała coś, co zmroziło jej krew w żyłach. Pielęgniarka którą ugryzł ten mężczyzna na izbie przyjęć, klęczała nad ciałem doktora Kamińskiego i autentycznie wyjadała jego trzewia. Nie zauważyła aby była ona chora. Żadnej gorączki, żadnego światłowstrętu, nic.

Czekała przed szpitalem kilka minut zanim pojawił się przed nią czerwony Opel Corsa. W tym czasie minęło ją kilkanaście radiowozów, trzy wozy strażackie i cztery karetki. Wsiadła do auta i nadal trzęsąc się ze strachu.

-Co się dzieje Lena?-zapytał Michał rozglądając się na miasto ogarnięte szaleństwem.-Dlaczego masz krew na fartuchu?

Dziewczyna spojrzała i rzeczywiście. Na jej prawym boku widniała czerwona plama. Zapewne była to krew pielęgniarki.

-Jedźmy do domu.-odparła i zamknęła oczy.

Miała nadzieję, że to wszystko jakiś chory sen i zaraz się obudzi, lecz nic takiego nie nadeszło. Zanim dojechali do mieszkania, ujrzeli miasto ogarnięte chaosem. Na widok zjadających siebie nawzajem ludzi, Michał o mało co nie zwymiotował. Pytał się swojej narzeczonej co to znaczy, lecz ta milczała.

Będąc w mieszkaniu, zabarykadowali drzwi komodą, usiedli na kanapie i włączyli telewizor. Na każdym kanale mówiono o nowym wirusie LQP-92, który sprawia,że ludzie odczuwają nieposkromioną żądze głodu. Pokazywano przez kilka dni skutki owego szaleństwa. Nawoływano do pozostania w domach i unikania kontaktu z zarażonymi i w razie czego- zawsze celować w głowę.

Pięć dni po wybuchu epidemii, wyłączono prąd, trzy dni później- wodę. Świat przestał istnieć. Nikt nie był na to przygotowany. Nikt nie sądził, że nadejdzie koniec...

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Czy to opowiadanie nie jest związane z "Zombie Zone"?
Odpowiedz
Bedzie kontynuacja?? Byloby super, uwielbiam ta tematyke
Odpowiedz
Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje