Historia

"ngthrakgh intra gharon" #artysta

mfiedorowicz 4 8 lat temu 3 950 odsłon Czas czytania: ~4 minuty

Piszę tę słowa pod silnym przymusem psychicznym, jako że dziś jeszcze przed północą zakończę swą egzystencję na tym świecie,gdy po raz kolejny obudzę się w nocy.

Moje poszarpane przez potworne sny życie niedługo zakończy się w przepełnionym bólem, delirycznym szale. Tylko nieubłaganie kończąca się heroina czyniła je lżejszym i pozbawiała choć kilku psychicznych ran, złożonych na mnie poprzez mroczne mary senne i drastyczne wspomnienia.

Moja znajomość tej sprawy datuje się od 27 marca, tego roku.

Od pewnego czasu pracowałem w wydziale zajmującym się morderstwami. Były to zaledwie 3 miesiące. Nie dawno zauważyliśmy że większość z ofiar to zamordowani artyści. O dziwno coraz większy procent przyczyn zgonu stanowiły samobójstwa z niewytłumaczalnych powodów. Zazwyczaj takowy artysta, nawet po osiągnięciu sukcesu, zamykał się na parę dni w domu i prawie że znikał z tego świata. Ani media, znajomi a nawet rodzina nie miała z nim kontaktu – całkowicie go zrywał. Niestety takie dziwne posunięcie ze strony artystów często skutkowało samookaleczeniem lub w najgorszym przypadku, samobójstwem.

Jednak najdziwniejszym faktem w tym wszystkim był brak wyraźnych przyczyn takich czynów. Z większości testamentów wynikało iż artysta stwierdzał że jego istnienie jest bezsensowne.

Podobnie też stało się 27 marca. Dzień którego nie zapomnę, po którym zrozumiałem wszystkie ofiary ngthrakgh. Zrozumiałem mowę PANA.

Dostaliśmy wtedy zgłoszenie od byłej żony pewnego malarza. Był to Daniel Moss. Podobnie jak w większości wspomnianych powyżej przypadkach pan Moss nie wychodził z mieszkania już od 4 dni.

Byliśmy przygotowani na kolejne samobójstwo.

Po wyważeniu drzwi weszliśmy do tajemniczego mieszkania. Było nas 5 w tym doświadczony detektyw John Lee. Już na początku nasze nozdrza przeszył straszny ostry zapach przypominający formalinę. Mieszał się on z zapachem stęchlizny i piżmu. Zaniepokoił nas brak jego źródła, nie mięliśmy pojęcia skąd się wziął. Małe mieszkanie artysty było całkowicie zdemolowane.

Meble w salonie poprzewracane, naczynia w kuchni zbite, obrazy na ścianach pocięte, a w zalanej łazience - zbite lustro. Nigdzie jednak nie było śladu ciała malarza. Szczególną uwagę przykuwały ściany pokoju gościnnego. Dziwne krzywe wzory namalowane grubą warstwą szkarłatnej farby wydawały się być ułożone z pewną regularnością w niewyraźny, enigmatyczny kształt przypominający koło. W trakcie dokonywania rewizji salonu zespół znalazł białe, zlewające się ze ścianą drzwi. Nie zauważyli ich wcześniej. Nie miały żądnej klamki, zamka ani ozdobnych wyżłobień. Moją uwagę szczególnie jednak przykuł fakt iż były zastawione ciężkim, skórzanym fotelem od strony salonu. Wszystko wskazywało na to że ktoś chciał go ukryć.

Po skończonym przegrzebywaniu pozostałości po pokoju gościnnym postanowiliśmy odsunąć fotel i sprawdzić co ukrył za nim domownik.

Po wydarzeniu, kiedy się obudziłem czytałem o naszej akcji w gazetach. Nikt o tym nie pisze. Policja to zataiła...

Otworzyliśmy drzwi. Widok ukryty za drzwiami natychmiast go odepchnął i zmusił do zwrócenia zawartości swojego żołądka.

Myślałem Najpierw że to przez ohydny zapach który się z niego wydobywał. Nikt nie zrozumie jak bardzo się wtedy myliłem.

Byłem w pokoju o białych drzwiach, jako nieliczny. Wszedłem kolejny... Po detektywie Lee... Ciekawość wygrała z rozsądkiem. Uchyliłem drzwi.

Uderzył mnie wtedy widok strasznej postaci poszukiwanego artysty. Ułożone w nienaturalnie wygiętej pozycji, martwe, opuszczone przez duszę ciało siało spustoszenie w mej słabej, ludzkiej psychice. Spuszczone na twarz sklejone brudem włosy przykrywały pełną łupieżu głowę. Piana wypływała z jego spierzchniętych ust. W brzuch miał wbity nóż kuchenny, za którego trzonek trzymał prawą ręką. W lewej zaś dzierżył pędzel o włosiu nasączonym własną krwią.

Szok trzymający mnie w ciągłym osłupieniu, zatrzymujący wszelaki ruch krwi w żyłach nie ustawał.

Całe ciało było wyraźnie opuchnięte. Wszystkie kończyny trupa były konwulsyjnie powyginane w niefizjologicznych kierunkach, a mimo to nie złamane! W dodatku na każdej z nich rozsiane były ohydne patologiczne wrzody.

Przed ciałem znajdowała się sztaluga. Nie wiele zdążyłem jeszcze zobaczyć. Na podłodze znajdował się duży wzór prawie identyczny jak ten w salonie. Teraz rozumiem do czego służył. To była część rytuału...

Z osłupienia wytrącił mnie okropny smród Czarnego dymu. Nadal nie miałem pojęcia gdzie znajdywało się jego źródło. Kręciło mi się w głowie. Strasznie bolały mnie płuca, a nozdrza były sparaliżowane. Od wszystkich ściany pokoju, osmalonych smogiem, odpadały wielkie kawały tynku.

Czułem jak tracę przytomność, upadam na podłogę, tyn coraz szybciej odpada ze ścian, cały budynek się walił razem z moim umysłem. Ciche trzaski spadających na podłogę gipsowych fragmentów przerodziły się w huk granatów. Zdawało mi się ze malarz szepcze jakieś słowa. Nie wiedziałem co znaczą, choć słyszałem je wyraźnie. Bełkotał w koło przerażające wyrazy w nieznanym mi języku. Wydawało mi się ze słyszę coś podobnego do: „rgthnakgh intra gkharon... ngthrakgh miserikorz”. Nic już więcej nie pamiętam. Chyba właśnie wtedy straciłem przytomność.

Dokładnie pamiętam ten pokój. Każdemu utkwiłby on w pamięci. Na zawsze.

Reszta ekipy wyraźnie próbowała unikać tego tematu. Miesiąc po zdarzeniu pan Lee przeszedł na emeryturę.

Nie odróżniam już jawy od wyobraźni. Może nawet to piszę nie w pełni świadom swych poczynań.

Co nocy poczynając od tego dnia słyszę te słowa. Setki obrazów przelatuję co nocy przed moimi oczyma. Wszystkie dzieła artysty wybranego przez PANA. Budzę się w nocy, widzę go, jego rękę, palec skierowany w moją stronę.

Pamiętaj że uśpieni przestaną śnic, kiedy PAN umrze, kiedy PASTERZ odejdzie.

Dziś to zrobię, i na zawsze zapomnę...

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Ee, gościu, chyba za dużo Klanu. Tam był Daniel Ross.
Odpowiedz
Siema. Powiem ci fajne 8/10. Wzorój się na,, Czas Z'' :-)
Odpowiedz
Mogłeś to trochę bardziej rozwinąć bo końcówka faktycznie taka wymuszona. Takie 7/10
Odpowiedz
Koniec bez sensu
Odpowiedz
Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje