Historia

Opiekunka

miss otaku 6 8 lat temu 9 761 odsłon Czas czytania: ~9 minut

Pięcioletnia Zuzia siedziała na swoim łóżku, rozglądając się nerwowo po pokoju, oświetlanym przez maleńką, niepozorną lampkę nocną. Wytężała wzrok i słuch, próbując wyłapać najmniejszy nawet sygnał jego przybycia. Jej zmęczone powieki na przemian zamykały się i otwierały. Była strasznie wyczerpana. Od ostatnich trzech nocy bardzo źle sypiała. W tamtym momencie marzyła o długim, spokojnym śnie bardziej, niż o czymkolwiek innym. Jednak nie mogła tego zrobić. Czuła, że jak tylko zgasi światło, zamknie oczy i zaśnie, ten przerażający stwór wykorzysta okazję, aby ją skrzywdzić. Znikał za każdym razem, gdy w pobliżu dziewczynki pojawiało się co najmniej jedno z rodziców. Na ogół starała się nie oddalać zanadto od mamy i taty, więc najprawdopodobniej tylko dlatego jeszcze nic jej nie zrobił. Z tego względu zaczęła wierzyć, że mają oni jakiegoś rodzaju moc odstraszania potworów.

,,A skoro tak, to dlaczego mi nie wierzą?’’ pytała w myślach samą siebie.

Oczywiście była za mała, żeby zrozumieć, dlaczego tak się dzieje. Pierwszej i drugiej nocy spała z rodzicami w ich sypialni. Po prawej tata, po lewej mama, a ona dokładnie pośrodku. Jednak stwierdzili, że ich córeczka jest już na tyle duża, ze może spać sama, że powinna nauczyć się samodzielności. Pomimo jej protestów i jawnych oznak lęku, oni nadal pozostawali nieugięci. Koniec końców musiała zostać tam, gdzie była. Czuwała przez całą noc, aż pierwsze promienie wschodzącego słońca wstąpiły na nieboskłon. Przez cały ten czas nie zdołała go ani usłyszeć, ani zobaczyć, mimo to czuła jego obecność. Wiedziała, że jest dosłownie o rzut kamieniem od niej i uważnie ją obserwuje. Zuzia z wielkim trudem wstrzymywała się z zaśnięciem aż do narodzin nowego dnia. Mniej więcej trzy godziny później została obudzona przez swoją mamę, która oznajmiła, ze niebawem pora na śniadanie. Do biedaczki ledwo docierała świadomość tego, co robiła przed, w trakcie i po posiłku. Niedługo potem jej matka zadzwoniła dokądś przez komórkę. Niby nic nadzwyczajnego, a jednak dziewczynka wychwyciła kilka słów, które wzbudziły jej zainteresowanie. Zeszła na dół po schodach, żeby się upewnić, czy dobrze zrozumiała sens słów rodzicielki. Przeszła przez przedpokój do salonu. Kobieta odłożyła telefon i zaczęła mówić do męża. Przysłuchiwała się części ich rozmowy. Okazało się, że obydwoje muszą niespodziewanie wyjechać w bardzo pilnej sprawie. Ponieważ nie mogli zabrać małej ze sobą, byli zmuszeni wynająć opiekunkę. Umówili się z nią na wczesny wieczór. Zuzia obawiała się, że zostanie pozbawiona ochrony przed potworem. Opiekunka może nie mieć takiej mocy, jak jej rodzice. Obawiała się, że kreatura bez wahania wyjdzie z ukrycia i zrobi coś złego im obydwu. Więcej jednak o tym nie wspominała rodzicom. Wiedziała bowiem, jak zareagują. Dziewczyna przyszła kilka minut przed ustaloną godziną. Usłyszawszy dzwonek, pani domu przemierzyła przedpokój przyspieszonym tempem, stukając głośno obcasami. Kiedy otworzyła drzwi i wyjrzała na zewnątrz, jej oczom ukazała się osobliwie wyglądająca młoda osoba. Dziewczyna była wysoką, szczupłą blondynką z kolorowymi pasemkami. Część jej włosów było upięte w dwa koki – tak zwane odango – zaś reszta swobodnie spływała w dół pleców. Na jej ubiór składały się białe sandałki, dżinsowa minispódniczka oraz jasnoniebieska koszulka z nadrukowaną nań sylwetką popiersia Sailor Moon na tle pełnego księżyca. Pod obrazkiem widniał różowy, stylizowany na odręczny napis : The Moon Princess. Całości dopełniała torebka na ramię z motywem Hello Kitty. Jej śmiały ubiór nieco zaprzeczał jej nieśmiałości i introwertycznemu charakterowi. Niewiele mówiła, prawie nie patrzyła na którekolwiek z mieszkańców domostwa, w ogóle się nie uśmiechała. Rodzice małej Zuzi zaczęli nabierać co do niej wątpliwości, jednak nie mając wyboru zdecydowali się ją zatrudnić. Nie mieli już czasu na sprawdzanie podobnych ofert. Poza tym wyraźnie spodobała się ich dziecku. Przypominała Zuzi jedną z tych ślicznych, fantazyjnie ubranych lalek, których posiadała całą gromadę. Aby uporać się ze sprawą jak najszybciej i najsprawniej, musieli wyjechać nad ranem. Wtedy byliby z powrotem za jakieś dwie doby. Następnego dnia, między godziną szóstą, a siódmą, na wpół przebudzona dziewczyna przewróciła się na drugi bok i poczuła, że o jej brzuch i uda ociera się coś dużego i ciepłego. Kołdra poruszała się rytmicznie w górę i w dół. To oznaczało tylko jedno: coś żywego leżało tuż obok niej. Wyciągnęła ostrożnie dłoń, chwyciła za kawałek materiału i odwinęła go szybkim ruchem, odsłaniając śpiącą Zuzię. Dziewczyna spojrzała na nią z dezaprobatą, lecz po krótkim pomyślunku jej wyraz twarzy zmienił się na chytry i drapieżny.

,, A więc nie lubimy spać samotnie, tak?’’ pomyślała, przyglądając się dziecku.

Przez cały dzień nie działo się nic niezwykłego. Robiły razem całkiem normalne rzeczy, jak oglądanie filmów rysunkowych, spacer po parku, odgrywanie różnych scenek przy użyciu zabawek itp. Dzień minął bardzo szybko. Jakby trwał nie kilka godzin, a zaledwie kilka minut. Spostrzegłszy oranżowy krąg zachodzącego słońca, Zuzia po raz kolejny poczuła zimny dreszcz na myśl o rosłej, paskudnej zmorze, która od kilku nocy nawiedza jej dom i czai się na nią, jak wygłodniały wilk na bezbronną owieczkę. A co gorsza, pasterze tej owieczki zostawili ją pod opieką owczarka, mogącym nie podołać tak dużemu, tak złemu i krwiożerczemu drapieżcy, gorszym nawet od niedźwiedzia. Zgodnie z instrukcjami przekazanymi opiekunce przez państwa domu, dziewczynka równo o godzinie dwudziestej pierwszej znalazła się w łóżku, przebrana w ulubioną piżamkę w kucyki My Little Pony. Wtulona w ulubione pluszaki – brązowego misia i niebieskawego zajączka – słuchała wierszyków Brzechwy o zwierzątkach. Opiekunka powiedziała, że to jej ulubiona książeczka z dzieciństwa.

- A ten lubię najbardziej – zaznaczyła, zanim odczytała rymowankę o dziku. Zuzi bardzo spodobały się czytane jej książeczki. Tak samo seriale animowane, które oglądały w Internecie tego popołudnia. Dziewczyna mówiła o nich głosem wyrażającym tęsknotę za - jak to ujęła - ,,dawnymi, dobrymi czasami, kiedy warto było jeszcze w ogóle włączyć telewizor’’.

- No to dobranoc. – powiedziała, zamknąwszy książkę z wierszami, po czym skierowała się do wyjścia.

- Dokąd idziesz? – zapytała Zuzia niespokojnym głosem.

- Jak to dokąd? Do sypialni. Jest noc, trzeba spać.

- Naprawdę musisz iść? – indagowała jej podopieczna.

- Nie lubisz spać sama, co? To dlatego, że twoich rodziców nie ma w domu?

Pięciolatka usilnie prosiła ją, żeby pozwoliła jej spać u niej.

,,Ostatnim razem jakoś nie raczyła spytać się mnie o zdanie’’ – pomyślała.

- W zasadzie nie widzę przeszkód – rzekła opiekunka – Tak czy owak muszę zejść na chwilę na dół. Wiesz, co? Idź do mojej sypialni, a ja za chwilę do ciebie przyjdę, dobrze?

Zuzia przystała na taki układ. Patrzyła przez chwilę, jak dziewczyna schodzi na parter, a następnie udaje się sobie tylko znanym kierunku. Sama weszła do pokoju sypialnego dla gości, usiadła na łóżku i czekała. Czekała i czekała, ale opiekunka nie wracała. Z każdą kolejną minutą jej strach narastał. W pewnym momencie, mając już dość tych obaw i dobijającej ją niepewności, postanowiła pójść i poszukać dziewczyny o krzykliwym stylu. Stanąwszy na szczycie schodów, zawołała ją cichutko, jednak odpowiedziała jej cisza. Przeszła połowę drogi na dół, znów to samo. Nawet na samym dole niczego nie zobaczyła i nie usłyszała. Nie tak od razu… Stanęła jak wryta przed krótkim korytarzem prowadzącym do salonu. Z głębi pomieszczenia doszły ją niewyraźne odgłosy łapczywego pożerania lub rozrywania mięsa. Prawdopodobnie jednego i drugiego. Ostrożnie stawiając krok za krokiem, jednocześnie starając się pozostać niezauważoną, zbliżała się do źródła dźwięku. Stawał się on coraz wyraźniejszy, przyprawiający o dreszcze. Bała się samej myśli o tym, co może za chwilę zobaczyć. Wychyliła się dyskretnie zza komody stojącej w progu. Kompletnie nie spodziewała się zastać podobnego widoku. Początkowo przypuszczała, że stwór dopadł opiekunkę i właśnie się nią posilał. Tymczasem ogromne, pokryte gęstym czarnym włosiem cielsko, zajmowało niemal całą lewą połowę pokoju, leżąc w równie wielkiej kałuży ciemnoczerwonej cieczy. Większość mebli i przedmiotów codziennego użytku, odrobinę odsuniętych od normalnego miejsca rozstawienia, pokrywały setki tysięcy plam tego samego koloru. Cokolwiek zabiło potwora, znajdowało się po drugiej stronie ofiary, ewidentnie zjadając jej wnętrzności. Dźwięki, które wzbudzały w dziewczynce strach i obrzydzenie, nagle ustały. Od strony głowy martwej bestii wyłoniła się humanoidalna postać. Jej nagie, śnieżnobiałe ciało czerwieniło się od krwi, szczególnie na twarzy, dłoniach i klatce piersiowej. Oczy miała całkowicie czarne i błyszczące, jak u zwierzęcia. Jej łono było kompletnie pozbawione owłosienia, nie posiadała też pępka, zaś piersi miała zupełnie gładkie, jak u lalki Barbie. Włosy sięgały jej do połowy ud, palce natomiast wyposażone były w dziesięć, ostrych niczym skalpel szponów. Równie ostrych, jak dwurząd trójkątnych zębów, które odsłoniła w grymasie niezadowolenia po ujrzeniu małej obserwatorki.

- Kazałam ci zostać w sypialni !!! – syknęła wściekle.

Zuzia trzęsła się jak liść na wietrze, nie mogąc uwierzyć, że to się dzieje naprawdę. Taka ładna, miła i dobra osoba, która wcześniej tego dnia przygotowywała jej smaczne i zdrowe dania, bawiła się z nią i czytała jej takie przyjemne historyjki, okazała się być krwiożerczym monstrum. W dodatku na tyle silnym, żeby w tak brutalny sposób zabić prześladującego ją potwora. Cofnęła się o trzy kroki, a następnie odwróciła się gwałtownie i co sił w nogach pobiegła na górę do swojego pokoju. Wskoczyła do łóżka i naciągnęła kołdrę tak, aby być jak najmniej widoczną. Czas mijał, a Zuzia nie ruszała się z miejsca. Po niewiadomo ilu godzinach, dziewczynka zaczęła żywić nadzieję, że to stworzenie udające człowieka wreszcie sobie poszło. Zaczęła powoli przechodzić na kraniec łoża, nadal nie wychylając głowy spod kołdry. Pełzała tak i pełzała, lecz gdy tylko wyjrzała na zewnątrz, tuż przed jej twarzą ukazała się ta sama biała kreatura, która kucała przy lewym boku mebla, warcząc głośno i szczerząc na nią zębiska. Po dosłownie dwóch sekundach ujrzała czystą biel. Zauważyła, że to sufit jej pokoju, a ona sama leży na plecach, do połowy zakrywa kołdrą, z głową na poduszce. Oddychając ciężko, rozejrzała się wokół siebie. Grube nici oślepiającego światła wpadały przez szybę do środka pomieszczenia, spoczywając na podłodze, meblach, zabawkach i innych obiektach. Bez wątpienia nastał ranek. Zdała sobie sprawę, że zmęczenie przeszło jak ręką odjął. Wyszła z pokoju i zeszła niespiesznym krokiem po schodach. Usłyszała dwa znajome głosy. To jej rodzice wrócili. Rozmawiali o czymś z wyraźnym zadowoleniem. Zuzia podeszła dużo bliżej.

- Ja też jestem mile zaskoczony – przyznał ojciec.

- Popatrz tylko – rzekła matka rozradowana. – Jest jeszcze schludniej, niż przed naszym wyjazdem.

Dziewczynka zastała ich w salonie, podziwiających jego nienaganny stan. Ku jej zdziwieniu, po zwłokach potwora nie został żaden ślad, ani jednej kropelki krwi. Sama dziewczyna, czy raczej wilczyca w owczej skórze, także gdzieś zniknęła. Spojrzenia rodziców i dziecka się spotkały.

- O, cześć kochanie – przywitała ją matka. – Już nie śpisz?

Dziewczynka stała w bezruchu, wpatrując się w miejsce, w którym zeszłej nocy leżał świeżo ubity potwór. Nie wiedziała, co o tym wszystkim sądzić. ,,Kim ona naprawdę była?’’ – zastanawiała się. Jakiś czas później poszła na patio. Stała na posadzce zbudowanej z granitowych płyt, odbijając rytmicznie piłkę. W jej pamięci odtwarzał się zapętlony fragment, w którym stworzenie o kształtach młodej kobiety przechodzi obok wielkiego, czarnego trupa, szczerząc zęby, sycząc i warcząc. Głos mamy, wydobywający się przez uchylone okno sprawił, że momentalnie powróciła do teraźniejszości.

- Kochanie, jesteś pewien, że to TA gazeta?

- Nic z tego nie rozumiem – powiedział mężczyzna zdziwionym tonem. – Przecież tutaj było. Przecież to stąd wzięliśmy jej numer telefonu!

Okazało się, że ogłoszenie oferującej profesjonalną opiekę nad dziećmi, przez które znaleźli tamtą dziewczynę, przepadło jak kamień w wodę. Kwadrans później rozległo się wołanie dochodzące z kuchni.

- Niech to szlag! – krzyknął pan domu. – Gdzie są moje cztery piwa !? Jeszcze dwa dni temu stały w lodówce!

Na buzię dziewczynki wstąpił delikatny uśmiech. Domyślała się, co się stało z ulubionym napojem taty. Najwyraźniej opiekunka wzięła je w ramach zapłaty za pozbycie się z ich domu potwora – pożeracza dzieci. Spokój i pogoda ducha na nowo zagościły w sercu Zuzi. Jeśli zaś chodzi o tajemniczą istotę upodabniającą się do człowieka: już nigdy więcej jej nie spotkała.

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Fajna creepypasta, jakby napisana z punktu widzenia dziecka.
Odpowiedz
Makarony pisane przez otaku są zazwyczaj niezłe i z polotem (wiem, bo sama jestem ;3) Bardzo dobre opowiadanie, w moim stylu! :D Nie traktuje wszystkiego poważnie i jest nieco "odleciane". Aż się chyba zaloguję, żeby dać ci plusa!
Odpowiedz
Zorientowałam się, że to otaku po odango i Sailor Moonkach ;w;
Odpowiedz
Angelika Ana Kowalska a ja najpierw po nicku Miss Otaku :>
Odpowiedz
Świetna, choć mało straszna. Jedna z lepszych.
Odpowiedz
W sumie... Tekst bez błędów, a przynajmniej ja nie natrafiłem. Historia również spójna, poprawnie napisana, dobrze dobrane słowa, a nawet wciągająca. Tak się wciągnąłem, że zapomniałem o jedynej, małej wadzie - nie było aż takie straszne, na jakie miałem nadzieję :( Ale cóż, Każdy boi się czegoś innego. Może kogoś przestraszy, nie mnie tu oceniać emocje innych. Witamy na głównej :)
Odpowiedz
Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje