Historia

To nie mój mąż spał obok mnie ostatniej nocy

Poszukiwacz dobrej creepypasty 10 8 lat temu 10 923 odsłon Czas czytania: ~38 minut

Rozdział I

Mam na imię Peter Tillman i jestem przerażony. Jestem lekarzem w Toronto i uczę na jednym z najlepszych uniwersytetów w Kanadzie. Mam pełną sukcesu karierę i ostatnio zaoferowano mi tenutę, nad której przyjęciem wciąż się zastanawiam. Mam wielkie szczęście, że zostałem urodzony w zamożnej rodzinie i poznałem mężczyznę swojego życia około ośmiu lat temu, w moich wczesnych latach dwudziestych. Jesteśmy małżeństwem od około pięciu lat i jest moim całym światem.

Sprawia, że się śmieję, że się uśmiecham, czasem sprawia, że płaczę (kto nie ma tej historii do opowiedzenia o swoim partnerze) oraz jest moim partnerem w zbrodni. Mężczyzna, który wrócił wczoraj do domu nie jest moim mężem i nie mam bladego pojęcia co się dzieje.

Christopher (mój mąż) poleciał na podróż służbową pięć dni temu. Jest rzecznikiem patentowym i musi okazjonalnie podróżować. Opuścił międzynarodowe lotnisko Pearson i zadzwonił po wylądowaniu na Wein-Flughafen (głównym lotnisku w Wiendiu). Zawsze jestem trochę niespokojny, będąc daleko od niego, a on nie ma żadnego problemu z dostosowaniem się do tego. Zadzwonił, kiedy przeszedł przez wszystkie formalności i kiedy dotarł do hotelu. Nic długiego, zwykły „Hej skarbie, jestem na miejscu” rodzaj rozmowy. Zawsze woleliśmy rozmowy, a że wymienialiśmy wiadomości tekstowe ze wszystkimi innymi, zdecydowaliśmy, że dzwonienie będzie naszą rzeczą. Przetrwałem te cztery dni jak zwykle: spełniając obowiązki, ucząc na kilku letnich kursach, do których niestety mnie przydzielono i wybierając nowe kolory do kuchni. Mama Chrisa płaci rachunek za renowacje, więc czemu nie? To jest jej prezent na naszą rocznicę.

Wczoraj Christopher miał wrócić do Toronto. Zadzwonił z Wiednia po tym jak dotarł na lotnisko, mówiąc, że jest bardzo zmęczony i prawdopodobnie zaśnie w trakcie lotu. Byłem szczęśliwy, że wreszcie trochę odpocznie po czymś, co wydawało się bardzo męczącą podróżą służbową. Biedny chłopak, tyle pracuje. Według planu, powinien wylądować o 11 w nocy, a ja miałem uczyć dziś na dość wczesną godzinę, więc zdecydowałem, że zrobię obiad i zostawię go dla niego w lodówce, a następnie zajmę się tą kiepsko napisaną książką medyczną, którą edytowałem dla kolegi.

Zdałem sobie sprawę, że jest po 11, a ani śladu po Christopherze, ale założyłem, że jego lot został przesunięty. Miał postój w London, na lotnisku Heathrow, a wiem, że mają tam niezłe burze o tej porze roku, więc nie ma w tym nic dziwnego. Gdy nadeszła północ, zacząłem się martwić, ale po chwili wszystkie moje obawy zostały rozwiane. Dostałem wiadomość. Wiem, że Christopher był zmęczony i że zazwyczaj spanie w trakcie lotu mu nie służy, więc założyłem, że chciał mnie po prostu uspokoić, dlatego też zamiast zadzwonić, napisał.

„Welasnie wylodewalem, wkrotece bede w dom”

Biedny, był tak zmęczony, że nawet nie był w stanie poprawnie pisać. Kupiłem mu nawet iPhone’a na urodziny i założyłem, że wciąż ma problemy z przyzwyczajeniem się do dotykowego ekranu. W końcu przez tyle lat był lojalnym fanem blackberry.

Poszedłem do łazienki, ściągnąłem soczewki i zasnąłem. Nie wiem jak długo po otrzymaniu wiadomości od Chrisa, ale byłem nieprzytomny. Kilka godzin później usłyszałem przesuwający się zatrzask w drzwiach i jak zwykle ciężkie kroki Chrisa, który wchodził po schodach. Udał się do łazienki i przeszedł przez swoją codzienną rutynę, tyle że nie zakręcił wody. Uznałem to za trochę dziwne. Zazwyczaj bardzo uważa na to, by zakręcać kran, żeby nie tracić wody. Nie z uwagi na rachunki, ale z powodu całej tej ochrony środowiska, która stała się dla niego dość ważna przez ostatnie kilka lat.

Trochę już przysypiałem, ale chciałem na niego spojrzeć zanim kompletnie odpłynąłem. Wszedł do pokoju i coś było inaczej. Nic, co mnie przestraszyło, ale coś po prostu było nie tak. Mam okropny wzrok, a moje okulary nie były blisko łóżka, ponieważ normalnie noszę soczewki. Przyjrzałem mu się. Jego górna warga wyglądała na spuchniętą, jakby został użądlony przez pszczołę. Zauważyłem, że ma o wiele większe dziąsła niż normalnie, i więcej zębów. I miał bardzo szeroki uśmiech… Jakby się bardzo stęsknił i cieszył się, że mnie widzi. Zapytałem go: „Skarbie, wszystko w porządku? Co się stało z twoją wargą?”. Szybko odpowiedział, żebym się nie martwił, że jest po prostu spierzchnięta od bycia w samolocie. Zgodziłem się i wciąż pół śpiący, znów odpłynąłem.

Około dwóch godzin później, odwróciłem się na drugi bok i zauważyłem, że Chris leżał plecami do mnie. Nieważne. Nic dziwnego. Wtedy właśnie objąłem go ręką. Miałem wrażenie, że jest… Grubszy. To jedyny sposób w jaki mogę to opisać. Znam budowę swojego męża, a czułem, że on był jakby grubszą/szerszą wersją jego. Mój ogólny poziom niepokoju zaczął być w tym momencie silniejszy, ale wciąż nie będąc kompletnie rozbudzonym, uznałem, że to nic.

Tego ranka obudziłem się, a Christophera nie było. Jego walizka wciąż tu była, przebrał się, ale jego nie było. Dzwoniłem, bez odpowiedzi. Szybko jednak napisał mi wiadomość:

„Naa silowni, bede w domeu jak pojdzjezs ddo praxy”

„Dobrze”, pomyślałem, „może zrzuci tych kilka kilogramów, które czułem poprzedniej nocy” i zaśmiałem się pod nosem.

Odbyłem poranną rutynę i już miałem wyjść z domu, gdy znów rzuciła mi się w oczy jego walizka. Położył ją na półce przy drzwiach, więc zgaduję, że pewnie chciał, by tam była, żeby rozpakować ją w salonie. Kiedy wychodziłem, uderzył mnie słaby zapach stęchlizny. Śmierdziało, jakby ktoś zostawił stek na słońcu na kilka godzin. Byłem już w połowie drogi na zewnątrz, ale kiedy odwróciłem się twarzą w stronę walizki, zrobiło się o wiele gorzej. Ten zapach nie był stekiem pozostawionym na zewnątrz na kilka godzin, ale na kilka dni. To cuchnęło. Podniosłem walizkę, tylko po to, by dowiedzieć się, że Chris pozostawił na niej kłódkę, do której nie miałem kluczy, więc zaniosłem ją do garażu, po prostu, żeby pozbyć się jej z domu.

Podczas wchodzenia do auta, dostałem kolejną wiadomość od Christophera:

„Kohchamm Ciue, Widziimy sie Wkrotece.”

Odpisałem: „Kiedy wrócisz do domu, sprawdź swoją walizkę, śmierdzi, a na uchwycie jest jakiś osad.”

Wciąż zdawało mi się dziwne, że wysyła wiadomości.

Około dziesięciu minut po tym jak wszedłem do auta, zadzwonił telefon. Chris.

Ja: Halo?

Chris: Hej skarbie, wybacz, że nie zadzwoniłem wcześniej, musisz się strasznie martwić.

Ja: Czemu? Wszystko w porządku?

Chris: Tak, utkwiłem w London, właśnie wsiadam na pokład samolotu. Możesz przyjechać po mnie na lotnisko?

Zamarzłem. Prawie upuściłem telefon i zjechałem autem z drogi.

Ja: CO? Co masz na myśli, mówiąc, że wciąż jesteś w London? Czy to jakiś żart? To nie jest śmieszne, Christopher. Wróciłeś do domu tej nocy, widziałem cię, rozmawialiśmy. Tak, mam twardy sen, ale nie rób sobie żartów. O co chodzi?

Chris: …Słuchaj.

Włączył głośnik w telefonie i mogłem usłyszeć kobietę z grubym, angielskim akcentem: „i panowie, jest to ostatni dzwonek pokładowy na lot BA203 do Toronto, proszę pana Fitzpatrick’a oraz pana Colridge’a o zgłoszenie się do stoiska linii British Airways na głównej hali.”

Zatrzymałem auto. Nie odezwałem się słowem. Co jest grane, kto spał obok mnie?

Ja: Christopher, wracaj do domu, boję się, muszę cię zobaczyć. Zadzwoń, gdy wylądujesz, wszystko w porządku, po prostu muszę cię zobaczyć.

Chris: śmieje się Okej skarbie, uspokój się, wkrótce będę w domu. Powinienem tam być około 21.

Zaśmiał się, bo myślał, że mój niepokój odnośnie rozstania przejmował nade mną kontrolę. Nie chciałem go martwić tym, co stało się ostatniej nocy oraz wiadomościami i kimś, z kim wcześniej rozmawiałem przez telefon.

Teraz jadę do pracy. Nie wrócę do tego domu. Jadę na lotnisko najszybciej jak będę mógł, by spotkać się z Christopherem, o ile faktycznie nim jest. Nie wiem co się dzieje. Jestem lekarzem, ścisłowcem i nic z tych rzeczy nie ma dla mnie sensu.

Nie bałem się tak od kiedy byłem dzieckiem. Co się dzieje?

UPDATE: Ostatnia wiadomość od „Chrisa”:

„Jestem wWW domu, czcekam na cu1iebie. Kied wrocizs?”

UPDATE 2: Właśnie wróciłem z laboratorium. Moich dwóch kolegów chciałoby zrobić inspekcję walizki, ale na razie z tym poczekam. Zrobią dwa testy temu, co byli w stanie wyciągnąć spod moich paznokci i lewej dłoni. Wątpią, że będą w stanie cokolwiek znaleźć, bo minęło dość dużo czasu odkąd dotknąłem tej walizki, ale dadzą mi znać jak tylko coś odkryją.

UPDATE 3: Christopher pomieszał swój czas lądowania, właśnie wylądował. Właśnie wyruszam na lotnisko. Powiedziałem, żeby nie wyjeżdżał beze mnie.

***

Rozdział II

Dobre wieści: Nauka wydaje się być pomocna w tym wszystkim.

Złe wieści: Daje więcej pytań, niż odpowiedzi.

Wiem, że wielu z was nawiązywało do historii, w których mamy do czynienia z demonicznym opętaniem, ale po tym, co wydarzyło się dzisiaj, myślę, że mamy do czynienia z czymś innym.

Christopher zadzwonił po wylądowaniu, a ja pospieszyłem na lotnisko. Kiedy tam dotarłem, on był już gotowy i czekał na mnie. Miał swoją walizkę. Nigdy nie byłem bardziej szczęśliwy i bardziej zakłopotany, widząc tą poobijaną walizkę, którą chciałem już tyle razy wymienić. Gdy go zobaczyłem, wiedziałem, że to on. Żadnej dużej wargi, zero odoru, zero niewyjaśnionego przytycia. Podbiegłem do niego i zarzuciłem mu ręce na szyję. Boże, tęskniłem. Wciąż byłem zmęczony, ale ta część mnie, która obiecała kochać i szanować przytłaczała tą część mnie, która wciąż była kompletnie przerażona wydarzeniami z ostatniej nocy.

Popędziłem go do auta i wrzuciłem jego walizkę do bagażnika. Nie śmierdziała i nie miała na sobie żadnego osadu, a ja chciałem tylko powrócić na drogę, by opowiedzieć mu co wydarzyło się ostatniej nocy.

Kiedy znaleźliśmy się na autostradzie, zapytał mnie co jest nie tak, co mogło mnie zaniepokoić do tego stopnia, że zachowywałem się jak kłębek nerwów. Wytłumaczyłem mu wszystko; od zapachu, przez drugiego „Christophera”, przez mój post na reddicie, po oddawanie próbek do laboratorium. Siedział cicho. Nie odezwał się słowem przez cały ten czas.

Po chwili odwrócił się do mnie i zapytał czy brałem LSD lub paliłem metę. Miałem problemy z uzależnieniem, gdy byłem młodszy, a Chris poznał mnie na koniec tego wszystkiego. Widziałem, że nie wierzy w ani jedno słowo. Błagałem, by mi uwierzył, ale on pozostał cicho i patrzył przed siebie. Widziałem, że był coraz bardziej zdenerwowany, myśląc, że zmyśliłem to wszystko.

„Cholera, Peter. Jestem zmęczony, utknąłem na lotnisku przez prawie dzień, nie potrzebuję tego wszystkiego zaraz po moim powrocie. Czy możemy po prostu wrócić do domu? Wezmę prysznic, pójdziemy do łóżka i wszystko będzie okej.”

Absolutnie nie, nie ma mowy, żebym wrócił do tego domu. A może powinienem? Zacząłem kwestionować własne zdrowie psychiczne. Może faktycznie to wszystko wymyśliłem? Nic odnośnie tej sytuacji nie miało sensu i nie doznałem żadnych efektów ubocznych przez kontakt z tym, co pokrywało uchwyt walizki. WALIZKA!! Przeniosłem walizkę do garażu! Zapomniałem o tym, będąc rozbitym tym, jak Chris zareagował na całą sytuację. Jeśli pojechalibyśmy do domu, mógłbym mu pokazać tą walizkę i wreszcie by mi uwierzył!

Spokojnie odwróciłem się w jego stronę:

„Okej, pamiętasz jak ci mówiłem o walizce? Jeśli wrócimy do domu i walizka tam będzie, uwierzysz mi?”

Myślę, że to brak snu i wycieńczenie, połączone z pragnieniem powrotu do domu sprawiły, że zgodził się mi uwierzyć, o ile walizka wciąż tam będzie.

Przyśpieszyłem. W pewnym momencie dobiłem do 145km, miałem to gdzieś. Chciałem mu po prostu pokazać i wynieść się stamtąd jak najszybciej.

Wjechałem na podjazd i wcisnąłem przycisk do drzwi garażowych, wiedząc, czując, stuprocentowo przekonany, że zaraz zostanę zrehabilitowany. Drzwi do garażu otworzyły się i nic. Absolutnie nic.

Walizki tam nie było. Wybiegłem z auta i rozniosłem cały garaż. Może gdzieś się potoczyła? Może zapomniałem, gdzie ją dałem? Szukałem przez dobre pięć minut, po czym odwróciłem się do Chrisa z pustym wyrazem twarzy. Był wściekły. Dawno nie widziałem go tak wściekłego.

„Peter! To już nie jest śmieszne. Jestem zmęczony, głodny i chcę po prostu iść spać. Wejdź do domu i daj sobie spokój. Kocham cię i wierzę ci na słowo, że jesteś czysty, ale nie naciskaj na mnie.”

Po prostu tam stałem, patrząc jak wchodzi do środka. Nie wiedziałem co robić. Chris natychmiast wziął prysznic, nawet nie wyciągnęliśmy jego prawdziwej walizki z auta, po prostu weszliśmy do domu, a ja usiadłem w salonie. Nic nie zdawało się dziwne czy nie na miejscu, a jedynym zapachem był słaby aromat wanilii z Airwicka w ścianie. W tym momencie było około 19.

Chris wyszedł spod prysznica i zszedł na dół, owinięty ręcznikiem. Słysząc jego kroki na schodach, trochę się przeraziłem. Zamarzłem na kanapie i odetchnąłem z ulgą, widząc, że ma swoją normalną budowę ciała.

„Idziesz do łóżka?” Spytał, o wiele milszym już i słodszym tonem. To niesamowite ile dobrego prysznic mógł zrobić dla mężczyzny.

Widziałem to jako moją możliwość do przekonania go, żeby opuścić dom. Poprosiłem go raz jeszcze i mogłem zobaczyć malujące się na jego twarzy zrezygnowanie i wycieńczenie. „Okej skarbie, pojedziemy do hotelu. To oczyści trochę twoje myśli i może przestaniesz być takim dramaciarzem.”

KOCHAM CIĘ było jedyną rzeczą, którą wydukałem zanim zacząłem płakać. Myślę, że ulga, że wreszcie udało mi się go przekonać, byśmy opuścili ten dom była windykacją szaleństwa, do którego się dopuszczałem.

Narzucił na siebie jakieś ubrania, a ja spakowałem torbę. On niczego nie potrzebował, bo wciąż miał czyste ubrania w swojej walizce.

Wsiedliśmy do auta, a on dał mi buziaka.

„Cholera, czasem jesteś drogi do utrzymania, jeden zły sen, a ty tracisz zmysły. Jesteś logiczną osobą. Nigdy nie poznałem bardziej zagorzałego ateisty, a teraz zachowujesz się, jakby spał z tobą duch. Jedźmy do King Edward.”

To był mój ulubiony hotel w mieście, ale ponieważ znajdował się tylko 10 minut od nas, jeździliśmy tam tylko na imprezy i lunch, rzadko mieliśmy szansę spędzić tam noc. Pokoje są niesamowite.

Gdy jechaliśmy, zacząłem się uspokajać. Posiadanie Christophera z powrotem i bycie z daleka od domu sprawiło, że czułem się lepiej. TELEFON!! W panice, by znaleźć się w domu i wszystko mu opowiedzieć, zapomniałem pokazać mu te dziwne wiadomości, które otrzymałem. Szybko wyjąłem telefon i przejrzałem wiadomości. Nic. Żadnych wiadomości od niego, nic. Nie chciałem mu nic mówić, bo wciąż myślałby, że tracę zmysły, a nie chciałem wyglądać na większego durnia niż do tej pory. Wiem, że wysyłałem i otrzymałem te wiadomości od niego, wiem, że tak, ale szczerze, chciałem po prostu dotrzeć do hotelu i odetchnąć. Może jutro będzie to miało trochę więcej sensu.

King Edward miał piękny hol, zdominowany przez ogromny portret olejny Króla Edwarda VII. Gdy podeszliśmy do rejestracji, recepcjonistka posłała nam uśmiech i odparła:

„Panie Tillman, jak minął wieczór? Zakładam, że to jest doktor Tillman.” Patrzyła na mnie.

Christopher i ja staliśmy w ciszy. Jakim cudem znała nasze nazwiska? Nic nie rezerwowaliśmy i na pewno nie przychodziliśmy tu na tyle często, by znała nas po nazwiskach.

„Yy, w porządku, przepraszam bardzo, czy my się poznaliśmy?”

Christopher spojrzał na nią pytająco, a następnie odwrócił się do mnie.

„O, ja, no cóż, oczywiście proszę pana, właśnie pan wyszedł i powiedział, że pójdzie pan po swojego męża.” Jej uśmiech przeistoczył się w zakłopotanie.

Christopher tylko na mnie patrzył. Ani on, ani ja nie wiedzieliśmy co powiedzieć.

„Przepraszam panów, czy wszystko w porządku?” Biedna kobieta nie miała pojęcia co się działo i szczerze? Ja też nie. Chris po prostu stał, widziałem jak zmienia się jego wyraz twarzy. Widziałem, że zaczyna mi wierzyć. Widziałem, że jego opinia o mojej historii się zmieniała.

Odezwałem się pierwszy:

„Ach tak, wszystko w porządku, ale zgubiliśmy klucz do naszego pokoju, mogłaby pani dać nam inny? Mój mąż jest czasem jest strasznie niezdarny.”

Wiedziałem, że to była moja szansa, żeby dotrzeć do dna tej sprawy i szczerze, znajdowaliśmy się w hotelu znanym z VIP-owskich gości i świetnej ochrony, więc nie było mowy, że zostalibyśmy zaatakowani. Czułem się bezpieczny, ale spytałem czy asystent mógłby potowarzyszyć nam w drodze do pokoju.

„Oczywiście proszę pana, nie ma problemu, czy mógłby mi pan tylko pokazać jakiś dokument tożsamości, żebyśmy zweryfikowali pańską tożsamość? Ja pana rozpoznaję, jednakże muszę spytać, takie są procedury hotelu.”

„Oczywiście.” Powiedziałem i odwróciłem się do Christophera. Patrzył przed siebie, wciąż kompletnie nie rozumiejąc co się dzieje. Złapałem go za rękę, była zimna i wilgotna.

„Kochanie, potrzebuję twojego prawa jazdy.”

„O, jasne, tak, yy, proszę bardzo.” Niezręcznie wyjął swój portfel z tylnej kieszeni spodni i wyciągnął dokument.

Po kilku minutach został wygenerowany nowy klucz, a kobieta oddała Chrisowi jego prawo jazdy. Wciąż nie wypowiedział ani słowa, a jedynie ściskał uchwyt swojej walizki. Wiem, że starał się nie panikować. Widziałem, że nie znosi tego dobrze.

Nasza trójka weszła do windy, a recepcjonistka wcisnęła guzik na dziewiąte piętro. Wszystko zdawało się normalne, a piękno i czystość hotelu sprawiła, że nic nie zdawało się być nie na miejscu. Christopher cały czas się we mnie wpatrywał. Jego oczy zdradzały to, że się martwił, ale ja zrobiłem minę w stylu „olej to”. Opuściliśmy windę i skierowaliśmy się ku naszemu pokojowi, na środku korytarza. Recepcjonistka włożyła kartę, a następnie światło na zamku zmieniło się na fluorescencyjny zielony. Otworzyła drzwi i prawie nie upadła do tyłu.

Smród był nie do zniesienia. Śmierdziało, cuchnęło, pulsowało smrodem zgniłego mięsa. Oboje, Christopher i ja, wydaliśmy odgłosy, które oznaczały, że zbiera nam się na mdłości i wycofaliśmy się na korytarz.

„O mój Boże, co to jest?!” Recepcjonistka spojrzała na Christophera z horrorem w oczach, wyglądając jakby chciała go uderzyć za to, co podejrzewała, że zrobił temu pokojowi. Z dłonią zakrywającą usta, krzyknęła przytłumionym głosem: „Proszę pana, co to za zapach?!”

Znałem ten zapach aż za dobrze. Po prostu tam stałem, przyjmując to wszystko do siebie, czując palące uczucie z tyłu gardła.

„Nie mam pojęcia, to zdecydowanie nie jest ode mnie!” Odkrzyknął w jej stronę Christopher. Był w tym momencie dobre 10 stóp za mną, smród był dla niego zbyt nie do zniesienia.

Recepcjonistka weszła do pokoju, by się rozejrzeć. Ja wszedłem za nią. Był nieskazitelny. Łóżko nietknięte, ręczniki starannie złożone, minibar jak nowy. Zapach zaczął przenikać na korytarz, więc recepcjonistka wygoniła mnie z pokoju, zaraz potem sama wyszła i zamknęła drzwi. Chris i ta kobieta stali tam bez tchu, starając się odzyskać oddech, a ja stałem bez ruchu, przypominając sobie ostatnią noc.

Weszliśmy do windy, recepcjonistka wściekła jak diabli, Chris stojący w mieszance mdłości i szoku i ja sam, po prostu przerażony, że wpadnę na tego kogoś, kimkolwiek był drugi „Christopher”. Wiedziałem, że mam rację i przez wyraz twarzy Chrisa wiedziałem, że mi wierzy.

Winda się otworzyła, a ja zerknąłem na recepcjonistkę.

„Przepraszamy za ten zapach, proszę pana. Zdaję sobie sprawę, że nie ma nic, co mógłby pan zrobić, by go spowodować, to prawdopodobnie zapchana toaleta albo coś w tym stylu. Znajdziemy dla panów inny pokój.”

„Okej” odparłem „dziękuję, wybierzemy się na spacer, musimy oczyścić myśli.” Złapałem Christophera za rękę i poprowadziłem go w stronę miejsc siedzących w lobby.

„Tak bardzo przepraszam, tak bardzo cię kocham, przepraszam, że ci nie wierzyłem.” Był taki skruszony. „Potrzebuję drinka,” kontynuował „ale do diabła, muszę zmienić ubrania, ten smród, ten smród w nie wsiąknął.”

Siedziałem w lobby, podczas gdy Christopher udał się do męskiej łazienki, walizka w ręce. Czułem się bezpieczny przy obsłudze hotelu i wielu innych osobach.

Minęły niecałe dwie minuty, gdy Christopher wybiegł z łazienki, biały jak prześcieradło. „ Musimy iść i musimy iść TERAZ.”

Pociągnął mnie za rękę w stronę ulicy.

„Skarbie, uspokój się, o co chodzi?” Spytałem, kiedy ciągnął mnie w stronę auta.

„Tam były dwie pary WSZYSTKIEGO. Dwie szczoteczki do zębów, dwie koszule, dwie pary spodni, dwójka każdej jednej mojej, DWIE PARY WSZYSTKIEGO” Kontynuował ciągnięcie mnie w stronę samochodu. Po prostu się temu poddałem. To była jedna, cholernie szalona noc, a ja nie miałem zamiaru się niczemu sprzeciwiać.

Usiedliśmy w aucie, Christopher dysząc.

„Co masz na myśli, mówiąc, że były dwie pary wszystkiego?” spytałem.

„Otworzyłem moją walizkę i wszystkie moje ubrania, moje buty, moje wszystko, były ich dwie pary.”

Wtedy zdałem sobie sprawę o czym mówił i że zostawił swoją walizkę w męskiej toalecie.

„Ktoś był w tej walizce, i, i, no cóż, zduplikował każdą cholerną rzecz, którą posiadam. Nie wiem co się dzieje, ale to nie jest normalne. Jedziemy do Anthony’ego.”

Nadepnął pedał gazu, mocno. Czułem jak wciska mnie w siedzenie, podczas opuszczania parkingu i wjechaliśmy na autostradę. Anthony mieszka około 20 minut od nas, jadąc z normalną prędkością. My dotarliśmy w 10. Anthony jest lekarzem, neurologiem i naprawdę, wiedząc, że nie wracamy do domu i że będziemy mieć opiekę medyczną, jeśli potrzeba, sprawiło, że czułem się lepiej.

Christopher wyglądał jakby miał się rozpłakać, to, pomieszane ze złością mężczyzny, który był skrzywdzony. Jego prywatność została najechana, jest ktoś, kto udaje, że nim jest, a on nie miał pojęcia co się dzieje. Położyłem dłoń na jego udzie, lekko je ściskając, tym samym starając się go uspokoić. W ciągu tych ośmiu lat, przez które go znałem, nigdy nie widziałem go w takim stanie.

Zadzwoniłem do Anthony’ego.

Ja: Anthony, tu Peter, jedziemy do Ciebie. Christopher i ja potrzebujemy spędzić u ciebie noc, wytłumaczę jak będziemy na miejscu.

Anthony: Yy, okej. Wszystko w porządku? Czy któreś z was czegoś potrzebuje?

Ja: Nie, po prostu upewnij się, że jest wolne miejsce na podjeździe.

Anthony: Nie ma sprawy, do zobaczenia niedługo. Powiedz Chrisowi, że jeszcze raz dziękuję za prezent.

Założyłem, że Christopher wysłał Anthony’emu prezent z Wiednia, zazwyczaj wysyłał mu różne rzeczy, gdy podróżował. Zawsze był dla Anthony’ego dużym bratem, którego Anthony potrzebował wiele razy w ciągu swojego życia.

Zaparkowaliśmy na podjeździe. Christopher wyszedł z auta i zadudnił do drzwi. Anthony otworzył, a Christopher wtargnął do środka. „Wchodź Peter i zamknij za sobą drzwi. Anthony, włącz system alarmowy.”

Anthony wykonał zaleconą mu czynność i spytał co się do cholery dzieje. Christopher zaczął:

„Mieliśmy cholernie szaloną noc Tony, musimy tu zostać, dzieje się coś bardzo dziwnego, nie czuję się bezpiecznie.”

Anthony: Czemu?! Co mogło się stać w ciągu ostatniej godziny?

Chris: Ostatniej godziny?

Anthony: Ta, wyglądałeś trochę dziwnie, kiedy podrzuciłeś mi tą torbę, ale domyśliłem się, że byłeś zmęczony. Przynajmniej twoja warga wygląda na trochę mniej spuchniętą, dobrze widzieć, że benadryl, który ci dałem, działa. I cholera, dobrze widzieć cię umytego, cuchnąłeś! Ale nikt nie pachnie dobrze po całym dniu podróży.

Christopher prawie zemdlał. Opadł na krzesło, które było za nim.

Ja: Anthony, czy wpuściłeś Christophera do środka, kiedy przyszedł tu godzinę temu?

Anthony: Oczywiście, dał mi torbę z prezentem, a ja powiedziałem, żeby wszedł, bym mógł zerknąć na jego wargę. Powiedział, że miał po prostu reakcję alergiczną na ananasa w sałatce, którą zjadł na pokładzie samolotu (alergia na ananasy jest typowa w rodzinie Christophera i Anthony o tym wie), więc dałem mu trochę benadrylu i zaleciłem pić dużo wody.

Ja: Czy wyglądał inaczej pod jakimś innym względem? Był grubszy?

Anthony: Co? Co masz na myśli? Czy wyglądał grubiej niż teraz? Nie.

Ja: Czym przyjechał?

Anthony: Twoim BMW. Twoim autem.

Ja: Tym autem, które zaparkowaliśmy teraz na twoim podjeździe?

Anthony: Tak, powiedział, że po ciebie pojedzie i pójdziecie na obiad w King Edward. Christopherze Josephie Tillmanie, co się u diabła dzieje? Oboje mnie przerażacie.

Ja: Anthony, odebrałem Christophera z lotniska, byłem z nim i naszym autem całe popołudnie. To coś, co przyszło do ciebie, nie było Christopherem.

Anthony patrzył na nas sceptycznie, ale jego medyczny umysł sprawił, że zdał sobie sprawę, że nie było mowy, by jego warga wyglądała tak normalnie w ciągu godziny. Zacząłem opowiadać mu historię, cały czas mając Christophera na oku, który z bladego białego zmienił kolor na dziwnie zielony odcień. Mogłem sobie tylko wyobrazić o czym myślał.

Właśnie wtedy zadzwonił mój telefon. To był Vass (zdrobnienie od Vasilli), chemik, który wziął próbki z mojej dłoni dziś rano.

Ja: Hej Vass, co tam? (wtedy była około 8:30 wieczorem).

Vass: Będziesz jutro na kampusie? Muszę się z tobą zobaczyć. Mamy niektóre wyniki i są nadzwyczajne. Nic, co mogłoby cię skrzywdzić, więc bez paniki, ale po prostu nie… Normalne.

Ja: Vass, powiedz mi co jest grane. Co znaleźliście? Nie zniosę więcej niepewności na dziś.

Vass: Peter, jesteś moim przyjacielem, nie chcę wyciągać pochopnych wniosków, ale pozostałość spod twoich paznokci to tkanka ludzka. Martwa, gnijąca tkanka ludzka. Jaką masz grupę krwi?

Ja: 0, negatywna.

Vass: Ta jest AB, pozytywna. Myślę, że powinieneś odpowiedzieć dla mnie na kilka pytań.

Ja: Ja, yy, co? Okej, wpadnę do laboratorium rankiem. Dzięki, Vass.

Vass: Nie ma sprawy, dobrze, że już nie masz tej walizki. Dobranoc.

Po rozłączeniu się, zdałem sobie sprawę, że nigdy nie powiedziałem Vassowi, że już nie miałem walizki.

Odwróciłem się w stronę Christophera, trzymał w ręce torbę z prezentem, którą „dał” Anthony’emu godzinę temu. Była wypełniona kiczowatymi pamiątkami z Austrii, nic wychodzącego przed szereg, poza kartką w kopercie. Chris otworzył kopertę i przeskanował wzrokiem kartę.

„Co u diabła?!” krzyknął Chris i podał mi kartkę.

Nie była napisana ręcznie, była wydrukowana.

6:08 – Pzryjasd na Luotnisko

6:44 – Wraecaja dO Dom

7:33 – HuTel.

7:41 – Idha DO peokoju

7:58 – Zsybko wyhcoedza. Idha DO auta

8:15 – Nthony

8:33 – Telefon – hemik

11:45 – JA

Jest 10:45, gdy piszę to na swoim iPadzie. Anthony, ja i Chris siedzimy w Timie Hortonie (kawiarnia) po drugiej stronie ulicy od 52 Division (obręb policji). Czekamy.

***

Rozdział III

22:45 – wtorek, 28 lipca 2014

Christopher, Anthony i ja, stłoczeni w jednej z budek w kawiarni. Zakłopotanie, złość, strach, nienawiść, każde, pojedyncze uczucie, które towarzyszy niewiedzy, miało wpływ na naszą trójkę. Nikt nie odezwał się słowem od dłuższego czasu. Myślę, że po prostu tam siedzieliśmy, kontemplując naszą własną moralność. Jeśli ta rzecz, ta „osoba” znała każdy nasz ruch i dokładnie wiedziała gdzie będziemy, co mogliśmy z tym zrobić? Jaką moc mieliśmy, by to/go zwalczyć?

Trzymałem mocno dłoń Christophera. Jego zwykle ciepłe, kochające dłonie były zimne i wilgotne ze strachu. Byliśmy po drugiej stronie ulicy od komisariatu, ale jak byśmy się wytłumaczyli? Mieliśmy ze sobą tą listę, ale jaki byłby do niej wstęp?

„Dzień dobry, panie władzo, mój mąż i wszystko, co posiada, włączając w to czarnego sedana, zostało zduplikowane i użyte do przestraszenia jego kuzyna, wysoko postawionego w rankingu neurologa, specjalizującego się w pediatrii w Szpitalu Chorych Dzieci.” Nie mogłem sobie wyobrazić ich reakcji, mogłem sobie jedynie wyobrazić, że zostalibyśmy wyśmiani albo narazilibyśmy karierę Anthony’ego. „Doktor od mózgu widzi dziwne rzeczy i myśli, że jego kuzyn to sobowtór… Obok którego mogłem spać… Podczas gdy mój prawdziwy mąż był w Wiedniu. Nie, serio, uwierzcie nam. O, i ja również wykładam medycynę.”

Cholera, nie mieliśmy jak sobie pomóc, nie mogłem nawet wymyślić jak byśmy zaczęli.

Anthony nie jest jednym z tych cichych, jest bardzo gadatliwym gościem i czułem, że napięcie do niego docierało. Widziałeś otwartą czaszkę, trochę w niej grzebałeś, a na koniec ją zszyłeś? Jasne, nie ma sprawy. Czekasz w kawiarni na coś, co wydaje się paranormalną istotą, w środku jednej z największych kanadyjskich metropolii? Nie ma mowy.

„Idę złożyć zamówienie, chcecie coś?” Spytał Anthony, po czym wstał od stołu.

„Usiądź z powrotem, nigdzie nie idziesz.” Christopher zaczynał być zdenerwowany, jest prawnikiem i jego legalnie wytrenowany umysł buldoga zaczął nad nim dominować. Widziałem, że zaczynał osiągać swój limit w związku z tym, co się działo.

„Chris, możesz mnie widzieć, lada jest ile? Dwie stopy dalej? Nie możemy po prostu tu siedzieć, musimy coś zamówić, poza tym strasznie mnie suszy, tu jest około 30 stopni. Wy dwoje mnie obserwujcie, a ja będę obserwował was, w porządku?”

„Ja wezmę IceCap (zimne cappuccino dla nie-kanadyjczyków)” odparł Chris.

„Dla mnie kawę,” powiedziałem słabo. Zdałem sobie sprawę, że ani ja, ani Chris nic nie zjedliśmy odkąd to wszystko się zaczęło i musieliśmy zmusić się do jedzenia. „I rogala, opiekanego z masłem.”

Anthony udał się w stronę lady, około czterech stóp od nas i w celu skupienia się na zadaniu, kontynuowaliśmy konwersację.

Christopher: Więc wszyscy zgadzamy się z tym, że on wie, że tu jesteśmy, prawda?

Peter: Całkowicie, wiedział, że tu będziemy zanim my wiedzieliśmy, że tu będziemy.

Anthony: Jesteśmy w miejscu publicznym, gliny są po drugiej stronie ulicy, to najlepsze miejsce, w którym moglibyśmy być. Jeśli czegoś spróbuje, ludzie to zauważą i coś powiedzą. To miejsce jest dobrze oświetlone i raz jeszcze, gliny są po drugiej stronie ulicy.

Miał rację. Istniała mała szansa, że któryś z nas zostałby pchnięty nożem lub zamordowany na środku restauracji, ale każdy z nas był przekonany, że „Chris” się pokaże, szczególnie po wydarzeniu w hotelu King Edward. Przyszedł tam, poczekał i poszedł. Miał, według recepcjonistki, „pójść po swojego męża (mnie)”.

Chris patrzył dookoła Anthony’ego, czujniejszy niż kiedykolwiek. Mój mężczyzna. „Wiesz co? On ma rację. W tym miejscu jest dość duży ruch, szczególnie jak na środę w nocy.”

Spuściłem wzrok z Anthony’ego i spojrzałem za siebie, pomimo że drzwi były w odwrotnym kierunku i przysiągłem, że nie spuszczę z nich oczu. Oboje mieli rację, było tu dużo dzieci i nieuważna kobieta, która się nimi opiekowała. Około czwórki dzieci, jeden rodzic. Typowe dla tej części miasta. Jest to bogate miasto, ale jak w każdym, jest też część biedna.

Anthony podszedł do lady i złożył zmówienie. Obsługująca kobieta, nadzwyczajnie szczęśliwa jak na godzinę 23 (cholera, 45 minut), przyjęła zamówienie, po czym odparła:

„Nie zapomnij podwinąć krawędzi kubka (Roll up the Rim to Win), by wygrać!”

„Dzięki.” Powiedział Anthony i powrócił do naszej budki.

(Dla tych, co nie są Kanadyjczykami: „Roll up the Rim to Win jest nacjonalnym wydarzeniem. Lojalność Amerykanów do Starbucksa jest równa lojalności Kanadyjczyków do Tim Hortons. Jest to kanadyjska instytucja. Dwa razy w roku organizują konkurs, w którym dosłownie podwijasz krawędź swojego papierowego kubka z kawą, by zobaczyć, czy wygrałeś nagrodę.)

Siedzieliśmy i piliśmy nasze napoje we wszechobecnej ciszy, jedynie patrząc na zegarek. Minęło około 10 minut (23:11) i nie mogłem już znieść hałasu tych cholernych dzieci. Zerknąłem na Anthony’ego i Chrisa. „Potrzebuję zapalić, możemy iść na zewnątrz? Będziemy stali przy drzwiach i jakby co, prosto przed sobą mamy parking komisariatu, damy radę.” Wymienili spojrzenia, po czym się zgodzili, hałas jaki robiły dzieci był zbyt duży i wszyscy moglibyśmy wziąć od tego małą przerwę, zamiast czekania tutaj.

Wszyscy wstaliśmy z miejsc prawie w tym samym czasie, nikt nie chciał zostać pozostawiony z tyłu w kawiarni. Opuściliśmy budynek. Staliśmy zaraz przy wejściu z naszym samochodem zaparkowanym naprzeciw nas. Trochę się wyziębiło, w końcu to Kanada, nic w tym dziwnego.

„Christopher, otwórz auto, wezmę swój sweter z tylnego siedzenia.”

Chris otworzył samochód, a ja podszedłem do pojazdu, spoglądając uważnie do środka, by zobaczyć, czy ktoś nie był przez przypadek zwinięty na tylnym siedzeniu, tylko na mnie czekając. Nic. Otworzyłem drzwi, co chwila zerkając do tyłu na Anthony’ego i Christophera, którzy byli w tym momencie mniej niż krok dalej ode mnie. Chwyciłem sweter, a następnie wszyscy powróciliśmy do wejścia. Spaliłem papierosa i chciałem po prostu wrócić z powrotem do kawiarni. Pomimo, że mogliśmy pobiec na komisariat, jeśli byłaby taka potrzeba, cisza parkingu, połączona z ekspozycją powiązaną z byciem na zewnątrz, dawała mi uczucie niepokoju. Anthony i Christopher zgodzili się ze mną i wszyscy wróciliśmy do środka.

23:30

Cholera, te dzieciaki były irytujące. Christopher i ja byliśmy właśnie w początkowym okresie adopcji i oboje bardzo kochaliśmy dzieci, ale te dzieciaki nie mogły się zamknąć. To, połączone z napięciem tego, na co czekaliśmy, było zbyt wiele. Christopher ścisnął moją dłoń. „Po prostu im powiem, żeby się zamknęły, cholera, nie mogę tego znieść.”

„Uspokój się, skup się na zadaniu, pozwól temu być białym szumem.” Anthony, nasz zawsze cierpliwy lekarz, wywierał bardzo uspokajający efekt na Christopherze, który zdawał się działać.

Z każdą przemijającą sekundą, każdą minutą, czuliśmy, że napięcie wzrasta. Czy on przejdzie przez drzwi? Czy pojawi się prosto przed nami? Jak by to zrobił? I najważniejsze pytanie. Czego od nas chciał? Co chciał od nas wyciągnąć, co moglibyśmy mu dać?

Czy były to pieniądze? Tylko powiedzcie, a wypiszę czek w tym momencie. Czy była to kontrola? Siła? Przysługi seksualne? Jeśli chodzi o to, zgłosiłbym się, by zrobić co chciał, tu i teraz, jeśli oznaczałoby to, że zostawiłby nas w spokoju.

Żadne z nas nie odezwało się słowem przez następne 15 minut. Dominujący hałas kawiarni dostarczał nam, jak się okazało, działające nam na rękę tło. Jakby Tim Horton był kompletnie cicho, byłoby nam o wiele ciężej tu być.

23:45

Wszyscy wymieniliśmy spojrzenia. Nic. Nic się nie zmieniło, nic się nie stało, hałas wciąż trwał, ludzie składali zamówienia, zbyt szczęśliwa baristka je przyjmowała, po prostu nic. Christopher bawił się kluczami i wciąż nic. Anthony wypił swoją kawę, po czym podwinął krawędź kubka. Zamarzł.

Tam, gdzie powinno być napisane „Spróbuj raz jeszcze” lub „Wygrałeś donata!”, było napisane:

jeden pleUS jeDen to DwaA. CzccCcemu 3?

„O cholera.” Powiedział Anthony i pokazał nam krawędź kubka. Ta istota wiedziała, że tu jesteśmy, wiedziała jak się z nami komunikować. Ale tu jej nie było. Co, u diabła, próbował nam powiedzieć?

Christopher, Anthony i ja wymienialiśmy się spojrzeniami. Może nie miał zamiaru się pokazać w tak zatłoczonym miejscu i zdecydował wysłać nam wiadomość w ten sposób? Może byliśmy od niego sprytniejsi, wybierając takie miejsce publiczne, schrzaniliśmy jego oś czasu? Siedzieliśmy tak, zastanawiając się i czekając, gdy nagle:

„Cześć, co ci się stało z wargą?”

Te siedem słów było jak gong, jak strzał słyszany dookoła świata, cholera, były dla nas jak kanon w tym głośnym pomieszczeniu. Chris i ja odwróciliśmy się od Anthony’ego, który już spoglądał w tamtą stronę, ponad naszymi ramionami. W budce za nami siedział mężczyzna, tyłem do nas. Miał na sobie kapelusz i płaszcz z postawionym kołnierzem. Obok stała i patrzyła na niego dziewczynka, nie więcej niż sześć lat, przyglądająca się jego twarzy.

„Proszę pana, czemu ma pan taką grubą wargę? To obrzydliwe!”

Nigdy w życiu nie poruszałem się tak szybko.

„JEZU CHRYSTE UCIEKAJCIE!” było jedyną rzeczą, którą Anthony był w stanie z siebie wydusić.

Christopher i ja wyparowaliśmy z kawiarni najszybciej jak potrafiliśmy. Christopher otworzył auto, naciskając guzik i wszyscy wskoczyliśmy do środka. Chris na siedzeniu kierowcy, ja pasażera, a Anthony z tyłu. Odpaliliśmy samochód, a silnik ożył, wydając przy tym cichy warkot. Christopher wrzucił wsteczny, a następnie wystrzeliliśmy z parkingu i pojechaliśmy prosto na parking komisariatu.

Wszyscy troje krzyczeliśmy, nic nie miało sensu. Christopher krzyczał o tym jak u diabła mogliśmy przeoczyć go wchodzącego do kawiarni i że tamto miejsce było zdecydowanie puste, gdy weszliśmy. Anthony był prawie na skraju hiperwentylacji, ciągle pytając co u diabła mógł od nas chcieć, a ja po prostu siedziałem, krzycząc.

Zaparkowaliśmy nagle, tuż przed drzwiami do komisariatu. Siedzieliśmy skamieniali w aucie. Tak, wiemy, powinniśmy byli pobiec do środka, ale żaden z nas nie mógł się ruszyć. Wciąż zastanawiam się jak Christopher dał radę przejechać na drugą stronę ulicy, nie potrącając nikogo. Ta ulica jest niesamowicie ruchliwa. Lecz wciąż, żaden z nas nie mógł się ruszyć.

Anthony: Zostańcie w aucie, nie wchodźcie do środka. Nigdy nie widzieliśmy jego twarzy, nie wiemy nawet co byśmy zgłosili. Nie możemy po prostu wejść i powiedzieć: „Mężczyzna z wielką wargą sprawił, że mała dziewczynka była obrzydzona, więc stamtąd wybiegliśmy.” Myślicie, że co by o nas gliny pomyślały? Pomyśleliby, że jesteśmy zaćpani na amen.

Ja: Jaja sobie ze mnie robisz? Do diabła z tym, wchodzę do środka. Mam dość. Nie mogę-

Christopher: Przestań! On ma rację, nie wiemy czy to był on. Może to jakiś ćpun, z zepsutymi od mety zębami, nic na razie nie wiemy. Jasne, stało się to o 23:45, ale co to właściwie, do cholery, znaczy?

Anthony: Musimy to przemyśleć. Zgaście światła i zobaczymy czy wyjdzie.

Wszyscy siedzieliśmy, zdając sobie sprawę, że nieważne jak przerażeni byliśmy i co się stało, nie mieliśmy nic do powiedzenia policji. Nie mieliśmy nic, nie mogliśmy powiedzieć im o „Chrisie” wchodzącym do domu, bo ta historia i tak by nie przeszła z powodu braku dowodów. Nie miałem żadnych wiadomości w moim telefonie, niczego. Nie mogliśmy im powiedzieć o „Chrisie” podrzucającym Anrhony’emu torbę z prezentem, bo w momencie, gdy spytaliby jak on wyglądał i czym jeździł, Dr. Anthony Jovid musiałby powiedzieć „Wyglądał dokładnie jak gość stojący obok mnie i jeździł autem, którym tu przyjechałem.”

Nie mieliśmy nic.

Siedzieliśmy w tym aucie, nie mając nic innego do roboty, prócz czekania.

23:47

Siedzieliśmy, wszyscy w szoku i przerażeniu. Gliny były bliżej niż rzut kamieniem i wiedzieliśmy, że jeśli coś przykułoby naszą uwagę, po prostu poszlibyśmy po policjanta. Wpatrywaliśmy się w jedyne wejście do Tima Hortonsa, które było w zasięgu naszego wzroku.

„Rozpływam się, muszę trochę ochłonąć, ta cała sytuacja daje mi w kość.” Odparł Christopher. Mogłem sobie jedynie wyobrazić jak potargane były teraz nerwy mojego męża, więc schyliłem się i włączyłem klimatyzację. Nie było mowy, żebym otworzył okno. Nigdy nie widzieliśmy jak to coś pojawiało się lub opuszczało kawiarnię, kto wie do czego było zdolne?

Klimatyzacja się włączyła i można było słyszeć brzęczenie wiatraka, dźwięk, którego potrzebowaliśmy. I jedynym, co robiliśmy, było patrzenie. Patrzenie na te cholerne drzwi.

„Włożę ten sweter, jeśli włączasz klimę. Peter, to twój?” Spytał Anthony z tylnego siedzenia.

„Nie ma sprawy, to… Czekaj! Anthony, jaki kolor ma ten sweter?”

Anthony: Niebieski z kapturem.

Ja: Wychodzić z auta teraz! DALEJ DALEJ DALEJ!!!

Wyjąłem swój niebieski sweter ze SWOJEGO auta, gdy wyszedłem na papierosa, podczas gdy wciąż czekaliśmy. Miałem swój niebieski sweter na sobie. Tamto było repliką mojego swetra tej istoty. Byliśmy w środku tej istoty, cholernego auta. Nie mogliśmy zauważyć różnicy, bo nie było żadnej. To było auto, które pojechało do Anthony’ego, gdy „Chris” dostarczył mu torbę z prezentem.

Cała trójka frenetycznie starała się otworzyć drzwi, ale nie chciały ustąpić. Tak, jakby były spawane. Christopher wyjął alarmowy „Jeśli jest w twoim aucie ogień, użyj go do wybicia okna” młotek, który kazałem mu kupić i walnął w szybę. Nic, nawet żadnego zadrapania. Byliśmy uwięzieni w aucie tej istoty.

„NACIŚNIJ CHOLERNY KLAKSON” krzyknął z tyłu Anthony. Byliśmy na parkingu w miejscu publicznym, na pewno by nas usłyszeli. Też nic. Próbowaliśmy i próbowaliśmy. Próbowaliśmy krzyczeć, cały czas sprawdzaliśmy drzwi. Anthony leżał na tylnym siedzeniu i kopał w drzwi tak mocno, jak potrafił, by je otworzyć, ale wciąż nic.

I nagle ten zapach. Ten smród, odór. Zgniłe mięso, cuchnące zwłoki, cierpki i ostry, wydobywający się z kratek klimatyzacji. Próbowałem ją wyłączyć, ale auto wciąż wypełniało się tym smrodem. Nic nie mogliśmy zrobić. Słyszeliśmy jak Anthony’emu zbiera się na mdłości. To była jego pierwsza styczność z zapachem i najwyraźniej nie mógł go znieść. Christopher zakrył dłonią swój nos i usta, ale mimo wszystko bardzo się starał nie zwymiotować. Drzwi wciąż nie puszczały.

„Do diabła, patrzcie!” krzyknął Christopher, jego głos stłumiony przez dłoń.

Po drugiej stronie ulicy, trzymając swoją walizkę, ubrany w kapelusz i płaszcz, stał „Chris”. Wskazywał na nas. Mogłem niemalże poczuć jego palec, wbijający mi się w twarz. Nigdy w życiu nie byłem bardziej przerażony. Ten smród był dominujący, widok był dominujący, modliłem się, by zemdleć, tylko po to, by nie musieć uczestniczyć w tej sytuacji, ale moje ciało mi na to nie pozwalało.

Po chwili istota powoli, metodycznie poruszyła swoją ręką i wskazała na inne auto. Na nasze auto, zaparkowane na parkingu Tima Hortonsa. Dokładnie, gdzie powinno być. Niemożliwe. Co to mogło jeszcze zrobić? Do czego było zdolne?

Smród sprawiał krzyczenie niemożliwym, więc w celu oddychania najwięcej jak mogliśmy, wszyscy przestaliśmy krzyczeć i po prostu patrzyliśmy na „Chrisa”.

Zaczął przechodzić przez ulicę. W ciągły, bardzo naturalny, ludzki sposób. Stał na parkingu, trzymając walizkę i powoli zaczął zbliżać się w naszą stronę. W tym momencie wszyscy mogliśmy zobaczyć już jego charakterystyczny znak.

To był mój mąż. Mój Christopher. To była miłość mojego życia, ale z najbardziej groteskowo za dużą, spuchniętą, górną wargą. Wyglądała na zainfekowaną i przekrwioną. Położyłem obie moje ręce na Christopherze, osłaniając go tym samym od kreatury, która zmierzała do nas od strony pasażera. Podeszła bardzo blisko.

Byliśmy sparaliżowani ze strachu. Nikt nie odważył się ruszyć, Anthony napierał na drzwi od strony odwrotnej od tej, po której była kreatura, w strachu zarezerwowanym dla dzieci i tych w strefach wojny.

Wtedy kreatura podeszła do okna od strony Anthony’ego. Nie na tyle blisko, by dotknąć okna, ale wystarczająco blisko, by Anthony wiedział, że to właśnie jego chciała. Nie mógł krzyczeć. Był sparaliżowany strachem, tak jak my wszyscy. Istota uniosła dłoń. Jego perfekcyjną, ludzką… Perfekcyjnie ukształtowaną dłoń Christophera i wskazała na Anthony’ego, a następnie wykonała gest „nie, nie, nie”, machając palcem wskazującym na boki.

Mówił nam to samo, co powiedziała nam krawędź kubka. Anthony’ego nie powinno tu być. 1+1 to 2. Chciał Christophera i mnie, nie chciał mieć nic wspólnego z Anthonym. Spojrzał mi prosto w oczy z pulsującą górną wargą, a następnie zerknął na Christophera. Szybko jednak odwrócił wzrok, tak jakby nie mógł znieść tego, w jaki sposób mój Christopher, w jaki sposób PRAWIDZWY Christopher naprawdę wyglądał.

I po chwili już go nie było. Odwrócił się, walizka wciąż w ręce, i odszedł. Poszedł w lewo, to wszystko, co widzieliśmy. Nie udało nam się zobaczyć, gdzie poszedł. Po prostu wtopił się w noc. W tym samym czasie, kiedy istota zniknęła nam z zasięgu wzroku, zniknął również smród.

Otworzyły się zamki w drzwiach i wszyscy troje wyskoczyliśmy z auta. Anthony nie mógł stać o własnych siłach, ten wszechogarniający smród, to było dla niego zbyt wiele. Pomogłem mu wstać, a Christopher przytrzymał drzwi, które prowadziły do środka komisariatu.

Komisarz szybko do nas pospieszył.

„Co się dzieje? Wszystko z nim w porządku?” Spytał. Po chwili przemówił do radia zamontowanego na swoim ramieniu: „DI 52, DI 51, trzech mężczyzn, jeden poszkodowany. Ekipa medyczna do holu.”

Anthony podskoczył. Chłodne, świeże powietrze wpompowało w niego życie.

„Jesteśmy śledzeni, jesteśmy napastowani, jesteśmy, jesteśmy, cholera.” Anthony sięgnął swojej granicy, został wyróżniony przez tą istotę, został wskazany i było to dla niego zbyt wiele. Po chwili zaczął niekontrolowanie szlochać.

„Panie policjancie, musimy natychmiast wypełnić raport policyjny.” Chris, jak zawsze obecny prawnik, przejął kontrolę nad sytuacją.

„W porządku, jestem komisarz Michael Han, przyjmę wasz raport, ale wasz przyjaciel potrzebuje pomocy.” Zaraz po tym, jak skończył mówić, mężczyzna w rękawiczkach, trzymający apteczkę, wyszedł zza rogu i podszedł no nas. Zauważył w jakim stanie był Anthony i natychmiast się nim zajął.

Komisarz Han: W porządku panowie, możecie mi wytłumaczyć co się dzieje?

Ja: Jestem Dr, Peter Tillman, a to mój mąż, Christopher Tillman, jesteśmy śledzeni i zastraszani i musimy być chronieni.

Christopher: Osoba, która nas śledzi przyjęła moją tożsamość i zakupuje rzeczy na moją kartę kredytową, używał (ukradł nie było odpowiednim słowem i Christopher dobrze to wiedział) mojego auta, a nawet wszedł do mojego domu, gdy mój mąż był w nim sam.

Komisarz Han: Okej, rozumiem waszą panikę, ale kim jest wasz przyjaciel i co on ma z tym wszystkim wspólnego?

Christopher: Nazywa się Dr. Anthony Jovid i jest moim kuzynem. Pomaga nam odkąd zdaliśmy sobie sprawę, że nie jesteśmy bezpieczni.

Komisarz Han: Czyli od kiedy?

Christopher i ja patrzyliśmy na siebie, nie wiedząc jak odpowiedzieć na to pytanie. Nie mogliśmy powiedzieć mu wszystkiego, bo pomyślałby, że jesteśmy niespełna rozumu, ale równocześnie musieliśmy mu powiedzieć co się stało.

Christopher: Od wczoraj, koło 20. Wtedy właśnie wszedł do mojego domu, udawał mnie i próbował nękać mojego męża.

Komisarz Han: Okej, wiecie, gdzie aktualnie przebywa ta osoba?

Anthony zdjął maskę tlenową, którą mu założono. Pielęgniarka podtrzymywała go na krześle, by zapobiec upadkowi, gdyby zemdlał. „Pokażcie mu auto!” krzyknął. Cóż, nie był to dokładnie krzyk, nie miał siły, by krzyknąć.

Christopher i ja zabraliśmy komisarza Hana przed drzwi komisariatu, chcąc pokazać mu zduplikowane auto, które ta istota podłożyła nam pod nos i w którym nas uwięziła, tym samym nas oszukując. Ale nic. Auta już nie było. Spojrzałem na drugą stronę ulicy i tak jak się spodziewałem, stało tam moje auto, moje prawdziwe auto, a przynajmniej myślałem, że to ono.

Nie chcąc ryzykować, powiedziałem policjantowi, by poszedł z nami na drugą stronę ulicy. Poinformował gdzie idzie przez swoje radio, a następnie ruszył za nami.

Komisarz Han, Christopher i ja podeszliśmy do samochodu, nie wiedząc czego się spodziewać. Policjant wyjął latarkę, a następnie zajrzał do środka.

Komisarz Han: Czy to jest pański samochód?

Christopher: Tak, jest zarejestrowany na nas obu.

Komisarz Han: Proszę otworzyć drzwi, jeśli nie macie nic przeciwko.

Christopher: Zupełnie nie, proszę się rozejrzeć.

Komisarz przeszukał pojazd wzdłuż i wszerz. Nawet podniósł dolną część bagażnika. Oczywiście niczego tam nie było. Zupełnie nic.

Komisarz Han: Chodźmy z powrotem na komisariat wypełnić papiery. Zobaczymy jak czuję się pański kolega. Jeśli potrzebuje jechać do szpitala, ja go zawiozę. Jeśli nie, obawiam się, że nic więcej nie możemy na ten moment zrobić.

Christopher: Ale, pan, ja, jak to?

Ja: Zupełnie nic, panie policjancie?

Christopher: On ma rację, nic więcej nie może zrobić. Dziękujemy panu, wypełnimy papiery.

Wszyscy wsiedliśmy do auta, razem z komisarzem Hanem, którego poprosiliśmy, by nam towarzyszył, a następnie powróciliśmy na komisariat, by wypełnić papiery. Zajęło nam to mniej niż 20 minut, a Anthony czuł się na tyle dobrze, by jechać z nami. Podziękowaliśmy policjantom i wyszliśmy na parking.

Otworzyłem samochód i rozejrzałem się wokół, by upewnić się, że wszystko było na swoim miejscu. Ale co, do cholery, mogłem udowodnić? Co w ogóle jeszcze wiedziałem? Nic. Nie mogliśmy już nawet stwierdzić , co jest prawdziwe, a co nie.

Usiedliśmy w aucie, silnik chodził od około 15 minut i dyskutowaliśmy o tym, co powinniśmy zrobić. Sugestie wahały się od hotelu, przez dom Anthony’ego, po nasz dom lub po prostu pozostanie na parkingu. Nieważne, gdzie byśmy pojechali, to by nas znalazło. Przynajmniej wypełniliśmy raport policyjny, a komisarz Han wziął nas na tyle poważnie, by powiedzieć, że przyjedzie jutro w celu sprawdzenia co u nas. W czasie, gdy to wszystko się skończyło, była około 1 w nocy.

Anthony i ja zdecydowaliśmy zatrzymać się w domu mojej mamy w Yorkville. Był to penthouse, było w nim wystarczająco dużo, a nawet więcej, miejsca, by wszystkich nas pomieścić i szczerze, wydawało się, że ta istota chciała tylko mnie i Christophera, więc wiedzieliśmy, że tam będziemy bezpieczni. To było tylko kilka minut drogi stąd.

Zadzwoniłem do mamy, a ona powiedziała, byśmy przyjechali. Moja mama jest trochę nocnym markiem, a ja nie ujawniłem jej żadnych szczegółów na temat tego, czemu chcieliśmy się u niej zatrzymać. Po prostu powiedziała, byśmy przyjechali. Więc pojechaliśmy.

W trakcie drogi poprosiłem Christophera o papier, który dał nam policjant, tylko po to, by upewnić się, że jest bezpieczny. Teraz istniał oficjalny zapis tego, co nam się przydarzyło i chciałem się upewnić, by moja kopia była osiągalna. Na wszelki wypadek.

Posłałem kartce krótkie spojrzenie. Nie byłem zszokowany, nie byłem zaskoczony, nie byłem wzburzony. Byłem najzwyczajniej w świecie przerażony. Zamiast szczegółów incydentu w sekcji do tego przeznaczonej, widniały tam po prostu trzy słowa znów, i znów, i znów.

noWy PozcaTek JUtReO noWy PozcaTek JUtReO noWy PozcaTek JUtReO noWy PozcaTek JUtReO noWy PozcaTek JUtReO noWy PozcaTek JUtReO noWy PozcaTek JUtReO noWy PozcaTek JUtReO noWy PozcaTek JUtReO noWy PozcaTek JUtReO noWy PozcaTek JUtReO noWy PozcaTek JUtReO noWy PozcaTek JUtReO noWy PozcaTek JUtReO noWy PozcaTek JUtReO noWy PozcaTek JUtReO noWy PozcaTek JUtReO noWy PozcaTek JUtReO noWy PozcaTek JUtReO noWy PozcaTek JUtReO noWy PozcaTek JUtReO noWy PozcaTek JUtReO noWy PozcaTek JUtReO noWy PozcaTek JUtReO noWy PozcaTek JUtReO noWy PozcaTek JUtReO noWy PozcaTek JUtReO noWy PozcaTek JUtReO noWy PozcaTek JUtReO noWy PozcaTek JUtReO

Jestem aktualnie w domu mojej mamy. Siedzę i wyczekuję jutra. Teraz ma to wszystko więcej sensu. Najwyraźniej wszystkie długi muszą być spłacone.

Tłumaczenie MrsLuna, oryginał Reddit NoSleep

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

https://www.reddit.com/r/nosleep/comments/2c9uwj/that_wasnt_my_husband_who_slept_next_to_me_last/ Dalsze części.
Odpowiedz
Bardzo fajne, ciekawe i wciągające, ale też kompletnie nie rozumiem końcówki...
Odpowiedz
Są pozostałe części, wkleiłam link jeśli chcesz doczytać ;)
Odpowiedz
W sumie opowiadanie fajne, trzyma w napięciu... ale albo koniec jest totalnie bezz sensu, albo ja go nie skumałam ? :/
Odpowiedz
Długie, ale bardzo dobre. 10/10 :)
Odpowiedz
No cóż, muszę przyznać, ze bardzo wciągnęłam się w historie, mimo tego, ze na początku wydawała mi sie byc taka jak wszystkie inne (po za homoseksualną parą, tego tu jeszcze nie widziałam) Niestety nie zrozumiałam koncówki. Jakie długi?
Odpowiedz
Mam dysonans poznawczy. Czy osoba pisząca to gej?
Odpowiedz
Tak
Odpowiedz
tak, osoba pisząca zdaje się być w homoseksualnym małżeństwie :)
Odpowiedz
Wszystkie długi? Nie rozumiem końcówki
Odpowiedz
Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje