Historia
Shaye Saint John
Uprzejmie informuję, że ta historia nie ma nic wspólnego z fikcją. Chciałbym wam o czymś opowiedzieć, by poczuć się lepiej. Chciałbym... potraktować opisanie tego, co mi się przydarzyło, jako swoistą terapię. Już nie wytrzymuję. Nie mogę spać. Nie mogę jeść. Jestem w ciągłym szoku. Dlatego zdecydowałem się na taki krok. Ale zacznijmy od początku.
Swoje dzieciństwo spędziłem w Stanach Zjednoczonych. California zawsze wydawała mi się taka ogromna, niesamowita i piękna. Przeprowadziłem się tam, kiedy mój ojciec dostał pracę – okazja do awansu, więc nie mógł odpuścić. Dni mijały szybko, a w miarę upływu czasu staliśmy się członkami tamtejszego społeczeństwa. Ja zacząłem chodzić do szkoły, nauka języka szła mi niesamowicie łatwo i już po kilku miesiącach byłem w stanie normalnie rozmawiać po angielsku, a dzięki trosce rodziców, potrafię również płynnie mówić po polsku. Dlatego dzisiaj mogę opisać moją historię w ojczystym języku.
Mama zajmowała się domem. Zapędy artystyczne pozwalały jej czasem wkręcić się do środowiska laickich charakteryzatorów i robić to, co lubi. Niekiedy zabierała mnie ze sobą na plan i właśnie tam wszystko się zaczęło. Tam go poznałem.
Eric Fournier był „artystą.” Reżyserował filmy. Śmiało można nazwać go również producentem, ponieważ wiele małych projektów wyszło spod skrzydeł jego spółki. Pamiętam, jak mnie uciszał, kiedy biegając między kostiumami, zaliczyłem glebę. Zawsze miło się z nim rozmawiało. Opowiadał żarty i przeróżne bajki. Miałem wtedy dziesięć lat i bardzo zafascynował mnie ten człowiek. Został przyjacielem domu, a ja nazywałem go swoim wujkiem.
Bywał u nas często. Mama i tata traktowali go jak krewnego. Tworzyliśmy małą rodzinę, która wbrew wszystkiemu się wspiera.
Aż do pewnego dnia.
Siedziałem z książką w salonie, kiedy wszedł wujek. Biło od niego szczęście. Wprost promieniował radością. Usiadł obok. Zapytałem, co się stało. Powiedział, że znalazł inspirację, do zrobienia shortmovie. Chciałem poznać szczegóły, ale odmówił. Oznajmił, że jak tylko coś nagra, pokaże mi rezultaty swojej pracy.
Nie podejrzewałem nic, bo co może podejrzewać dziecko?
Kilka tygodni później wpadł do nas. Usiedliśmy w moim pokoju z herbatą i ciastkami czekoladowymi, które oboje tak uwielbialiśmy. Erick uprzedził, że film jest dla niego bardzo ważny, ale specjalnie nagrywał w taki sposób, by wszystko nie wyglądało na profesjonalne. Po prostu odpierdalał robotę – tak mówił. Nazwał to nieładem artystycznym.
Film zatytułowany był „Hand thing” i przedstawiał … no właśnie. Nawet nie wiem jak to opisać. Było dużo bezsensownych ujęć. Erick chodził w masce i blond peruce. Zachowywał się dziwnie. Wszedł do pokoju i zapytał:
- Shaye. Wciąż robisz „hand thing”? Słyszałem, że robisz to dzisiaj. O mój Boże, co to jest?
Potem kadr chwyta kobietę. Chyba „kobietę”, już sam nie wiem. Na początku wydawało mi się, że to po prostu lalka, ale... ale nią nie była. Przynajmniej nie do końca. Nie potrafię Wam tego przedstawić, dlatego wstawiam filmik.
https://www.youtube.com/watch?v=NtSgWZbL_kE
Szok wypełnił mój umysł. Nie wiedziałem, co powiedzieć. To było chore. Zwłaszcza że miałem dopiero dziesięć lat i wszystko, co odstawało od normy, wywoływało u mnie zmieszanie, ale i niezdrową fascynację.
Kiedy zapytałem kim jest Shaye, wujek unikał odpowiedzi. Naciskałem na niego, chcąc zaspokoić swoją ciekawość, aż w końcu ustąpił. Opowiedział mi o tej pięknej, rozchwytywanej modelce, która w wyniku wypadku samochodowego straciła nieco na urodzie.
Nieco... chyba zbyt mało powiedziane.
Amputowano jej nogi aż do kolan. Były zmiażdżone i nawet gdyby karetka przyjechała szybko, uratowanie ich nie byłoby możliwe. Straciła ręce. Erick mówił, że Shaye nie zdradziła mu, jak to się stało. Gdy ją poznał, była inwalidką, niezdolną do samodzielnego życia. Poraniona skóra zniekształciła twarz. Z tej uroczej kobiety nic nie zostało.
Opowiadał, jak jej pomaga. Kariera w showbiznesie zapewniła pieniądze, ale niestety budżet zaczął się kurczyć. Erick postanowił zacząć nagrywać pomysły Shaye, by później sprzedać je wytwórni.
Pytanie, jaka wytwórnia chciałaby to kupić...
Mimo tego, że cała historia wzbudzała we mnie strach, współczułem temu jakże osobliwemu człowiekowi. Nawet nie potrafię sobie wyobrazić jej cierpienia.
Po kilku miesiącach znów o nią zapytałem. Erick na szczęście odpowiadał na moje pytania chętnie i nie musiałem prosić go godzinami o udzielenie odpowiedzi. Dowiedziałem się, że kończyny Shaye są wykonane z części manekinów i porusza nimi dzięki knykciom. Spędzanie czasu z tą kobietą wydawało mi się fascynujące, szczególnie kiedy widziałem, z jaką radością wujek o niej mówi.
Lata mijały. Poznałem Shaye, dzięki ciągłym opowieściom, jednak w pewnym momencie, fakty na jej temat przestały do mnie napływać. Erick przygasł. Nie wiedziałem co się z nim dzieje, ale byłem tylko dzieckiem. Nawet gdybym znał powód tego smutku, nie potrafiłbym pomóc. Do tego okazało się, że musimy wracać do Polski. Miałem już około piętnastu lat i ciągle zastanawiałem się, co teraz będzie z wujkiem i biedną Shaye. Nie chciałem ich opuszczać, ale zostanie w USA, nie wchodziło w grę.
Po raz trzeci. Byłem jedynie dzieckiem. Nic nie mogłem zrobić.
Tamtego dnia, kiedy wszystko zostało już spakowane, a my mieliśmy wsiadać do samochodu i jechać na lotnisko, zjawił się Erick. Przyszedł się pożegnać. To oczywiste, przecież był przyjacielem rodziny, jednak ani mama, ani tata, ani ja nie spodziewaliśmy się go zobaczyć. Od pewnego czasu nie dawał znaku życia, a ostatni raz wpadł do nas miesiąc wcześniej.
Wszystko było niby normalnie. Przytulił mnie. Powiedział, że jestem dzielnym chłopcem. Przyrzekł, że będzie tęsknić, ale zanim zdążyłem się roześmiać i powiedzieć coś w stylu – „Ja też!”, wujek szepnął mi do ucha.
- Kiedy mnie już nie będzie, zaopiekuj się Shaye.
Zdziwiony wyrwałem się z jego objęć.
- A gdzie się wybierasz, wujku?
Uśmiechnął się. Po prostu się uśmiechnął.
Po powrocie do ojczyzny dzwoniłem do niego kilkakrotnie. Nigdy nie odebrał. Mama wypytywała swoich znajomych, ale nikt nic nie wiedział. To mnie dobijało.
O śmierci Fournier'a dowiedzieliśmy się dopiero kilka miesięcy później z wiadomości codziennych Californi. Wujek zginął w 2010 roku w wypadku samochodowym. Wpadliśmy w czarną rozpacz. Osobiście zacząłem nienawidzić kobiety, którą się zajmował. Łącząc wątki zauważyłem zbieg okoliczności między wypadkiem Shaye a śmiercią wujka. Byłem pewny, że ona jest za wszystko odpowiedzialna. Zacząłem szukać. Zmusiłem się do obejrzenia wszystkich filmików Shaye Saint John, które nakręcili.
Dopiero teraz zrozumiałem, że ta kobieta żyje we własnym świecie przekonań o swojej urodzie. Myśli, że jest piękna. Trwa nieprzerwanie w tym kłamstwie, a Erick dał złapać się na jej sztuczki. Nie wiem w jaki sposób, ale to ona go zabiła... Ona go zabiła. To ona. Na pewno. Ona. Jej wina...
Wybaczcie uniesienie. Zawsze jak powracam do przeszłości, robię się nerwowy. Nie mogę poprzeć moich spekulacji dowodami. Zostaje mi tylko intuicja.
Jestem dziś dorosłym człowiekiem. Zacząłem pracować, żyję normalnie. Jeszcze kilka miesięcy temu nie mogłem powstrzymać ataku złości, gdy myślałem o tej sprawie, ale na jakimś forum zobaczyłem wiadomość na temat Shaye.
Pisali, że jest martwa. Wbrew pozorom, to dziwadło miało wielu fanów, którzy natychmiast zaczęli opłakiwać jej śmierć. Ja byłem szczęśliwy. Mogłem spać spokojnie.
Dziś po powrocie do domu, siadłem przed komputerem. Przeglądałem facebooka. Pomyślałem, że już dawno nie odwiedzałem starej skrzynki pocztowej, którą założył mi wujek. Korzystałem z tego e-maila głównie do zakładania kont w grach, więc nie spodziewałem się niczego. Absolutnie niczego.
Okazało się, że mam grubo ponad tysiąc wiadomości. Wszystkie z nich to reklamy i powiadomienia. Usunąłem je, a potem odświeżyłem stronę. Przybyła jedna nowa wiadomość.
Umarłem na moment.
Shaye Saint John napisała:
„Hello! Hello! Hello!
It's time to take care of me.
My little Arthur... where are you?”
W załączniku było zdjęcie, które tak dobrze znałem.
https://vice-images.vice.com/images/content-images/2015/06/01/shaye-st-john-tk-body-image-1433179743.png
Podpisała się jako:
Twoja Shaye
Nie wiem, co mam teraz zrobić.
Komentarze