Historia

Baśnie na dobranoc

białadama 32 11 lat temu 14 504 odsłon Czas czytania: ~14 minut

- Śpisz? – wyszeptała cicho

- Nie śpię - odpowiedział

- A Ona śpi?

Zastanowił się

- Chyba tak, słyszę przez ścianę jak chrapie

Chociaż sam wiedział, że One nawet gdy śpią, dalej czuwają.

- To chodźmy się pobawić!

Wstała szybko, prawie potknęła się o koc. Podłoga była bardzo zimna, więc ubrała parę starych kapci.

- Dali, szybciej! – zawołała i już stała przy drzwiach.

Jej brat dopiero siedział na żelaznym łóżku i ziewał

- Znowu pada? – zapytał, przeciągając się

- Tak, weźmiemy kurtki

Westchnął cicho i również ubrał buty. Potem zbiegli po schodach, starając się nie wydawać żadnych dźwięków. Z wieszaka w korytarzu wybrali dwa, długie płaszcze i czapki.

- A co jeśli nas złapie? – zapytała nagle Navi

- Trudno – odpowiedział – Jakoś sobie z nią poradzimy.

- Możemy się schować w szafie – powiedziała i otworzyła szeroko drzwi wejściowe.

Oczywiście, ze się bali. Nie chcieli skończyć w piwnicy. Ale z drugiej strony…

Pamiętali opowieść o mędrcu Ka’hazali. Zamknięto go na wiele lat za spiskowaniu przeciw władzy i skazano na śmierć. Jego cela miała kilka metrów i był w niej w całkowitej ciemności. W końcu władca, z względu na wiedzę Ka’hazali chciał go wypuścić, więc powiedział, że spełni jego jedno życzenie. Ale mędrzec, zamiast poprosić o wolność, wyszeptał „Pozwólcie mi ostatni raz spojrzeć na niebo. Tak za nim tęsknie”

Uderzyło ich lodowate powietrze. Szybko wybiegli na dwór i zamknęli drzwi. Płatki śniegu opadały na ich płaszcze i włosy.

- Pierwszy śnieg w tym roku! – zawołała szczęśliwa Navi – Jak myślisz, czy on przyjdzie?

- Musi przyjść – Dali wyciągnął dłoń, na którą spadło kilka płatków – Obiecał.

Navi pobiegła przed siebie, zostawiając na cienkiej warstwie śniegu ślady kapci. Stanęła na środku podwórka i zaczęła kręcić się wokoło, wymachując rękoma

- Obiecał, obiecał! – nuciła wesoło

- Ja myślę, że on już przyszedł, ale jest jeszcze daleko, ale jak już zacznie na serio padać to znowu nas odwiedzi - powiedział Dali.

Siostra przemyślała jego słowa. Dali był starszy od niej o całe dwa lata, więc uważała go za mądrzejszego. To on zawsze podejmował decyzje.

Poobrzucali się jeszcze trochę śniegiem, ale gdy dłonie już całkiem im zmarzły wrócili do domu. Odwiesili jak zawsze płaszcze i po cichu wspięli się po schodach. A potem położyli się na skrzypiących, starych, szpitalnych łóżkach i przykryli dziurawymi kocami.

- Dobranoc Dali

- Dobranoc Navi

Navi spojrzała na okno

- Dobranoc Królu.

***

Następny dzień mijał jak zwykle. Ona przyszła ich obudzić zaraz z rana i kazała im się umyć oraz przebrać. Znowu do wyboru mieli tylko te brudne ubrania a Ona strasznie krzyczała. Potem poszli na śniadanie. W Sali jak zwykle było wiele dzieci, oraz wiele Sióstr. Navi oraz Dali nie wiedzieli kim są Siostry, ale Siostry wiedziały wszystko. Najgorsza, była Ona, Wielka Siostra. Miały po jednym oku na środku czoła i były całkiem łyse. Ich nosy były spłaszczone, usta cienkie i zawsze szczerzyły swoje ostre zęby. Oczywiście wszystkie miały prawie trzy razy więcej wzrostu niż dzieci, ale zawsze chodziły dziwnie zgarbione, tak, że i długie ręce sięgały aż do kolan. Siostry mówiły do siebie dziwnym językiem, niezrozumiałym dla Navi i Dali, ale do dzieci mówiły prawie normalnie, tylko z dziwnym akcentem, może to przez te zęby.

Rodzeństwo zajęło swoje miejsce przy jednym ze stolików. Siedzieli przy nim jeszcze Robert, Klaudia i Natalia.

- I co, znowu byliście w nocy na zewnątrz! – warknęła Klaudia gdy już przynieśli im Czanris w misce.

Czanris było dziwną, brązową papką.

- Nawet jeśli, to co? – odpowiedział Dali

- Jak się Siostry dowiedzą, to zrobią z wami to samo co z resztą! I co myślicie, że ten wasz Król was uratuje? Gówno! Zdechniecie tu jak my wszyscy!

- Zamknij się – mruknęła Navi i połknęła trochę Czanris – Jak taka pewna jesteś, to czemu sama nie uciekniesz, hę?

- Po co – Klaudia spuściła wzrok – I tak nas dopadną…

Resztę śniadania jedli w milczeniu.

Wszyscy wiedzieli, co Siostry robią z dziećmi, które są niegrzeczne albo z tymi, które są już wystarczająco duże… Siostry brały je do piwnicy, a potem…

Navi spojrzała na Czanris i zrobiło jej się niedobrze.

Po śniadaniu Navi i Dali musieli czyścić korytarz. Nie była to kara, po prostu wypadła ich kolei.

Nie była to praca łatwa, ale mogli swobodnie rozmawiać, więc szło szybko.

Navi tarła mokra szmatę po podłodze, a Dali wynosił i wnosił wiadra z woda oraz czyścił meble. Potem wystarczyło, żeby wszystko wypolerowali i kolejną taka prace mieli za miesiąc. W miedzy czasie pomagali w kuchni przy zmywaniu naczyń, czyścili łazienki.

Albo palili w piwnicy

To była najgorsza praca. Na początku było to okropne, ale po tylu latach jakoś przywykli. Chociaż czasem nadal śniły im się koszmary.

Piwnica była małym pokojem. Wystarczało co jakiś czas nabierać szuflą i wrzucać to do pieca i pilnować wskaźników. Najłatwiejsza praca ze wszystkich.

Gdy nie myślało się o tym, że pali się kośćmi.

Wszystkie kości były małe i bardzo dobrze zachowane.

Gdy skończyli cały korytarz byli już nieźle zmęczeni. Był wieczór, pora kolacji. Zjedli jakaś dziwną zupę, w której pływały oczy i poszli spać.

- Dali?

- Nie, nie śpię…

- Ale ja nie chcę dzisiaj iść na dwór. Ja czuje, że o nie przyjdzie.

- Musi. Obiecał.

***

Navi miała bardzo dziwny sen.

Ktoś przyglądał jej się przez szybę, a ona leżała w jasnym pokoju, nie w swoim, ciemnym, z poobdzieranymi tapetami. Kobieta. Kobieta się na nią patrzyła. I płakała. Pocieszał ją jakiś dziwny mężczyzna, ubrany w suknię podobną, jaką nosiły Siostry. Navi chciała uśmiechnąć się do niej, ale… Nie mogła.

A wtedy obraz rozmył się. Stała w ciemności.

- Jestem już blisko – usłyszała cichy szept i obudziła się.

***

Jak poznali Króla?

To było na zimę w tamtym roku. Bawili się na śniegu gdy przyłapała ich Siostra. Wtedy on pojawił się niewiadomo skąd i zabił ją.

Powiedział, ze przybywa razem z mroźnym wiatrem, że jest potężny jak zimno i śmiertelny jak chłód. Że pochodzi z krain, gdzie nigdy nie świeci słońce.

Opowiadał o tym tak pięknie.

Król jest szybki, a wszystkie jego ruchy wyglądają jak taniec. Płatki śniegu wirują wokół niego, wiatr rozwiewa jego długi płaszcz i włosy. Król nie uśmiecha się, czasem tylko unosi ciemne wargi, szczerząc zęby. Mówił o sobie, ze jest piękny jak tonący człowiek w lodowatym jeziorze. Dali nie zrozumiał tych słów.

Więc to tylko jego wina…

***

Sierociniec był ogromnym budynkiem z mnóstwem pokoi. Na samym dole znajdowała się jadalnia, kuchnia, pokoje sióstr. Dwa kolejne piętra zajmowały pokoje dzieci, dwu, trzy, albo czteroosobowe. Nie rozłączano rodzeństwa ani przyjaciół, zresztą, dzieci wcale nie było aż tak wiele.

Chociaż coraz częściej dochodziły nowe.

Nie znali świata poza Sierocińcem i Ogrodem… Nie wolno im było wychodzić na zewnątrz. Podobno tam… Czyhały jeszcze większe niebezpieczeństwa niż Siostry… Dali widział kiedyś dziwne, wysokie cienie spacerujące po drodze przed budynkiem. To wystarczyło, żeby znowu miał koszmary.

Wysokie cienie, które karmią się życiem i światłem. Gdy tylko mogą, przychodzą w nocy do ludzi i stają nad nimi. Wysysają z nich życie. Dlatego czasem gdy zaśniesz, dalej budzisz się zmęczony.

***

- Dzhishaaj ophoffemhy wham bahke – zaskrzeczała Siostra

Dzieci siedziały grzecznie w wielkiej Sali. Wielka Siostra stała na środku a wokół niej siedziały jeszcze trzy Siostry. Rozłożyła ona swoje dłonie i zaczęła opowiadać historię.

***

W dalekiej krainie Nara żył król któremu urodziła się córka. Wszyscy, którzy tylko zobaczyli małą księżniczkę od razu przyznawali, ze piękniejszej istoty jeszcze nie widzieli. Miała w sobie tyle uroku, że wszyscy byli pewni, że będzie najlepsza królową. Jednak król chciał się upewnić, dlatego zaprosił na bal z okazji urodzin cztery wróżki. Każda z nich dała księżniczce dar.

Pierwsza spojrzała na nią i powiedziała

- Daję ci jedno oko, abyś mogła widzieć rzeczy, które inni nie dostrzegają.

Druga powiedziała

- Ja daję ci niezwykłe ciało, dzięki któremu będziesz bardziej zwinna i szybsza.

Trzecia, najmłodsza wyszeptała

- Ode mnie masz długie szpony, dzięki którym będziesz mogła się bronić przed wszystkim

A czwarta, najstarsza i najpotężniejsza powiedziała

- A ja chcę ci ofiarować możliwość tworzenia snów. Od tego dnia będziesz się nimi karmić tak jak ludzie karmią się jedzeniem.

Król był zachwycony nowym wyglądem córki oraz jej umiejętnością. Jednak ciągle go coś martwiło, a mianowicie to, ze jego księżniczka jest tak samo śmiertelna jak on. Córka rosła, a jego ciągle to męczyło. Kazał zwołać mędrców całego królestwa i obiecał, ze ten, który wymyśli sposób, by jego córka stała się nieśmiertelna, dostanie tyle złota, ile sam wazy. Mędrcy więc zaczęli przeszukiwać księgi, pisma i zwoje, ale nie znaleźli nic. Król był bliski rozpaczy, gdy nagle u wrót zamku stanął sam Shandalaya, Wielki Mag. Powiedział on

- Królu, znam twoje troski, lecz nie martw się już! Znam ja lekarstwo na śmiertelność twojej córki! Musisz wyznaczyć najodważniejszego ze swoich rycerzy i kazać mu wyruszyć na zimną i pokrytą lodem północ. Gdy przemierzy już lodową pustynie, na końcu jej znajdzie małą dziewczynkę. Musi on ją zabić, a jej krew wskaże mu dalsza drogę. Przestanie padać śnieg, a słońce zajdzie za ciemnymi chmurami. Znajdzie się w Dolinie Cienia Śmierci, pośród martwych łąk i martwych lasów. Stanie naprzeciw wielkiej rzeki DaR’Khavene, lecz niech nie próbuje jej przekroczyć sam! Mieszka w niej złośliwy i zły duch. By przejść przez nią, niech w podróż weźmie giermka. Gdy nadejdzie czas, nich wrzuci go do rzeki, a duch zje giermka i najedzony, pozwoli rycerzowi przejść. Dopiero wtedy zobaczy wielki, ponury dom. Jest to siedziba samego Nearie Vexinetha. Musi on zdobyć serce Nearie i przybyć z nim do księżniczki. Gdy twoja córka je zje, stanie się nie tylko nieśmiertelna, ale również odporna na wszystkie zranienia, trucizny i choroby!

Król długo wybierał pośród swoich rycerzy i w końcu padło na odważnego Desha’Denasghia co znaczy tyle co „Powracać”. Kochał on się w Księżniczce już od dawna, ale dopiero teraz miał on okazje dowieść swojej miłości. Wyruszył na swoim pięknym, czarnym koniu razem ze swoim pomocnikiem.

Długo wędrowali po lodowej pustyni, aż znaleźli przemarznięta i ledwo żywą dziewczynkę. Zabili ją, chociaż prosiła o ratunek, a jej krew wskazała na wschód i tam ruszyli.

Tak trafili do Doliny Cienia Śmierci. Po kilku dniach znaleźli się nad brzegami rzeki. Była ona ogromna i jej drugi brzeg znajdował się gdzieś za linią horyzontu. Rycerz wrzucił giermka do rzeki, a upiór zjadł go. Wtedy z rzeki wyrósł most zbudowany z kości innych ofiar. Desha’Denasghia pogalopował przez most na drugi brzeg. Tam znajdował się dom.

Budynek był zbudowany z cegieł i miał kilka wysokich wież. Pomimo wielu okien, w środku panował mrok.

Desha’Denasghia stanął na środku domu i zawołał

- O Nearie Vexineth, Panie Czarnej Magii, wyzywam cię na pojedynek!

W odpowiedzi usłyszał śmiech, który doprowadził go do wściekłości. Ale wtedy pojawił się i sam Nearie. Pstryknął palcami, a ciało Desha’Denasghia zaczęły pomału pożerać pająki. Krzyczał on i wrzeszczał on ale one i tak pomału go zabijały. Robiły to niezwykle dokładnie, tak dokładnie, ze nawet po pięciu dniach rycerz nadal żył, choć cierpiał straszne katusze.

Wedy przyszedł znowu Nearie i powiedział

- Widzisz, nie podoba mi się ten pojedynek. Ale to nie moja wina, ze byłeś tak głupi, żeby chcieć mnie zabić. Jednak robiłeś to z miłości, a to tylko potwierdza twoją głupotą. Ale podobasz mi się, bo żyjesz już piaty dzień, a większości z moich ofiar przezywało tylko trzy. Dlatego, mam dla ciebie propozycję. Zabiłeś niewinne dziecko, więc teraz zostaniesz opiekunem dzieci. Dam ci moc, nieśmiertelność i nowe ciało. Jesteś teraz już kimś innym. Jesteś moim sługą, a ja kiedyś cię z tego rozliczę, więc lepiej wykonuj swoje zadania, bo inaczej zabiję cię na tysiąc sposobów, ale nie dam ci zdechnąć.

I tak Desha’Denasghia został wysłannikiem Nearie.

Nearie pozszywał jego rany czarnymi nićmi, ale one nigdy się nie goiły. Dlatego Deshu’Denasghia musi ukrywać się w zimnie, bo tylko ono daje mu ukojenie bólu.

Księżniczka za ten czas dorosła i sama zdobyła wieczne życie za sprawą czarnej magii. Dzięki temu była prawie niezniszczalna. Zabiła swojego ojca i cały dwór, a zamek zamieniła w cmentarz. Następnie ożeniła się z potężnym nekromantą Gunkha. To ona jest pramatką naszą, a my wszystkie jesteśmy jej dziećmi.

Szukała ona odpowiednie dzieci i dawała im swój czar, zamieniając je na podobne sobie! Dlatego zakładamy Sierocińce, by wybrać najlepsze dzieci, które zostaną jednymi z nas.

I każde z was, jeśli będzie dobra i będzie słuchać się sióstr, może zostać obdarowane tym darem.

A reszta niech zgnije jak ciało ojca księżniczki.

***

Tej nocy zaczęła się śnieżyca. Płatki na początku padały spokojnie, niesione delikatnym, subtelnym wiatrem, ale już po chwili zaczęły tańczyć w szalonym tańcu. Lodowaty wiatr uderzał w ściany Sierocińca, a Navi i Dali wpatrywali się w okna wyczekując Króla.

- On nie przyjdzie – wyszeptała Navi, a łzy pociekły po jej policzkach

- Przyjdzie – warknął Dali. Nagle wydało mu się, ze coś widzi. Jakby postać wśród płatków śniegu. Otworzył szeroko oczy i krzyknął radośnie. Trochę za głośno. Szybko wybiegł z pokoju.

Zbiegł po schodach tak szybko jak potrafił i już chciał wyjść na zewnątrz, gdy usłyszał cichy głos.

- A thy ghdze się wybehraszh?

***

Navi stała z lekko uchylonych drzwiach pokoju i płakała.

Widziała, jak Siostry złapały jej brata. Trzymały go w długich szponach, a on wyrywał się i wrzeszczał, był jednak za słaby. Jedna z Sióstr z długiej, białej sukni wyciągnęła sznur i zaczęła okładać nim chłopca, a druga pociągnęła go w stronę piwnicy.

- Nie – szepnęła cicho, ale nie miała odwagi nic zrobić.

- NAVI! NAVI! On przyjdzie! On przy – wrzeszczał Dali, dopóki jedna z Sióstr nie złapała go za gardło.

***

- Przepraszam za tamto. Serio, przykro mi, ze one złapały twojego brata - powiedziała Klaudia, zawzięcie wpatrując się w swoje śniadanie.

Tym razem były to kanapki z serem.

- To nie twoja wina, on – szepnęła cicho Navi i znowu prawie się rozpłakała.

Zabiły go. To pewne. Zabiły go.

Król ich oszukał.

***

Jednak gdy wróciła do pokoju czekała ją niespodzianka

Dali leżał ledwo przytomny na podłodze w samej bieliźnie. Z pleców miał prawie zdartą skórę, ale nie krwawił aż tak bardzo.

- To było tylko ostrzeżeni – wyszeptał, gdy podeszła do niego. Pomogła mu położyć się na łóżku a on był tak wyczerpany, że od razu zasnął.

Spojrzała na niego przez łzy i wiedziała. Musza uciec. Za wszelką cenę.

***

W nocy obudził ich hałas.

Siostry biegały po całym Sierocińcu. Spadło tak dużo śniegu i było tak zimno, ze zaczęły pękać rury. Woda ciekła wszędzie, zalewała podłogi i całą piwnice, przez co ogień w piecu zgasł a w Sierocińcu było strasznie zimno. Dzieci wyglądały zza drzwi swoich pokoju, ale Siostry nie zwracały na nie uwagi.

Navi wyjrzała na korytarz

I wtedy to poczuła

Wiatr.

Otworzyła szeroko oczy zdumiona.

Drzwi wyjściowe były lekko uchylone i przez nie wpadał chłodny wiaterek, delikatny, prawie niewyczuwalny.

Szybko podbiegła do swojego brata i szepnęła mu coś. On wstał i dokuśtykał się do drzwi. Rozejrzeli się i wyszli na korytarz. Siostry mijały ich w pośpiechu, kilkoro dzieci biegało za nimi z wiadrami. Pomału, spróbowali się skradać, aż byli całkiem blisko drzwi. Navi ściągnęła dwa płaszcze i jeden podała Daliemu. Skrzywił się, gdy poczuł materiał na plecach.

Nie było już innej możliwości. Woleli umrzeć na mrozie niż dalej żyć tutaj, jak jakieś zwierzęta hodowane przez Siostry.

Navi już miała otworzyć drzwi, gdy usłyszała dziwny dźwięk.

Siostry stały wokół nich.

- Nie, nie znowu – wyszeptał Dali i zaczął płakać.

Najważniejsza ze Sióstr wskazała na chłopca i wyciągnęła nóż.

Navi poczuła, jak kolana się pod nią uginają. Nie chciała umierać. Nie chciała.

- Ratunku! – krzyknęła jakby mogło to cos zmienić. Zaczęła płakać. Schowała twarz w małych dłoniach.

- Kłamca – szeptała – Kłamca, oszust, kłamca…

Wtedy drzwi nagle otworzyły się. Wpadł szybko tak samo jak mroźny wiatr. Rozerwał Wielką Siostrę rękoma, wbił paznokcie w jej krtań i krew ochlapała jego czarną suknię, spływała po bladych, pozszywanych nićmi ramionach, tworząc niezwykłą wzory. Odwrócił się, a falbany pod suknią uniosły się. Reszta Sióstr próbowała go zaatakować, ale on wyciągnął ostry miecz i pociął je na kawałki. Jego walka wyglądała raczej jak taniec, suknia, płaszcz i krew wirowały w dzikim układzie. Po chwili na podłodze leżały martwe, zakrwawione kawałki mięsa, kości, a pojedyncze gałki oczne turlały się po podłodze. Rozejrzał się i skoczył do nadbiegającej siostry. Wbił paznokcie w jej klatkę piersiowa i Siostra upadła. W Sierocińcu zapadła cisza. Reszta Sióstr stała daleko, wyczekując dzieci wyglądały przerażone przez drzwi, chowały się pod schodami.

Dali spojrzał na przybysza z szeroko otwartymi oczami.

- Przyszedłeś…

- Przecież obiecałem – powiedział Król i zaśmiał się - A teraz wezmę was do lepszego miejsca.

***

Maria przechadzała się po korytarzu w szpitalu.

To była chyba jej najgorsza z prac. Wytrzymywała przy wypadkach, długo pracowała w karetce, krew, często ludzie umierali na jej oczach, ale to było o wiele gorsze.

Śpiączka.

Patrzyła na ich twarze pogrążone w wiecznym śnie, na twarze ich bliskich, którzy pomału już tracili nadzieję i samej też chciało się płakać. Im dłużej śnili oni swoje dziwne sny, tym mniejsza była szansa, że się obudzą. Przystanęła przy jednej z sal i znowu ogarnął ją smutek.

Natalia i Daniel. Wypadek, rodzice nie żyją, a oni oboje śnią. Ponieważ prawie nikt ich nie odwiedzał, ona spędzała z nimi dużo czasu. Nie wiedziała, czy o tym wiedzieli, chyba jednak nie. Czasem nawet czytała im bajki. Nie wiedziała dlaczego. Byli pogrążeni w śpiączce od miesięcy, ale może była nadzieja. Jednak, nie wyobrażała sobie, jakby powiedziała im zaraz po przebudzeniu, ze ich rodzice nie żyją…

Otworzyła jednak drzwi. I krzyknęła.

Oboje stali przed nią uśmiechnięci. Rozglądali się zdumieni z szeroko otwartymi oczami.

Dopiero po chwili zauważyła, ze za nimi stoi wysoki, za wysoki mężczyzna w długiej, czarnej sukni i czerwonym płaszczu spiętym ogromną broszką w kształcie pająka. Świdrował ją oczami o dziwnie jasnoniebieskim kolorze, prawie białym. Na czarnych włosach miał srebrną koronę, ich długie pasemka opadały na gęsto zdobiony czerwonymi wzorami, czarny kubrak, oplatały brązowe rogi…

- Przepraszam, ale – powiedziała, chociaż sama nie była pewna, co chce powiedzieć.

On uśmiechnął się do niej przepraszająco, wykrzywiając wąskie, sine usta i odsłaniając ostre zęby, machnął bladą dłonią, która kończyły czarne, zakrwawione szpony, a po chwili wszyscy troje rozpłynęli się w powietrzu.

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

najlepsza pasta, jaka mialam przyjemnosc tutaj przeczytac. Gratulacje.
Odpowiedz
Dziwna :P Czuję jakiś taki nie dosyt jeśli to miała być Creepy Pasta. Lecz jako historia była świetna ;) Uważam tylko że brakuje zakończenia :C
Odpowiedz
Pisz książki !
Odpowiedz
świetna *.*
Odpowiedz
Noniezłe...
Odpowiedz
Super jedna z najlepszych <3
Odpowiedz
nawet niezłe
Odpowiedz
Wow, byłby z tego świetny film
Odpowiedz
Chyba najlepsza creepypasta jaką czytałam... Chcę więcej ! :D
Odpowiedz
Wspaniałe. Przy czytaniu tak jakoś samemu wstrzymuje się oddech, i czytając byle tylko dowiedzieć się co zaraz się stanie. A same opisy są tak realistyczne, że można poczuć chłód, i wyobrazić sobie te scenerie pokryte śniegiem.
Odpowiedz
cos niesamowitego;) super;)
Odpowiedz
Piekna opowiesc....
Odpowiedz
Nakręcić to! Natychmiast!
Odpowiedz
Super ♡♡♡☆☆☆
Odpowiedz
Najlepsza <3
Odpowiedz
Genialna historia. Gratulacje dla Ciebie, talent niesamowity :D
Odpowiedz
z tego by był dobry film *.*
Odpowiedz
nie lubie hepiendów
Odpowiedz
Uwielbiam takie historie. Strasznie mnie wciągają, a i wyobrazić sobie można dużo. Po prostu cudowne ^~^
Odpowiedz
Nie ogarniam tego xD
Odpowiedz
Fajne, ktoś musi mieć niezły talent. Tylko pozazdrościć. Właśnie na takie talenty nasze państwo powinno wykładać pieniądze, a nie na piłkarzy, którzy nie umieją grać, a i tak zbijają fortunę.
Odpowiedz
"Ich nosy były spłaszczone" - Córy Voldemorta? :D
Odpowiedz
To opowiadanie napisane zostało przez tą użytkowniczkę: http://hexagonacid.deviantart.com/
Odpowiedz
Ekstra! Może to nie jest straszna historia, ale uwielbiam fantasy i dla mnie 10/10. Nie patrzę na literówki, czytając wolę wczuwać się w treść i wyobrażać sobie zdarzenia (a tu było dużo do wyobrażenia ♥) zamiast siedzieć i patrzeć na błędy :P Gratulacje, chcę takich więcej ^^
Odpowiedz
Mistrzowskie :) 10/10 Szukaj wiecej takich ^^
Odpowiedz
Sporo błędów, można było poprawić literówki zanim wrzuciłaś. No i kobieta raczej wyszła za, a nie ożeniła się. Poza tym troszkę dziwne jest, że ludzie po kilku miesięcznej śpiączce wstają na luzie, uśmiechnięci - samo podniesienie się wymaga pracy, nie mówiąc o tym, że trzeba się uczyć chodzić itd. Ale ogólnie historia jest bardzo ciekawa - fajnie, że ludzie z wyobraźnią potrafią swe myśli przelać na papier.
Odpowiedz
To nie jest historia napisana przeze mnie, a znaleziona w internecie ja jedynie ją tu wrzuciłam ;)/ BIAŁADAMA
Odpowiedz
Świetna historia. (10/10) Pisz dalej.♥
Odpowiedz
Epicka :3
Odpowiedz
straszna historia to to nie jest, ale jest genialna, świetnie napisana :)
Odpowiedz
super, chociaż nie lubię fantastyki i świata baśni
Odpowiedz
Fajna historia, bardzo mi przypadła do gustu, wrzucaj więcej takich.
Odpowiedz
Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje