Historia

Wciąż patrzą 23

kuro 13 8 lat temu 5 362 odsłon Czas czytania: ~8 minut

Początek serii: http://straszne-historie.pl/story/11034-Wciaz-patrza

Spis wszystkich części w profilu: http://straszne-historie.pl/profil/6330

Wprowadziliśmy się do tej ogromnej posiadłości zaledwie kilka tygodni po tamtym zdarzeniu. Ciężko było przystosować się do nowego miejsca, zostawić swoją całą rzeczywistość i wrócić do kraju. Wszystkie pamiątki poprzedniego życia zostały tysiące mil stąd. Nie pozwolono mi zabrać nawet pozytywki, którą dostałam od mamy.

Myślę, że w taki sposób tata chce zapomnieć, że nie zdążył jej uratować.

Cały dobytek zajmuje sporo miejsca. Piękny ogród z sadzawką i kapliczką urzekł mnie już w pierwszej sekundzie, a dom zaciekawił. Pomieszczenia były niezwykle przestronne. Okna wpuszczają tyle światła do środka, że zaistnienie jakiegokolwiek ciemnego kąta, jest niemożliwe. A to bardzo mnie cieszyło. Wszystko wydawało się takie nowe. Takie inne. Na początku podobał mi się wystrój. Zachwycały mnie pięknie zdobione wazony, firany, dywany. Przeglądałam zabawki... ale przecież nie mogłam wyrzucić z pamięci tego, co było kiedyś. Z czasem nabrałam odrazy do wszystkiego w tym domu. Chciałam dostać swoje stare lalki, dawne sukienki i pozytywkę. Jednak tata się nie zgodził. W zamian za to poświęcał mi cały swój wolny czas, choć nie miał go zbyt wiele. Był zajęty wypełnianiem ostatniej woli mojej mamy, a ona chciała jedynie pomagać najbardziej potrzebującym. Tak więc powstał przytułek dla nieletnich w naszej rezydencji.

Tata był poddenerwowany tymi wszystkimi formalnościami. W dodatku jest jedynym lekarzem w okolicy, więc nie mógł narzekać na brak pacjentów. Po jakimś czasie nadmiar obowiązków go przytłoczył. Widziałam, jak często siadał nocą przy tlącym się ogniu w kominku i mówił sam do siebie. Właśnie tak rozmawia z mamą. Ten widok jest naprawdę okropny. Wiem, że jest mu ciężko. Mnie też jest ciężko. Tak ciężko, że czasami zastanawiam się, czy Bóg naprawdę istnieje, czy może już dawno porzucił to miejsce. Chciałabym cofnąć czas. Gdybym tylko mogła powiedzieć mamie, że jest chora, że to nie jest zwykłe przeziębienie... gdybym tylko miała taką moc, wszystko wyglądałoby teraz inaczej.

Aby podzielić ból, postanowiłam po prostu udawać. Zachowywałam się normalnie. Uczęszczałam na lekcję, spotykałam z nowo poznanymi dziewczynkami. Czasem zdarza mi się nawet uśmiechnąć. Robię naprawdę wszystko, by tylko tata poczuł się lepiej. Nie chciałam słyszeć, jak szlocha w swoim gabinecie, dlatego krzywdziłam siebie, zasłaniając smutek fałszywym uśmiechem. Nasze zabawy w chowanego były jak zawsze przesadnie entuzjastyczne. Nie mogłam znieść żałosności tego udawania, dlatego miałam zamiar powiedzieć tacie, że to nie ma sensu. Nie musimy udawać. Przecież cierpimy w równym stopniu. Naprawdę, chciałam przestać, ale kiedy tylko widziałam jego fałszywy dobry humor, wszystkie postanowienia znikały. Tak więc udawaliśmy. I myślę, że właśnie to najbardziej nas raniło.

W tym czasie zaczęła się budowa kolejnych budynków. Są to mieszkania dla służby i dzieci, które nie miały gdzie się podziać. Na początku sama myśl o tych nieszczęśnikach wywoływała u mnie gęsią skórkę, jednak kiedy poznałam te dzieci bliżej, zauważyłam coś niezwykłego. Wcale się ode mnie nie różniły. Lubiły się bawić, spędzać razem czas i słuchać śpiewu Marty, asystentki mojego ojca. Swoją drogą, ta kobieta była niezwykła. Zajmowała się dosłownie wszystkim. Robiła podstawowe badania, pilnowała porządku, a w dodatku miała dla nas czas. Podziwiam ją.

Czas płynął, a nasza codzienność w końcu się unormowała. Już nie spędzałam czasu sama, ponieważ zawsze czekali na mnie przyjaciele. Codziennie bywałam w sąsiednich blokach. Rozmawiałam ze służbą. Dotrzymywałam towarzystwa Marcie. Nawet tata zdawał się już nie cierpieć tak mocno. Sielanka nas pochłaniała, ale pewnego razu dostałam zakaz wychodzenia z domu. Nie wiedziałam, co się dzieje. Po prostu nie pozwolono mi choćby zbliżyć się do sąsiednich bloków. Dopiero po tygodniu dowiedziałam się, że jedno z dzieci jest chore, a tata, bojąc się o moje zdrowie, postanowił odizolować mnie od jakichkolwiek zagrożeń.

Od tamtego dnia znów byłam samotna. Marta przesiadywała w gabinecie taty i razem starali się znaleźć lek na tę chorobę. Wiem, że chcieli dobrze. Wiem, że to dla mojego dobra. Wiem, że nie powinnam była tego robić, ale nie potrafiłam już znieść tej ciszy, więc wymknęłam się z pokoju. Wtedy myślałam tylko o swoich drogich przyjaciołach. Usprawiedliwiałam swoje zachowanie potrzebą porozmawiania z kimś. Pocieszałam się faktem, że jedna wizyta nic nie zmieni w moim życiu.

Myliłam się.

Objawy ujawniły się błyskawicznie. Płuca dziwnie spuchły. Z każdym dniem oddychałam coraz trudniej. Było mi gorąco. Na mojej skórze pojawiały się siniaki, nawet jeśli nie wstawałam z łóżka. Tata był przerażony. Mówił, że pękają mi naczynia, a obrzęk narządów wewnętrznych ciągle się powiększa. W dodatku moje oczy. Tak bardzo swędziały. Zaraziłam się. Tak szybko się zaraziłam. Nie mogłam w to uwierzyć. Widziałam załamanie taty, kiedy patrzył na moja bladą twarz. Pocieszałam go feralnymi stwierdzeniami, że przecież zna te dolegliwości i na pewno niedługo uda mu się mnie wyleczyć, tak samo, jak tamtą dziewczynkę. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że dziecko umarło.

Nie potrafię przestać siebie winić nawet dziś. Jestem powodem szaleństwa mojego ojca. Jestem powodem tego wszystkiego. Moi drodzy przyjaciele. Oni wszyscy...

Podarowano mi ocean.

***

Podnoszę się z łóżka zbyt szybko. W mojej głowie piszczy, dłonie się trzęsą, a serce postanowiło zwiększyć częstotliwość bicia.

Znów to samo.

Znów o tym śniłam.

Czemu o tym śnię?

Zanim zdążam się zastanowić gdzie jestem i co się stało, słyszę pukanie do drzwi. Usiłuję powiedzieć coś w stylu „proszę wejść”, ale okazuje się, że straciłam głos. Jedyne, co mogę zrobić to zacząć kaszlać, więc kaszlam. Duszę się własnymi strzępkami głosu, który ujawnia się pod postacią ochrypłych dźwięków. Klamka lekko się porusza. Po chwili w progu staje Aleksy z kilkoma fiolkami tabletek.

- Wstałaś?

Nie odpowiadam. Czekając, aż usiądzie, próbuję przypomnieć sobie, co się wydarzyło. Czemu nagle znalazłam się w łóżku? Nikłe przebłyski świadomości wprawiają mnie w złość, a ostatnim wyraźnym zdarzeniem, jakie pamiętam, jest nasza rozmowa. Aleksy opowiedział mi o tym miejscu. Rozmawialiśmy. Jednak... czemu nie pamiętam, co się działo ze mną chwilę później?

- Jak leci? – czuję, jak materac ugina się pod jego ciężarem.

- Chujowo.

- Weź leki.

- Nie chcę.

- Weź leki. – powtarza.

Spoglądam na niego pytająco. Na chwilę umieram, kiedy w końcu pojmuję, że ma na sobie strój pielęgniarza. Wrócił. Aleksy wrócił do pracy. Cieszę się... tak bardzo się cieszę, ale moją euforię przerywa jego spięta postawa. Wydaje się rozdrażniony. Nie wiem, co mu jest i już mam zamiar otworzyć usta, by zasypać go milionem pytań, kiedy nagle drzwi ponownie się otwierają.

- Aleksy. – mówi starsza pielęgniarka, która zawsze śmierdzi cebulą. – Już?

- Jeszcze chwila.

Mierzą się wzrokiem przez pięć sekund. I przez te pieprzone pięć sekund ciszy w mojej głowie rodzi się kolejny milion pytań. Nie wiem, o co chodzi. Czemu kontrolują Aleksego, czemu nic nie pamiętam i czy lek, który mi poda to narkotyczne gówno?

Kobieta zamyka drzwi, ale wiem, że nie odejdzie on nich nawet na krok. Pewnie nas podsłuchuje.

Kurwa, co się tu dzieje.

Aleksy nie raczy zaszczycić mnie nawet spojrzeniem. Mechanicznie wykonuje swoje obowiązki, a ja pragnę jedynie zwrócić na siebie jego uwagę.

- Połknij.

- Czy to na pewno lek?

Milczenie wypełnia przestrzeń.

- Odpowiedz mi.

Milczenie mnie połyka.

- Aleksy... – chwytam za materiał jego bluzki i szarpię nim. Fiolki przewracają się, a tabletki rozsypują po podłodze. Desperacja przejmuje nade mną kontrolę. Dlaczego zachowuje się w ten sposób? Czemu mi nie odpowiada? Co się stało, do cholery?

- Hanno, weź leki.

Przełykam górę, która niewyjaśnionym sposobem znalazła się w moim gardle. Rozluźniam uchwyt. Opadam bezwładnie na poduszkę. Co oni mu zrobili? Co oni zrobili mojemu Aleksowi?

- Nic nie pamiętam. – szepczę. – Nic nie pamiętam.

Ta myśl jest tak przerażająca, że mam mdłości. Co działo się ze mną przez ten czas? Jest południe, więc musieli mi coś zrobić przez te kilka godzin. Może zasłabłam? Nie... niemożliwe.

- Nic... nie... pamiętam. – zanurzam palce w swoich krótkich, białych włosach. Zaczynam się kołysać. Strach dostał się do mojej krwi. A jeśli zrobili mi lobotomię? Nie. Wtedy byłabym warzywem. Może wycięli mi coś ważnego albo wstrzyknęli? Boże...

- Spałaś przez pięć dni.

Przenoszę wzrok na Aleksego, który jest tak blisko. Tak blisko mnie.

Nie wierzę w to, co mówi.

- Aleksy, co się stało?

Wstaje. Wysypuje kilka kolorowych tabletek na moją dłoń. Nic więcej nie mówi. Obserwuję to w milczeniu, kiedy nagle zza jego pleców wyłania się cień. Wstrzymuję oddech.

- Połknij to. – rozkazuje. Odwraca się. Zmierza do drzwi.

Usiłuję wypowiedzieć jego imię, ale zostałam okradziona ze wszystkich słów.

- I błagam cię, ignoruj je.

Chwyta za klamkę i wychodzi.

Siedzę w bezruchu osłupiała. Wsłuchuję się w odgłosy pochodzące zza drzwi. Nie mogę poradzić sobie z tym wszystkim. Nie mogę tego poukładać. Nie mogę. Nie potrafię. Nie potrafię. Nie potrafię. Nie potrafię. Nie potrafię. Nie potrafię. Nie potrafię. Nie potrafię. Nie potrafię. Nie potrafię. Nie potrafię. Nie potrafię. Nie potrafię. Nie potrafię. Nie potrafię. Nie potrafię. Nie potrafię. Nie potrafię. Nie potrafię. Nie potrafię. Nie potrafię. Nie potrafię. Nie potrafię. Nie potrafię.

Przed oczami nagle pojawia mi się rozmazany obraz. Jest tak niewyraźny, że w pierwszej chwili nie rozpoznaję własnej twarzy, przysłoniętej do połowy. Próbuję się opanować. Nagle widzę swojego ojca, rozmawiającego z Edmundem. Później Aleksy...

Kołyszę się. W przód. W tył. W przód.

Jestem w izolatce. Wszystko spływa. Kolory blaknął.

Przyciskam dłonie do skroni.

Wstrzyknęli mi coś. Jestem pewna, że mnie naćpali. Tylko czemu Aleksy jest po ich stronie? Czemu nie powie mi, co się stało? I jak to „pięć dni”? Nie mogłam odpłynąć na taki długi czas. To niemożliwe. Niemożliwe.

- Co się dzieje? – szepczę.

Drżę. Mam wrażenie, że rozsypuję się na kawałki. A rozpacz mnie połyka. Połyka. Połyka. Połyka. Połyka. Połyka. Połyka. Połyka. Połyka. Połyka. Połyka. Połyka. Połyka. Połyka. Połyka. Połyka. Połyka. Połyka. Połyka. Połyka. Połyka. Połyka. Połyka. Połyka. Połyka. Połyka. Połyka.

Co ze mną zrobili? Co mi zrobili? Czemu mi to zrobili? Dlaczego nic nie pamiętam?

Uderzam plecami o poręcz. Wciskam metal w kręgosłup, usiłując stłumić ból psychiczny bólem fizycznym. Jestem przerażona. Taka przerażona. I bezsilna. Chyba właśnie wessałam cały strach tego świata i zamknęłam go w swojej duszy.

Nagle na moim ramieniu ląduje szponiasta dłoń. Długie, zimne palce wbijają się w mój bark, paraliżując mnie od środka. Chyba mam zawał.

Cień popycha mnie lekko, a później dzieje się najgorsza rzecz, jaka mogłaby mi się przytrafić. Moja klatka piersiowa pęka. Wytwarza się niewielka dziura, w której znika cień.

A potem, w jednej chwili wszystko sobie przypominam. Cała ta paranoja znika.

Podarowano jej ocean.

Ciąg dalszy: http://straszne-historie.pl/story/12382-Wciaz-patrza-24

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Super!
Odpowiedz
Trochę sporo tych powtórzeń jak na taką krótką część :v (nohate) Doskonale wiem, że to zabieg celowy, ale czy tylko mnie one irytują w takiej ilości? Btw. wkradł Ci się mały kruczek we fragmencie zaczynającym się od "Jestem w izolatce".
Odpowiedz
Dzięki za uwagę. Widzę to niepotrzebne "ł" ;) Co do powtórzeń, będę bardziej uważna, ale nie zmienię tych celowych. Spróbuję być mniej irytująca następnym razem. :D
Odpowiedz
Tzn. może to tylko mnie irytuje, nie wiem czy ktoś wcześniej o tym wspominał. To subiektywna opinia, tak że nie bierz tego do siebie :D W ogóle to szacunek, że jesteś taka wytrwała w pisaniu. Mało kto potrafi w dzisiejszych czasach nie tylko zatrzymać się na biernym odbiorze, ale zacząć tworzyć coś chociażby równie imponującego :)
Odpowiedz
Kuba Gołąbek Heh, dzięki :D
Odpowiedz
Przez chwilę się bałem, że to koniec :v :D Ale widzę, że jeszcze nie, więc czekam :D
Odpowiedz
Mistrzostwo!! Czekam na więcej ;)
Odpowiedz
ZABIJE CIĘ NORMALNIE CIĘ ZABJE DZIEWCZYNO ;-; Czemu taka krótka część? ;c I jeszcze tak cholernie ciekawa. Podaruj Nam z okazji świąt, tak z dwie części! :D
Odpowiedz
O nie nie nie... ;-; Błagam litości!! Zastanowię się, czy zdołam ogarnąć jakiś dłuższy kawałek dla Was na święta ;) Może nawet zakończymy opowieść wcześniej niż na 30 częściach :D
Odpowiedz
Julia Kierepka Nie kończ ;-; Wtedy naprawdę Cię zabiję. :D
Odpowiedz
Angela Sobolewska Muszę ;-;
Odpowiedz
Łał :) ta cała historia jest cudowna! Uwielbiam ją! Czytam każdą cześć uważnie i dosłownie ona mnie pochłania! Często troszkę mnie irytuje czekanie na dalsze losy Hanny ^^ ale strasznie się cieszę już od części 22 że Aleksy wrócił! Pisz dalej! Uwielbiam twój talent! :*
Odpowiedz
Nie mogę się doczekać następnej części to mnie wciąga bardzo :) super 10/10 :3 czekam na następną czesc
Odpowiedz
Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje