Historia

Miasto X Część 2

gabriel grula 13 8 lat temu 4 854 odsłon Czas czytania: ~10 minut

Spis wszystkich części w profilu autora: http://straszne-historie.pl/profil/5577

Zza drzwi wyszedł jeden z trzech mistrzów ceremonii. Mężczyzna podszedł do wiszących ciał, po czym powoli i skrupulatnie obejrzał każde z nich. W pewnej chwili zastygł w bezruchu.

Po chwili odwrócił się w stronę naw, zdjął kaptur, uniósł głowę i zaczął wykonywać głębokie wdechy. Był to starszy, mniej więcej siedemdziesięcioletni mężczyzna, mający chudą, pociągłą twarz, pooraną licznymi bruzdami i bliznami, jego głowa zaś, pozbawiona była włosów. Stał tak, wdychając i wydychając powietrze.

Fernando znieruchomiał, miał dziwne przeczucie, że ten dziad za chwilę go wyczuje, a tym samym zlokalizuje. Na szczęście do niczego takiego nie doszło. Starzec sprawiał wrażenie normalnego, w sensie: przytomnego. Bez wątpienia nie był pod wpływem żadnego rodzaju środków czy też hipnozy.

Postał tak jeszcze chwilę, rozglądając się po całym wnętrzu kaplicy, a następnie zniknął za drzwiami, zza których przyszedł.

Fernando odczekał jeszcze pięć, strasznie dłużących się minut, nim zdecydował się opuścić kaplicę. Nie miał pojęcia, co o tym wszystkim myśleć, a co gorsza, gdzie szukać swego kolegi Pabla. Na zewnątrz, mgła nie ustąpiła nawet trochę. Co jakiś czas przenikały ją tylko promienie słońca.

W oczy rzuciły mu się płonące na każdym z nagrobków niewielkie płomyki ognia. Tańczące płomienie ledwo zdołały przebić się przez mgłę. Pewnym jest jednak, że jeszcze kilkanaście minut temu ich nie było.

Cmentarz był pusty, majaczące zarysy wyszczerbionych płyt nagrobnych, znajdujące się w nieregularnych odstępach, mogły świadczyć o kilkuset letniej tradycji tego miejsca. Miasto natomiast nie tyle ożyło, co sprawiało wrażenie normalnego, niewzbudzającego podejrzeń miejsca. Ludzie snuli się po ulicach, ale w gruncie rzeczy chodzili po nich bez celu. Mimo iż byli fizycznie obecni, tak naprawdę duchowo znajdowali się gdzieś z dala od tego miejsca.

Fernando wolał pozostać niezauważonym. Nie miał zupełnie pomysłu, co począć. Gdzie zacząć poszukiwania? Wszedł w jedno z podwórek, otoczone z trzech stron przez dwupiętrowe stare budynki. Kiedy znalazł się na klatce schodowej jednego z nich, chodził od drzwi do drzwi, sprawdzając, które z nich są otwarte. Pierwsze znalazł na ostatnim piętrze.

Mieszkanie urządzone było skromnie, lecz schludnie. Chodząc po poszczególnych pomieszczeniach, dało się zauważyć, że chyba nikt w nich nie mieszka. Wszystkie sprzęty były nieużywane od bardzo długiego czasu. W kuchni podszedł do lodówki, oczywiście niedziałającej. Mimo to otworzył ją w nadziei znalezienia czegoś do jedzenia. W środku znajdowały się trzy konserwy, przeterminowane od przeszło dziesięciu lat. Całe mieszkanie przypominało coś, co miało stwarzać pozory, a nie stanowić wartość użytkową.

To samo zauważył w dwóch kolejnych. Wychodząc z jednego z nich, usłyszał kroki, świadczące o tym, że ktoś idzie po schodach. Z powrotem cofnął się do mieszkania, z którego wyszedł. Przez zostawioną w drzwiach szparkę obserwował korytarz.

Osobnik, który wszedł na piętro, podszedł do drzwi znajdujących się naprzeciwko. Stanął przed nimi, a po około dwóch minutach przyglądania się im, ruszył w drogę powrotną.

Wziął głęboki oddech. „O co tu chodzi?” – pomyślał już po raz któryś dzisiejszego dnia.

Bezsensowną stratą czasu wydała mu się dalsza wędrówka po mieście. Doszedł do wniosku, że jedynym miejscem, w którym może być Pablo, jest zaplecze tej cholernej kaplicy, bo raczej trudno przypuszczać, że ukrywa się bądź jest przetrzymywany w którymś z tych widmowych mieszkań.

Ostrożnie, starając się pozostać niezauważonym, zmierzał w stronę wcześniej odwiedzonej kaplicy. W pewnej chwili usłyszał wyraźny odgłos pracy silnika, charakterystyczny dla nadjeżdżającego samochodu. Przykucnął za ogrodzeniem jednego z domów. Trzech mieszkańców zaczęło przechodzić przez ulicę w tę i z powrotem. Gdy samochód wyłonił się z gęstej mgły, kierowca nagle zaczął hamować, nie chcąc potrącić przechodzących przez ulicę.

Range rover zatrzymał się dosłownie pięć centymetrów od jednego z przechodniów. Kierowca, wyraźnie zdenerwowany, opuścił szybę i wystawiwszy przez nią głowę, zapewne chciał powiedzieć przechodniom kilka niemiłych słów. Zdarzenie rozgrywało się w miejscu, gdzie nie było przejścia dla pieszych.

Ledwo głowa kierowcy wyłoniła się z wnętrza auta, w jego stronę rzuciło się dwóch miejscowych osobników przechodzących chodnikiem obok, a znajdujących się zarazem najbliżej stojącego range rovera. Jeden z nich chwycił głowę kierowcy, usiłując odgryźć mu nos. Kierowca histerycznie krzyknął, zupełnie tracąc kontrolę nad sytuacją.

Druga z postaci chwyciła w tym czasie za klamkę od strony kierowcy i otworzyła drzwi. Następnie wyciągnęła mężczyznę z wnętrza wozu, a na sam koniec zatopiła zęby w szyi swej ofiary.

Pierwszy z napastników po tym, jak odgryzł nos, przystąpił do wydłubywania oczu.

Obserwująca całe to zdarzenie pasażerka auta, gdy tylko odzyskała głos, zaczęła krzyczeć w sposób tak przerażający i histeryczny, że nie sposób było jej nie usłyszeć, nawet w najbardziej oddalonej części miasteczka. W stronę samochodu ruszyli kolejni opętani mieszkańcy. Teraz jakby nieco bardziej się ożywili, ich ruchy w dalszym ciągu były co prawda o wiele wolniejsze od ruchów zdrowego, normalnego człowieka, niemniej i tak znacznie bardziej dynamiczne od tych, które wykonywali normalnie.

Spanikowana dziewczyna wybiegła z auta. Widocznie zdezorientowana stała na środku ulicy, kompletnie nie wiedząc, co począć. Błagalnie rozglądała się we wszystkie strony, szukając pomocy. Jej oczy wypełnione były łzami. Miała wrażenie, że to nie dzieje się naprawdę i że za chwilę się obudzi.

Niestety, to nie był sen. W końcu pobiegła wzdłuż jednej z prostopadłych uliczek, by tam zniknąć we mgle.

Fernando postanowił jej pomóc. Mieszkańcy byli bardzo niebezpieczni w bezpośrednim kontakcie, jednakże, gdy było się niezauważonym i w jakiś naprawdę nieprzemyślany sposób nie zwróciło się na siebie ich uwagi, śmiało można było przemykać uliczkami.

Podążył równoległą ulicą do tej, którą pobiegła dziewczyna, a w ślad za nią poszła liczna grupa krwiożerczych mieszkańców. Miał nadzieję, że dziewczyna na którymś ze skrzyżowań bądź na końcu ulicy skręci w lewą stronę. Tak też się stało, dziewczyna dwa skrzyżowania dalej skręciła w lewo. Zresztą nie miała wyjścia. Z każdej innej strony zmierzały w jej stronę wygłodniałe ludzkie bestie.

Fernando spostrzegł przed sobą czterech idących w stronę uciekającej zombie. Celowo dwa razy kaszlnął, chcąc zwrócić na siebie ich uwagę, co bez problemu mu się udało. Wszyscy czterej od razu ruszyli w jego stronę. Chciał zwabić ich do jakiegoś pomieszczenia i tam zastrzelić. Huk wystrzału broni tutaj, na ulicy, na pewno dałby wszystkim mieszkańcom wyraźny znak, że w mieście jest ktoś jeszcze prócz nich i dziewczyny, a tego nie chciał. Dziewczyna już się zbliżała, błędnym wzrokiem próbując dostrzec kogokolwiek, kto mógłby jej w tej chwili pomóc.

Wbiegł na teren najbliższej posesji. Kiedy dziewczyna znalazła się w zasięgu jego wzroku, zaczął machać w jej stronę ręką. W końcu go dostrzegła. Czym prędzej zaczęła biec w jego stronę.

Wpadł do domu, kopnięciem otwierając sobie drzwi wejściowe. W ślad za nim podążyło czterech zombi. W jadalni stanął przy wejściu, czekając na nadchodzących. Gdy tylko przekroczyli próg, otworzył do nich ogień, celując w głowy.

Pierwszy strzał doszedł celu, roztrzaskując głowę mężczyzny na kilka części. Drugi pozbawił mózgu kolejnego z mieszkańców. Kolejne dwa strzały także uśmierciły swe cele. Dziesięć sekund po ostatnim wystrzale do jadalni wbiegła dziewczyna. W kółko powtarzała trzy słowa:

– Co się dzieje? Co się dzieje?

Chwycił ją za ręce, lecz kompletnie nie reagowała. Patrzyła się na niego, szepcząc pod nosem cały czas te same słowa. Wiedziała tylko jedno: że on nie jest jednym z nich. Choć teraz, po tym, co przeżyła, było jej wszystko jedno. Nie mogąc nawiązać z nią żadnej formy kontaktu, uderzył ją w twarz. Dziewczyna ocknęła się. Dopiero teraz spostrzegła leżące na podłodze cztery ciała ze zmasakrowanymi głowami. Widząc jej przytomny wzrok, powiedział:

– Musimy jak najszybciej stąd uciekać.

Przytaknęła mu skinieniem głowy.

Obydwoje wybiegli tylnym wyjściem do ogrodu. W skąpanej we mgle okolicy majaczyły sylwetki mieszkańców. Wyraźnie zdezorientowani zgubieniem tropu dziewczyny, z uniesionymi głowami starali się wychwycić w powietrzu jej zapach, wykonując rytmiczne wdechy i wydechy.

– Zgubiliśmy ich, przynajmniej na razie – wyszeptał.

Idąc bardzo ostrożnie, dotarli do minimarketu, pod którym Fernando umówił się pierwotnie z Pablem. Tu czekała go niemiła niespodzianka. Mazda Pabla zniknęła.

W pierwszej chwili wpadła mu do głowy myśl, by sprawdzić czy ten sam los podzielił jego passat. Okazało się, że volkswagen stał dokładnie w tym samym miejscu, gdzie go zaparkował. Odetchnął z ulgą. Spojrzał dziewczynie w oczy, była przerażona.

– Posłuchaj uważnie, nie mam pojęcia, co tu się dzieje, to jakieś cholerne przeklęte miejsce. Ale nie wyjadę stąd, dopóki nie odnajdę mojego przyjaciela. A wiem, że gdzieś tu jest. Wydaje mi się, że nawet wiem, gdzie zacząć go szukać. Radzę ci, abyś gdzieś się ukryła i czekała na mnie.

– Nie! – krzyknęła. – Chcę iść z tobą, sama sobie nie poradzę. Ja… ja nie chcę być tu sama.

– Kim był kierowca?

– Moim chłopakiem.

– Przykro mi, trzeba załatwić to jak najszybciej, póki jeszcze jest jasno. I wynosić się stąd.

Idąc w stronę cmentarnej kaplicy, mijali miejsce, gdzie Sophie i jej chłopak zostali zaatakowani. Ich samochód zniknął, a po rozgrywającej się tutaj kilkadziesiąt minut temu rzezi nie było śladu. Fernando skierował wzrok na zegarek. Ten jednak ani drgnął, cały czas wskazywał jedenastą pięćdziesiąt pięć. Sophie też spojrzała na swój zegarek. Jej czasomierz wskazywał czternastą trzydzieści. Była to dokładnie ta godzina, o której wraz ze swym chłopakiem przekroczyli granicę tego piekła.

Mgła nie ustępowała. Raz nieco rzedła, po chwili znów gęstniała. Jedyną oznaką zbliżającego się wieczoru był fakt, że słońce w ogóle nie wychylało się już zza chmur.

W chwili, gdy przekroczyli bramy cmentarza, po plecach dziewczyny przebiegły ciarki. Wydarzenia ostatnich dwóch godzin były tak intensywne i następowały tak szybko po sobie, że na skutek szoku nie do końca zdawała sobie z nich sprawę. Teraz jej instynkt nastawiony był tylko i wyłącznie na przeżycie. Przerażało ją to miejsce oraz jego żądni krwi mieszkańcy. Dlatego przychodząc tutaj, zdała się w stu procentach na Fernanda. Nie chciała patrzeć na te bestie, wystarczyło jej to, że przemykali między nimi niezauważeni.

Drzwi kaplicy były uchylone, więc bez problemu dostali się do środka. Fernando pokrótce przygotował towarzyszkę na wstrząsający widok, jakim miały być ciała wiszących przy ołtarzu mężczyzn.

Tym razem zdecydował się iść prawą nawą. Dziewczyna szła dwa kroki za nim. Wiszących przy ołtarzu ciał już nie było. Ich miejsce zajęły kolejne. Na szczęście wśród żadnego z nich Fernando nie rozpoznał swego przyjaciela. Zdecydował się więc pójść w stronę masywnych, zdobionych drzwi, za którymi przy jego poprzedniej wizycie w tym miejscu zniknął mistrz ceremonii.

Po ich przekroczeniu, w odległości pięciu metrów dojrzeli kręte, wąskie schody prowadzące dość stromo w dół. Kiedy byli w połowie drogi na dół, usłyszeli słowa wypowiadane w niezrozumiałym dla nich języku. Wzmogli więc czujność, i tak wyśrubowaną już do granic możliwości. W miarę przybliżania się do końca schodów słyszane przez nich słowa stawały się coraz bardziej wyraźne i głośne.

W końcu ich oczom ukazało się obszerne pomieszczenie, rozświetlone płomieniami pochodni. Na ścianach można było zauważyć liczne czerwone plamy, najprawdopodobniej krwi. Środek pomieszczenia zajmowało sześć ław, na których leżały nagie ciała. Nad trzema z nich stali mistrzowie ceremonii. Wypowiadając jakieś zaklęcia, malowali coś na ich nagich klatkach piersiowych. Na najbliżej stojącej ławie, spoczywało ciało Pabla. Tak jak wszystkie pozostałe było nagie i miało namalowane dziwne znaki.

Fernando kazał dziewczynie zostać w tym miejscu, w którym teraz stała, i absolutnie nie zbliżać się. Natomiast w razie zagrożenia czym prędzej uciekać. Sam natomiast zrobił parę szybkich kroków w stronę zakapturzonych mnichów. Gdy pierwszy z nich skierował w jego stronę wytrącony z modlitwy wzrok, oddał strzał prosto między jego oczy. Zawartość czaszki w ułamek sekundy znalazła się na leżących za nim ciałach oraz na habitach dwóch, cały czas pogrążonych w medytacji, mnichach. Ci, nagle wytrąceni z ceremoniału, zdjęli kaptury, a następnie skierowali swe głowy w stronę przybysza.

Pierwszy ze stojących mistrzów miał starą, zniszczoną twarz. Był to ten sam człowiek, którego Fernando obserwował skryty za marmurową rzeźbą. Błyskawicznie wystrzelił dwie kule w jego stronę. Oba pociski trafiły w klatkę piersiową celu, odrzucając go parę metrów do tyłu. Twarz ostatniego z mężczyzn odprawiających ceremoniał była trupioblada. W zasadzie bardziej przypominała twarz nieboszczyka niż człowieka żywego. Bez zastanowienia wystrzelił także i w jego stronę. Jedna z kul trafiła w lewą stronę klatki piersiowej. Druga natomiast w głowę, a dokładnie w nos. Mężczyzna upadł na plecy. W ciągu następnych trzech sekund jego głowa leżała skąpana w kałuży dziwnego zielonego płynu.

Czym prędzej podszedł do ciała swego przyjaciela. Pablo oddychał, lecz nie było sposobu, by przywrócić mu przytomność. Nie pomagały żadne sposoby cucenia. Pozostawała tylko opcja wyniesienia go na własnych barkach. I właśnie do tej czynności Fernando przystąpił. Zawołał Sophie, a po jej podbiegnięciu, oddał jej broń.

Stał z Pablem przewieszonym przez prawy bark, kiedy nagle przytomność odzyskał mężczyzna o twarzy starca. Jego usta wygięły się w grymasie przeraźliwego uśmiechu, po czym zaczął szybkim krokiem iść w stronę Fernanda.

Sophie nigdy wcześniej nie miała do czynienia z bronią, dlatego wzięcie na celownik mnicha i oddanie w jego stronę strzału nie było dla niej czynnością prostą. Mimo to zamknąwszy oczy, oddała dwa strzały, rzucające mężczyznę na ścianę z taką siłą, iż z ust pociekła mu stróżka krwi. Pociągając drżącym palcem za spust, czuła spływające po policzkach łzy.

Teraz trzeba było bezpiecznie dojść do zaparkowanego przy minimarkecie volkswagena passata. Opuszczając pomieszczenie, zauważyli jeszcze drugie drewniane drzwi z lewej strony schodów. Trudno powiedzieć, dlaczego chłopak w ogóle nie słuchał stanowczego sprzeciwu Sophie. Pchany jakąś dziwną niewytłumaczalną mieszanką ciekawości i otępienia wszystkich zmysłów, szedł w stronę pomieszczenia skrywającego się za owymi drzwiami. W końcu jako pierwszy, z Pablem na ramieniu, przekroczył ich próg. Za nim do pomieszczenia weszła dziewczyna. Niesiony przyjaciel przez ostatnie kilkadziesiąt sekund stał się wyraźnie lżejszy.

CDN.

Jeżeli podoba Ci się moja twórczość, polub fanpejdż:

https://web.facebook.com/KsiazkaCzasZ/?ref=aymt_homepage_panel

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

dziękuje pan grula, daję miastu x 9/10
Odpowiedz
Film możnaby zrobić :D bardzo wciąga, kiedy 3 część??
Odpowiedz
Kontynuacja 1 stycznia 2016r. :)
Odpowiedz
Tak myślałam, że to zombie! Teraz tylko zastanowić się nad tajemnicą tego miasta. Czekam na trzecią część!
Odpowiedz
Kolejna część 1 stycznia 2016 roku. :) Jestem znany z zombie :)
Odpowiedz
super! czekam na kolejne
Odpowiedz
Opowiadanie jak zwykle świetne, ciężko się oderwać :D Przeoczenie czy specjalnie od razu wprowadziłeś imię nowopoznanej dziewczyny, bez przedstawienia ich sobie nawzajem? :D
Odpowiedz
Narracja jest trzecio osobowa (opowiadający jest wszystkowiedzący) stąd mogłem sobie na to pozwolić. Mimo wszystko spostrzeżenie, przyznam, że jak najbardziej słuszne :) Pozdrawiam.
Odpowiedz
Dziękuję za wszystkie komentarze i opinie. Każdy z nich jest dla mnie ważny. Pozdrawiam :)
Odpowiedz
Lubię zombi :) Aczkolwiek akurat to opowiadanie powstało ładnych parę lat temu, kiedy Czasu Z nie było nawet w planach :)
Odpowiedz
Miasto X jest nawet dużo lepsze od czasu Z :) Pisz więcej !
Odpowiedz
Myślę, że to kwestia gustu :) Cieszę się jednak, że czytelnicy doceniają i chętnie czytają każdy mój tekst.
Odpowiedz
Gabriel Grula Czekamy na kolejne części! :)
Odpowiedz
Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje