Historia

List do Świętego Mikołaja

naznaczony 6 8 lat temu 5 427 odsłon Czas czytania: ~8 minut

Drogi Święty Mikołaju!

Na początku chcę bardzo podziękować za pluszowego misia, którego dostałam od Ciebie pod choinkę w zeszłym roku. Jest kochany, bardzo mięciutki i uwielbiam z nim spać. Nazwałam go Ed. Jest wprost przesłodki. Często mu opowiadam o tatusiu i mamusi, o tym jacy są wspaniali i jak bardzo ich kocham. Wtedy on rozumie i patrzy na mnie tymi świecącymi, szklanymi oczkami i cierpliwie słucha tego co mówię. Jest najwspanialszy na świecie. Choć czasem wydaje mi się, ze próbuje mi coś powiedzieć, ale nie może, przecież pluszowe misie nie potrafią mówić. Wielka szkoda! Chciałabym móc czasem z nim porozmawiać i wysłuchać jego opowieści. Choćby o tym, czy mnie kocha lub czy coś go smuci. Misie są super, lecz mój tata czasem się gniewa jak znajduje Eda w przedpokoju, w łazience lub w kuchni. Wtedy krzyczy na mnie, żebym trzymała swojego misia w swoim pokoju. Mój tata jest dobrym człowiekiem, tylko nie raz się denerwuje i krzyczy. Czasem też kłóci się z mamą. Ostatnim razem nawet widziałam jak uderzył ją w twarz. Strasznie się wtedy bałam, że zrobi jej krzywdę. Mama przez to płakała, więc poszłam ją mocno przytulić. Bo wiesz, tatuś czasem lubi sobie wypić i wtedy nie jest sobą, jest zły. Ale jestem o tym przekonana, że tak naprawdę nie chce nas krzywdzić i że nas bardzo kocha. Sądzę, że się złości na mamę, bo wie, że się spotyka z innym panem. Sama raz widziałam, jak ten pan był u nas w domu. Taty wtedy nie było, bo był w pracy. Jak ten pan do nas przyszedł, to mamusia powiedziała mi, żebym zamknęła się w swoim pokoju i z niego nie wychodziła. Pewnie nie chciała żebym im w czymś przeszkadzała. Więc, zrobiłam to o co mnie poprosiła. Pamiętam też, że tego dnia dzwoniła do nas ciocia, żeby złożyć mamie i tacie życzenia z okazji rocznicy ich ślubu. Ciocia też jest super, ale prawie wcale nas nie odwiedza, bo nie może. Ciocia mieszka bardzo daleko od nas i w ogóle nie może wychodzić na zewnątrz. Czasami tylko dzwoni żeby porozmawiać i mówi jak bardzo za nami tęskni. Raz byłam nawet odwiedzić ciocię, bo bardzo chciała się z nami zobaczyć. Pamiętam, jak byliśmy w takim dużym budynku, dookoła ogrodzonym wysoką siatką. Był brzydki i bardzo zniszczony. Wyglądał strasznie, ale nie tak bardzo jak Ci ludzie, z którymi mieszka ciocia. Mama mówiła, że tam mieszkają bardzo chorzy ludzie, dlatego nie mogą przebywać wśród innych. Muszą być zamknięci, bo mogą kogoś skrzywdzić, ale ja w to nie wierzę. Ciocia nigdy nie mogłaby zranić mnie, taty czy mamy. To bardzo smutne. Zapewne czuje się samotna i cierpi. Chciałabym, aby ciocia była zdrowa i żebym mogła ją częściej odwiedzać i spędzać z nią więcej czasu. Ci ludzie, których widziałam byli straszni. Chodzili cały czas po korytarzu. Niektórzy z nich nawet krzyczeli, dziwnie się śmiali albo mówili sami do siebie. Zrozumiałam tylko, że mówili coś o jakimś bogu. Inni z kolei, podobnie jak ciocia, są zamknięci w specjalnych pomieszczeniach albo przywiązani do łóżek. Ponoć są bardzo agresywni i niebezpieczni. Jak zapytałam mamy, dlaczego ciocia musi być zamknięta, powiedziała mi, że miewa ataki i wtedy nie jest sobą. Ja jednak myślę, że ciocia po prostu się złości, bo jest jej źle w tym miejscu i na pewno bardzo chciałaby stąd wyjść. Sama źle się czułam w tym miejscu, patrząc na tych wszystkich chorych i zagubionych ludzi. Jeden z nich kiedy pan doktor prowadził nas przez korytarz do sali, w której leży ciocia, zaczął krzyczeć: „To on! Czuję go! To diabeł w ludzkiej skórze, on tu jest!”. Potem przyszli do niego panowie, którzy tam pracują, objęli go jakimś dziwnym kocem i zabrali do jakiegoś pomieszczenia. Jak go tam prowadzili, to cały czas krzyczał i mówił coś o śmierci, przynajmniej tak zrozumiałam. Przestraszyłam się bardzo i cały czas byłam blisko mamy, trzymając ją za rękę. Kiedy doktor zaprowadził nas przed salę, w której znajduje się ciocia, powiedział, żebyśmy chwilę zaczekali, po czym wszedł do środka. Drzwi były całe białe z małym okienkiem znajdującym się po środku. Widziałam przez nie, jak pan doktor rozmawia z ciocią. Pewnie jej oznajmił, że przyszliśmy ją odwiedzić. Po chwili wyszedł i powiedział, że możemy wejść do niej. Prosił tylko, żebyśmy nie zadawali zbędnych pytań, gdyż stan zdrowia cioci ostatnio pogorszył się i coraz częściej miewa ataki epilepsji, cokolwiek to znaczy. W pokoju znajdowało się biurko, przy którym siedziała ciocia na krześle oraz łóżko. Było tam jeszcze zakratowane okno, w końcu sali. Cały pokój, podobnie jak drzwi był biały. Na ścianach wisiały jakieś dziwne malowidła, pewnie ciocia je namalowała. Były jednak bardzo brzydkie i straszne. Na niektórych z nich były jakieś dziwne potwory, takie same, które przychodzą do mnie we śnie. Wtedy opowiadają mi straszne i złe rzeczy. Bardzo się ich boję i jak kładę się spać, proszę mamę aby zostawiła mi zapaloną lampkę. To pomaga, potwory przecież przychodzą tylko w nocy, gdy jest bardzo ciemno, pewnie dlatego, że nie lubią światła. Czasem też słyszę jakieś przerażające głosy, dobiegające z mojej szafy. Tam mieszkają, to ich dom. Gdy weszliśmy do środka, ciocia właśnie rysowała coś na kartce, mówiąc coś do siebie. Jednak nie mogłam zrozumieć co mówi. Wyglądała bardzo źle. Była wychudzona. Miała obandażowane całe ramiona. Nie wiem dlaczego, mam tylko nadzieję, że ciocia nie robi sobie krzywdy. Jej włosy były zniszczone i brzydkie. Zawsze bardzo mi się podobały jej włosy. Obiecałam sobie, że jak dorosnę, to będę miała tak samo piękne włosy jak ma ona. Była też bardzo blada, wyglądała jak jakiś straszny upiór! Zdawała się w ogóle nie zwracać na nas uwagi. Nawet chyba nie zauważyła naszej obecności. Tak jakby nas tam w ogóle przy niej nie było. Zrobiło mi się smutno i chciało mi się płakać. Cały czas tylko mówiła coś bardzo niezrozumiale. Mama próbowała do niej mówić. Zadawała pytania, ale ciocia nadal była nieobecna. Była bardzo skupiona na tworzeniu kolejnego swojego rysunku. Na rysowaniu tych strasznych potworów. Dziwnie się czułam będąc w tym pomieszczeniu. Nie wiem dlaczego, ale bałam się. Nagle ciocia przestała mówić do siebie, oderwała wzrok od rysunku i spojrzała na nas. Nareszcie zauważyła, że jesteśmy przy niej! Ale miała takie duże i zaczerwienione oczy. Popatrzyła się na mnie nimi, wyciągnęła ręce w moim kierunku i zaczęła się przybliżać. Nie wiedziałam co chce zrobić. Gdy już była bardzo blisko, chwyciła mnie mocno i przysunęła do siebie. Wbiła mi swoje paznokcie w ramiona i powiedziała bardzo cicho: „On wie … Rozmawiałam z nim … Powiedział, że jesteś następna… To nie uniknione, przeznaczenie musi się wypełnić!”. Nic z tego nie rozumiałam, ale ciocia bardzo mocno mnie trzymała i nie chciała puścić. Zaczęłam się wyrywać i prosić, żeby mnie puściła. Jednak ona nadal mnie trzymała i zaczęła krzyczeć: „On jest wszędzie! Nie uciekniesz od niego choćbyś próbowała! On jest prawdą i dawcą nieśmiertelności! On jest wszystkim!”. Byłam przerażona. Ciocia zwariowała! Ona nie jest sobą, jest bardzo chora! Próbowałam z całych sił się uwolnić, ale ona nadal mnie mocno trzymała. Patrzyła na mnie tymi ohydnymi oczami! Jakiś demon w nią wstąpił. To nie jest ona, to nie jest moja ciocia! Rodzice też byli bardzo przestraszeni, podbiegli do nas i próbowali oderwać ode mnie ciocię. Mama wezwała pana doktora. Do sali wbiegło kilku panów, którzy nas rozdzielili. Położyli ciocię na łóżku i zaczęli ją związywać. Ona wciąż coś mówiła: „Nadejdą mroki piekielne! Cały świat pogrąży się w ciemności, budząc u ludzi mroczne instynkty! Strzeż się tego, który istnieje ponad wiekami! On widzi i wie wszystko! Jest wszędzie!”. Tylko tyle zapamiętałam. Nie wiem dlaczego ciocia mi to zrobiła. Kiedy panowie przywiązali ją do łóżka, pan doktor poprosił nas żebyśmy wyszli z sali. Mama rozmawiała z panem doktorem o tym, co się stało. Powiedział, że jej stan się pogarsza i nikt nie wie, co jej jest. To co dowiedzieliśmy się od niego, bardzo nas wszystkich zasmuciło. Biedna ciocia, ona chyba już nigdy nie wyzdrowieje i już nigdy nie będę mogła dotknąć jej dawnych, pięknych włosów. Gdy wracaliśmy samochodem do domu, spytałam się mamy, co znaczyły słowa, które mówiła ciocia. Mama nie potrafiła odpowiedzieć mi na to pytanie. Sama pewnie nie wie, co ciocia chciała nam przekazać. Spytałam się jeszcze, dlaczego wujek wcale jej nie odwiedza i nie dzwoni do nas. Widziałam, że mama nie chce o tym rozmawiać. Powiedziała tylko, że wujka już nie ma. Może zostawił ciocię i gdzieś wyjechał. Chyba tak właśnie jest. Tak bardzo dawno go nie widziałam, odkąd ciocia trafiła do tego okropnego miejsca. Gdy wróciliśmy do domu, poszłam do swojego pokoju i przytuliłam swojego ukochanego Edka. Od razu opowiedziałam mu o wszystkim co się stało i o tym jak jest mi bardzo smutno z powodu cioci. Jak zwykle wysłuchał wszystkiego, co miałam mu do powiedzenia. Jaki on kochany! Najukochańszy na całym świecie! Zawsze jest przy mnie gdy jest mi smutno i źle. Nie oddam go nigdy, nikomu! Pamiętam jeszcze, że tamtego wieczoru, za nim położyłam się spać, mama bardzo płakała w swoim pokoju. Poszłam do niej i ją bardzo mocno przytuliłam. Powiedziała mi, że jestem kochana i że musimy być bardzo silni. Ciocia jest bardzo chora, ale cieszy się, że ma jeszcze mnie. Biedna mama, prócz mnie, cioci i taty, nie ma już nikogo. Babcia i dziadek umarli bardzo dawno temu. To był bardzo ciężki dzień. Byłam zmęczona i szybko usnęłam, ale w nocy znów śniły mi się te straszne potwory! Mówiły, że tej nocy stanie się coś bardzo złego. Ciekawe czy cioci też śniły się one, skoro je rysowała. Nie wiem, ale bardzo się ich boję. Mają takie przerażające, czerwone oczy i olbrzymie pazury. Są całe czarne. Jestem przekonana, że chcą mnie skrzywdzić, ale nie wiem dlaczego, przecież jestem bardzo grzecznym dzieckiem. Tej nocy znów obudziły mnie ich szepty, dochodzące z szafy. Dlaczego one mnie dręczą i nie dadzą mi spokoju ? Zapaliłam lampkę, stojącą na stoliku obok mojego łóżka i wstałam, żeby otworzyć szafę i spytać ich, czego ode mnie chcą. Gdy otworzyłam ją, wypadli z niej moi rodzice. Byli cali we krwi, a mama nie miała oczu. Przyjrzałam się dokładnie tacie. Miał rozcięty brzuch, z którego wystawał jakiś długi, rurkowaty i gruby sznur. Nie miał też w środku serduszka. Tam gdzie powinno być, była tylko jakaś głęboka dziura. U mamy chyba brakowało też jednej nogi… kurcze… gdzie ja ją podziałam ! Muszę ją koniecznie znaleźć i przyszyć mojemu kochanemu misiowi ! Bo inaczej bez niej nie będzie tak ładny jak mama. Tacie odcięłam dwie ręce. Teraz Ed będzie tak samo silny jak on! Oczy będzie miał tak samo śliczne jak mamy. Mama ma niebieskie oczy a tata brązowe, a ja nienawidzę brązowego koloru ! A i przez tą całą sytuację prawie zapomniałam Ci napisać, co chcę dostać od Ciebie na gwiazdkę pod choinkę! Chciałabym dostać kolejnego misia. Już nawet wiem jak go nazwę. Dam mu na imię Ted!

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Zepsułeś koniec :p Spokojnie, zanim pisać zakończenie z rozpędu, lepiej poczekać chwilę, żeby nie kończyć na siłę.
Odpowiedz
Nieco przeszkadza to, że dziecko nie miałoby takiego słownictwa, trochę za dużo fabuły i miejscami pomieszane. Mimo wszystko niezła pasta :)
Odpowiedz
Za trudno mi się czyta, nie dotrwałam do końca, więc nie ocenię historii. Powiem tylko tak: >ciężko to przeczytać przez brak akapitów; całosć bez nich jest niepoukładana/chaotyczna >takich słów nie używa dziecko, sposób pisania (chociaż niezły) jest zbyt ''ciężki'' i nie wprowadza w klimat >trochę za dużo tragedii w jej życiu; psychiczna ciotka, matka zdradza ojca i ojciec opijus? Przesadzone lekko moim zdaniem. Tyle, nie oceniam więcej bo nie dam rady przebrnąć.
Odpowiedz
Ja właśnie uważam że brak akapitów i lekko chaotyczne zdania dają temu wszystkiemu klimatu, bo jeżeli dziecko by pisało to właśnie w taki sposób.Co do słownictwa to się akurat zgodzę tylko że mnie to jakoś nie odrywało od czytania. No i zostaje jeszcze kwestia tego że taka sytuacja jest dla dziecka zbyt ciężka, masz rację ale, autorka zdawała z tego sprawę i końcówka to potwierdza. Pozdrawiam
Odpowiedz
Super *o*
Odpowiedz
Bardzo fajna pasta. Pisz kolejne.
Odpowiedz
Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje