Historia

ŚCIGANY

zoleander 0 8 lat temu 4 117 odsłon Czas czytania: ~2 minuty

Biegł już dłuższy czas. Przez gęste konary drzew prawie nie docierało światło księżyca. Bolały go dłonie i twarz, poranione przez ostre krzaki i gałęzie. Brakowało mu tchu. Nogi zrobiły się ciężkie i nagle zahaczając o wystający korzeń, upadł. Ręce zanurzyły się w głębokim runie, pełnym igieł, liści i czegoś co przypominało galaretowatą masę. Po chwili fetor zgniłego mięsa uderzył z podwójną siłą. Zdusił krzyk i zmusił ciało do ucieczki. Stłuczone kolano opóźniało bieg. Dalekie odgłosy, gdzieś za nim, wydawały się rosnąć, ostrzegając o zbliżającym się niebezpieczeństwie. Pokonując ból parł przed siebie, byle dalej. Między drzewami zamajaczył cień starej szopy. Nadzieja napełniła go otuchą. Niestety spróchniałe deski nie były tym czego oczekiwał. Wymacał drzwi i wchodząc wytężył wzrok w poszukiwaniu czegoś, czym mógłby się zabarykadować. Niewielki stół musiał wystarczyć. Przez dziurawy dach wpadało niewiele światła.

Usłyszał to - przejmujące do szpiku kości, wstrząsające wycie. Było zbyt blisko by mógł łudzić się nadzieją.

Trzask łamanych desek zagłuszył ostatni krzyk.

Las milczał…

W PUŁAPCE

Gdyby nie zepsuty samochód i komórka, która straciła zasięg, nigdy nie znalazłaby się w tym lesie. Zapadał zmrok. Każdy odgłos napawał lękiem. Tłumiła go wymuszonym śmiechem. W oddali zobaczyła zarys domu. Przyspieszyła kroku. Widok zrujnowanej chaty rozwiał mrzonki o szybkiej pomocy. Wszędzie leżały deski, jak gdyby powyrywane ze ścian. Zajrzała do środka. Żołądek podszedł do gardła. Ktoś tam był…

- Halo? Zawołała niepewnie ale nie dostała odpowiedzi. Postanowiła wejść. Na podłodze leżał mężczyzna, cały we krwi. W otwartych ranach zalęgły się już muchy. Fetor unoszący się w powietrzu utrudniał oddychanie. Pochyliła się nad rannym.

Otworzył oczy tak nagle, że przestraszona odskoczyła w tył, uderzając głową o jakiś mebel. Usłyszała jak mamrotał coś niewyraźnie. Potrzebował pomocy. Z trudem podniosła go z ziemi. Przy pierwszym ruchu krzyknął przeraźliwie z bólu. Łzy napłynęły jej do oczu.

- Dasz radę, musisz! Ciągnęła go tak przez parę metrów, mając wrażenie, że minęły długie godziny. Zapadła ciemność i tylko wyłaniający się zza chmur księżyc oświetlał im drogę.

- Uciekaj – usłyszała i spojrzała na mężczyznę. Zsunął się z jej ramienia i przybrał dziwną pozycję.

- Pomogę ci – podeszła bliżej ale trzask pękającej skóry zatrzymał ją w miejscu. To co zobaczyła napawało ją obrzydzeniem i przerażeniem. Mimo to stała jak zaklęta. Dopiero gdy wydał z siebie potworny ryk, ruszyła z miejsca. Potykając się raz za razem, po długiej chwili dotarła do jakiejś szosy. Dotarło do niej, że to coś jest bliżej niż myślała…

W oddali zamajaczyły światła. Ktoś nadjeżdżał. Stanęła na środku jezdni i wymachując ramionami, starała się zatrzymać pojazd. Ku jej uldze kierowca stanął.

Po chwili zamknięta bezpiecznie w samochodzie, oglądała znikającą w oddali, ciemną postać.

- Dziękuję – wyszeptała i dopiero teraz zauważyła, że oprócz niej i kierowcy, jest jeszcze dwóch pasażerów. Uśmiechali się w taki sposób, że…

Strach powrócił.

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje