Historia

Tanoshii Kōen

Pagad Ultimo 7 7 lat temu 19 842 odsłon Czas czytania: ~10 minut

Minivan wjechał na kompletnie pusty parking, zatrzymując się tuż przed główną bramą. Drzwi się rozsunęły i ze środka wyszło czworo ludzi. Zachwyceni spojrzeli na obiekt znajdujący się za nimi.

- Proszę państwa, oto Radosny Park! - krzyknął Takashi, rozpościerając ręce. - Jeden z niewielu opuszczonych japońskich parków rozrywki.

- Nie baw się w przewodnika - zaśmiała się Kayoko - przecież wszyscy wiemy, po co tu przyjechaliśmy.

Cała grupka przeszła na tyły auta i otworzyła bagażnik, z którego każdy wziął swoje rzeczy. Kiedy wszyscy się zebrali, Takashi zamknął samochód i ruszyli do głównej bramy.

Ich oczom ukazała się duża, zardzewiała tablica, na której widniał napis - Tanoshii Kōen. Pod nazwą parku można było zauważyć inny napis, pokryty częściowo rdzą, który głosił: "Yōkoso", czyli "Witaj". Obok głównej bramy stały budki z biletami, wyposażone w kasy i krzesła dla pracowników. Spojrzeli do środka i dostrzegli na ziemi, oprócz śmieci i kurzu, kilka starych biletów, które jakimś sposobem tam się zachowały.

Szyby oddzielające wnętrze budki od gości były zbite, co wykorzystał Shō wspinając się do środka. Zgarnął z ziemi cztery bilety, po czym wychylił się do reszty i podał im je. Takashi sięgnął po jeden, a wtedy Shō zabrał rękę i, machając palcem, powiedział:

- Nie ma nic za darmo, koleżko. To będzie jakieś... - udał, że się zastanawia - 1200 jenów.

- Chyba mam akurat tyle w kieszeni, zaraz sprawdzę. - odpowiedział Takashi sięgając do bluzy, którą miał na sobie, a potem, udając, że podaje Shō pieniądze, dał mu kuksańca w brzuch.

- Dobra, dobra, macie darmowe wejściówki, tylko już nie bij. - zaśmiał się chłopak wychodząc z budki.

Wszyscy schowali swoje bilety do kieszeni, aby po powrocie mieć dowód na to, że tu byli. Przeskoczyli przez barierki blokujące wejście i spojrzeli na park, kiedyś pełny ludzi, teraz cichy i opuszczony.

Główny plac, na który prowadziła brama, składał się z dużej, ozdobionej zwierzętami fontanny wykonanej z jakiegoś taniego materiału. Jej dno było wypełnione brudną, brązową wodą, na której tafli pływało mnóstwo liści. Sama fontanna była w niektórych miejscach popękana, a cała konstrukcja straciła swój dawny blask i teraz, po tylu latach zapomnienia, była szara i brzydka.

Wokół placyku było porozstawiane wiele ławek i śmietników, a także miejsc na stoiska z jedzeniem i napojami, których nie było tam od dłuższego czasu. Od fontanny wychodziły cztery ścieżki, prowadzące do poszczególnych atrakcji w parku, takich jak samochodziki, rollercoastery, domy strachów i karuzele. Przy każdej z dróg stała tablica z mapą ośrodka, na której były zaznaczone miejsca warte odwiedzenia.

Cały ośrodek dzielił się na cztery części tematyczne, różniące się od siebie atrakcjami i wyglądem. Składały się na nie Amazońska Dżungla, zwana "Dzikim Rejsem", ośrodek pełen basenów o nazwie "Morska Przygoda", górzysty trakt "Górska Wycieczka" oraz, umieszczony w samym sercu ośrodka, wielki "Zamek Marzeń", w którym znajdowały się Hotele dla gości, restauracje, sklepy z pamiątkami i pokoje dla pracowników całodobowych, którzy nie wracali na noc do domów.

Młodzież podeszła do jednej z map i obejrzała ją. Saki wyciągnęła rękę i palcem wskazującym przejechała po szybie. Była ona tak zakurzona, że na jej palcu pozostał szaro-czarny osad, którego zaraz się pozbyła. Takashi wyciągnął swój telefon i zrobił wszystkim pamiątkowe zdjęcie, a potem zdjęcie samej mapy, aby później nie musieli szukać kolejnej.

Na ich nieszczęście, na niebie zebrały się ciemne chmury a w oddali usłyszeli dźwięki grzmotów, co niechybnie oznaczało burzę. Postanowili skierować się ku Zamkowi Marzeń, jako iż było to najciekawsze miejsce, które mogli eksplorować nie narażając się na ulewę.

Wybrali odpowiednią ścieżkę i ruszyli w drogę, co chwilę jednak zatrzymując się i podziwiając pozostawione losowi cuda, w postaci pomników zwierząt i pomniejszych atrakcji dla dzieci, które nie były co prawda aż tak widowiskowe, ale pośród ciszy i bujnie rozwiniętych roślin wyglądały magicznie i nieprawdopodobnie.

Flora mogła sobie pozwolić na niesamowity rozwój, z racji tego, że od kilku lat rośliny i drzewa nie były doglądane, zostały pozostawione same sobie. Nieprzycinane, niekoszone, pokrywały prawie całą powierzchnię parku, przechodząc przez ścieżki i wyrastając na chodnikach. Tworzyło to niesamowite wrażenie zapomnienia, jakie w istocie spotkało "Radosny Park".

Mimo, iż zapowiadająca się burza mogła uderzyć lada chwila, nie mogli się powstrzymać od robienia zdjęć wszystkiemu, co widzą. Co rusz coś ich rozpraszało i zatrzymywało na chwilę, a droga do Zamku Marzeń rozciągała się w nieskończoność. W pewnym momencie Shō zapytał:

- Ej, to może mi ktoś przybliżyć historię tego Parku? Bo szczerze, to wciąż nie wiem, dlaczego go zamknęli.

- Shō! Przecież wysłałam ci o tym artykuł miesiąc temu! - żaliła się Kayoko.

- No, jakby to powiedzieć. - tłumaczył się, zmieszany - Nie przeczytałem tego.

- No wiesz co! Sam przecież prosiłeś mnie, żebym ci to pokazała!

- Tak, tak, ale nie spodziewałem się, że będzie tego aż 10 stron! Co jak co, ale mam wiele ciekawszych rzeczy do roboty.

- Mogłeś chociaż spróbować! - nie ustępowała Kayoko - Jestem pewna, że Takashi i Saki przeczytali.

- Ja... bardzo dawno temu, już zapomniałem. - odparł szybko Takashi.

- Ja przeczytałam tylko w połowie, bo miałam straszne urwanie głowy. - powiedziała Saki, a potem dodała - A nawet trochę mniej, bo to było dość... Jakby to powiedzieć... Nudne?

Kayoko zmarszczyła brwi, a potem westchnęła.

- No dobra, powiem wam, jak się sprawy mają. Otóż, pewnego dnia, 16 lat temu, niejaki Miyamoto Uchinose założył ten park i uznał go za "najcudowniejsze miejsce dla całej rodziny." Na początku co prawda może i takie było, no ale koniec końców dochody nie były tak duże, jakich się spodziewał, więc wynikało coraz więcej problemów z pracownikami i utrzymaniem całego ośrodka, tym samym po 3 latach musiał wszystko zamknąć. Ośrodek popadł w ruinę. Nieszczególnie ktokolwiek chciał to kupić, bo nie dość, że za samą likwidację atrakcji trzeba by było wydać kupę kasy, to jeszcze sam ośrodek leżał w dość nieciekawym miejscu. No bo, co jak co, 130 kilometrów od najbliższego miasta to nie jest zbyt blisko.

- Musiał sporo zarabiać na hotelu. - wtrącił się Takashi.

- Właśnie w tym problem, że nie, bo dał dość wysokie ceny biletu, a Hotel i restauracje nie były w jego cenie, więc każdy próbował zarobić coś extra dla siebie. Ceny były, jakby to powiedzieć... horendalne. Ludzie woleli... - przerwała - O! Popatrzcie!

Przed nimi rozpostarł się wielki, kolorowy zamek, ozdobiony w większości kolorem różowym i niebieskim.

- Ale kicz. - szepnął Shō.

Cały budynek składał się z niewielkiego placu głównego, do którego wejść można było jedną bramą, skierowaną w stronę głównego wejścia. Bezpośrednio z placyku goście mogli przejść do zamku trzema wejściami. Według umieszczonych obok tabliczek, północne przejście prowadziło bezpośrednio do części Hotelowej, wschodnie do restauracji zaś zachodnie do sklepów. Budowla była naprawdę duża, a zwłaszcza część przeznaczona na pokoje dla gości.

Takashi, Shō, Saki i Kayoko skierowali się najpierw w stronę sklepów. Niestety, wielkie drzwi prowadzące do środka okazały się zamknięte.

- Cholera, a miałem taką wielką ochotę na zabranie ze sobą jakiejś fajnej, różowej koszulki z Zamkiem Marzeń. - powiedział Shō, udając zrezygnowanego.

- Jeszcze nic straconego! - pocieszył go Takashi - Patrz, tam, na górze jest otwarte jedno z okien.

Wszyscy spojrzeli w górze i, rzeczywiście, dostrzegli otwarte okno na pierwszym piętrze. Shō podszedł do ściany, przycisnął do niej rękę i spojrzał nad siebie. Nie były one idealnie gładkie, pokrywał je jakiś szorstki materiał, dodatkowo były one ozdobione różnego rodzaju gzymsami. Okna za to były umieszczone w wystających wykuszach.

- Dam radę się wspiąć. - stwierdził.

- Nie złamiesz sobie nogi jak ostatnio? - zapytała Saki uśmiechając się - Czy tym razem skończy się tylko na poobijaniu?

- Ha. Ha. Ha. Bardzo śmieszne. A teraz patrzcie na mistrza.

Odsunął się kawałek, po czym zaczął szarżować na ścianę. Gdy był metr od niej podskoczył, po czym odbił się stopami od ściany i złapał się najbliższego gzymsu. Szybko, nie czekając, aż opadnie z sił zaczął wspinać się wyżej, aż dopadł wystającego kawałka wykusza, na którym znajdowało się otwarte okno. Zwisając z niego podciągnął się i usadowił na nim.

- No i co? - zaśmiał się na przyjaciół stojących poniżej - Że niby ja się nie wespnę?

- Nie przechwalaj się tylko otwórz nam drzwi, żebyśmy też mogli tam wejść! - krzyknęła Kayoko.

- Jasna sprawa! - odpowiedział Shō i wskoczył do wewnąrz.

Trach!

Nagle okiennica zatrzasnęła się w nienaturalnie szybkim tempie, zamykając chłopaka w środku. Podbiegł do okna, zza którego widział resztę grupy. Patrzyli się w osłupieniu na siebie, nie mogąc wyjaśnić zjawiska, którego byli świadkami. Shō czym prędzej odbiegł od okna i ruszył ku drzwiom wejściowym.

Przebiegł przez prawie pusty pokój, w którym się znajdował, wybiegł na korytarz, pobiegł w jedną stronę, znalazł schody, zbiegł po nich i znalazł się w jednym ze sklepów z pamiątkami. Przebiegł przez niego, dopadł wrót i zobaczył zardzewiałą kłódkę blokującą je z drugiej strony.

- Zamknięte! - krzyknął.

- Co!? - odkrzyknęli mu z drugiej strony.

- Zamknięte!

- Słabo cię słychać!

Shō wyciągnął z kieszeni telefon i wybrał numer do Takashiego. Ten po kilku sekundach odebrał.

- Zamknięte. - powtórzył chłopak.

- O cholera. Mówi, że zamknięte. - przekazał informację reszcie.

- Co mam zrobić?

- Nie wiem, może gdzieś jest ukryty klucz, czy coś?

- Stary, to miejsce jest ogromne, minie kilka godzin, zanim go znajdę.

- Można zawsze spróbować wrócić przez jakieś inne okno. Przecież nikt by ich nie zamykał na klucz, no nie?

- Może i masz rację, nie ma się co stresować.

- Teraz najlepiej będzie, jak rozejrzysz się w środku i poszukasz jakieg...

Reszty Shō nie usłyszał.

***

Zobaczył ludzi, których nie znał, stojących w jakimś pokoju przypominającym biuro. Przy jednej ze ścian stała wielka szafka na akta. W pokoju znajdowało się też drewniane biurko i dwa krzesła, na których siedzieli mężczyźni pogrążeni w rozmowie. Jeden z nich, siedzący za biurkiem, był ubrany w koszulę w zieloną kratę i białe spodnie na szelkach, drugi zaś nosił na sobie niezbyt stylowy golf. Widać było, że czuł się nieswojo w tym pomieszczeniu, ponieważ co chwila zmieniał pozycję i przecierał twarz ręką. Odezwał się:

- W jakim celu mnie wezwałeś, Miyamoto?

- Chciałem ci tylko przekazać klucze do głównych drzwi zamkowych. Miałem zrobić kopie już jakiś czas temu, ale kompletnie wypadło mi to z głowy. W każdym razie, jako mój zastępca musisz mieć własne klucze, nie możesz przecież cały czas liczyć na to, że pracownicy będą wszystko za ciebie otwierać.

- Oczywiście, szefie.

- Gdyby wynikły jakieś problemy i, nie daj Boże, zapomniałbyś, bądź, co gorsza, zgubił klucze, zapasowa para leży zawsze w drugiej szufladzie mojego biurka. Są tam one na czarną godzinę, więc korzystaj z nich tylko i jedynie, kiedy sytuacja tego wymaga. Dodatkowo, pod koniec dnia musisz zwrócić je dokładnie do tej samej szuflady, w której leżały. Rozumiemy się?

- Tak, oczywiście, szefie.

- No dobra, to wracaj do swoich obowiązków, mam jeszcze dużo roboty.

- Oczywiście, szefie. - powiedział, po czym wyszedł.

***

Wizja dobiegła końca. Shō usłyszał, jak ktoś energicznie uderza w drzwi, z telefonu leżącego obok jego ucha dobiegały krzyki jego przyjaciół, stojących po drugiej stronie.

- Shō! - krzyczeli - Nic ci nie jest!? Odezwij się! Mam nadzieję, że to nie jest kolejny z tych twoich durnych żartów! Shō!

- J... już jestem. Chyba zemdlałem. - powiedział, po czym przeniósł się z pozycji leżącej do siedzącej. Z trudem powstrzymał wymioty, zbierające mu się w gardle. - Czuję się jak gówno.

- Już myśleliśmy, że nam padłeś. Stary, ale żeśmy się o ciebie bali.

- Zapytaj Kayoko czy wie, gdzie jest biuro właściciela. Tego Miyamoto, czy jak mu tam było.

- Co?

- Po prostu ją o to zapytaj, nie jest teraz dobry czas na tłumaczenie.

Usłyszał po drugiej stronie słuchawki, jak Takashi rozmawia o czymś z Kayoko, po czym oddaje jej telefon. W tym czasie Shō podniósł się i oparł o ścianę, żeby znowu nie zemdleć. Miał mroczki przed oczami.

- Biuro właściciela i niektórych pracowników powinno być nad sklepami - oznajmiła dziewczyna - tyle przynajmniej dowiedziałam się z tego artykułu. Nie wiem, ile jest w tym prawdy, ale napisali go już po tym, jak wszystko zostało opuszczone, więc może tam byli.

- Dzięki, nie rozłączajcie się, będę was informował o tym, co się dzieje.

- Jasne.

Włożył telefon do kieszeni, po czym, powoli, lekko się zataczając wrócił się na schody i poszedł na górę, ostrożnie stawiając krok za krokiem. Na górze widniał znak oznaczający, że wstęp na to piętro mają tylko uprawnione osoby, takie jak pracownicy. Poszedł wzdłuż korytarza, mijając drzwi opatrzone poszczególnymi nazwiskami. W końcu dotarł do gabinetu "Miyamoto Uchinose", więc nacisnął klamkę i otworzył drzwi. Na szczęście nie były zamknięte.

Jego oczom ukazał się pokój prawie dokładnie taki, jaki wdział przed chwilą, z tą jednak różnicą, że ten był bardziej zakurzony i zaniedbany. Kiedy stanął w progu znowu poczuł, jak robi mu się niedobrze, więc upadł na kolana i oparł się dłońmi o brudny dywan. Czekał na wymioty, lecz te nie nadeszły.

Oddychał głęboko, aby się uspokoić, gdy nagle usłyszał skrzypienie drzwi. Odwrócił głowę w ich stronę w odpowiednim momencie, aby zobaczyć jak zamykają się z impetem, uderzając go w okolice kostki, która znajdowała się blisko framugi. Krzyknął z bólu, po czym złapał się nogi stolika i wciągnął swoją palącą cierpieniem nogę do środka. Drzwi zatrzasnęły się, a zamek, umożliwiający zamknięcie się od środka przekręcił się. Chłopak usłyszał kliknięcie, ale mechanizm dalej napierał, aż w końcu nie wytrzymał i urwał się, lądując głucho na dywanie.

Zwijający się z bólu Shō leżał na ziemi, jęcząc i stękając, a z jego telefonu dobiegały go głosy jego przerażonych przyjaciół.

_________________________________________________________________

Ciąg dalszy: http://straszne-historie.pl/story/13229-Tanoshii-Ken-II

_________________________________________________________________

Jeżeli jesteś zainteresowany moją dalszą twórczością, bądź chcesz być na bieżąco ze wszystkimi nowymi materiałami odwiedź mój Fanapge:

https://www.facebook.com/mrdonut064?fref=ts

______________________________________________________________

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Fajne. 9.99999999999999999/10. Ale dlaczego nigdzie nie ma kamer, opętanych figurek klaunów i tym podobne. X. D.
Odpowiedz
Uwielbiam motyw opuszczonych miast i parków rozrywki. Dobrze się zapowiada :)
Odpowiedz
Ciekawy motyw nie powiem ;) Styl w sumie nie pozostawia nic do zarzucenia/ Czekamy na kolejną część
Odpowiedz
naprawde? dlaczego wszystko kończy się w ciekawych momentach?
Odpowiedz
Na ten moment nie jest źle. Zobaczymy co będzie w kolejnych częściach.
Odpowiedz
Trochę nudne jak na razie.
Odpowiedz
Fajnie się zapowiada
Odpowiedz
Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje