Historia

Tanoshii Kōen III (OSTATNI)

Pagad Ultimo 14 7 lat temu 7 885 odsłon Czas czytania: ~6 minut

Część 1: http://straszne-historie.pl/story/13174-Tanoshii-Ken

Część 2: http://straszne-historie.pl/story/13229-Tanoshii-Ken-II

Kiedy Takashi, Kayoko i Saki schodzili z góry, Shō opowiedział im wszystko to, co znalazł w papierach. Skwitowali to niemym milczeniem, z racji tego, że zbyt niebezpiecznie było mówić, kiedy schodzili po niestabilnej trasie wagonika.

- Ale to jeszcze nie wszystko! - kontynuował przejęty Shō - Według napisu na dole, wszystkie akta sprawy zawierały 21 stron, a w tej teczce jest ich tylko 20! Jedna z nich musiała zostać wyrwana, ale nie ma jej ani tutaj, ani w poprzednich...

Zagłuszył go krzyk Kayoko, pod którą załamała się jedna z desek utrzymujących całą konstrukcję. Wszystko niebezpiecznie się zachwiało, więc wszyscy ciasno przylegli do torów, bojąc się spaść. Byli dobre kilka metrów nad ziemią, a upadek na pewno nie skończyłby się dobrze.

- Noga mi ugrzęzła! - piszczała Kayoko.

- Spokojnie, uspokój się, nic ci nie będzie. - próbował ją uspokoić Takashi. - Zaraz coś zrobimy, nie rzucaj się tak!

Rusztowanie chwiało się coraz bardziej, pozbawiając ich równowagi. Takashi przesunął się do dziewczyny, żeby pomóc jej wyciągnąć nogę, zaś Saki, wciąż w pozycji leżącej trzymała się kurczowo torów.

- Nie, nie, nie. - powtarzała - To się nie dzieje, to się nie dzieje, to się nie...

- Udało się! - powiedział Takashi oswobadzając Kayoko.

Cała konstrukcja wciąż nie była stabilna, więc postanowili iść na kolanach. Najpierw jednak musieli przekonać Saki, że jest bezpiecznie i nic jej nie grozi. Dostała ataku paniki, jednak po chwili jej przeszło. Shō w międzyczasie pytał, co się dzieje, jednak nikt go nie słyszał. Dopiero teraz zdali mu całą relację z tego, czego właśnie doświadczyli.

W końcu zeszli z kolejki, na co Saki krzyknęła z zachwytu i uklękła na ziemi, dotykając jej rękoma.

- Chyba nabawiłam się lęku wysokości. - stwierdziła.

***

Połączenie zostało przerwane. Shō nie wiedział, czym to jest spowodowane, jednak spróbował oddzwonić. Nic. Ponawiając próbę usłyszał, jak górna szafka biurka, która uprzednio była zamknięta, w jakiś nieznany mu sposób otwiera się, ukazując to, co czekało w środku.

Były to kolejne kartki, razem ze zdjęciem oprawionym w ramkę, przedstawiającym Neko w dniu swojej chwały, czyli tym, kiedy po raz pierwszy zagościł jako atrakcja w restauracji.

Jedna z kartek okazała się brakującą stroną z informacjami o Hachirō Maeno, zaginionym chłopcu. Były tam informacje o tym, że drzwi od magazynu dziwnym trafem nie dawały się otworzyć. Klucz nie działał, wyglądało to tak, jakby zamek był kompletnie zmieniony. Wezwano specjalistę, który po pewnym czasie doszedł do źródła problemu.

Zamek był zapchany. Wyglądało to tak, jakby ktoś na siłę nawpychał tam mnóstwo mokrego papieru i tekstury, zapychając cały mechanizm. Wszystko zostało oczyszczone, a magazyn przeszukany. Nie znaleziono w nim nic, oprócz kilku niepotrzebnych dekoracji, pudeł z wyposażeniem i starej, wadliwej maskotki.

Shō spojrzał na drugą kartkę i zdał sobie sprawę, że jest napisana odręcznie. Ktoś bardzo uważnie wykaligrafował każdy ze znaków, przykładając do stylu wielką uwagę.

***

"Po trzech latach chwały, park rozrywki Tanoshii Kōen został zamknięty. Owoc mojej ciężkiej pracy i poświęcenia ulega likwidacji. Najpierw Neko, potem sprawa finansowa, a teraz jeszcze ten nieszczęsny chłopiec! Dlaczego wszystko poszło tak źle? Wszystko sypie mi się na głowę, jestem zadłużony, wytoczono mi już kilka spraw odnośnie braku zapłaty w terminie. Jestem skończony. Dzisiaj był ostatni dzień Radosnego Parku. Wszyscy już się wynieśli, teraz zostałem tylko ja. Jak to mówią, kapitan zawsze tonie ze swoim statkiem. Tak i ja umrę razem z tym miejscem.

Miyamoto Uchinose.

Żegnajcie."

***

Mężczyzna stanął na samym szczycie góry. Pod nim rozciągał się jego ukochany ośrodek, torowiska wagoników, baseny i przepiękny Zamek Marzeń. Wiatr rozwiewał mu włosy. Po raz ostatni popatrzył na to wszystko, oczyma mokrymi od łez. Zamknął je, po czym rozpostarł ręce i skoczył.

***

Po przeczytaniu tego, Shō spróbował ponownie zadzwonić do swoich przyjaciół i tym razem mu się udało. Okazało się, że są już prawie przy bramie. Opowiedział im o ostatnim zapisie właściciela. Kto by pomyślał, że tak wesołe kiedyś miejsce niesie ze sobą tak tragiczną historię? Shō wstał i spojrzał do pierwszej szuflady. Na samym jej dnie leżał klucz, z przyczepioną do niego papierową plakietką, głoszącą: "Magazyn".

***

"Ce wszyoustkim! Chie sie ze mną pobaouwić?"

"Pami, zjedce wszyoutko dostaiecie nagrod!"

"T miacsce js sopr!"

"Chouomy si poaowic!"

***

Shō usłyszał pukanie do drzwi. W pierwszym odruchu przestraszył się, że w ośrodku znajduje się ktoś jeszcze, ale po chwili zdał sobie sprawę, że to jego przyjaciele.

- Shō, możemy wejść, czy znowu nadwyrężasz swoją prawą rękę? - krzyknął Takashi.

- Nie wygłupiaj się, tylko mi otwórz. - odpowiedział podchodząc do drzwi, zadowolony, że w końcu wrócili.

- Jasne, szefie, już się robi.

Takashi wyciągnął z kieszeni scyzoryk, po czym umieścił w zamku odpowiednie odgałęzienie i otworzył drzwi. Wszyscy ucieszyli się widokiem Shō, który powoli do nich kuśtykał.

- To co, spieprzamy z tego miejsca? Co jak co, ale ja już mam dość wrażeń. - stwierdziła Saki.

- Ja też. - przytaknęła Kayoko - Jestem zmęczona i wszystko mnie boli. Nie tak sobie wyobrażałam tę wycieczkę.

- No, to cała marsz do Minivana! Kierunek - dom! - zakomenderował Takashi.

- Poczekajcie chwilę. - powiedział strapiony Shō, wyciągając przed siebie klucz. - Mamy jeszcze jedną sprawę do załatwienia.

***

Przeszli przez część z basenami i zlokalizowali część przeznaczoną dla pracowników, w której znajdował się magazyn, biuro zastępcy szefa i skład na urządzenia sprzątające do basenu. Podeszli do drzwi z tabliczką "Sutokku".

- Jesteś pewien, że chcesz tam iść? - zapytała Kayoko.

- Tak. Sądzę, że rozumiem już, o co w tym wszystkim chodzi.

- Dlaczego nic wcześniej nie mówiłeś? - wszystkim rzuciło się na usta to pytanie.

- Bo brzmiało to trochę... No... Nierealnie? Nie wiem, jak to powiedzieć. Mimo wszystko sądzę, że powinniście tam pójść ze mną. I nie jest to tylko moje zdanie.

- Kto jeszcze tak sądzi?

- Jak mówiłem, brzmi to trochę dziwnie. Po prostu chodźmy i wszystko zobaczycie, dobrze?

***

Włożył klucz do zamka i otworzył drzwi. Ze środka czuć było zapach stęchlizny. Zeszli po schodach prowadzących na dół i znaleźli się w średniej wielkości pomieszczeniu, które było zawalone pudłami i różnego rodzaju śmieciami. Każdy krok wzbijał tumany kurzu. Zapalili latarki i rozejrzeli się dookoła. Po chwili Shō wskazał jedno miejsce i powiedział smutno:

- Popatrzcie.

Odwrócili się w tamtą stronę i ich oczom ukazał się Neko, niezbyt ładna mastkotka, siedząca na ziemi, oparta o ścianę. Ręce miała złożone tak, jak matki, gdy trzymają dziecko. Pomiędzy jego nienaturalnie dużymi dłońmi można było zauważyć niewielki szkielecik.

- Czy to... - zapytała niepewnie Saki.

- Tak. - odpowiedział Shō, wpatrując się tępo w maskotkę.

Stali tak dłuższą chwilę, nic nie mówiąc, oddając ostatni hołd zmarłemu chłopcu. Po kilku długich minutach maskotka poruszyła się, jakby w pośmiertnym spaźmie.

- Ja nie chciałm teog zrobic. - powiedziała głosem do złudzenia przypominający dziecięcy - Moj tato oddaou mnie tutaj kied się zepsłm. Czasm mnie odwiedzł, ale potm już prwie wcale. Byłm bardzo samtny.

Cała grupa stała osłupiała wpatrując się w maszynę.

- Chciałem mieć przyjciela. - żaliła się - Usłyszałm, jak jacyś ldzie mówili, że mój tto chce zamknć park. Ja nie chcałm żeby ato zamykał park. - w jej głosie można było usłyszeć tłumiony płacz - Byłm taki samtny. Chcłem mieć przyjaciela. Ale mój przyjcil był za głośn. Nie chciłm, żeby zabrli mi przyjaciela - teraz wyraźnie było słychać, że płacze - więc musiłem zrbić, żeby przyjaciel bł cicho. Nie chciałem tgo zrobić. Kdy raz uciszyłm przyjaciel, to wtdy przyjaciel już bł cicho cły czas. Ja nie chcłem tgo zrobić. Nie chciałem. Ni chciałm. Nie chciłm. Ne chałm. Nie chcia...

Wyłączyła się. Takashi, Shō, Kayoko i Saki stali tak jeszcze kilka minut, po czym usłyszeli cichy dźwięk szurania czegoś po ziemi. Zobaczyli, jak lewitujący kawałek drewna porusza się po podłodze, tworząc na niej napis:

"Dziękuję"

Po napisaniu tego przedmiot poleciał ku sufitowi, gdzie zawisł jeszcze na chwilę, po czym spadł na ziemię.

***

Po długim poszukiwaniu udało im się odnaleźć rodzinę Maeno, do której osobiście pojechali i przekazali informacje dotyczące ich syna. Udręczeni rodzice w końcu uwolnili się od ogromnego ciężaru, który nosili na swoich barkach przez wiele, wiele lat.

Było to jedyne, co mogli zrobić. Uratowali jedyne istnienie, które byli w stanie. Drugie zaś, nadane przez właściciela, a potem zapomniane, leży zapewne wciąż w starym, zakurzonym magazynie, wśród niczym niezmąconej ciszy.

Żywe.

Myślące.

Samotne.

_________________________________________________________________

Jeżeli jesteś zainteresowany moją dalszą twórczością, bądź chcesz być na bieżąco ze wszystkimi nowymi materiałami odwiedź mój Fanapge:

https://www.facebook.com/mrdonut064?fref=ts

______________________________________________________________

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Bardzo dobre
Odpowiedz
Smutne:(((
Odpowiedz
Człowieku zarąbiste to jest!!!
Odpowiedz
Według mnie 2 najlepsza że tak powiem seria na tej stronie wielkie propsy dla pisarza. Jak dla mnie 8/10
Odpowiedz
Świetne
Odpowiedz
moja opinia jest taka: opowiadanie świetne ale zakończenie całkowice zjebało
Odpowiedz
Mógłbyś rozwinąć?
Odpowiedz
Mikołaj Godziszewski oczywiście, zobacz: całe opowieadanie utrzymuje się w klimatach lekkej paranormalnoście takiej bardzo przenikającej się ze światem pokazanym, zbiorowe halucynacje te dziwne dokumenty itp. Natomiast zakończenie w którym znajdują świadomą maszynę która porwała i zabiła dziecko nie pasuje. wiem że może nie jest to bardzo dobrze wytłumaczone ale jak dla mnie albo robimy opowiadanie stylizowane na "realne" albo opowiadanie które ma w dupie realizm i ma być poprostu straszne. a tutaj mam wrażenie że te dwa "style" się łączą (wprowadzenie i rozwinięcie stylizowanie na "realne" a koniec taki byle tylko straszny) a nie powinno tak być.Jeżeli dalej nie zrozumiałeś mojego toku myślenia to powiedzmy że to tak jakby w filmie typu horror przez 3/4 filmu budować napięcie i historie a potem na koniec zjebać wszystko dodając kilka głupich i bezsensownych jumpscary'ów. mam nadzieję że takie rozwinięcie wystarczy.
Odpowiedz
Szymon Bieniek Zależy w jaki sposób zrozumiałeś fabułę. Oczywiście, świadoma maszyna porwała i zabiła dziecko, ale pytanie, kto prowadził bohaterów do magazynu, kto napisał "Dziękuję" na podłodze w piwnicy i kto był twórcą tych wszystkich paranormalnych wydarzeń? Od razu odpowiem, że nie zrobiła tego maszyna. Idą dalej, w tym opowiadaniu nic nie jest stricte "realne", ani paranormalność, ani sama maszyna, dlatego też nie zgodzę się z faktem stylizacji na owy realizm. I w końcówce nie chodziło mi bynajmniej o szybkie zakończenie wymyślone na poczekaniu. Taki zamysł był od samego początku, dlatego też w taki sposób zakończyłem. Gdyby nie on, mówiąc szczerze, nic by nie powstało. Swój własny plan zrealizowałem i nic, co zostało w opowiadaniu zawarte, nie zostało wciśnięte na siłę i byle na szybko. Mimo wszystko dziękuję za opinię i serdecznie pozdrawiam!
Odpowiedz
Bardzo smutne zakończenie. Oddało grozę sytuacji, w której człowiek, dostając w ręce nieco "boskiej mocy", może stracić nad nią panowanie i doprowadzić do tragedii.
Odpowiedz
Mało takich tekstów się tutaj przewija, osobiście zaliczam tą serię do "perełek ". Trzyma w napięciu, nie przewidywalna i ciekawie pisana, oby tak dalej! :)
Odpowiedz
Gratuluję! Czytało się to naprawdę świetnie
Odpowiedz
Naprawdę dobre.
Odpowiedz
Dobre zakończenie. Trzyma w napięciu bez robienia schizy w głowie
Odpowiedz
Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje