Historia

Prorok możliwości

asuna 13 7 lat temu 7 210 odsłon Czas czytania: ~23 minuty

Czasami istoty z innego świata znajdują ciekawe sposoby, aby się z nami porozumieć. Mogą zrobić to poprzez planszę Ouija, przyjść do nas we śnie, a czasem przemawiać przez inną osobę. Każda z nich ma swój własny, szczególny styl i preferencje. Ta, która skontaktowała się z Jackiem przemówiła przez jego komputer, czy raczej, można powiedzieć, komunikacja nastąpiła przez tekst pojawiający się na ekranie. Za pierwszym razem, kiedy to nastąpiło, Jack siedział przed komputerem grając w pasjansa. Migające czerwone światełko routera świadczyło o tym, że jego łącze internetowe znów przestało działać. Miało to miejsce przynajmniej raz w tygodniu i Jack zaczął już przyzwyczajać się do tego miernej jakości internetu. Kiedy poruszył kartą, gra przeszła w czarny ekran, na którym pojawił się czerwony tekst:

“Witaj, Jacku, muszę prosić cię o przysługę. Jesteś bardzo wyjątkową osobą i wiem, że mi pomożesz. Nie mogę tak po prostu kogoś o to poprosić. Naprawdę potrzebuję właśnie twojej pomocy.”

Jack zawahał się przez sekundę. Światełko routera wciąż migało na czerwono. “Czy to jakiś żart?”, zaczął się zastanawiać.

Po kilku chwilach wiadomość zaczęła ciągnąć się dalej.

“Tak, Jacku, wiem, że może wydawać ci się to dziwne. Ale nie chcę, żebyś się martwił. To tylko drobna, prosta przysługa, której potrzebuję. Upewnię się, że zostaniesz wynagrodzony.”

Teraz, niemal w panice, Jack sięgnął przed siebie i wyciągnął z wtyczki kabel internetowy.

“Wciąż tu jestem, Jacku. Nie chcę więcej marnować ci czasu, więc od razu przejdę do tego, czego potrzebuję. Jutro, kiedy pójdziesz do pracy, chcę, żebyś przestawił dużą roślinę doniczkową, która stoi przy windzie na parterze. Wszystko, co musisz zrobić, to przesunąć ją trzy cale od ściany. Jeśli zrobisz to o 8:17, nikogo nie będzie w okolicy.”

Jack siedział tam, nie odpowiadając, wciąż próbując pojąć, co właśnie się działo. Na ekranie pojawiły się kolejne słowa:

“Posłuchaj, Jacku, proszę cię o to, ponieważ WIEM, że to zrobisz. Nie zawiedziesz mnie. Jesteś wyjątkowy. Porozmawiamy jutro.”

Jack wyciągnął kabel zasilający z wtyczki i komputer zgasł. “Czy to naprawdę właśnie się wydarzyło?” - pomyślał.

Wciąż trzęsąc się po tym doświadczeniu, wziął gorący prysznic i przygotował się do pójścia spać przekonując samego siebie, że miał jakiś szalony sen, lub że był to czyiś wyszukany żart. Ale kto mógłby tak z niego zażartować? W zasadzie nie miał żadnych przyjaciół, ani wrogów.

Następnego poranka obudził się odświeżony. Praca zaczynała się o 8:30, a Jack nigdy się nie spóźniał. Wjechał na parking o 8:10. Zazwyczaj zwyczajnie wchodził do środka, ale wiadomość powiedziała mu, żeby przestawił roślinę o 8:17. Czy naprawdę zamierzał to zrobić? Przez noc jego strach przekształcił się w ciekawość. Przestawiając roślinę nie zrobiłby przecież niczego złego czy nielegalnego, prawda? W jego myślach najbardziej sensownym działaniem wydawało się więc wykonanie tego, o co go proszono. Zrobi to, nic się nie stanie i będzie mógł zapomnieć o całej tej sprawie. Minutę przed 8:17 wyszedł z samochodu i poszedł w kierunku budynku. Wszedł do holu dokładnie w czasie, w którym miał to zrobić. Wiadomość miała rację, nie było nikogo innego w pobliżu. “Dziwne”, pomyślał. O tej godzinie budynek zwykle był pełen ludzi, a ten chwilowy zastój został precyzyjnie zapowiedziany.

- No dobrze! Zobaczmy, co się stanie - mruknął do siebie.

Podszedł do dużej rośliny doniczkowej umieszczonej pomiędzy dwoma windami w holu dziesięciopiętrowego budynku. Roślina wyglądała, jakby była sztuczna, dekoracja, którą ludzie mijali codziennie, praktycznie jej nie zauważając. Była cięższa, niż się spodziewał. Włożył w to trochę więcej wysiłku i przesunął roślinę o trzy cale, najdokładniej, jak zdołał oszacować. Cofnął się, spojrzał na roślinę, a potem rozejrzał się po holu, który znów zaczął zapełniać się ludźmi. Przeczekał kolejną windę i czekał, czekał na… cokolwiek. Ale nic się nie wydarzyło. W końcu wszedł do windy i dostał się do swojego gabineciku na siódmym piętrze, jak zawsze na czas.

Gdyby ktoś poprosił współpracowników Jacka o opisanie go, usłyszałby takie słowa, jak uprzejmy, cichy, pełen szacunku i kompetentny. I podczas gdy wszystkie te określenia były trafne, niewiele zdradzały na temat pewnego faktu, faktu, że Jack tak naprawdę nie przepadał za większością ludzi. Nie znaczy to, że ich nie lubił, po prostu nie był zbytnio zainteresowany poznawaniem ich lub byciem ich przyjacielem, nie licząc jednej osoby. Allie, dziewczyna pracująca dwa gabinety obok, była jedyną ludzką istotą, którą mógłby lepiej poznać. Jej szeroki uśmiech, blond włosy i idealna figura czyniły ją osobą, o której Jack chciał wiedzieć wszystko. Pomimo jego braku sukcesu z kobietami w przeszłości, tak właściwie poznawanie jej szło mu całkiem dobrze. Każdego poranka, kiedy przechodził obok jej gabinetu, zatrzymywał się na krótką pogawędkę. Początkowo pogawędki trwały minutę, następnie dwie, potem coraz więcej. Był zaskoczony, że Allie rzeczywiście zdawała się go lubić.

Tego szczególnego poranka ich codzienna rozmowa trwała zaledwie kilka minut. Kiedy wymienili swoje poranne pozdrowienia i rozmawiali o szalonej nocy Allie, otworzyły się za nimi drzwi windy. Za nimi kuśtykał James Bentley, szef zarówno Jacka, jak i Allie.

Głośne narzekanie Jamesa słychać było w całym biurze:

- Moja cholerna stopa!

- Co się stało? - dobiegły do niego wymamrotane przez nich zapytania.

- To ta przeklęta roślina, którą mają w holu. Wbiegłem prosto w nią i skręciłem kostkę.

- Ledwo możesz chodzić. Powinieneś pójść do szpitala - Brzmiała zatroskana odpowiedź Allie.

- Teraz nie mogę. Mam spotkania przez cały dzień, zbyt ważne, żeby je odwołać. Będę to musiał jakoś przecierpieć.

Jack, oszołomiony, opuścił gabinet Allie w połowie rozmowy i opadł na swój fotel. To była jego wina, był tego pewien. Jak mógł być tak głupi i lekkomyślny? Mimo wszystko nie było żadnego pożytku z martwienia się tym po fakcie. Skręcona kostka się wyleczy, wszystko wróci do normy.

Po powrocie do domu Jack skierował się natychmiast do komputera i włączył go. Z chwilą, w której komputer zaczął działać, ekran stał się czarny i pojawiła się nowa wiadomość:

“Jak minął ci dzień, Jacku?”

Usiadł tam, wpatrując się w monitor, nie wiedząc, jak odpowiedzieć. Wiadomość na ekranie kontynuowała:

“Tak właściwie to wiem, jak minął ci dzień, ale nie można o mnie powiedzieć, by nie była ze mnie osoba uprzejma. Zastanawiasz się, co się dzieje. Chcesz wiedzieć, dlaczego James Bentley musiał skręcić kostkę. Otóż, Jacku, ten łańcuch wydarzeń jeszcze nie dobiegł końca. Nie chcę zdradzić ci zbyt wiele, ale to wszystko wkrótce nabierze dla ciebie sensu. O nic się nie martw, Jacku. Zostaniesz wynagrodzony. Jesteś wyjątkowy. Porozmawiam z tobą jutro.”

Jack wyprostował się na krześle. Co się działo? Kim była osoba wysyłająca mu te wiadomości? Jego ciekawość sięgała zenitu i czuł się prawie podekscytowany wizją przekonania się, co wydarzy się potem.

Następnego ranka praca rozpoczęła się jak każdego zwyczajnego dnia. Zauważył, że roślina została z powrotem przysunięta do ściany, prawdopodobnie przez nocną ekipę sprzątającą. James Bentley pojawił się wkrótce po lunchu, kuśtykając do swojego biura na zdrowej nodze.

- Gościu, ta stopa mnie wykończy - Jack usłyszał jego słowa. Najwyraźniej James wciąż miał spotkania, których nie mógł opuścić. Nim dobiegła piętnasta, Jack zobaczył go ponownie. James, który zawsze wydawał się stawiać Allie ponad innymi, przyszedł, kulejąc, do jej gabinetu.

- Allie, nie robisz teraz nic ważnego, prawda?

- Hm, nie. Nic, co nie mogłoby poczekać do jutra.

- Dobrze. Czy mogłabyś podwieźć mnie do lekarza? Chyba powinienem pójść do niego wczoraj, ale nie mogłem tak po prostu uciec ze spotkania. Ten ból dosłownie mnie wykańcza i nie wiem, czy mógłbym sam prowadzić samochód. Dziś ledwo mi się to udało, i nie sądzę, abym w tym momencie był w stanie choćby wcisnąć pedał gazu. Możemy wziąć moje auto, jeśli chcesz.

- W porządku, nie ma problemu. - Odwracając się, powiedziała swoje “Do zobaczenia jutro, Jackie”, po czym włożyła płaszcz i powoli ruszyła za Jamesem, gdy ten kuśtykał po schodach. Odchodząc, odwróciła się i z lekkim uśmiechem wzruszyła ramionami w kierunku Jacka. Kiedy zniknęła za rogiem, poczuł się jeszcze bardziej samotny niż zwykle, gdy jej nie było.

Stało się to dziesięć minut później, kiedy usłyszał nagły łoskot. Został poprzedzony głośnym trąbieniem ciężarówki i piskiem hamulców. Kolizja sama w sobie była okropnym odgłosem dwóch zderzających się, metalowych obiektów. Była dobrze słyszalna nawet z siódmego piętra. Pracownicy biura podbiegli do okien z trudem łapiąc powietrze.

- Czy to samochód Jamesa? - zapytał jeden z nich.

- Trudno oszacować z takiej wysokości - odpowiedział ktoś - Straszny chaos, tam, na dole.

Przerażająca świadomość tego, co właśnie się wydarzyło, przeszyła Jacka natychmiast. “Nie, nie, nie” - pomyślał. “To nie może być prawda”.

Cały się trzęsąc, pobiegł do windy i zjechał na parter wraz z kilkoma innymi pracownikami biura. Niektórzy z nich płakali. Kiedy dołączyli do rosnącego tłumu dookoła sceny wypadku, usłyszał odległy dźwięk syren pogotowia. Patrząc ponad głowami gapiów zobaczył ciężarówkę, która uderzyła prostopadle w samochód Jamesa. Jego kierowca został wyrzucony na chodnik, gdzie leżał nieprzytomny. James siedział na miejscu pasażera, nieruchomo, ale z zaskoczoną miną na jego zakrwawionej twarzy. Jack nie potrafił ocenić, czy był żywy, czy martwy. Miejsce kierowcy, na którym siedziała Allie, przyjęło większość impetu uderzenia. Przestrzeń, którą zajmowało, została ściśnięta do jednej trzeciej pierwotnego rozmiaru. Głowa Allie była rozbita, a jej wykręcone ciało połamane i zmaltretowane. Tłum był oszołomiony. Łzy, krzyki, syreny - to było wszystko, co słyszał Jack. Zamiast wrócić do budynku, pobiegł do swojego auta i pojechał do domu, wściekły i zrozpaczony.

Przebył całą drogę do domu, a potem do komputera. Chciał włączyć maszynę, ale bał się tego, czego może się dowiedzieć. Czy to naprawdę on był odpowiedzialny za śmierć Allie? Cały łańcuch wydarzeń rozpoczął się od niego. Wiedział, kto był winny. Sięgnął do przycisku zasilania, a potem cofnął rękę. W końcu, po kilku minutach, znalazł w sobie wystarczająco siły woli, aby go włączyć. Ekran zamigotał, a potem stał się czarny i zaczął pojawiać się na nim znajomy tekst:

“Nie, Jacku, to nie po twojej stronie leży wina. Wiem, że obwiniasz siebie. Ale ostatecznie i tak wszyscy umierają, niektórzy po prostu wcześniej, niż pozostali.”

Jack wpatrywał się w ekran. Walczył z pokusą zrzucenia monitora na ziemię. Po chwili przed jego oczami pojawiły się kolejne linijki tekstu:

“Jacku, chcę ci coś powiedzieć i naprawdę chcę, żebyś poważnie rozważył wszystko, co ci przekażę. Myślałeś, że byłeś zakochany w Allie. Prawda jest taka, że po prostu chciałeś ją przelecieć. I proszę, wybacz mój język, ale bywają takie momenty, podczas których lepiej być klarownym. Jacku, ona nie była dla ciebie tą jedyną. Uczyniłaby twoje życie nieszczęśliwym. Owszem, w końcu zdobyłbyś się na odwagę, by zaprosić ją na randkę. Była tobą zainteresowana. Uważała, że byłbyś dobrym “przedsięwzięciem”. Naprawdę przykre, dla niej, nie dla ciebie. Chcę, żebyś przypomniał sobie wszystko, co ci powiedziała. Dlaczego jej ostatni chłopak z nią zerwał?”

- Ponieważ go zdradzała - wymamrotał pod nosem.

“Ponieważ go zdradzała, Jacku. To samo, co zrobiłaby tobie. Uczyniłaby cię szczęśliwym na jakieś dwa miesiące, a nieszczęśliwym na kolejne cztery lata. Wykradanie się, wyśmiewanie za twoimi plecami, wydawanie wszystkich twoich pieniędzy. Kiedy w końcu byś się jej pozbył, byłbyś tak sterany, że już nigdy nie umówiłbyś się na randkę. To prawda, Jacku. Widzę wszystkie przyszłe możliwości, te, które nadejdą, i te, które cię ominą. Widziałeś, jaka ona naprawdę jest, Jacku, ale pozwoliłeś swojej żądzy uczynić cię ślepym na prawdę. Wspólnie, ty i ja, upewniliśmy się, że uniknąłeś tej ścieżki. Jeszcze, jedno, Jacku. To jeszcze się nie skończyło. Nadejdzie więcej.”

- Nie! Pieprz się! Zabiłeś ją! - krzyknął i zrzucił monitor z biurka. Wylądował na podłodze i wyrzucił z siebie kilka iskier.

Tej nocy nie zmrużył oka i następnego dnia nie był pewny, czy chce iść do pracy, ale ostatnie przeczytane przez niego słowa rozbudziły jego ciekawość, i wściekłość, którą czuł, nieco przygasła. Tego dnia nie pracowano w biurze. Firma przyprowadziła doradców w żałobie, ludzie dzielili się ze sobą myślami, płakali, przytulali się. James przeżył wypadek, ale był w śpiączce. Lekarze uważali, że w końcu może się wybudzić, lecz nie było to nic pewnego.

Późnym popołudniem do Jacka podszedł Diego Salbara, kierownik działu. Diego był bezpośredni i szczery, i zaproponował Jackowi pozycję Jamesa. Technicznie byłby to jedynie czasowy awans, ale nic nie zapowiadało prędkiego powrotu Jamesa. Diego obiecał, że awans stanie się permanentny z chwilą, gdy minie wystarczająco dużo czasu.

- Nie rozgłaszajmy tego na razie - powiedział mu Diego - Wiem, że to może wydawać się zbyt pospieszne, ale projekt Lancaster nad którym pracował James nie może zostać wstrzymany. To zbyt ważne dla firmy. Potrzebuję natychmiast kogoś do kierownictwa, to nie może czekać.

Zszokowany, Jack przyjął awans. Opuścił pracę z dziwną mieszanką uczuć. W drodze do domu zatrzymał się w sklepie z elektroniką i kupił nowy monitor. Po dotarciu na miejsce podłączył komputer. Na ekranie ponownie pojawiły się litery.

“Jacku, chcę pogratulować ci w pierwszej kolejności! Twoje osiągnięcia napawają mnie dumą.”

Jack wpatrywał się w wyświetlacz.

“Jacku, chcę prosić cię o wybaczenie, za to, że przedstawiam się dopiero teraz. Nazywają mnie Prorokiem. Jak zdążyłeś już się dowiedzieć, mogę zobaczyć to, co się stanie, oraz to, co może się stać. To bardzo potężny dar. Ale wiesz, co, Jacku? Pomimo całej swojej siły wciąż nie mogę zrobić niczego namacalnego. Mogę przewidywać, mogę widzieć, i, przy wystarczającym wysiłku, mogę nawet się komunikować. Lecz nie posiadam ciała. To coś, co zostało mi odebrane wiele, wiele lat temu. Oto, dlaczego cię potrzebuję, Jacku. Jestem kimś w rodzaju artysty, artysty manipulacji ludźmi. Będziesz moim pędzlem i moim płótnem. Chcę, abyś ze mną pracował, Jacku. To bardzo proste, musisz jedynie wykonywać dla mnie proste zadania od czasu do czasu.”

Jack stawał się coraz bardziej i bardziej zaciekawiony.

“I, Jacku, zanim udzielisz mi swojej odpowiedzi chcę, abyś wiedział o kilku rzeczach. Po pierwsze, nigdy cię nie okłamię. Po drugie, nigdy nie poproszę cię o nic, co, samo w sobie, byłoby niewłaściwe lub nielegalne. Owszem, złe rzeczy będą musiały nastąpić i czasem ludzie będą umierać. Ale w końcu i tak by umarli, prawda, Jacku? Natomiast zło będzie zawsze zbalansowane czymś dobrym dziejącym się dla ciebie.”

Jack skrzywił się na ten ostatni pomysł, ale zwalczył pokusę wyłączenia komputera. Prorok miał rację. Wszyscy w końcu i tak by umarli, dlaczego więc nie pozwolić wyniknąć z tego czemuś dobremu? Lecz co z nieokłamywaniem go? Gdyby przez cały ten czas wiedział, że Allie umrze, nigdy nie zrobiłby tego, o co został poproszony trzy dni temu. Ale im dłużej się nad tym zastanawiał, tym bardziej zdawał sobie sprawę z tego, że Prorok go nie okłamał, a jedynie zatrzymał niektóre informacje dla siebie. Pomimo tego Jack wciąż nie był pewien, czy mógł mu ufać.

“Pracuj ze mną, Jacku, razem stworzymy niesamowite rzeczy. Proszę cię jedynie o wykonywanie dla mnie drobnych zadań od czasu do czasu. Och, ale te drobne zadania będą miały wielkie konsekwencje! Będą piękne, Jacku, i zawsze zakończą się nagrodą dla ciebie. To piękno mojej sztuki, jedno drobne zadanie przynosi ze sobą zarówno coś złego, jak i coś dobrego. Och, jedna ostatnia rzecz, widzę, że masz z tym problem. Gdybyś przestał rozmawiać ze mną teraz, zajęłoby ci około dwóch tygodni, aby do mnie dołączyć. Ale, wiesz Jacku, W KOŃCU dołączyłbyś do mnie. To prawda, powiesz “tak”. Więc zamiast czekania, dlaczego po prostu nie powiesz mi “tak” już teraz? Zacznijmy, Jacku. I kiedy to wszystko się skończy, podziękujesz mi. Obiecuję ci to.

Rozważył to, co Prorok właśnie mu powiedział. Jego początkowe uczucia i sprzeciw powoli zanikały. Zawahał się, a następnie po raz pierwszy położył palce na klawiaturze i bezpośrednio odpowiedział Prorokowi: “Co następnym razem mam dla ciebie zrobić?”

***

Lata mijały, a Jack wykonywał każdą przysługę, o którą Prorok go poprosił i, jak Prorok obiecał, Jack za każdym razem zostawał nagrodzony za swoje działanie. Nagrody często przychodziły w nieoczekiwany i ciekawy sposób. Jedno z pamiętnych doświadczeń miało miejsce około dwóch lat po tym, kiedy po raz pierwszy zgodził się pomóc Prorokowi.

“Jacku, chcę, żebyś jutro udał się do śródmieścia”, poprosił Prorok. “Wejdź do ‘Trunków Garmina’ dokładnie o 12:37. Mężczyzna zada ci pytanie. Odpowiedź, jaką masz mu udzielić, to ‘dwadzieścia siedem’.”

Instrukcje Proroka były jak zawsze proste i dokładne, a przy tym tajemnicze. Następnego dnia, tak, jak go o to poproszono, Jack wszedł do sklepu. Naprzeciwko niego, przy ladzie, stał wypełniający kupon na loterię krzepki pracownik budowlany.

- Zobaczmy - powiedział mężczyzna - Moje urodziny to piętnasty, urodziny mojej żony to dwudziesty czwarty, a wiek moich dzieci to dwa, dziesięć i trzynaście. - Mężczyzna podrapał się po głowie i rozejrzał wokół, zatrzymując się na Jacku. - Hej, kolego! Potrzebuję jeszcze jednego numeru. Masz dla mnie jakiś?

Jack uśmiechnął się. - Dwadzieścia siedem.

- Poważnie? Zastanawiałem się nad trzydzieści pięć. Ale wiesz, co? Podoba mi się twoja buźka, spróbujmy z dwadzieścia siedem! - Z tymi słowami mężczyzna wypełnił kupon i zapłacił za bilet na loterię. - Do zobaczenia, kolego! - powiedział wesoło i poklepał Jacka po ramieniu w drodze do drzwi.

Jack starał się nie myśleć więcej o tym, co stanie się z tym człowiekiem. “Po prostu daj temu potoczyć się własnym rytmem, Jacku. Nigdy nie zgadniesz, jak się to skończy, więc pozwól się zaskoczyć”, poradził mu Prorok. Mimo wszystko niemożliwym było, by nie myśleć o tym chociaż od czasu do czasu. Wiedział, biorąc pod uwagę sposób, w jaki działał Prorok, że nie zamierzał on w żaden sposób pomóc temu człowiekowi. Ale podarowanie mu przegrywającego numeru na loterię? To było zbyt proste jak na Proroka. Nie mógł jednak wyobrazić sobie, by rzeczywiście mógł podyktować mu wygrywającą liczbę. Dlatego właśnie Jack był tak zaskoczony, kiedy, dwa tygodnie później, wpadł na tego samego człowieka, tym razem w sklepie spożywczym.

- Hej, kolego! To ty! Pamiętam cię! Obczaj to, wygrałem! - Mężczyzna wyglądał jak milion dolarów. Z nowymi ubraniami, nowym, złotym zegarkiem i wielkim, głupkowatym uśmiechem poszedł prosto w kierunku Jacka. - Nie sądziłem że kiedykolwiek jeszcze cię spotkam, ale cieszę się że tu jesteś. Nigdy bym bez ciebie nie wygrał. Hej, pozwól mi zapłacić za ciebie za te zakupy! Nie, poczekaj, to nie wystarczy. Jesteś moim starym, dobrym amuletem szczęścia. Zawsze traktuj ludzi sprawiedliwie, tak mówiła moja mama. - Po sięgnięciu do kieszeni mężczyzna wyjął książeczkę czekową i bezzwłocznie wypisał Jackowi czek na dziesięć tysięcy dolarów. - Przynajmniej to mogę zrobić dla mojego amuletu szczęścia.

Po wymamrotaniu podziękowania i stwierdzeniu, jak bardzo zdezorientowany on sam czuł się po całej tej sytuacji, Jack pognał do domu i do komputera. Po włączeniu go, słowa Proroka pojawiły się na ekranie:

“Więc, Jacku, jak to jest być bogatszym o dziesięć tysięcy dolarów?”

“Jest dobrze. Ale nie potrafię się nad tym nie zastanawiać. Przecież nigdy wcześniej nikomu nie pomogliśmy. Dlaczego robimy to teraz?” Jack zapytał z poczuciem winy. Nigdy nie lubił przyznawać, że przez jego działania ludziom działa się krzywda, ale w tej sprawie ciekawość przygniotła jakiekolwiek ukryte uczucia bycia odpowiedzialnym za cudze nieszczęścia.

“Och, Jacku, nikomu nie pomogliśmy. Owszem, ten mężczyzna czuje się teraz szczęśliwy, ale straci każdy grosz w ciągu najbliższych dwóch lat. Widziałeś to na własne oczy, on po prostu rozdaje pieniądze. Dawni przyjaciele, zagubieni krewni, wszyscy przyjdą prosić go o pomoc pieniężną. Swoją rolę odegrają też pewne nieudane inwestycje. Strach o utratę wszystkiego popchnie jego żonę do opuszczenia go i zabrania ze sobą dzieci. Będzie samotny i złamany, zrujnowany mężczyzna, dla którego byłoby znacznie lepiej, gdyby nigdy nie wygrał. Nie powinieneś czuć się źle, Jacku, jedynie jego własna głupota i chciwość będą za to odpowiedzialne.”

Jack żałował mężczyzny, ale argumenty Proroka i skupienie się na własnych nagrodach zawsze w końcu go uspokajały.

Przez kolejne lata nigdy nie otrzymał dwóch takich samych zadań. Czasami efekty jego działań były bezpośrednie i proste do zobaczenia, czasami natomiast powodowały reakcję łańcuchową tak złożoną, że nie mógł za nią nadążyć.

“Idź do budynku administracji gminy, zaparkuj na miejscu o numerze 43 o 16:47”, brzmiało jedno z tych zadań. Jack zrobił, jak mu powiedziano, i dwa miesiące później spotkał Donnę, w której zakochał się i wkrótce stał się jej mężem. Nie wiedziałby nawet, że te dwa wydarzenia były ze sobą powiązane, gdyby nie zapytał o to Proroka.

“Jacku, kiedy zaparkowałeś na tym miejscu sprawiłeś, że osoba która chciała postawić tam swój samochód musiała wybrać inne miejsce, lecz przypadkowo wjechała w cudze auto stojące obok. Było to ledwo widoczne zadrapanie, ale i tak zadzwoniła po swojego agenta ubezpieczeniowego zmuszając go tym samym do opuszczenia biura o późnej godzinie. Przegapił swój pociąg do domu i podczas, kiedy czekał na kolejny, został napadnięty i ugodzony nożem, z czego nigdy całkowicie się nie wyleczył. Ludzie, którzy go napadli, wzięli jego karty kredytowe i użyli ich… i, Jacku, mogę dalej ci o tym opowiadać, ale jest w to zamieszanych kolejnych dwudziestu trzech ludzi. Czasami te zadania będą bardzo skomplikowane, więc powiedzmy po prostu, że twoje działania ostatecznie umożliwiły Donnie znalezienie się we właściwym miejscu, abyś mógł ją spotkać.”

Relacja Jacka z Prorokiem rozwijała się. Pomimo tego, że zwykle pozostawał tajemniczy, Prorok przez ten czas zdradził wystarczająco dużo informacji, by dać Jackowi ogólne pojęcie o swojej historii. Z historycznych odniesień wywnioskował, że Prorok miał tysiące lat. Kiedy jeszcze żył, był niezwykle skutecznym jasnowidzem i artystą przepowiadającym przyszłe wydarzenia za pomocą obrazów. Nierozsądny król, który mylnie zinterpretował jego przepowiednie i w rezultacie przegrał bitwę, nakazał go powiesić. Wyzwolone od fizycznych ograniczeń i egzystujące w odosobnionej próżni umiejętności Proroka niesamowicie się rozwinęły. Nauczywszy się w końcu porozumiewania z żyjącymi, Prorok rozpoczął poszukiwania tych, którzy odpowiedzieliby na jego wezwanie, włączając w to Jacka. I, oczywiście, Prorok wiedział o Jacku wszystko. Był to szczególny rodzaj przyjaźni, który można mieć tylko z kimś, kto nie żył od tysiącleci. I Jack był mu wdzięczny. Miał dobrą pracę, wygodny dom, piękną żonę, a ludzie go szanowali. Czuł się szczęśliwy, tak, jak nie czuł się nigdy wcześniej, zanim Prorok się z nim skontaktował.

Minęło dwadzieścia lat, dwadzieścia lat dobrych dla Jacka. Wypełniał zadanie za zadaniem, zwykle jedno w miesiącu. Podczas, gdy Jack siedział w biurze w swoim wielkim domu na wsi, Prorok znów się z nim skontaktował.

“Cześć, Jacku, proszę cię o przysługę. To najłatwiejsza przysługa do tej pory, nie musisz nawet wstawać. Zadzwoń do ‘Riago’s Pizza’ za dokładnie dwie minuty, poczekaj aż telefon zadzwoni trzy razy, a potem możesz się rozłączyć.”

Jack uśmiechnął się. Łatwo i przyjemnie. Nie zastanawiał się już, czym te zadania poskutkują. Ufał Prorokowi i po prostu robił to, co mu powiedziano. Kiedy minęły dwie minuty, wykręcił numer.

Spokój domu został zburzony pół godziny później przez dzwonek do drzwi. “Dziwne”, pomyślał Jack. Ani on, ani Donna nikogo nie oczekiwali. Wyglądnął przez okno i zobaczył chłopca z prostokątnym kartonem w rękach. Napis na jego czapce mówił ‘Riago’s Pizza’.

Jack otworzył drzwi.

- To twoja pizza - powiedział chłopiec, wciskając mu pudełko.

- Niczego nie zamawiałem - odpowiedział Jack.

- Słuchaj, nie obchodzi mnie, czy zamawiałeś tą cholerną pizzę, czy nie. Pan Riago powiedział mi, żeby ją tu przywieźć, więc to właśnie robię - odpowiedział chłopiec i splunął w krzaki, patrząc na niego coraz bardziej zirytowanym wzrokiem.

Jack przyglądnął się mu. Wydawał się mieć około siedemnastu lat, ale najbardziej w oczy rzucał się jego rozmiar. Był wysoki, a przy tym mocno umięśniony.

- Jest już opłacona przez kartę kredytową, więc po prostu ją weź, bo nie zamierzam zawozić jej z powrotem. - Chłopiec wyciągnął rękę po napiwek.

- N-nie mam przy sobie pieniędzy - powiedział zgodnie z prawdą Jack.

- Wszystko jedno. - Dotarła do niego oburzona odpowiedź. Chłopiec spojrzał ponad Jackiem na jego dom, a potem podszedł powoli do swojego samochodu, po drodze oglądając się jeszcze przez ramię.

Jack zamknął drzwi i zaniósł pizzę do salonu, gdzie Donna oglądała telewizję. Po wyjaśnieniu, co się stało, udał się do swojego biura, obiecując wkrótce wrócić.

Danna otworzyła karton i wzięła kawałek. - Wracaj szybko, kochanie, ta pizza ma na sobie wszystkie twoje ulubione składniki. - Zachichotała, biorąc gryza.

Po tym, jak podszedł do komputera, na ekranie pojawiły się słowa Proroka:

“Zdezorientowany? Spokojnie. To twój sąsiad po drugiej stronie ulicy zamówił pizzę. Pan Riago podał chłopcu właściwy adres, ale dzwonek telefonu sprawił, że nie usłyszał wyraźnie. Nie bądź dla niego zbyt ostry, przynajmniej trafił na dobrą ulicę.”

“Więc moją nagrodą jest pizza?”, napisał Jack, wciąż lekko zmieszany.

“Tak, Jacku, twoją nagrodą jest pizza, a także szansa na spędzenie czasu z żoną. Zejdź do niej na dół, podzielcie się pizzą i cieszcie się sobą. Kiedy już skończycie, kochajcie się. To nie jest twoje kolejne zadanie, to tylko moja rada, z której myślę, że powinieneś skorzystać. Och, swoją drogą, sąsiedzi, którzy zamówili pizzę, teraz kłócą się o to, że nie została dostarczona. Rzeczy, o które ludzie potrafią się kłócić, naprawdę mnie zadziwiają. Ich kłótnia stanie się bardzo ostra, ale nie musisz się tym martwić. Idź, ciesz się swoją nocą.”

Jack skorzystał z rady Proroka, przytulał się z Donną, kiedy cieszyli się swoim posiłkiem, a potem kochał się z nią na ich dużej, wygodnej sofie w salonie. Donna zasnęła na sofie niedługo przed północą. Jack leżał tam rozbudzony, wciąż zastanawiając się nad ostatnim zadaniem, które zlecił mu Prorok. Wydawało mu się dziwne. Ostrożnie wysunął ramię spod Donny, wyszedł z salonu i wspiął się po schodach. Siadając przy komputerze, napisał:

“Jesteś tam?”

“Tak, Jacku, tak właściwie to zawsze tu jestem. Twój powrót był przeze mnie wyczekiwany. Ten chłopiec, dostawca pizzy. Ciekawy człowiek, prawda?”

Jack spojrzał pytająco na ekran. Prorok kontynuował:

“Jest beznadziejnym pracownikiem. Został zatrudniony dopiero trzy dni temu i pan Riago już chce go zwolnić, ale chłopiec ma pewne atuty. Jest silny, szybki i BARDZO spostrzegawczy. Na przykład zauważył, że nie zamknąłeś drzwi wejściowych na klucz po tym, kiedy dostarczył twoją pizzę.”

- Co? - Jack zapytał na głos, zaczynając się podnosić.

“Usiądź, Jacku. Muszę powiedzieć ci coś ważnego, a zamknięcie teraz drzwi nie zmieni twojej sytuacji.”

Jack powoli usiadł naprzeciwko komputera, oglądając się za siebie.

“Widzisz, Jacku, to prawda, że nigdy nie zostałeś przeze mnie okłamany. Wszystko, co kiedykolwiek ode mnie usłyszałeś, było całkowicie szczere. Ale owszem, nie dowiedziałeś się o pewnych faktach. Widzisz, zostałeś przeze mnie zapewniony, że każde zadanie niesie ze sobą coś złego, co ma stać się komuś innemu, oraz coś dobrego dla ciebie, ale jest jeszcze trzecia sprawa. To ostateczny cel, do którego przybliżało nas każde twoje zadanie. Pamiętasz Allie? Oczywiście, że pamiętasz. Najpewniej nie pamiętasz jednak, że pomagała swojemu bratu opłacić uczelnię. Kiedy zginęła, musiał zrezygnować. Mógł zostać świetnym psychologiem, lecz zamiast tego pracuje teraz w fabryce. To naprawdę przykre dla naszego chłopca od pizzy, kilka lat temu mógł skorzystać z usług dobrego terapeuty, ale zamiast tego trafił na freudowskiego szarlatana. A pamiętasz naszego zwycięzcę loterii? Owszem, pamiętasz. Był sąsiadem naszego dostawcy pizzy, oczywiście dopiero wtedy, gdy stracił już wszystkie swoje pieniądze. Pobił chłopca do utraty zmysłów po tym, jak ten wyskoczył na ulicę przed jego samochód. Całkiem traumatyczne przeżycie dla naszego młodego kolegi. Jego matkę nie obchodził wypadek, w ogóle nie broniła swojego chłopca. Nie mogła, nie po zażyciu narkotyków wręczonych jej przez jej chłopaka, który przypadkiem był jednym z bandytów, którzy okradli tamtego agenta ubezpieczeniowego. Kupił narkotyki za pieniądze, które zdobył z napadu. Czy teraz widzisz mistrzostwo mojego kunsztu?”

Jack siedział, wpatrując się w monitor. Chciał wstać, sprawdzić, co z Donną, lecz był zbyt przerażony, by się poruszyć. Prorok kontynuował:

“Jack, wykonałeś dla mnie ponad sto zadań i każde z nich służyło ostatecznemu celowi, by zniszczyć psychikę tego chłopca, zamienić go w potwora i sprowadzić tutaj tej nocy. Czy nie widzisz tego, Jacku? To wymagało dziesiątek tysięcy ludzi i milionów możliwości. Gdybyś zawiódł w chociaż jednym pojedynczym zadaniu, cały łańcuch zostałby przerwany. To wszystko instrumentowane było przeze mnie i wprowadzone w ruch przez ciebie. Wspólnie zrobiliśmy coś wspaniałego, to arcydzieło manipulacji ludźmi. Nasze arcydzieło. I to wszystko zaczyna się i kończy na tobie, dwa perfekcyjne punkty w czasie. Dzisiejsza noc, błędny adres, żadnego napiwku, to wszystko w końcu złamało tego biednego chłopca. Podcina gardło Donny dokładnie w tym momencie.”

Jack usłyszał krótki, stłumiony krzyk dochodzący w salonu, po którym nastąpił bulgoczący dźwięk.

- Nie! - krzyknął Jack i podniósł się, po czym zaczął biec w kierunku schodów.

- Stój! - Głos przeraził Jacka. Dochodził z jego głowy. Po raz pierwszy Prorok przemawiał do niego bezpośrednio. To był przyjemny głos, głos kobiety. - Nie możesz nic zrobić. Ona już nie żyje, a on przyjdzie po ciebie wkrótce i nie możesz go zatrzymać.

- Ale dlaczego? - zapłakał.

- To nie jest żadne artystyczne arcydzieło, jeśli nie zaczyna się i kończy na tobie, Jacku. - Jej głos był kojący. - Chcę, żebyś docenił to, że przemawiam do ciebie bezpośrednio. To wymaga całej mojej energii i w rezultacie będę musiała odpoczywać przez kilka lat, zanim ponownie się z kimś skontaktuję. Oto, jak wyjątkowy dla mnie jesteś. Proszę, nie czuj się z tym źle, Jacku. Chcę, abyś poświęcił chwilę i cieszył się z naszych osiągnięć tak samo, jak ja. - Głos zatrzymał się na chwilę, a potem kontynuował. - Chcesz wiedzieć, dlaczego, Jacku? Gdybym nigdy się z tobą nie skontaktowała, żyłbyś osiemdziesiąt pięć lat. Osiemdziesiąt pięć nudnych, bezsensownych lat. Po twojej śmierci nikt nie przyszedłby na twój pogrzeb. Dałam ci dwadzieścia pięknych, znaczących lat. Byłeś szczęśliwy i razem zrobiliśmy coś wspaniałego, coś wyjątkowego.

Jack zamilkł na moment i przemyślał swoje dwadzieścia lat szczęścia, a jego łzy smutku zmieszały się ze łzami radości. Odwrócił się i spojrzał na komputer, podczas gdy w korytarzu za nim pojawiła się masywna sylwetka obłąkanego chłopca trzymającego w lewej dłoni zakrwawiony nóż.

Na ekranie pojawiła się ostatnia wiadomość od Proroka.

“Czy nie masz mi czegoś do powiedzenia, Jacku?”

Jack otarł łzy rozmyślając nad wszystkim, co właśnie od niej usłyszał.

Gdy sylwetka zaczęła się do niego zbliżać, wypowiedział swoje ostatnie słowo.

- Dziękuję.

***

Autor: Thomas O,. revengi@yahoo.com

Tłumaczenie: Asuna

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Zajebioza
Odpowiedz
Wersja audio: 1 część - https://www.youtube.com/watch?v=GX-rGPDWh48 2 część - https://www.youtube.com/watch?v=-IzX03Z35z0
Odpowiedz
Zgadzam się, naprawdę świetna *.*
Odpowiedz
Super, 10/10.
Odpowiedz
Fantastyczna historia!
Odpowiedz
Myślałem, ze skończy się to trochę inaczej, ale historia jest NiESAMOWITA
Odpowiedz
Aż sie popłakałam :')
Odpowiedz
Wyjątkowo dobra historia. Użyję kiedyś tego motywu w mojej serii opowiadań ^^
Odpowiedz
mega
Odpowiedz
Naprawdę świetne!
Odpowiedz
10/10
Odpowiedz
O to właśnie człowiek a dobro i szczęście ma wtedy kiedy nie rozumie zła "nie wiedza jest złotem" Jolanto Inglot
Odpowiedz
Wow!Fajne .....i pouczajace nie wszystko zloto co sie swieci ahahhaahah
Odpowiedz
Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje