Historia

Nocna Łowczyni

nomitoul 8 7 lat temu 4 694 odsłon Czas czytania: ~8 minut

Drżącą dłonią otarła łzy spływające wolno po jej rozgrzanych policzkach. Przemierzając ciemne uliczki New Yearsy myślała nad tym, czemu akurat ona padła ofiarą szkolnych łobuzów. Przecież nigdy się nie wychylała, była cicha, miała dobre oceny. Zawsze była pomocna, starała się być oparciem dla tych, którzy jej potrzebują. Nie sprawiała problemów, była jak powietrze i to jej odpowiadało. Może to przez to, że całkiem niedawno się tu przeprowadziła, a może przez to, że nie umiała się postawić.

Stanęła przed drewnianymi drzwiami, przekręciła kluczyk i niezauważalnie przemknęła do swojego pokoju. Opadła na łóżko i zawyła cicho w poduszkę. Było jej ciężko, nie miała się do kogo zwrócić. Ojciec wyjechał w delegację, a matka nie zwracała na nią większej uwagi. Oboje byli pochłonięci pracą.

Był piątkowy wieczór, za oknem robiło się ciemno, choć była dopiero 18. Zoja poszła do łazienki i spojrzała w lustro, wyglądała okropnie. Jej zielone oczy były opuchnięte i czerwone od łez. Wydatne kości policzkowe spowiły rumieńce, a blond włosy były potargane i mokre od płatków śniegu. Usta lekko drżały. Musiała szybko doprowadzić siebie do porządku, niedługo rozpocznie się kolacja, na którą zastały zaproszone ważne osobowości.

Po tej całej, okropnej kuracji upiększającej była gotowa. Ubrała na siebie skromną turkusową sukienkę i baleriny, włosy spięła w koka, zostawiając pasma po bokach. Zeszła na dół, by pokazać się matce. Po kilku minutach goście przybyli, a wśród nich byli i jej prześladowcy. Dziewczyna o włosach koloru kawy i brązowych oczach oraz blondyn z szarymi tęczówkami. Zamarła widząc tę parę w progu swojego mieszkania. Przyszli razem ze swoimi rodzicami. No tak, dzieciaki z bogatej dzielnicy, szkolna elita. Skryła całą swoją nienawiść i złość głęboko w sobie tego wieczoru. Wiedziała, że to ważne spotkanie dla jej rodziny, więc starała się zachowywać odpowiednio, nie zwracać uwagi na poniżające spojrzenia rówieśników. Nie okazywała wiele emocji tego wieczoru, choć była przerażona. Teraz wiedzieli gdzie mieszka, a to nie oznaczało niczego dobrego.

Goście poszli po dwudziestej trzeciej. Zoja pomogła mamie posprzątać po kolacji, a potem poszła do swojego pokoju. Zrzuciła z siebie sukienkę, w której czuła się strasznie obco i wzięła prysznic. Zmyła z siebie cały ciężar dzisiejszego dnia. Ułożyła się wygodnie na łóżku i zamknęła oczy. Napawała się tą chwilą. Czuła, że teraz będzie tylko gorzej, musiała być silna.

Jej przeczucia sprawdziły się, już następnego dnia, jej okno było całe umazane jakąś mazią. Wiedziała, kto to zrobił - Elise, Brandon i Travis - szkolna elita, ludzie, którzy brali co chcieli. Następne dni też nie były kolorowe. Prześladowcy nie dawali jej żyć w szkole, w drodze powrotnej, a nawet we własnym domu. Traktowali ją jak robaka, poniżali na oczach ludzi, wyzywali. Napawali się jej łzami i cierpieniem. Bawiło ich to, a ona nic nie mogła zrobić. Powoli przestawała być sobą, miewała ataki lęku, raniła swoje nadgarstki. Kiedyś to musiało się skończyć i skończyło.

Włączyła swojego laptopa i zalogowała się na portal społecznościowy. Przejrzała szybko nowe wpisy i chciała wyjść, ale wtedy ktoś wysłał jej link. Niepewnie kliknęła w niego. Jej oczom ukazał się filmik - o niej. Oczy jej zaszły łzami. Spojrzała na komentarze pod video, przewijała je i miała ochotę wyrzucić sprzęt przez okno, nagle zamarła, po policzkach zaczęły spływać gorące łzy. Wśród obraźliwych i poniżających komentarzy, pojawił się jeden. Krótki i nie przejęłaby się nim za bardzo, gdyby nie był od niego - chłopaka, w którym się podkochiwała. Jej świat właśnie się zawalił. Tępo wpatrywała się w ekran, coś w niej pękło. Zamknęła laptopa i wbiegła do łazienki, wzięła żyletkę schowaną w szufladzie i przecięła nią skórę. Miała poranione całe nadgarstki, na rękach miała krew, lecz ból jej nie pomagał, nie wystarczał, chciała czegoś więcej, zemsty.

~*~

Założyła kaptur na głowę i skryła się w ciemnej uliczce, teraz musiała czekać. Zaczęła tracić cierpliwość, kiedy usłyszała pojedyncze kroki. Uśmiechnęła się złowieszczo i zaczekała, aż dziewczyna przejdzie. Teraz szła za nią, wyjęła z kieszeni szmatkę i zaszła Elise od tyłu, przyłożyła materiał do ust i nosa dziewczyny, a ta prawie od razu zemdlała. Zoja zaciągnęła ofiarę do starej fabryki, posadziła na krześle, przywiązała ją do niego i zakneblowała kablem. Podczas gdy Elise powoli odzyskiwała przytomność, Zoja szykowała potrzebne narzędzia. W końcu podeszła do zdezorientowanej dziewczyny. Napotkała jej przerażone oczy. Wzięła ze stolika nożyce i obeszła przerażoną nastolatkę.

- Poznajesz mnie? - spytała rozbawiona - tak, to ta dziewczyna, której uprzykrzałaś życie - mówiła słodkim tonem - pozwól, że ci się odpłacę.

Elise próbowała się uwolnić, szarpała się i mówiła coś niezrozumiałego.

- Nic nie rozumiem, masz coś w ustach - zaśmiała się. Okrążyła ją powoli i zatrzymała się za jej plecami. - Najpierw zetnę ci te piękne włosy - powiedziała, a na ziemię spadł płaszcz czarnych kosmyków. Po policzkach Elise spływały łzy. Widząc to Zoja nachyliła się nad nią i uśmiechnęła.

- Nie płacz z powodu włosów. Czeka cię o wiele gorszy los. - odparła ze spokojem, tak jakby to, co robiła było normalne. - Wiesz, z tej całej waszej bandy, to ty najbardziej mi dopiekłaś. Nie wiem, dlaczego obraliście mnie sobie za cel, ale to był zły wybór. - Odwróciła się do niej plecami, by za chwile pojawić się przy jej twarzy z małym skalpelem. Zrobiła parę nacięć na jej gładkiej skórze. Dziewczyna zawyła z bólu, a po jej policzkach spłynęło więcej łez, które zmieszały się z krwią z ran. Zoja wyjęła jej kabel z ust i uśmiechnęła się złowieszczo, gdy usłyszała błagania ze strony Elise. - Proszę, wypuść mnie, proszę - błagała, dławiąc się łzami.

- Mam cię wypuścić? - dziewczyna skinęła lekko głową, a Zoja zaśmiała się. - Wy nie dawaliście mi spokoju! Nawet gdy błagałam, więc teraz za to zapłacicie. Najpierw zajmę się tobą, a potem twoimi przyjaciółmi - zaśmiała się po raz kolejny.

- Nie, proszę, proszę. Zostawimy cię, już nigdy nic o tobie nie powiemy... - szlochała.

- Jesteś żałosna - powiedziała z pogardą blondynka, oddalając się o parę kroków.

- Przepraszam. Naprawdę przepraszam, jest mi tak przykro... - To wytrąciło ją z równowagi. Jak śmiała mówić tak teraz!

- Przestań łżeć! - wrzasnęła i chwyciła ją za brodę. Zaczęła ściskać jej policzki. Znów posłała jej psychopatyczny uśmiech. - Wiesz, co teraz zrobię? - jej oczy pociemniały. Nie były już zielone, teraz miały barwę śmierci. - Wytnę ci język, by z twoich ust nie padły żadne kłamstwa, już nigdy - powiedziała z entuzjazmem i jednym szybkim cięciem pozbyła się tej części ciała. Z ust dziewczyny wyleciała szkarłatna ciecz, wykrzywiła się w bólu. Próbowała się uwolnić, szarpała się na wszystkie strony, lecz więzły, były mocne. W końcu dała za wygraną i uspokoiła się. Wtedy blondynka za poczęła dalsze działania. Zbliżyła się i uklękła przed nią. Przyjrzała się jej smukłym palcom i do głowy przyszedł nowy pomysł. Spojrzała prosto w jej oczy, ujrzała w nich ból, strach, nienawiść, odrazę...

- Nie patrz na mnie z takim obrzydzeniem... Nie podobam ci się? - zapytała z wyższością, dziewczyna nic nie odpowiedziała, tylko odwróciła głowę i zacisnęła powieki. - A powinnam, w końcu to wy mnie stworzyliście. To przez was jestem tym, czym jestem! - wykrzyczała, a po chwili dodała- I szczerze wam dziękuję. Teraz czuję się wolna, czuje się sobą! Lecz sposób, jakim to osiągnęliście, był okropny, więc teraz za niego zapłacicie. Już nie jestem cichą dziewczynkom, te czasy minęły. - wyprostowała się i spojrzała na nią z góry. - Wiem, że ten durny filmik był twoim pomysłem... - złamała jej jeden z palcy, a potem następny i następny, i następny, i następny, aż w końcu nie został żaden. W pomieszczeniu słychać było tylko śmiech Zoji i zdławiony odgłos przypominający krzyk cierpienia.

- Wiesz... Skoro uważasz, że jestem okropna, jeśli nie chcesz patrzeć na moją twarz, to ci w tym pomogę. - rzekła i wydłubała jej oczy. Teraz znajdowały się tam dwa czarne otwory. - Już nie musisz na mnie patrzeć. - Powiedziała beztrosko i spojrzała na zegarek, który miała zawieszony na prawej dłoni - Cholera! - zaklęła pod nosem i spojrzała na swoja ofiarę.

- Nie chce mi się już z tobą bawić - wyznała - Załatwię to szybko, mam jeszcze inne rzeczy do roboty. Chyba rozumiesz. - odparła po chwili i podcięła jej gardło. Następnie wziewa nóż i rozcięła skórę na piersi, torując sobie miejsce wśród tkanek. Wyrwała jej serce, które położyła na jej martwych kolanach. Jej dzieło było prawie skończone, napisała jeszcze krwawy napis na zimnej posadzce.

Wychodząc, obróciła się do zwłok swojej prześladowczyni.

- Ironia losu... Ta, która oznacza życie, odebrała je. - powiedziała i zniknęła.

~*~

"Ta, która oznacza życie, przynosi śmierć - taki napis widniał przy zmasakrowanych zwłokach trzech nastolatków" - Pisze lokalna gazeta. Zoja widząc to, mimowolnie uśmiechnęła się, była z siebie dumna. Minęło pięć dni od zaistniałej sytuacji, nikt nawet nie podejrzewał cichej dziewczynki, która siedziała w kącie sali. Choć dała im wskazówki, policja nawet nie pomyślała, że to ona.

Podniosła się z ławki, stojącej obok jednej z podstawówek. Obserwowała dzieciaki, które do niej uczęszczały. Zauważyła rudego, niechudego chłopca, który ewidentnie uprzykrzał życie innym uczniom. Czekała tylko na taki cel. Gdy lekcje się zakończyły, zaczepiła jedną z dziewczynek, która wychodziła z posesji szkolnej.

- Hej, mała, podejdź tu. - powiedziała i uśmiechnęła się przyjaźnie. Dziewczynka nie miała więcej niż dziewięć lat.

- Tak, proszę pani? - spytała niepewnie.

- Jak się nazywa tamten chłopiec? - spytała, wskazując na rudowłosego.

- To Kevinl Coufild, zawsze wszystkich zaczepia. Zabiera nam pieniądze i ciągnie dziewczynki za włosy. I jeszcze wyzywa i bije. - Powiedziała.

- Dziękuję. Obiecuję, że już nigdy więcej tak nie zrobi - Odparła Zoja z najmilszym uśmiechem, na jaki było ją stać - Ja tego dopilnuję, już nikt więcej nie będzie cierpieć. - dodała po chwili.

Dziewczynka nie wiedziała, o co jej chodzi, więc tylko się uśmiechnęła i pobiegła do domu z uśmiechem na twarzy.

Zoja wpatrywała się tępo w swoją następną ofiarę, a w głowie układała kolejny idealny plan.

Kilka dni potem w gazecie ukazał się reportaż o dwunastoletnim Kevinie Coufildzie, który został brutalnie zamordowany przez " Nocną Łowczynię" - banalne, ale przynajmniej będą mnie rozpoznawać - pomyślała Zoja. Odłożyła gazetę na wolne miejsce, siedziała sama w przedziale.

Wyjeżdżała z tego obrzydliwego, spleśniałego miejsca, w którym wszystko się zaczęło.

Wyjeżdżała w poszukiwaniu nowych ofiar.

Wyjeżdżała, bo chciała wyczyścić świat ze zła.

Wyjeżdżała, bo nie była już tą samą współczującą dziewczyną co kiedyś, teraz prowadziła ją żądza zemsty.

Łaknęła rozlania splugawionej krwi zepsutych do cna dzieciaków.

Teraz była Nocną Łowczynią, dziewczyną, która oznacza życie, a przynosi śmierć.

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Przylozenie szmatki nie dziala ze ktos mdleje odrazu, trzeba odczekac pare minut a mdleje na bardzo krutki czas. Lecz historia mi się podoba dalabym tak 7/10
Odpowiedz
Typowa historyjka o niewinnej Mary Sue nad którą wszyscy się znęcają bez powodu. 0/10.
Odpowiedz
Sporo błędów językowych. Co do samej historii: nie jest tak źle, przynajmniej da się czytać. Pomysł nieco oklepany, ale był zachowany ciąg przyczynowo- skutkowy co wcale nie jest takie częste. Ogólnie widać potencjał, ale następnym razem daj komuś historię do przeczytania przed publikacją.
Odpowiedz
Mocno średnie, opowiadanie złe nie jest, ale motyw strasnie oklepany.
Odpowiedz
Kiczowate, typowe, przewidywalne, zero nowatorstwa - wszystko pojawia się w literaturze powszechnej, postacie zachowują się nierealistyczne. Przestańcie dawać takie rzeczy na główną! Przez takich ludzi jak wy półki w empiku wyglądaj tak jak wyglądają!
Odpowiedz
Historia sama w sobie okej, ale są błędy językowe. Sporo.
Odpowiedz
wiecej tego napisz
Odpowiedz
Dobra historia! :)
Odpowiedz
Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje