Historia

Patrzyło przez cztery godziny

kaczorex26 9 7 lat temu 5 591 odsłon Czas czytania: ~14 minut

Dla mnie, życie było jak wicher składający się ze światła i dymu, muzyki i mężczyzn. Mieszkałam w uszkodzonej chałupie niedaleko North Edsa, upchnięta przypominającym komorę pokoju z kilkoma innymi kobietami. Spałyśmy na matach, na brudnej podłodze. Dzieliłyśmy przestrzeń z parchatymi psami, zapchlonymi kotami i karaluchami. Moja garderoba składała się głównie ze skąpych spódniczek, podkoszulków bez rękawów i butów na wysokich obcasach - najtańszych, jakie można dostać w Quiapo.

Po ciężkiej nocy spędzonej w klubach na tańcu i eksponowaniu swojego ciała, a czasami nawet przebywaniu na zapleczu z mocno pijanym mężczyzną i wpatrywaniu się w sufit, zarabiałam wystarczająco pieniędzy, aby odwiedzić lumpeks. Pogoda w Manilli stała się nieco chłodniejsza podczas nocy i potrzebowałam swetra.

Wybrałam się na spacer kilkoma ulicami, śmierdzącymi śmieciami i ludzkim moczem połączonym ze spalinami z jeepney'ów, trójkołowców i ciężarówek. Nie minęło dużo czasu zanim znalazłam się na ulicy, na której rozsiane były sklepy z ubraniami z drugiej ręki. Niewątpliwie pochodziły z amerykańskich organizacji charytatywnych, w jakiś sposób przechwycone przez chciwych kupców liczących na dodatkowy zarobek.

Sweter, który znalazłam był jak perła wśród mętnych wód. Leżał na szczycie sterty obszarpanych, pstrokatych ubrań. Zastanawiałam się jakim cudem nikt go jeszcze nie kupił. Chwyciłam go szybko w ręce analizując głęboką barwę materiału. Był delikatny jak królicze futerko i tak samo ciepły. Wzdłuż jego przodu znajdowała się ogromna kieszeń, w którą można włożyć dłonie, aby je ogrzać. Znalazłam w niej skrawek zżółkłego papieru. Pachniał jak biblioteka, w której można znaleźć jakieś starożytne księgi. Kurz i wilgoć. Na papierze były nabazgrane słowa:

Gdzie: Banawi Street 67

Zapłata: Tysiąc pesos za noc.

Praca: Leż na łóżku. Od 23:00 do 3:00 w nocy miej zamknięte oczy. Nie otwieraj oczu. Po 3:00 twoje pieniądze będą w kredensie.

Banawi Street. Notka nie mówiła o które miasto chodzi, ale skojarzyłam pewną ulicę w Quezon, gdzie jedna z moich współlokatorek zwykła odwiedzać klienta. To było w miejscu, gdzie mieszkali ludzie z wyższej warstwy społecznej.

Włożyłam notkę do kieszeni i zapłaciłam kupcowi. Tylko 30 pesos, nie tak źle. Sweter był niesamowity, delikatny na mojej skórze i sprawiał, że błyszczę jak płatek śniegu. Czułam się jak jedna z tych młodych gwiazdek z naszego lokalnego kanału telewizyjnego Kapamilya. Dodatkowo w mojej kieszeni znajdowała się obietnica na łatwą i dobrze płatną pracę. Takie zdarzają się rzadko. Muszę przyznać, że mimo praca wydawała się dość groteskowa, to możliwość otrzymania tysiąca pesos w ciągu jednej nocy była kusząca. Mogłabym dzięki temu wydostać się z mojej obecnej sytuacji. Może poszłabym do college'u. Znalazła prawdziwą pracę...

Po wielu pytaniach i poszukiwaniach, w końcu znalazłam ten dom pewnej nocy. Banawi Street 67 znajdowało się na odludziu - mimo, że było to sąsiedztwo wyżej postawionych ludzi. Pojedynczy, pietrowy dom otoczony był niskim, drucianym płotem. Podwórze zaniedbane, chwasty poplątane jak zmierzwione włosy. Deski spróchniałe, luźne, gonty wyszczerbione a farba wyblakła. Okna okryte kurzem. Ale nadal wyglądało to lepiej niż chałupa, w której spałam. Światło na zewnątrz było zapalone, gdy podeszłam, a gdy zapukałam - drzwi otworzyły się, jakby były już wcześniej uchylone.

Zawołała z przywitaniem. Zero odpowiedzi. Wnętrze śmierdziało starością i goryczą, jak mokre prani zostawione w pralce na kilka dni. Weszłam do środka zostawiając drzwi lekko otwarte, aby światło z zewnątrz oświetlało mi drogę. Podłoga sprawiała wrażenie, jakby miała zaraz zarwać się pod moim cieżarem. Czułam jak ściany na mnie napierają... ciężkie i wilgotne. To miejsce przypominało mi o incydencie, podczas którego znaleziono ciało w kanale ściekowym blisko mojego miejsca zamieszkania. Wzdęte, posiniaczone, rozkładające się. Minęłam ciemny salon. Był tam telewizor i zniszczona kanapa. Stolik do kawy, popielniczka, kilka pustych puszek. Pokój śmierdział kocim moczem i wysuszonymi odchodami. Nikogo nie ma. Spróbowałam włączyć jakieś światła, ale nie działały. Odwróciłam się i skierowałąm wzdłuż korytarza, zauważając po drodze blade światło jarzące się spod zamkniętych drzwi.

Zawołałam ponownie. Całkowita cisza. Złapałam za klamkę i popchnęłam drzwi, ignorując tłusty osad, który został mi na dłoni. Ujrzałam pojedyncze łóżko pokryte szarym prześcieradłem i kredens stojący obok. Był na nim zegarek cyfrowy. Pokazywał godzinę silnie przebijając swoim blaskiem ciemność.

22:50

Zaniepokojona mogłam stamtąd odejść. Dom był pusty. Przyznaję, że myślałam, że praca ta miała być poddaniem się jakiemuś facetowi szukającemu szybkiej akcji. Teraz byłam jednak ciekawa. To nie wygladało w ten sposób, a ta niepewność wytrącała mnie z równowagi. No i nadal, tysiąc pesos było zbyt dobrą propozycją, aby ją przepuścić. Musiałam się dowiedzieć, czy to prawda.

Położyłam się na łóżku ze skrawkiem papieru w dłoniach, z twarzą skierowaną w kierunku blasku pochodzącego z zegara.

22:54

Nasłuchiwałam. Dom nie wydawał żadnych dźwięków. Bezdźwięczny, jakby nakryty czyjąś dłonią. Byłam przestraszona, ale również podekscytowana.

22:56

Moje serce zadygotało w piersi, przez moją krtań, aż do mózgu. Wyobraziłam sobie tykający zegar, próbując dopasować moje serce do jego rytmu.

22:59

Zamknęłam oczy. Czekałam.

Nadeszła 23:00. Wiedziałam to mimo zamkniętych oczu, ponieważ wyczułam natychmiastową zmianę w atmosferze. Nie byłam sama. Moje oczy były zamknięte, ale to czułam. Blisko mojej twarzy, poczułam jak malutkie włoski na moim czole zadrżały. Oddychało. Napięta, zestresowana, zmusiłam się do oddychania wyłącznie przez nos. Czułam, jak powietrze ogrzewa moją skórę tuż nad ustami. Poczułam to. Gorzki odór, jakby zakiszone mięso i coś jeszcze... Cierpkie, gęste, słodkie. Zapach krwi.

Powstrzymałam chęć zakrycia ust i nosa. Sekundy zmieniły się w minuty, a obecność nadal utrzymywała się tuż nad moją twarzą. Moje ciało cierpiało, sparaliżowane strachem. Czułam każdy wymuszony oddech. Wdech. Wydech. Powoli, przerażona. Czułam każde, najmniejsze swędzenie na całym ciele. Zadrapania na moich nogach, pogryzienia na moich udach, na plecach i szyi. Pot spływający, pełzający, umykający wśród postawionym z gęsiej skórki włosom, nakłaniający mnie do drapania i ruszania się. Nie zrobiłam tego. Kości bolały, mięśnie wiotczały. Moje serce. Moje serce trudziło się jak wróbel złapany w czyjeś ręce.

Uczucie obecności utrzymywało przerażającą bliskość tuż nad moją twarzą. Moje czoło błyszczało się od potu i teraz zaczęło dygotać. Mój nos szczypał i drgał. Zastanawiałam się, czy to coś to zauważyło. Nawet moje powieki się pociły. Pod nimi moje oczy zdrętwiały ze strachu. Schowane pod powiekami jak przerażone dzieci ukrywające się w szafie.

Smród ustał. Moje płuca odmawiały jego wstępu, nakłaniając mnie do odwrócenia głowy, ucieczki od tak obrzydliwego odoru. Ale nie mogłam. Każda część mojego ciała była jak zamrożona tak długo, dopóki to coś wpatrywało się w moją twarz.

Nie otwieraj oczu.

Moje dłonie nadal ściskały tamten skrawek papieru. Wierzyłam, że tak długo, jak moje oczy pozostaną zamknięte, nic mi się nie może stać.

Analizowałam liścik w głowie. Powtarzałam te trzy słowa. Nie otwieraj oczu. Znowu, dziesięć razy. Niezliczoną ilość razy. Kradnąc sobie czas do następnego ruchu.

Odetchnęłam. Jeden, długi wdech. Gorycz i przyprawiający o mdłości zapach krwi zalały moje płuca. Odkrztusiłam. Zakaszlałam. I wtedy się obróciłam. Odwróciłam się w stronę łóżka, zwinęłam się w pozycję płodową z oczami zaciśniętymi jakby imadłem. Gdy się rozluźniłam, poczułam to. Nadal w tym samym miejscu. O włos od mojej twarzy. To się unosiło. Jak to coś mogło poruszyć się ze mną? Nie czułam żadnego ciężaru na łóżku podczas przemieszczenia, żadnego znaku sugerującego, że to coś przeczołgało się nade mnie, że poruszyło się w moim kierunku, znów skupiło się na mojej twarzy.

Pozwoliłam przepłynąć kilku następnym minutom, zanim ponowiłam próbę. Poruszyłam się, powoli, rozmyślnie, czując to naprzeciwko swojej twarzy. Poruszyło się wraz ze mną. Delikatnie, bezdźwięcznie. W końcu leżałam na plecach. Moja twarz, zamknięte oczy, gałki oczne skierowane przed siebie. To patrzyło na mnie z góry, niesłabnąco. Skrzywiłam się, ściągnęłam brwi... pociłam się. Chciałam mrugnąć, ale nie mogłam. Byłam zbyt przestraszona. Jedyne, czego się trzymałam była obietnica, że to się skończy. Czekałam, cierpiałam. Spocona, modląca się. To zostało ze mną. Cały czas tutaj. Nie mogłam spać.

3:00

Zegarek cyfrowy zadzwonił, i - ot tak, byłam uwolniona. To, co patrzyło na moją twarz przez 4 godziny odeszło. Nie otworzyłam od razu oczu. Czekałam do momentu, gdy pot na moich brwiach stał się zimny, aż w końcu zniknął. Słuchałam, jak moje ciało się jakby odblokowuje. Jedna część po drugiej. Czułam się jak strażnik przechadzający się po wiezięniu i wypuszczający wieźniów, cela po celi. Znów mogłam oddychać. Moje serce zabiło, śmiało i mocno. Poczułam palce, ciepło na skórze. Pragnęłam się rozciągnąć i pozwolić życiu zaskwierczeć w każdej części mnie.

Otworzyłam oczy. Tysiąc pesos leżało na kredensie. Tysiąc pesos za horror, który przetrzymałam. Zabrałam pieniądze i nie odwracając się wyszłam.

Minął tydzień odkąd spędziłam tam tę noc. Tamtych pieniędzy już nie miałam, wydałam je na rzeczy, o których teraz już nawet nie pamiętam. Mimo zniknięcia pesos, wspomnienia z tamtej nocy pozostały. Nie było momentu, w którym nie myślałabym o tym czymś, co oddychało tak blisko mojej twarzy. Czy mogłam to sobie tylko wyobrazić? Może moje lęki były tak silne, że umysł stworzył coś, aby je uzasadnić. Jednak moje zmysły nie mogłyby mnie tak oszukać. Czułam to, smród krwi i goryczy. Czułam to, ciepły oddech na mojej twarzy. Kto zostawił pieniądze? Czyją obecność czułam? I pytanie, które wywołało u mnie największą zgrozę: co by się stało, gdybym otworzyła oczy?

Mój powrót do tamtego domu nie był już wycieczką po pieniądze, ale po odpowiedzi.

W noc mojego powrotu tam, zauważyłam, że nic się nie zmieniło. Jedyną różnicą było ułożenie prześcieradeł, które zostały pogniecione przeze mnie tamtej pamiętnej nocy. Pozostały zmięte - dokładnie tak, jak je zostawiłam. Błyszczące światło zegarka wyglądało stanowczo, jak surowe spojrzenie posągu - wydawało się wręcz mordercze, gdy kładłam się na łóżku.

Kilka sekund przed 23:00 zamknęłam oczy.

To pojawiło się blisko mojej twarzy co do sekundy o opisanej godzinie. Tym razem moje lęki ustąpiły miejsca czystej ciekawości. Zauważyłam już wcześniej, że nie czuję nikogo, kto wchodzi do pokoju. Ta obecność była płynna, bezdźwięczna, pojawiała się, wyłaniała z powietrza. Gęsty smród krwi i goryczy były spójne od pierwszej chwili. Ostrożnie obróciłam głowę w lewo i w prawo. Każdy mój ruch był idealnie przez to coś odwzorowany. To było jak przyglądanie się sobie w lustrze z odbiciem tak blisko twojej twarzy, że powietrze wydychane przez nos mogłoby zaparować jego taflę.

Odważyłam się zrobić coś, czego nie zrobiłam tamtej nocy. Przyciągnęłam dłonie do mojej twarzy, ostrożnie, słysząc strzelanie kości pod napiętymi mieśniami i zimną skórą. Czułam pot na mojej trzęsącej się ze strachu dłoni i palcach. Gdy moje ręce były już blisko mojej twarzy, zatrzymały się. Zaprotestowały. Zawahały się. Moje serce zabiło jak dzikie myszy w klatce. Skrzywiłam się, przywołując w sobie całą odwagę. Pot spływał po moich powiekach a moje skronie pulsowały. Moje dłonie znów się poruszyły. Niewidoczna obecność nadal oddychała, miarowo, niezrażona. Nieporuszająca się.

Moje palce dotknęły czegoś. Zatrzymałam się. Wszystkie części mojego ciała znieruchomiały. Nie mogłam oddychać. Krew napłynęła do mojej twarzy, gdy zdusiłam w sobie strach. Oddech tego czegoś zmienił się. Stał się chrypiący, podekscytowany. Cuchnący, odstręczający oddech uderzył w moją twarz silniej niż przedtem. Nie mogłam rozkazać swoim palcom się poruszyć. Zostały tam, gdzie były. Sprazaliżowane, dotykające tego czegoś. Minęła jakaś nieokreślona ilość czasu, nie mogłam się zorientować jaka. Mój umysł ugrzązł w strachu. Wszystko, co pamiętałam, to próba odblokowania mojego umysłu, który osunął się w kierunku moich palców. Próbował rozpoznać, czego dotykam.

Włosy. Lepkie i zimne.

Moje serce zabiło. Moje palce się ruszyły, powoli. Poczułam twardość skóry głowy pod włosami. To coś kontynuowało oddychanie, wypełnione entuzjazmem. Jakoś udało mi się odłączyć od sparaliżowanego strachem ciała i teraz kierowałam swoimi palcami jak lalkarz robi to ze swoimi marionetkami. Podążyły za zaokrągleniem głowy, zjechały niżej i poczuły skórę. Skóra wydawała się być rozpruta i poszarpana. Klejący płyn był tutaj gęstszy. Moje palce ominęły uszkodzoną skórę i teraz wyczuwały coś przypominającego mięso. Takie mięso jakie sprzedawano w marketach, klejące i gładkie.

Zniżyłam ręce. Moje serce zabiło mocniej. Myślałam, że umrę na atak serca. Byłam zbyt przerażona, aby kontynuować badanie tego czegoś. Czułam jakbym... jakbym dotykała odciętej głowy.

3:00

Znowu, czekałam, aż dostatecznie się rozluźnię, zanim otworzyłam oczy. Tak jak wcześniej, tysiąc pesos leżało schludnie na kredensie. Moje ręce - nadal sparaliżowane tym, co wyczuły wcześniej, były czyste. Myślałam, że będą pokryte krwią, ale nic na nich nie było.

Wybiegłam z tego domu. Przerażona. Może jakiś duch nawiedzał ten przeklęty budynek... Obiecałam sobie nigdy tam nie wrócić, nieważne jak bardzo potrzebowałabym pieniędzy.

Ale to było miesiąc temu. Moje współlokatorki i ja znalazłyśmy się w jeszcze gorszej sytuacji. Miejskie urzędy wzięły się za biznes jak ten, w którym pracowałyśmy. Wymagali pokazania dowodów, że zostałyśmy przebadane. Tylko po to, aby upewnić się, ze nie przenosimy żadnych... chorób. Jednak testy laboratoryjne wymagały pieniędzy. Ci, dla których pracowałam, zatrzymywali tylko te dziewczyny, które mogły im pokazać negatywne wyniki testów. Ilość miejsc była ograniczona. Mimo lęków, które czułam... Mimo obietnic, że nigdy tam nie pójdę... Potrzeba pieniędzy była większa. Bo w końcu i tak nigdy nic złego się tam ze mną nie stało.

23:00

Demoniczna obecność powróciła. Skrzywiłam się i zacisnęłam mocno oczy. Byłam zdeterminowana, aby nie dać się przestraszyć. Powiedziałam sobie, że ta praca jest przecież prosta. Miej zamknięte oczy od 23:00 do 3:00 i będą pieniądze. I to jakie.

Myślę, że przyzwyczaiłam się do tej obecności. Już kilka godzin po zapadnięciu zmroku walczyłam ze swoją chęcią do zaśnięcia. Rytm tego oddechu uśpił mnie. Wdech. Wydech. Wdech. Wydech. Ten gorzki, cuchnący oddech połączony z mdłym, słodkim zapachem krwi otaczał mnie senną mgłą. Mocno walczyłam, aby nie ulec. Przegrałam i ciężki sen skutecznie przyćmił mój zmordowany umysł.

Dziewczyna w moim śnie była ładna. Szczupła sylwetka. Niska. Długie, proste włosy. Tak ciemne, jak nocne niebo na prowincji. Oczy w głębkim kolorze, ciemne. Patrzyła jak śpię. Tak blisko mojej twarzy. Mogłam położyć dłoń na jej policzku i zapytać, czemu tutaj jest.

- Odejdź - wyszeptała. - Zostaw.

Jej twarz się wykrzywiła. Zaczęłam wydawać zdławione, skrztuszone dźwięki. Usiadłam w zgrozie i patrzyłam, jak jej twarz nabiera okropnego, niebieskiego koloru. Jej oczy wyszły z orbit i stały się czerwone. Próbowała kryczeć, powiedzieć coś, ale jedyne co potrafiłam usłyszeć to chrapliwe, nierówne oddechy tego, co mnie obserwowało. Obserwowało, gdy ja...

Obudziłam się. Z jakiegoś cudownego powodu nie otworzyłam oczu, ale pokój był wypełniony tymi samymi zdławionymi, zduszonymi odgłosami, które usłyszałam w śnie. Podłoga się zatrzęsła się, jakby pojawiło się nagle jakieś gwałtowne zamieszanie, i wtedy... cisza. Słyszałam tylko bicie mojego serca. Nadal nie otwierałam oczu. Nie teraz. Nie zrobię tego, dopóki nie usłyszę alarmu zegarka. Dopiero wtedy będę mogła bezpiecznie zabrać pieniądze i wyjść. Ale to jeszcze nie był koniec.

Następny dźwięk, jaki usłyszałam wywołał u mnie większy strach niż cokolwiek wcześniej. Rytmiczny, wilgotny odgłos, jakby ktoś kroił mięso piłą. Kapanie. Uderzenie, jakby coś ciężkiego uderzyło w podłogę. Odgłosy kroków, ciężkie i powolne, skierowane w moją stronę. Każdy cal mojego ciała krzyczał, żebym otworzyła oczy! Żebym biegła! Trzęsłam się, pociłam się, porażona strachem jak ryczące zwierzę powieszone do góry nogami, czekające na poderżnięcie mu gardła. Kroki nie ustawały. Oddychaj! Oddychaj! Nie mogłam! Musiałam biec! Ale nie mogłam! Bałam się. Zbyt długo miałam zamknięte oczy. Nie byłam w stanie ich otworzyć, nieważne jak szaleńczo by to nie brzmiało.

Kroki ustały. Tuż obok łóżka, na którym leżałam. To znów było blisko, tuż nad moją twarzą, oddychające, dyszące. Czułam, jakby moje mięśnie miały stracić nad sobą panowanie przez to napięcie. Mój strach był jak tysiąc noży wbitych w moje ciało. Najmniejszy ruch groził moja śmiercią. Minuty się ciągnęły. Powoli. Okrutnie. Chciałam wyjść. Wyjść z tego wszystkiego. Z pokoju. Z potrzeby pieniędzy. Z nocy z nieznajomymi i z tego terroru. Z bycia dziewczyną na telefon. Chciałam wyjść. Wyjść. Wyjść!

I wtedy, nadeszło błogosławieństwo, jak słońce po tajfunie. Odgłos alarmu.

3:00

Otworzyłam oczy i ujrzałam pusty pokój. Nic tutaj nie było. Nic nie leżało na podłodze, gdzie słyszałam kogoś krzyczącego. Kogos krojonego żywcem. Pieniądze na kredensie. Nieważne. Nie zabrałam ich. Uciekłam z budynku jak pogoniony pies.

Przez resztę nocy nie mogłam spać. Następnego ranka szukałam jakichś odpowiedzi i wskazówek dotyczących tego domu. Tutejszy sierżant uwierzył mi, że zostałam wysłana przez majętną rodzinę w celu dowiedzenia się, czy dom ten jest na sprzedaż. Miałam sprawdzić jego historię.

- Lata temu, mieszkał tu pewien bogaty mężczyzna. Był cichy, wszystko zachowywał dla siebie, wydawał się nikogo nie krzywdzić. Raz na jakiś czas zwykł dzwonić do domu publicznego po dziewczynę, z którą mógłby spędzić noc. Wielu mężczyzn robiło podobnie. Nic konkretnego, co mogłoby wzbudzić jakiekolwiek podejrzenia... dopóki sąsiedzi nie poczuli obrzydliwego smrodu dochodzącego z jego domu. Znaleźli go w jego pokoju z pozbawioną głowy dziewczyną na podłodze. Kto wie jak długo był tutaj z tym ciałem, być może kilka dni. Stał nieruchomo, jak posąg. W jego wyciągniętej ręce była głowa dziewczyny. Nie chciał jej puścić. Po prostu ją trzymał. Nieruchomo, spokojnie. Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji. Zastrzelili go tak, jak stał.

Sierżant otworzył szufladę i wyciągnął z niej teczkę.

- To jest zdjęcie dziewczyny, którą rzekomo zabił. Była sierotą, miała jedynie 16 lat. Prawdopodobnie robiła, co robiła, aby zarobić jakieś pieniądze. Inne dziewczyny, z którymi pracowała powiedziały, że była z tym mężczyzną dwa razy. Tragedia zdarzyła się podczas ich trzeciej nocy. Proszę, weź to.

To była dziewczyna z mojego snu. Jednak to, co zmroziło mnie najbardziej był sweter, który miała na sobie. Biały i delikatny. Ten sam, który znalazłam w lumpeksie. Ten z notką w kieszeni. Podziękowałam sierżantowi, ledwo będąc w stanie cokolwiek wydusić.

Gdy wróciłam do mojej chałupu tego samego dnia, odkryłam, że biały sweter zniknął z mojej szafy. Tak samo notka. Gdy zapytałam współlokatorki, czy go nie widziały albo wzięły, wszystkie odpowiedziały "nie".

Rzuciłam bycie dziewczyną na telefon i znalazłam pracę, jako opiekunka dla starszego małżeństwa. Mimo, że praca była ciężka i powolna, wytrzymałam i zgromadziłam wystarczająco pieniędzy, aby rozpocząć naukę w college'u. Czasami przechodzę obok lumpeksu, gdzie znalazłam biały sweter z przeklętą notką. Pamiętałam tamte trzy noce, które spędziłam z mroczną obecnością. Pamietałam jak szalona byłam, powracając tam mimo ogromnego strachu. Dla pieniędzy... z ciekawości. Oto, co bycie dziewczyną za pieniądze ze mną zrobiło. Znużona niebezpieczeństwami, w które i tak cały czas się pakowałam. Sypianie z nieznajomymi, potencjalnymi mordercami. Powracająca po pieniądzę i dreszczyk. Próbowałam wepchnąć te wspomnienia w jakieś ciemne zakamarki mojego umysłu. Zapomnieć. Ale nadal się zastanawiałam... co by się stało, gdybym otworzyła oczy?

Kilka lat później, w gazecie znalazłam pewien artykuł. Mała wzmianka wśród innych wiadomości o kilku innych morderstwach. Zawsze pisali o takich rzeczach ze szczegółami. Zmroziło mi krew w żyłach.

Znaleziono ciało prostytuki z odciętą głową.

Oczy dziewczyny były szeroko otwarte.

Autor : Isisissa

Tłumaczenie - Altera X

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Jest moc
Odpowiedz
Ekstra !!
Odpowiedz
Całkiem niezłe :)
Odpowiedz
Może się uda i przejdzie na główną ;P
Odpowiedz
Mocne
Odpowiedz
:D
Odpowiedz
Quadrotes a może drugą część tej opowieści
Odpowiedz
Aniela Król To jest jedynie tłumaczenie wykonane przez Alterę, nie ma niestety drugiej części, a szukaliśmy :(
Odpowiedz
Wersja audio pasty - https://www.youtube.com/watch?v=p7uxJyHDD6Y
Odpowiedz
Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje