Historia

#FFFFFF RGB (0-255) (255, 255, 255)

auto-da-fé 3 7 lat temu 5 784 odsłon Czas czytania: ~4 minuty

„Biel zaatakowała moje oczy. Okrutna, pozbawiona skrupułów i litości dla mojej psychiki.

Czy można bać się bieli..?

Moment. Gdzie jestem? Jeszcze przed chwilą byłem… miałem… Co?” Potrząsnął głową, oszołomiony. Mgliście pamiętał, że ludzie mają imiona. Domy. Pracę. Znajomych. A on był…(?). Wszędzie ta biel.

I drzwi.

„To jest wyjście, rozwiązanie. Nie ważne co tu robię! Jak w łamigłówce dla 3-latków! Pokój i drzwi. Więc co należy zrobić?!” Wstał i ruszył w ich stronę. „ Przecież za nimi może być trawa, słońce, przestrzeń, rośliny, inni ludzie, ba, moje dotychczasowe życie, rodzina, cywilizacja, miasta, marzenia, miejsca które chciałem zobaczyć, w których nie byłem, których nie znam, nie pamiętam, w których mogą się wydarzyć rzeczy nieprzewidziane, gdzie mogą mnie uznać za wariata i zapiąć w kaftan bezpieczeństwa, skrzywdzić… Tam może być wszystko.” Zatrzymał się, kiedy to do niego dotarło. Stał tam chwilę, tak blady, jakby chciał się wtopić w otoczenie i pozostać w tym zawieszeniu na zawsze. I nagle w plątaninę myśli, które była zbyt zawiła by wyciągnąć z niej wnioski, wkradł się intruz. „Zbyt dużo bieli. Tak jasno, za jasno. Moment. Dlaczego..?” Zaczął się rozpaczliwie rozglądać, w poszukiwaniu choćby odrobiny normalności czy logiki w tym dziwacznym otoczeniu. Czuł się jak wyjątkowo ograniczony 3-latek. Było tak, jakby światło wydobywało się zewsząd. Jakby wszystko było światłem. Ale wyjątkowo nieprzyjemnym, drażniącym. Bez konkretnego źródła.

Nic nie miało tutaj sensu. Światło. Ściany. Miejsce. Wyjście. Pozostanie. Drzwi. Zamknięte? Otwarte?

Padł na ziemię, bezradny i bezsilny, na granicy szaleństwa. Było wyjście… ale go nie było. Sam nie do końca wiedząc co robi, sięgnął ku włosom. Zaczął je rwać i szarpać, jakby to one były winne jego osobistej tragedii. Ślina spływała mu po brodzie i kapała na idealnie białą posadzkę, pozostawiając ślady jego bytności w obcej przestrzeni. Wrzeszczał, nie wiadomo czy z przerażenia i wściekłości, czy w nadziei, że ktoś go usłyszy. Wreszcie do jego oczu napłynęły łzy.

Leżał chwilę, słuchając tylko własnego oddechu. Stopniowo docierało do niego, że wokół pełno jest krwi, włosów i śliny, urozmaicających nieco to obojętne pomieszczenie. Nieco wyciszony, uśmiechnął się ponuro. W jakiś dziwny sposób otoczenie stało się bardziej swojskie, bardziej… j e g o. Wcześniej pustka była przerażająca, więc właściwie fragmenty jego własnego ciała były miłą odmianą, czyż nie?

„Pomyślmy logicznie. Spróbujmy się uspokoić. Jestem w pokoju, otacza mnie biel”

Nie, to nie było logiczne ani racjonalne. W jakiś niewytłumaczalny sposób kojarzyło mu się z głupawym wierszykiem dla dzieci. „Jestem w pokoju, otacza mnie biel”…

„Nie, nieważne. Jeszcze raz. Wcześniej mogłem być na przykład…”

I znów pustka. Wszędzie. Kimkolwiek. Brak wspomnień. Brak danych. Operacja „logiczne myślenie” niemożliwa do wykonania.

„A co mam?” Rozejrzał się wokół bezradnie. „Biały pokój, a w nim drzwi – nic więcej. Muszę to sobie uświadomić i może zacząć doceniać to co mam. To brzmi jak szaleństwo… Ale tu NAPRAWDĘ nie ma nic innego. Ja, biały pokój, a w nim drzwi – nic więcej.”

WIEL – KA BIA – ŁA ŚCIA – NA

„Biała. Taka czysta.” Uśmiechnął się delikatnie. „Zamknęła mnie tu.” Ostrożnie wysunął rękę w jej stronę.

BIA – ŁA ŚCIA – NA

„Zamknęła mnie.” Przyglądał się jej. „Zadbana! Idealna! Biała. Taka czysta.” Gdyby w tym pokoju był jednak ktoś jeszcze (na przykład kobieta; gładka skóra; traktująca z wyższością; i głos), mógłby dostrzec w jego oczach tę dziwną fascynację.

ŚCIA – NA

„Taka okrutna” Po chwili wahania zrobił krok w jej kierunku. To, co go w niej kusiło, jednocześnie odpychało i przerażało. „A może właśnie nie mogę jej za to winić.” Stał już o wiele bliżej niż na wyciągnięcie ręki.

- Jesteś ciepła.

Nie odpowiedziała – dziwne.

- Rozumiem, że mi nie odpowiadasz.

Zaśmiał się.

- Naprawdę rozumiem.

- Ale… Jest jeszcze coś.

Pogłaskał ją delikatnie.

- Jesteśmy tu tylko we dwoje

Uśmiechnął się zalotnie.

- No weź…

- Nie zgrywaj niedostępnej.

- Skoro mamy tu spędzić razem trochę czasu.

- Nawet więcej niż trochę.

- Wszystko zależy od ciebie, w gruncie rzeczy

- Ode mnie?

- No… pokaż mi coś CIEKAWEGO.

- Ciekawego?! Ale…

- Czekam.

Jego wzrok padł na kępy włosów i plamy krwi, łez oraz potu na podłodze.

- Zobacz!

- Co w tym niezwykłego. Widziałam już takie rzeczy.

- Nie, nie! Nie o to mi chodzi! Zobacz!

Podszedł do tych dość obrzydliwych śladów własnej bytności. Pospiesznie rozmazał krew w niesprecyzowane wzory i obrzucił włosami.

- No patrz!!!

- Ty chyba nie wiesz kto ja jestem.

- Ni-nie, nie! Nie chciałem…

- Ty chyba naprawdę nie zdajesz sobie spra…

- Chwila!

- Słucham?!

- A-ale poczekaj…

Ręce miał już całkiem mokre od potu, zmieszanego z resztkami krwi i włosów. Gwałtownym ruchem wyciągnął dłoń w jej stronę.

- Co ty wyprawiasz?!

- Ciekawie..?

Uśmiechnął się z satysfakcją.

- Nie dotykaj mnie!

- Zadałem pytanie.

- Nie! Nie masz pojęcia co j-ja mogę..! Dostanę cię! Będę ja i ty. Ale JA i ty!

- Niekoniecznie.

Opuścił ręce, zadowolony.

„ Dostała za swoje, głupia szmata.”

Odwrócił się.

Przed nim były DRZWI.

- Niekoniecznie. – powtórzył.

„Ściana! To jest Ś C I A N A.” Ogłoszono komunikat w jego głowie. Zamarł w bezruchu. „Przed chwilą rozmawiałem ze ścianą. A ona mi O D P O W I A D A Ł A.” Pamiętał to za dużo powiedziane, ale z pewnością czuł, że zdolność mówienia posiadają tylko ludzie. „Musiałem to sobie wmówić.” Pomyślał ze strachem, ale jakoś bał się znów na nią spojrzeć.

- Stanowczo powinienem stąd wyjść. – oznajmił na głos.

Oblał go zimny pot, przez umysł zaś przewinęły się wszystkie powody, dla których dotąd tego nie zrobił. A raczej jeden wielki powód, rozdrobniony na setki malutkich.

Kaftan bezpieczeństwa, niebezpieczeństwa, zagrożenia, krzywda, zło, śmierć i inne atrakcje.

Czy na pewno…?

Tak. Ściana, krew, włosy , biel. Okrutna, pozbawiona skrupułów…

„Tylko nie zaczynaj od nowa! Nieważne, co tam będzie, WSZYSTKO jest lepsze.”

Ruszył przed siebie, czując się jakby ktoś go obserwował (na przykład kobieta; gładka skóra; traktująca z wyższością; i głos) i nacisnął na klamkę.

Drzwi. Zamknięte? Otwarte?

Otwarte! Gorąco! Koniec ściany! Wyjście, rozwiązanie! Cholera jasna! Tak!

Ale chwila, przecież tam może być…!

Biały pokój.

Nie dowierzając, przekroczył próg, a drzwi zatrzasnęły się za nim.

***

„Biel zaatakowała moje oczy. Okrutna, pozbawiona skrupułów i litości dla mojej psychiki.

Czy można bać się bieli..?

Moment. Gdzie jestem? Jeszcze przed chwilą byłem… miałem… Co?”

#FFFFFF

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Zajebiście schizowe
Odpowiedz
Wersja audio - https://www.youtube.com/watch?v=cjqUIXx9rdw
Odpowiedz
Wow serio świetne! Mega klimat! Bardzo przemyślane i zaplanowane! Historia tragiczna i dobrze przedstawiona. Abstrakcyjne myślenie w użyciu. Nawiązania do poprzednich partii tekstu w połączeniu z zakończenie rozbraja. Zdecydowanie straszna i klimatyczna!
Odpowiedz
Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje