Historia

Rocking Horse

within123 2 7 lat temu 4 194 odsłon Czas czytania: ~5 minut

Wszyscy spali. Zdawało by się, iż sama noc oddała się w objęcia Morfeusza. Wtulona w kołderkę z najprawdziwszego gęsiego pierza powoli zaczynała czuć narastający chłód w pokoju. Stan niepokoju nasilał się z każdą chwilką odkąd to mamusia powiedziała „dobranoc”, pocałowała ją w czółko i wyszła z pokoju gasząc przy tym wszystkie światła. Strach pełzł do niej wprost z czeluści ciemności. Czuła, że coś jest nie tak…

Wtuliła się mocniej w śliczną różowiutką kołderkę. Poczuła bijące od niej ciepło. Tak bardzo chciała, aby ciepło to zwalczyło ten straszny ziąb w pokoju. Chuchnęła. Z jej ust wydobyła się para wodna. Jeszcze usilniej wtuliła się w swoje łóżeczko mając nadzieję, że to pomoże odgonić jej burzę koszmarów, która ją nękała. Marzyła tylko o tym aby któraś z piaskowych mar zachciała ją utulać i wprowadzić do krainy pełnej dobrych snów. Nagle coś nią wzdrygnęło, aż podskoczyła i wydał z siebie cichy pisk. Spojrzała się w stronę, jak teraz zauważyła, niedomkniętych drzwi.

Ciche odgłosy kogoś się zbliżającego sprawiły, że podłoga leciutko zaskrzypiała. Nieziemski chłód wlał się przez szparę w drzwiach i zaczął pełznąć poprzez podłogę powoli wypełniając pokój. Chciała krzyknąć lecz nie mogła. Chciała wstać i pobiec do mamusi, lecz nieopisana siła trzymała ją w ryzach i nie pozwoliła nawet mrugnąć powieką. Poruszając tylko gałkami ocznymi ujrzała powykręcane w dziwnym tańcu cienie na ścianach. Do jej uszu dotarł przerażający szept dobiegający z przedpokoju – „Nie wierć się malutka, odpoczywają tylko ci, którym udało się zasnąć”.

Opętana paniką wywołana przez ten okropny głos i coraz to dziwniejsze sceny malujące się na ścianach zdołała wyrwać się ze szponów odrętwienia i szybkim ruchem rączek nakryła się puchatą pierzyną. Chociaż przez chwilę mogła poczuć się bezpieczna. Pomimo tego ta dziwna, nieokreślona siła sprawiała, że chciała wychylić czubek nosa zza bezpiecznej kurtyny i spojrzeć na to co się dzieje w pokoju. Próbowała przezwyciężyć tą chęć i zostać w ukryciu, lecz ta dziwnie odczuwana pokusa nie dała za wygraną aż w końcu zwyciężyła. Dziewczynka powolutku obsunęła kołdrę z oczu i omiotła wzrokiem pokój.

Serduszko omal jej nie stanęło gdy ujrzała na środku pokoju uchylone pudełko od zabawek. Ono nie powinno tam stać… Ze środka skrzynki zaczęła wydobywać się łagodna mgła rozlewająca się po podłodze. To, co powinno być w tej skrzyni przedmiotami nieożywionymi nagle zaczęło leciutko trząść przedmiotem, w którym znajdowały się zabawki.

Wtem ze skrzyni wyskoczył Jack na swym koniu na biegunach kołysząc się w przód i tył. Na twarzy zabawki malował się przeokropny uśmiech, którego mogły pozazdrościć wszystkie kreatury nocy razem wzięte. Mrok opanował całe pomieszczenie. Zabawkowe klocki i kolorowe piłeczki kauczukowe wystrzeliły z opakowania i zaczęły odbijać się od ścian pokrytych cieniem. Nakręcane zabawki samoistnie zaczęły chodzić i przygrywać straszne melodie, używając w nich tylko niskich dźwięków. Nieopodal okna grupa drewnianych arlekinów zaczęła tańczyć dookoła krzesła. Przejmująco niski śmiech wypełnił przestrzeń gdzie to wszystko się odbywało. Kakofoniczne połączenie wszystkich tych czynników sprawiło, iż dziewczynka omal nie zemdlała. Rozpaczliwie obserwowała co się dzieje z jej zabawkami. Rozpłakała się w duszy, ponieważ nie mogła się zebrać nawet na prawdziwy płacz, nawet na uronienie jednej, małej łezki.

Szalone marionetki w przeciwległym rogu pokoju wypruwały sztuczne flaki z pluszowego misia. Domek dla lalek ożył. Sztuczni mężowie i żony znajdujące się w nim również ożyli i zaczęli przerażająco dziwnymi głosami krzyczeć na swoje dzieci używając do tego najgorszych słów, z zamiarem przejścia do rękoczynów. Kiedy to szaleństwo opanowało całe pomieszczenie wtem Jack krzyknął:

- Stać! Coś jest tutaj nie tak! – wyjękując to wskazał palcem na łóżko dziecka. To przeraźliwie krzyknęło i schowało się ponownie pod kołderką. Szaleńczy śmiech ponownie wypełnił powietrze. Wtem jedna zabawka po drugiej zaczęły wspinać się po krawędzi łóżka aby uprzykrzyć życie dziewczynki jeszcze bardziej. Biedne maleństwo całe dygotało, ale prawdziwie zadrżało jak znowu usłyszało, tym razem melodyjnie płaczliwy głos, Jacka.

- Chodź do mej piersi maleńka. Sprawię, że poczujesz się bezpieczna aż do końca tej podróży. Nie obawiaj się, jestem twoją jedyną miłością. Zechcesz podążyć wraz ze mną tą piękną drogą prosto do… piekła. – to już nie było pytanie. Dziecko natychmiast się zerwało w stronę drzwi odrzucając od siebie wszystkie zabawki. Chwyciła za klamkę lecz dopiero teraz zauważyła, że drzwi są zamknięte. Szarpnęła mocniej ale nic z tego. Chcąc się instynktownie gdzieś schować pobiegła do kąta pokoju i kucnęła zasłaniając swoja twarz dłońmi aby nie widzieć uśmiechniętych twarzy zabawek zbliżających się do niej.

- Teraz poprowadzi nas me serce! – krzyknął Jack. – Nadszedł czas aby zobaczyć kto zostanie osądzony tej nocy. Kto chce krwi przelanej z serca tego niewinnego dziecka trzęsącego się ze strachu tuż pod moimi stopami?!

- Nie! – krzyknęła poprzez łzy i rzuciła się w przód rozpaczliwie wyciągając dłonie przed siebie. Jej palce uchwyciły lejce konia na biegunach należącego do Jacka.

Przeogromny grzmot dobiegł do uszu wszystkich. Niebo i pokój rozświetliły się pod wpływem przeszywającej chmury błyskawicy. Coś huknęło. Drewniane serce ogiera rozbudziło się ze snu.

- Wskakuj na mój grzbiet, odlecimy z tego koszmaru, który ciebie nęka! Uratuję cię od tej okropnej ciemności, która zaczęła ciebie nawiedzać!

Nie myśląc długo młoda dama wskoczyła na ogiera, strącając przy tym Jacka z siodła. Wyskoczyli prosto na ulice miasteczka Kensington rozbijając przy tym szybę w oknie na drobne kawałeczki. I odlecieli wznosząc się ponad parkiem. Lecz prześladujące teraz dwójkę uciekinierów fatum nie dało za wygraną. Duchy i białe roztańczone konie poszybowały w ich kierunku wznosząc się i zbliżając do ciepłego deszczu, który nagle lunął z rozdartych błyskawicami chmur. Zerwał się przeogromny wiatr wywołany przez chóry tysiąca niewidocznych aniołów. Przeniknął przez ciało dziecka sprawiając, że pozbyło się ono wszystkich dotychczasowych lęków. Jej oczom ukazały się ogromne spiralne schody wznoszące się aż do nieba, do bezkresu. Schody, po których każdy powinien wejść na końcu swojej wędrówki.

Z roztrzaskanego poniżej okna roznosiło się echo bojaźliwego śmiechu Jacka i wypowiedziane przez niego słowa:

- Wracaj mój śliczny gołąbku!

Objęła ramionami szyję konia. Szybciej, wyżej, szybciej! „Jeszcze chwila i dosięgniemy tych pięknych gwiazd, które mienią się nad naszymi głowami” – pomyślała. – „Tam w końcu czeka na nas upragniona wolność”. Mocno chwyciła grzywę konia, zamknęła oczy dając ponieść się przyjemności jakiej teraz doznawała. Pędząc tak szybko już dawno zostawili za sobą chcące dogonić ich zmory.

Lecz zaczęło dziać się coś dziwnego. Głos Jacka narastał, stawał się coraz bardziej czysty i głośniejszy.

- Pora abyś oddała mi moją zabawkę – wyszeptał jej do ucha.

Ogier odwrócił swój łeb w jej stronę. Ujrzała okropny uśmiech wymalowany na jego pysku. Poczuła jak jakaś ręka obejmuje jej szyję powoli pozbawiając ją oddechu. Zaczęła tracić czucie w palcach, dłoniach, stopach. Mimowolnie rozluźniła uchwyt i zaczęła spadać w dół. Jej ciało uderzyło o ziemię wywołując przy tym okropny huk. Była zaledwie krok od śmierci… Ostatnią rzeczą jaką usłyszała był szept:

- Nigdy ci nie obiecałem, że będzie to szczęśliwe zakończenie.

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Bardzo mi się podoba i chętnie poczytam takich więcej :D
Odpowiedz
Jak zawsze nie chcąc brudźić opki to napiszę to tutaj - opowiadanie jest inspirowane piosenką, o tą - https://www.youtube.com/watch?v=dqRsbByrMTU Jest to ścisłe odniesienie się do tekstu, które równierz może być traktowane jako jego tłumaczenie ;)
Odpowiedz
Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje