Historia

W służbie ludowej Ojczyźnie

qwarrttet 2 7 lat temu 3 863 odsłon Czas czytania: ~4 minuty

Wojskowy UAZ brnął mozolnie przez ciemny, oświetlony tylko łuną odbijających się od chmur świateł pobliskiego miasta las. Teren był wyjątkowo dziki; poligon używany raz do roku w ćwiczeniach układu warszawskiego gęsto porósł roślinnością, pomimo, że dopuszczano tam ruch cywilny. Siedzący za kierownicą kapral Arkadiusz Kowalski nie narzekał jednak ani na marną drogę, ani na brak widoczności. Był kurierem: wiózł przesyłkę ze sztabu dywizji do dowództwa radzieckiego okręgu wojskowego, do Legnicy. Co z tego, że najpewniej w zaplombowanej kopercie były plany dostaw ziemniaków czy innego strategicznego zaopatrzenia. Rozkazy to rozkazy, dodatek do żołdu spory, a rok takiej służby liczył się za dwa lata normalnej.

Nagle, w samym środku lasu terenówka zatrzymała się, jakby po zderzeniu z niewidzialną ścianą. Kowalski poleciał do przodu boleśnie uderzając się o kierownicę.

-Co jest, kurwa - wymamrotał, po czym z trudem wysiadł z auta. Machinalnie chwycił jeszcze przepisowe uzbrojenie kuriera wojskowego: stare dobre AK 47. Nie wiedział jeszcze, że okaże się przydatne.

Kapral, obolały po uderzeniu, chwiejnym krokiem obejrzał koła. Zatrzymały się na metalowej lince... rozpiętej nisko pomiędzy drzewami. Kowalski zmartwiał: to była pułapka! Szybkim susem skoczył do auta: miał tam radiostację, wezwie się żandarmerię albo ZOMO i jeżeli sabotażysta nadal krył się w pobliżu, to szybko pożałuje, że się urodził. Kapralowi nie przeszło przez myśl, że ktoś mógłby mu, żołnierzowi LWP, fizycznie zagrozić.

To naiwne myślenie zweryfikował brzęk tłuczonej szyby i trzask niszczonego radia. Wylatujący z krzaków obok szosy, perfekcyjnie wymierzony kamień rozbił radiostacje, wykluczając wzywanie wsparcia. Arkadiusz Kowalski nie był jednak pierwszym lepszym poborowym. Płynnym ruchem wyskoczył z samochodu, przyklęknął za maską UAZ-a i odbezpieczył broń.

-W imieniu ludowego wojska polskiego, wychodź z rękami na karku kimkolwiek jesteś! - krzyknął żołnierz. - Bo będę strzelał! - dodał po chwili.

Cisza

Kapral jako kurier sztabowy miał większe uprawnienia do użycia broni niż ktokolwiek inny. Nie czekając na odpowiedź pociągnął po krzakach długą serię: cały magazynek. Mocne pociski przebijały się przez młodsze drzewa, rozrywały gałązki i obłupywały korę. Kiedy szczęk iglicy zasygnalizował koniec amunicji Kowalski kucnął za maską i szybko wyjął magazynek. Miał już wkładać następny kiedy usłyszał kolejny świst.

Kamień trafił prosto w nasadę lufy paskudnie ją wyginając i czyniąc broń bezużyteczną. Kapral zmartwiał. Uświadomił sobie, że gdyby przeciwnik chciał, dawno już trafiłby go w głowę czy oko, a najwyraźniej miotany z czegoś w rodzaju procy pocisk zabiłby go na miejscu. Kowalskiego opuściła też w tej chwili cała jego buńczuczna odwaga. Nie czuł się już jak żołnierz. Był ściganą zwierzyną. Szybko sprawdził czy koperta z rozkazami nadal jest w przypiętym do koalicyjki małym pokrowcu, po czym rzucił się do ucieczki. Wiedział, że to jego jedyna szansa. Błąd polegał na tym, że za kierunek obrał rozświetloną przez wciąż włączone reflektory drogę przed samochodem.

Kowalski biegł może 20 metrów, kiedy ciężki kamień ugodził go w dół podkolanowy. Po całej nodze przeszedł mu jakby prąd, najwyraźniej ugodzony został nerw, po czym kapral upadł ryjąc twarzą w błoto. Leżał przez chwilę otumaniony bólem promieniującym z nogi, kiedy usłyszał za sobą kroki. Instynktownie obrócił się na plecy by widzieć zagrożenie. To co ujrzał, zmroziło mu krew w żyłach. Kuśtykał ku niemu człowiek, stary mężczyzna tak potwornie zeszpecony, że nie przypominał w niczym istoty ludzkiej. Twarz rozryta była głębokimi bliznami, nos odcięty, a usta przypominały raczej okrągły, bezzębny otwór. Zamiast lewej nogi miał drewnianą protezę, a w miejscu prawego przedramienia tkwił długi pręt kończący się trzema metalowymi pazurami. To na nich zawieszona była proca, wykonana ze sprężystej metalowej linki. Potwór dwa razy kopnął kaprala w brzuch swoją protezą, po czym ciężko zwalił się kolanami na jego klatkę piersiową. Kowalski usiłował się bronić, ale szybkie ciosy trzymanego w zdrowej dłoni krótkiego łomu błyskawicznie połamały mu ręce. Kiedy żołnierz był już bezbronny, napastnik powoli zbliżył metalowe pazury do jego twarzy. Z bezzębnych ust wydobył się chrapliwy głos:

-Komunistyczna gnido! Poczujesz się teraz tak, jak w waszych katowniach!

Kowalski krzyczał i błagał, ale ostry metal powoli zaczął wbijać się mu w twarz.

Agonia kaprala trwała dobre kilkanaście minut. Jednak podniecony zemstą kaleka nie usłyszał w porę ryku silnika wojskowego Stara, wiozącego zaalarmowaną strzałami załogą wartowni poligonu. Maszyna zatrzymała się kilkadziesiąt metrów przed nadal oświetlającym cała scenę UAZem, a przerażeni tym co zobaczyli, żołnierze wypruli w stronę starca parę magazynków. Podziurawiony kulami mściciel padł obok swojej ofiary.

Po kilku godzinach leśna droga roiła się już od żołnierzy żandarmerii i funkcjonariuszy SB. W pobliskiej, niezwykle dobrze zamaskowanej, ziemiance znaleziono ciała ośmiu innych żołnierzy, straszliwie przed śmiercią okaleczonych. Wszyscy zaginęli podczas ćwiczeń na tym poligonie i zostali uznani za dezerterów. Tymczasem wśród wojskowych terenówek pojawiła się czarna Wołga na dyplomatycznych rejestracjach. Oprócz dwóch osiłków wysiadł z niej wysoki, siwy już człowiek. Liczne dystynkcje na jego zielonym płaszczu sygnalizowały, że jest to ktoś bardzo ważny. Pułkownik KGB Siergiej Maluczkin, bo tak nazywał się nowoprzybyły, krótko wysłuchał raportu złożonego mu przez polskich oficerów, po czym poszedł obejrzeć ciała. Kiedy nachylał się nad trupem tajemniczego starca nikt nawet nie wpadł na to, że Rosjanin czuje podziw. A on pamiętał zabitego i jego wrzaski kiedy odcinano mu rękę i przez wbity do kości pręt puszczano prąd, pamiętał jak grubą tarką do szorowania bielizny kaleczono mu twarz, wszystko to by nakłonić go do wydania towarzyszy z AK, czy WiN-u; a może nawet PPS-u; nie było to istotne. Pamiętał też, że nie wierzył w jego zapewnienia, że się zemści. A jednak...

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Dobrze pomyślane
Odpowiedz
Wow. Na prawdę świetne. Bardzo mi się podobało, styl pisania tak samo jak historia. Czekam na więcej twojej twórczości �
Odpowiedz
Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje