Historia

Druga strona

orzeszek 4 7 lat temu 14 287 odsłon Czas czytania: ~3 minuty

Zielone światło.

Ujrzał je tuż przed śmiercią. A może to było już po śmierci?

Nie był w stanie tego stwierdzić. Nie mógł też powiedzieć ile od tego czasu minęło. Miał jednak świadomość, że z czasem światło nie było już tak mocne. Teraz mógł bez problemu dostrzegać świat. Widział gdzie jest i gdzie zmierza. Poznawał to wszystko na nowo. Poznawał to na tyle, na ile pozwalało mu jego ciało.

Nie był już jego władcą. „Nie wychodźcie po zmroku sami, jeśli nie ma takiej potrzeby.” Tak głosiła jedna z zasad. Jedyna której nigdy nie miał zamiaru złamać. Przez chwilę chciał roześmiać się na cały głos ustami, które nie były już jego. Choć mógł tylko widzieć, to jego umysł podpowiadał mu, że właśnie te usta, szczęka i resztki zębów jedzą teraz królika, którego widział niedawno. Choć nie mógł tego wiedzieć, to miał wrażenie, że po jego twarzy cieknie ciepła krew.

Jedyna zasada, której nie miał łamać. Niepotrzebnie. On został zarażony w dzień. A dni miały być przecież bezpieczne. Jak zwykle wyszedł po dzienną rację żywnościową dla siebie i rodziny. Jak zwykle szedł uliczką między blokiem pani Anny, która jakiś miesiąc wcześniej została spalona przez wojsko, a kamienicą pełną biednych ludzi, lecz nadal zdrowych. Oprócz tego jednego, którego zobaczył przed sobą. Świadomość, że przecież obok jest wojsko i karabiny oślepiła jego czujność. A gdy schylał się, by sprawdzić czy wszystko w porządku ujrzał, że ta dłoń, która przed chwilą była spokojna, jakby martwa, właśnie wystrzeliła w kierunku jego gardła.

Potem miał wrażenie, że ktoś wyrwał mu jabłko adama. A potem było już światło i brak władzy.

Potem było piekło.

Nie wiedział jak jego ciało się wydostało, bo przez pierwsze dni lub tygodnie światło całkowicie go oślepiało. Może to i lepiej. Kto wie ile osób z tego miasteczka zabił podczas tej ucieczki.

„To bezmózgie potwory”. Tak mówił jego ojciec, do jego siostry, gdy ta pytała, czemu wojsko je zabija. Wszyscy w to wierzyli. Bo skąd mieli wiedzieć. A przecież odpowiedź była tuż obok. Odpowiedź czekała na nich po śmierci. On wreszcie dostąpił zaszczytu, by ją poznać. Tak jak wielu innych przed nim. Prawdziwy fenomen, jakby określili to naukowcy. Tyle, że nikt nigdy nie miał już tego im zdradzić. Oni nadal żyli. Byli w środku. Nie czuli, nie mówili, nie ruszali się. Po prostu byli uwięzieni w swoim ciele. I musieli w nim być do czasu gdy zabili ich ludzie. Czasem najbliżsi. Czasem obcy. Czasem patrzyli jak jakiś człowiek przed zabiciem ich, wyładowuje swój gniew, bo jakiś inny potwór zabił jego rodzinę. A czasem patrzyli jak niegdyś ich dłonie rozrywają ciała ich bliskich. Widzieli jak ich głowa zbliża się do głowy mamy, taty, siostry czy brata, by odgryźć kawałek ciała. I nie mogli odwrócić wzroku. Nie mogli zamknąć oczu. Byli tylko gośćmi.

Zbliżał się. Zauważył, że ciało przyśpiesza. Zauważył inne potwory. Zmierzali gdzieś razem i byli już bardzo blisko. Te wszystkie potwory z człowiekiem w środku. Chciałby z nimi się jakoś porozumieć, ale nie mógł. Miał tylko świadomość, że oni też wiedzą, że w środku jest ktoś normalny. Że ktoś się z nimi solidaryzuje w tym losie.

Ujrzał światła. To obóz.

Nie. To światła reflektorów z bramy do jego miasta.

Wraca tam.

Wracają.

Chciał zawrócić, ale nie mógł. Chciał ich ostrzec, powiedzieć, że nadal żyje. Mógł jedynie obserwować jak się zbliża. Jak inne potwory giną zastrzelone. Widział snopy świateł omiatające plagę ludzkości. Za chwilę jeden z nich dosięgnie jego, gdy ktoś krzyknie, jeśli go pozna. Jak zobaczy z daleka krzyczącą mamę. Jak zobaczy pełną łez siostrę i pocieszającego ją tatę, który mówi, że jej brat nie żyje. Że został potwór. A potem zginie. W tej parodii ostatniego pożegnania. Albo i tak nie będzie. Może nikt go nie pozna, może będzie jednym z wielu trupów, nad którymi nikt się nie będzie pastwił. Może nikt się nie dowie nigdy co się z nim stało i gdzie jest.

Widział ruch ludzi, był już blisko. Za blisko. Jeśli teraz go nie zabiją, on zabije ich. Czekali na coś.

Ktoś machnął reką. Odganiał kogoś. Jego matkę. Widział też ojca. Przybiegli za jakimś żołnierzem, ale nie było z nimi jego siostry. Byli tylko oni. Krzyczeli, ale nie mógł ich słyszeć. Biegł coraz szybciej. Wiedział, że to musi się rozstrzygnąć teraz. Wiedział, że zabił swoją siostrę. A oni nienawidzą go. Tego co przed nimi stoi. Mama. Tata. Płakał w środku, ale nie wiedział czy lecą łzy. Może chociaż nad tym miał kontrolę. Ciekawe czy kogoś mogły by zdziwić łzy u potwora.

Oślepiło go jasne światło. Znów miał umrzeć.

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Serwus ! Wrzucilem te paste do siebie na kanal YouTube ;)) https://www.youtube.com/watch?v=jzuvvNoa2m0
Odpowiedz
Wersja audio - https://www.youtube.com/watch?v=SiVdRv1Tf4E
Odpowiedz
Dobreee �
Odpowiedz
Wow, fajnie opowiedziane
Odpowiedz
Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje