Historia

Taksówka.

orzeszek 0 7 lat temu 1 284 odsłon Czas czytania: ~3 minuty

(To czysta oryginalna wersja, wrzucę też dłuższą gdzie jakoś próbowałem rozwinąć wątek. Osobiście wolę jednak tą formę.)

Taksówka.

Ciemność. Czuł ją przez ostatnie godziny. A może i dni. Nie był w stanie tego stwierdzić. Tak było zawsze. Dni kiedy cieszył się życiem jak każdy inny, oraz te inne dni. Gorsze – jak to określiła je jego żona. Mimo, że byli razem już tyle lat nigdy nie powiedział jej skąd wzięły się owe dni. To nie było częścią umowy w kościele , jak to zawsze lubił się usprawiedliwić w myślach z tego powodu. Nie żeby było to zbyt często. Lubił kłamać. Kochał kłamać. Można nawet powiedzieć, że kłamstwo było jego walutą. Jak inaczej można nazwać adwokata.

Zawsze go to bawiło. Z dwojga diabłów człowiek wybierze jako gorszego zawsze tego, który wygląda bardziej niewinnie. Albo jak w jego przypadku, tego który może bronić mordercę. Nikt nie zwracał uwagi, że zdarzało mu się bronić również niewinnych. Albo, że prokurator często wsadzał za kratki niewinnych. Nikt tego nie widział. A on nie zamierzał tego im pokazywać. Jeszcze mógłby narazić się tym, że obok wyjdzie to, że mimo wszystko więcej razy bronił morderców. I co gorsza, wiele razy ich obronił. Jednak na tym to polegało.

"Nikt nie płaci Ci za przegraną". To było motto jego agencji. Było też drugie, ale już nie tak oficjalne - lepiej żebyś kłamał i wygrał, niż przegrał ukazując prawdę.

Wolał drugie motto. Zdecydowanie. To pozwalało mu żyć według jego zasad nawet w pracy. Nawet w domu. Nawet w związku małżeńskim.

Siedział w samochodzie. Tego był pewny. Stali w korku. Tego wiedzieć nie mógł, ale domyślił się. W Nowym Jorku to zdarza się zdecydowanie najczęściej. Na pewno nie stał na parkingu. Nikt o zdrowych zmysłach nie trzymałby silnika na chodzie stojąc na parkingu. Miasto biznesmenów, każdy mówił. Gówno prawda, po prostu jesteśmy sknerami, odpowiadał. Spojrzał w bok i wpadł w panikę. Obok siedział starszy mężczyzna. Dopiero teraz go zauważył. Wydało mu się to niemożliwe. Jakie są szanse, że siedząc w samochodzie nie zobaczymy, że obok nas ktoś siedzi.. Nie ma, cholera, takiej szansy – odpowiedział mu rozsądek.

I w tym wypadku nie miał ochoty wnosić sprzeciwu. W tym wypadku od razu przystał na ugodę. Normalny człowiek prawdopodobnie by wysiadł. Albo spróbował, zaczął szarpać za klamkę, walić w szyby. Krzyczeć do kierowcy. On jednak miał inny pomysł. Chciał zagaić rozmowę.

-Dzień dobry, nie zauważyłem Pana, przepraszam.

-Widzi pan tylko osoby, które najpierw wyraziły chęć przelania pieniędzy na konto pańskiej agencji. Nie jestem zdziwiony. Mimo wszystko, nic się nie stało. I niech pan mi wybaczy, ale nie przywykłem do podawania dłoni w samochodzie, więc sobie to odpuścimy.

-Przepraszam.. Nie rozumiem pańskiej aluzji, ale mam pewność, że mnie pan chyba pomylił z kimś. Tak czy siak, zgadzam się. Podanie ręki możemy sobie odpuścić w tej sytuacji. - udawał obojętny ton, bo nie chciał, aby mężczyzna siedzący obok poznał, że prawdziwym powodem była urażona duma.

– Wydaje mi się, że spałem.. Ale nie jestem w stanie przypomnieć sobie co się działo w ciągu ostatnich kilku godzin.

-Kierowca wiózł pana do kobiety. W trakcie drogi usnął pan, więc postanowił zrobić krótki postój na papierosa. Napotkałem go i spytałem o kurs, a po krótkiej rozmowę okazało się, że wysiadam w tym samym miejscu co pan. Resztę może pan sobie dopowiedzieć.

Ten ton. Nie był oznajmujący. Od razu to poznał. Musiał się na tym znać, przecież to ton decyduje głównie o tym czy ława przysięgłych ci uwierzy. Ton i kłamstwa, które nim podasz, oczywiście. Jednak szczególną uwagę zwrócił na słowo „kobiety”. Nie pamiętał, żeby miał dziś jechać do żony. Coś mu tu nie pasowało, jednak na chwilę obecną nie może wyciągać wniosków. Najpierw zeznania i dowody, potem tezy. To też wyciągnął z sądu. To też była jedną z jego zasad

-Rozumiem. Tak mi się wydaje. Stoimy w korku?

-Ma pan całkowitą rację. Jesteśmy teraz w miejscu. I czekamy.

Dziwny gość. Tylko to przemknęło mu przez myśl. Ale mimo wszystko musiał wiedzieć więcej. No i musiał tez pogadać z kierowcą ma temat papierosa. Był pewien, że taksometr wtedy nadal działał. Skąpcy z Nowego Jorku, mógłby ktoś zaśpiewać.

-Przepraszam, panie kierowco, mam pytanie odnośnie zapłaty!

-Nie słyszy.

-Przepraszam? Co ma pan na myśli? Jak może nie słyszeć?

-Słuchawki bluetooth, nie można rozmawiać przez telefon, ale można mieć słuchawki w uszach. Jestem pewny, że na pewno jest skupiony na celu naszej podróży proszę być spokojnym.

-To idiotyzm. Przecież może spowodować wypadek i nas zabić.

-To nieprawdopodobna ironia!

-Co.. Co pan ma na..

-Szarpniecie samochodu przerwało jego pełne oburzenia pytanie z idealnie dobranym tonem, aby zrobić wrażenie na publice.

Kierowca czarnego karawanu wjechał właśnie na podjazd domu pogrzebowego. Ciało 30 latka znajdujące się w środku tylko lekko drgnęło.

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje