Historia

Najcieplejszy dzień lata

maciekzolnowski 0 7 lat temu 883 odsłon Czas czytania: ~2 minuty

Najcieplejszy dzień, ten jeden jedyny, kojarzył mu się z błogim dzieciństwem i godami owadów, zwłaszcza mrówek, które go od zawsze fascynowały. Potrafił nieraz całymi godzinami podglądać życie tych żyjątek i prowokować sytuacje, w których broniły one mrowiska albo zajmowały określony teren przez niego wyznaczony. Kładł jakąś cegłę lub coś metalowego na mrowisku, a po paru dniach przedmiot ów zdejmował, dokonując odkrywki entomologicznej. Mógł wtenczas choć przez chwilę podziwiać owadzie korytarze i komory. Wmówił sobie, że można zawczasu przewidzieć najcieplejszy dzień w roku. I że to właśnie mrówki instynktownie go wyczuwają. Teraz jako człowiek dorosły nadal chciał wierzyć w istnienie owego specyficznego dnia, który można by było, a nawet wypadałoby spędzić w jakiś wyjątkowy sposób. Chciał mianowicie znaleźć takie miejsce, które odpowiednio oświetlone w południe i o zachodzie samo stałoby się kwintesencją upalnego lata, a więc symbolem, czymś strasznie, strasznie ważnym.

Jako że w Beskidzie Śląskim mieszkał od niedawna i miał sporo do nadrobienia, systematycznie, kawałek po kawałku poznawał teren, starając się dorównać tubylcom. Po prostu nie chciał być od nich gorszy pod względem znajomości topografii terenu. Raz poszedł na Błatnią, innym znów razem na Orłową, a jednego popołudnia wybrał się na wzgórze zwane Łazkiem. Po dwóch godzinach marszu dotarł do niewielkiej polany usytuowanej nad strumykiem. Polana znajdowała się na południowym zboczu i była bardzo stroma oraz mocno zachwaszczona. Już na samym początku odniósł wrażenie, że jej północny kraniec znajduje się gdzieś niedaleko, gdzieś blisko szczytu, ale z uwagi na to, iż bał się żmii oraz kleszczy, postanowił nie zapuszczać się w gęstwinę i poprzestać na tej jakże zwodniczej impresji. Można zaryzykować twierdzenie, że ta zroszona złocistym słoneczkiem, tajemniczo dzika ostoja przyrody została odkryta właściwego dnia o właściwej porze. Aż chciałoby się zaryzykować twierdzenie: jaka aura, taka polana. Dwie dopełniające się wzajem doskonałości.

Teraz musimy zerwać potoczystość opowiastki i pożeglować parę miesięcy na przód, by poznać jej zakończenie. Tak jak wspominałem, w Beskidach nasz bohater funkcjonował od niedawna, a choć intensywnie poznawał teren, to akurat na Łazku bywał rzadko. Chadzał własnymi ścieżkami, starając się nie powtarzać tras, aż razu pewnego coś się zmieniło i wybrał się na rzeczoną dziwną polanę. Szedł i szedł, ale ku swojemu wielkiemu zdziwieniu, nie odnalazł jej ani za pierwszym, ani za kolejnym razem.

Nastała zima, a wraz z nią rozpoczęły się święta. Korzystając z chwili wolności, postanowił, że tym razem ją namierzy. Jak rzekł, tak zrobił. Ponownie wybrał się na Łazka. Swą ekspedycję – choć to może złe słowo – rozpoczął na samym szczycie, a następnie schodził szerokim zygzakiem, na tyle szerokim, by móc przeczesać całe południowe zbocze. Łowczy i treserzy psów myśliwskich mówią o tak zwanym okładaniu terenu. I co? Ano nic! Polana jakby zapadła się pod ziemię. Było co prawda kilka podobnych miejsc podpadających pod rysopis poszukiwanej łączki, ale to nie było to, co zapamiętał i czego tak pilnie poszukiwał. Zrezygnowany doszedł do wniosku, że widocznie jakaś pradawna siła postanowiła ukryć przed nim ten najpiękniejszy matecznik przyrody. Może jakaś czarownica, legendarna Baba Jaga albo tajemnicze leśne duchy tudzież inne dziwotwory maczały w tym swe ohydne szpony? Mógł w to uwierzyć. Był przesądny. Przesądny i zabobonny. I wierzył w legendy.

Jeżeli będziecie kiedyś, mili moi, w dni okropnie, okropnie upalne wędrowali po Śląsku Cieszyńskim, jeżeli nie boicie się, mili moi, południc ani innych demonicznych stworów, to koniecznie kierujcie się na Łazka i okalające Górki Wielkie wzgórza – na Zebrzydkę, Błatnią oraz Wielką Cisową; szukajcie kochani magicznej łąki. A kto wie?! Może przy odrobinie szczęścia natraficie na śliczny upłazek z tej opowiastki. 

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje