Historia
szczelina
Najpierw była drobna rysa po tąpnięciu.
Takie rzeczy się zdarzają — pomyślał Marcin, trąc nerwowo kark. Mieszkał przecież na Śląsku, a tutaj małe trzęsienia ziemi są częstym zjawiskiem. Wszystko przez prace w kopalni.
Obejrzał uważnie ścianę. Pod farbą wyraźnie rysowało się pęknięcie. Zdenerwowany wyszedł z domu do pracy.
— Powiesisz w końcu ten obraz od matki? — Julia brzęczała na ten temat od dwóch dni. Nie chciał tego robić, bo to dziadostwo kupione na targu rękodzieła w Nikiszowcu przypominało mu jakieś bohomazy dla turystów. Piękny uśmiechnięty bobas o zielonych oczach. Większej żenady nie było. Mówiła, że kupiła to tylko dlatego, że chciała wspomóc kobitę w ciąży, która siedziała na zimnie z kilkoma takimi dziełami sztuki regionalnej. Poza tym — mówiła zadowolona teściowa — ten piękny brzdąc ma takie zielone oczy jak twoje, Marcin! Wasze dziecko też tak będzie wyglądać.
Wziął wiertarkę i przyłożył ją do ściany. Nacisnął spust. Hałas krzywdził jego uszy, a wibracje roznosiły się od dłoni po zęby Marcina. Wiertło weszło naprawdę głęboko.
Wbił haczyk w dziurę i zawiesił na nim to obrzydlistwo. Odwrócił się, zadowolony, że przynajmniej Julia nie będzie mu już zawracać tyłka.
W pokoju huknęło.
Marcin odwrócił się szybko. Obraz leżał na ziemi. Mężczyzna podszedł do ściany i zobaczył, że rysa pochłonęła dziurę, którą wywiercił. Zamiast drobnego pęknięcia ziała już półcentymetrowa szczelina.
Westchnął. Trzeba zadzwonić po zarząd budynku, bo tak być nie może. Ledwo zacznie się wilgoć, zaraz w ścianę wejdzie grzyb.
Poszedł zrobić sobie kawę. Kiedy zalewał wodę, ręka mu się zatrzęsła. Cholera — mruknął, widząc sporą plamę wody na blacie. Coś usłyszał.
Wrócił do pokoju. Spojrzał na ścianę. Kawa wypadła mu z dłoni, zalewając wrzątkiem nogawki spodni. Wrzasnął i zatoczył się, tracąc równowagę. Nie kontrolował się, upadł prosto w stronę, od której chciał uciec.
Jego głowa utkwiła w coraz to większej szczelinie. Ściana kruszyła się i robiła mokra niczym niezaschnięty gips. Skurcz po skurczu wchłaniała ciało Marcina, który już przestał krzyczeć i próbować się uwolnić.
Kiedy przez dziurę przeszły również nogi, szczelinę przeszło kilka ostatnich spazmów i na chwilę ustały wszelkie ruchy. Potem obie strony zaczęły coraz mocniej przylegać do siebie, aż w końcu po szczelinie została tylko drobna rysa.
Malarka urodziła zdrowe dziecko.
Komentarze