Historia

BO TO MATKA CIERPI NAJBARDZIEJ

Użytkownik usunięty 1 7 lat temu 828 odsłon Czas czytania: ~7 minut

Słońce za horyzontem zmieniało barwę na coraz to ciemniejszy pomarańcz. Las stawał się dziki, każdy dźwięk przyprawiał o dreszcze, a nawet najmniejsza roślina przypomniała demona, który przybył tylko po to, by zagładzić przybyszów. Człowiek w takim miejscu nie przebywa o tej porze- woli ciepły, przytulny, a co najważniejsze bezpieczny dom. Nie każdy trzyma się tej formuły. Troje przyjaciół siedziało przy palenisku, które dawało im przyjemnie ciepło oraz uczucie komfortu. Wszyscy zajadali się kiełbaskami prosto z kija, popijając przy tym alkohol, który skutecznie obniżał poziom strachu i świadomość tego, gdzie się właśnie znajdują. Zabawa trwała w najlepsze, a mrok całkowicie przytulił swoim całunem cały las. W pewnym momencie, jeden z przyjaciół, a dokładnie Tomy rozpoczął temat strasznych historii, jak to przypada w takich okolicznościach. Wyraz twarzy Elizy zmienił kształt, bowiem nie cierpiała horrorów, ani wszystkiego co z nimi związane, za to Thomas z zachwytu uśmiechnął się jak szaleniec i krzyknął: "Chce mówić pierwszy!". Eliza chciała się odezwać, lecz przerwał jej Tomy i wrzasnął: "Stary i tak nas nie przestraszysz", na co odpowiedział Thomas: "Przekonamy się koleżko" :

- Pewnego upalnego dnia w tym właśnie lesie wybuchł pożar. Niefortunnie przebywała w nim rodzina Swońków, która była żydowskiego pochodzenia. Sielanka trwała w najlepsze, tatuś zbierał grzyby, mama podziwiała ptaki, a ich córeczka biegała za motylkami. Pociecha oddaliła się od reszty rodziny, lecz nikt tego nie zauważył. Jak wcześniej wspomniałem, płomienie objęły w swoje ramiona las całkowicie odcinając córeczkę od rodziców. Bezradni opiekunowie po prostu uciekli z lasu, a dziewczynka spłonęła. Lament rodzicielki był ogromny, gdy znaleziono małe spalone ciałko jej córeczki. Ojciec nic nie mówił, gdy widział matkę trzymającą na rękach to co zostało z ich jedynego dziecka. Krąży legenda, że Ci ludzie w rocznice śmierci ich dziecka ponownie wychodzą na spacer do tego lasu, by uczcić śmierć córki. Eliza momentalnie zbladła, oczy miała wielkie jak piłeczki od golfa, a nogi zaczęły jej drżeć, choć były otulane przez ciepło pochodzące z dużej wielkości ogniska. Reakcja Tomy'ego była całkowicie inna, uśmiechnął się i powiedział: "Nieźle, prawie dałem się wkręcić". Thomas był zakłopotany, nie wiedział o co chodzi kumplowi, spojrzał na niego i rozpoczął dialog:

- O co Ci chodzi? W co miałeś niby uwierzyć?

- Nie rób sobie jaj, w twoją durną legendę.

- Legendę? Dopiero co skończyłem piwko.

- Wypiłeś te piwo 10 minut temu!

- Przestań się zgrywać!

- Ty przestań! I tak nas nie nastraszysz!

Znajomi zakończyli temat i szybko zrezygnowali z jakże krótkiej sesji opowiadań.

Księżyc już na stale przywitał członków obozowiska i spoglądał na nich spod swojego bladego odbicia, będącego drugim źródłem światła, zaraz po ognisku. Po wielu godzinach w lesie, trójka przyjaciół stawała się zmęczona, a więc i senna. Morfeusz czekał dosłownie za rogiem by porwać Elizę, Thomasa i Tomy'ego do ich namiotu. Sen stał się nieuchronny, więc wszyscy udali się do trzyosobowego schronienia.

Dźwięk łamanych gałęzi, i krzyki zdające wydobywać się prosto z diabelskich ust obudziły Elizę. Już i tak była dość wystraszona po głupich historiach Thomasa. Ale jej strach zmienił się w przerażenie, gdy ujrzała, że namiot jest pusty. Wahała się czy wybiec na zewnątrz, czy czekać na dzień, lub na powrót przyjaciół. Po dłuższym namyśle i zastanowieniu wybrała drugą opcję, gdyż usłyszała słowa Thomasa: "Co to do cholery jest?!". Eliza opuściła namiot, stanęła koło chłopaków i nie mogła uwierzyć w to co widzi. Kondukt, tak kondukt żałobny był w lesie. Tłum ludzi przedzierał się między drzewami . Pochodnie połyskiwały w ich dłoniach rozświetlając las. Zaraz za nimi znajdowała się trójka mężczyzn niosących małą trumienkę. Na ogonie tej mrocznej pielgrzymki szła matka. Krzyczała jak opętana, łkała, wręcz dogorywała widząc swoją małą córeczkę przez otwarte wieko drewnianej konstrukcji. Za nią szły kobiety, jeśli można je tak nazwać. Ubrane na czarno, z dziwna biżuterią. Ich atrybutami były krzyże.... dużo krzyży i dwa worki. Kondukt powolnym krokiem zbliżał się do obozowiska trzech przyjaciół. Wszyscy stali jak słupy soli ze wzrokiem wlepionym w to całe upiorne przedstawienie. Całą tę sytuację najgorzej przeżywała Eliza: jej ciało było pokryte zimnym potem, a ciało zaczynało drżeć, nie wiadomo czy z zimna czy ze strachu. Chłopacy zdawali się znosić to wszystko lepiej, zaś na twarzy Thomasa można było dostrzec mały uśmiech. Wszyscy spodziewali się najgorszego, gdy kondukt był już kilka kroków przed nimi. Wbrew pozorom nikt nie zwrócił na nich nawet uwagi, a tłum szedł dalej w głąb lasu. Sytuacja i tak była przerażająca gdyż matka nie przestawała się drzeć i wydawać nienaturalnych dźwięków.

Kondukt zdawał się już być dość daleko, trójka znajomych się uspokoiła i zaczęła analizować sytuację, która niedawno przytrafiła się przed ich oczami. Nikt nie zdawał sobie sprawy, że piekło ma się dopiero zacząć. Wszyscy się odwrócili w stronę głośnego hałasu, który przypominał trzaśnięcie drzwiami. Tomy zdołał tylko powiedzieć: "Ktoś zamknął trumnę". W tym momencie matka już nie krzyczała, ani nie wydawała już żadnych dźwięków. Spojrzała tylko na trójkę przyjaciół, odwracając samą głowę. Można było dostrzec jej czarne oczy, z których spływały łzy, a także szczękę rozwartą na nienaturalną szerokość. Cała sytuacja działa się przez kilka sekund, a dla trójki przyjaciół zdawała się trwać wieki. Nagle kobiety które zamykały kondukt, z worków zaczęły wyciągać gliniane garnki i rozbijać je na małej trumience, zaś z kolei czoło kolumny wskazało dłońmi na Thomasa, Tom'ego i Elizę.

Wyglądało to na komendę dla matki która obracając kończyny na drugą stronę ciała, runęła na ziemię i zaczęła biec w stronę obozowiska. Kobieta była coraz bliżej, kiedy trójka przyjaciół nie zdążyła jeszcze nawet drgnąć. Cała sytuacja zaczęła nabierać tempa, gdy trzeźwo myślący Tomy wpadł do namiotu i wyciągnął baseballa. Pozostała dwójka nadal stała jak zakorzeniona głęboko w ziemi. Tomy stanął przed przyjaciółmi i wziął szeroki zamach. Stojąc w bojowej pozycji nasłuchiwał trzask łamanych gałęzi i ochrypły dźwięk wydobywający się z ust potwora, którego nie dało się nazwać istotą ludzką. Jeszcze raz odważny chłopak zacisnął dłonie na kiju lekko go obracając i czekał. Gdy istota była już bardzo blisko Tomy machnął baseballem prosto przed siebie, lecz chybił, a istota z ogromnym impetem wbiła się mu w nogi. Chłopak wydał z siebie krzyk rozpaczy i upadł na ziemię. Jego kolana zostały wybite w drugą stronę wydając przy tym dźwięk zrywanych ścięgien. Wijący się z bólu Tomy chwilowo stracił zmysły. Słyszał tylko tępy pisk w uszach i mgłę przed oczyma.

***

Eliza szybciej błagam Cię!!! Jesteśmy już blisko głównej drogi. Przeżyjemy obiecuję Ci!- mówił Thomas pośpieszając partnerkę. Biegli tak przez las dobre 10 minut w kompletnej ciemności. Chłopak spojrzał do tyłu czy Eliza nie została w tyle, gdy nagle uderzył w drzewo z ogromnym impetem. Próbował wstać, biec dalej, lecz ogromne uderzenie splotem słonecznym o sosnę spowodował ogromny ból w klatce piersiowej i brak oddechu. Ostatnim dźwięk jaki usłyszał były uderzenia stóp Elizy o ściółkę leśną. Strach zadecydował za nią- uciekała dalej zostawiając przyjaciela samego.

Co jest do cholery, zostawiła mnie?- powiedział Thomas. Ku swojemu zdziwieniu uzyskał odpowiedź: Tak, twoja przyjaciółka Cię zostawiła, lecz ja dopilnuję byś nie musiał leżeć tu sam, zaraz ją dogonię. Po tych słowach postać chwyciła jego głowę, i z wielką siłą cisnęła nią o drzewo. Ostra gałąź przebiła jego czaszkę. Krew powoli spływała po jego twarzy, która zastygła w grymasie cierpienia.

Eliza dobiegła do drogi. Przystanęła na chwilę opierając się o kolana i próbowała złapać oddech. Jednak jej instynkt przetrwania kazał jej biec dalej. Ruszyła truchtem wzdłuż drogi. W pewnym momencie zauważyła, że za wzniesieniem, na które podąża droga widać światło. Była przekonana, że Bóg dał jej szansę i, że spotka ludzi, którzy jej pomogą. Światła okazały się jednak innego pochodzenia niż pojazd mechaniczny. Zza wzniesienia zaczęła wynurzać się kolumna. Ta sama kolumna co w lesie. Matki jednak nie było w kondukcie więc kobieta lekko się uspokoiła, gdyż z wszystkich tych ludzi, tylko ona była niebezpieczna. Wydawało się jej jasne, że i tak wśród tych postaci nie znajdzie pomocy, lub co gorsza okażą się równie groźni co rozwścieczona matka. Zrobiła więc odwrót na pięcie i stwierdziła, że dalsza ucieczka, lecz w przeciwną stronę będzie dobrym posunięciem. Jednak tuż za nią stała kobieca postać. Jednym ruchem podcięła jej gardło długimi pazurami. Eliza upadła na ziemię, dławiąc się własną krwią, a matka ruszyła w stronę trumny.

***

Tomy obudził się w kompletnej ciemności. Kołysał się, raz w lewo, raz w prawo. Czuł, że coś się o niego ociera, lecz nie widział co. Umysł podsuwał mu rozwiązania tej sytuacji lecz nic nie wydawało się logiczne. W pewnym momencie uświadomił sobie, że nie ma czucia w nogach i nagle się zerwał. Jednak coś przeszkodziło mu w uzyskaniu pionowej pozycji. Uderzył głową w drewnianą płytę. Nagle przypomniał sobie sytuację z wczorajszej nocy. Zastygł w bez ruchu. Obok niego leżał chłopiec, był zimny i śmierdział. Chłopak postanowił wyrwać się z pułapki, lecz klapa była zamknięta, na kłódkę lub cholera wie jeszcze co. Tomy zaczął krzyczeć i się miotać,gdy nagle usłyszał cichy głos w swoim lewym uchu: "Niech Pan nie krzyczy, niedługo będziemy na miejscu". "W jakim miejscu?"- odrzekł przerażony Tomy. "Na cmentarzu, a teraz niech Pan będzie cicho, nie denerwujmy mamusi."

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać
Dokonaj zmian: Edytuj

Komentarze

Piękny poetycki język kontrastuje z aurą niepokoju i grozy jaka panuje w tym opowiadaniu,tworząc ciekawą artystycznie i fabularnie intrygującą pastę.
Odpowiedz
Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje