Historia

Ty zostajesz

r.wolf 0 7 lat temu 421 odsłon Czas czytania: ~2 minuty

Światło zgasło – podrapał się po głowie Tarski i nalał wody do połowy szklanki. Upił małego łyka i skrzywił się, gdy czknęło mu się boczkiem. Ile można siedzieć w biurze. Wstał o piątej trzydzieści, ledwo się umył, wypił kawę, bo śniadanie to już w pracy zjadł. I tak od siódmej, darcie mordy, spieszenie się z dokumentacją, rozmowy z klientami. Po siedemnastej telefony ucichły, a punkt dziewiętnasta ludzie zaczęli się zbierać do domu.

- Ty nie – klepnął go Jan. - Skończ ten projekt, posiedź jeszcze trochę. To naprawdę musi być zrobione na jutro.

Dwanaście godzin i jeszcze mam ślęczeć nad tym dziadostwem. Pięknie – pomyślał Tarski. Nic jednak nie odpowiedział.

Teraz to już faktycznie ciemno było. Nie dość, że jesień, to jeszcze rąbnął prąd w korytarzu. Odłożył szklankę na stół i w tym momencie żarówka rozbłysła i zgasła także nad jego boksem. Zapadła ciemność. Wszędzie. Na amen. Tarski skrzywił się jeszcze mocniej. Cóż, powie Jankowi, że tego nie zrobił, bo wysiadło zasilanie. Sam będzie widział jutro, ochrona na pewno wezwała techników, to mu rzucą raport na biurko. Szlag by to trafił. I tak będzie niezadowolony. Jakby to była wina Tarskiego.

Wyjął telefon, żeby napisać Jankowi krótkiego SMS-a, ale smartfon chyba się zaciął, bo zastygł na ekranie blokady. Tarski pokręcił głową z nieukrywaną złością. Nie dało się tego badziewia zresetować wyjmując baterię, bo bateria była wbudowana w urządzenie. Nie miał teraz ochoty na kombinowanie z klawiszami głośności i power.

Postanowił wyjść z pokoju i przejść się przez długi korytarz do portiera. Miał szczerą nadzieję, że ten grubas nie postanowił teraz przejść się na spacer po obiekcie, bo przecież Tarski nie wyjdzie z budynku inaczej, niż z jego pomocą.

Usłyszał kroki za drzwiami. Ucieszył się, że nie musi nawet tłuc się po ciemku samemu.

- Panie Rott? Panie Rott?

Nikt mu nie odpowiedział.

Tarski westchnął i pchnął drzwi, rozglądając się na boki. W tej ciemnicy niewiele można było dostrzec.

- Jest pan tam gdzieś?

Coś świsnęło mu koło ramienia.

- Rott? Ma pan latarkę?

Ktoś stał tuż przy nim. Tarski poczuł, jak mu miękną nogi. Postanowił skumulować całą swoją odwagę i zamachnął się przed siebie rękoma. Spodziewał się, że dotknie garnituru portiera albo nawet złapie go za ramię czy pas, w końcu facet był dwa razy taki jak Tarski. Nic z tego.

Tarski otworzył usta ze zdziwienia.

Kroki oddalały się, aż w końcu urwały zupełnie.

Słychać było cichutkie skrzypienie otwieranych drzwi. Potem stłumioną szamotaninę. Głuche uderzenie o podłogę.

Kroki znów rozległy się po korytarzu. Nagle przyspieszyły, stały się wyraźne i głośne. Tarski zacisnął szczękę i zamknął za sobą drzwi, trzymając mocno klamkę.

Na karku poczuł czyjś oddech.

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje