Historia

Miejskie legendy

straszny 0 6 lat temu 5 046 odsłon Czas czytania: ~11 minut

Piesek zawsze uspokaja

Pewna starsza pani mieszkała samotnie w dużym domu. Towarzyszył jej jedynie wierny piesek, który spał co noc obok jej łóżka i na dobranoc lizał ją po ręce. Kobieta tak bardzo przywykła do tego zwyczaju, że nie mogła zasnąć dopóki jej pieszczoszek nie wyślinił jej dłoni. Pewnej jesiennej nocy zbudziło ją zawodzenie wiatru i dziwne odgłosy w jej domu… wiatr huczał, targając starymi okiennicami, zegar miarowo tykał w pokoju, a kobiecie wciąż zdawało się, że w jej domu jest ktoś obcy… z przerażeniem wpatrywała się w ciemność jeszcze kilka minut, kiedy to poczuła na swej ręce kojące pociągnięcia języka… odetchnęła z ulgą, przekonana, iż wszystko jest w najlepszym porządku i znów ułożyła się do snu. Tym razem zbudził ją natarczywy dźwięk cieknącego kranu. Miarowe KAP… KAP… KAP dobiegające z łazienki. Staruszka wstała, zapaliła światło i poszła zakręcić kurek. Gdy otworzyła drzwi łazienki jej oczom ukazał się przerażający widok - całe pomieszczenie skąpane było we krwi i wnętrznościach jej pupilka. Wypatroszone zwłoki psa leżały w wannie, a na lustrze widniał napis wysmarowany jego krwią: „ludzie też potrafią lizać. Wkrótce wrócę po ciebie”. Ktokolwiek to zrobił nie miał już okazji by wrócić - staruszka zmarła na atak serca.

Indyk gotowy!

Pewne małżeństwo chciało wybrać się na wystawne przyjęci do bogatego lokalu, lecz nie mieli z kim zostawić swego kilkumiesięcznego dziecka. Wykonali kilka telefonów, aż w końcu pewien życzliwy znajomy polecił im dziewczynę z sąsiedztwa. Małżonkowie spisali jej numer telefonu, zadzwonili i już po chwili w drzwiach ich domu stała uśmiechnięta szesnastolatka. Rodzice dziecka dokładnie ją poinstruowali, ucałowali niemowlę i wyszli spokojnie na przyjęcie. Bawili się świetnie, lecz postanowili po kilku godzinach zadzwonić na wszelki wypadek do domu, by sprawdzić czy u dziecka i opiekunki wszystko ok. Dziewczyna odebrała telefon, a na pytanie co w domu odpowiedziała: „wszystko doskonale, nawet indyk już gotowy!”. Pani domu odetchnęła z ulgą i wróciła do zabawy gdy nagle przypomniała sobie, że przecież nie mieli oni żadnego indyka w lodówce! Pomyślała, że może coś złego dzieje się w domu, i podzieliła się swymi obawami z mężem. Już po kilku chwilach oboje byli w drodze powrotnej do domu. Żona zatelefonowała jeszcze z samochodu do opiekunki, lecz ta nie odbierała telefonu. Zaniepokojeni rodzice wpadli do domu. Pierwszym, co ich uderzyło po wejściu był unoszący się dym i zapach spalenizny. Weszli do kuchni i zobaczyli…zaćpaną do nieprzytomności dziewczynę i pieczeń palącą się w piekarniku. Gdy otworzyli drzwiczki ich oczom ukazał się przerażający widok- w piekarniku leżały zwęglone zwłoki ich kilkumiesięcznego dziecka…Opiekunka-narkomanka wsadziła je do piecyka, gdyż nie mogła uspokoić płaczącego niemowlaka

Fast Food

Pewnego ciężkiego dnia podczas przerwy obiadowej jeden z pracowników postanowił wstąpić do przydrożnej restauracji typu Fast Food. Już sam wystrój pomieszczenia nie przypadł mu do gustu- obskurne ściany z pozrywanymi tapetami, poplamione stoły…Lecz żołądek domagał się stanowczo porcji jedzenia, toteż zmysł estetyki naszego bohatera skapitulował bez walki. Mężczyzna zasiadł przy jednym ze stolików, wziął do ręki menu, rzucił na nie wzrokiem i zamówił porcję frytek z ketchupem. Jedzenie nie było najwyższej jakości, ale ważne że było w ogóle. Toteż mężczyzna nie narzekając zjadł całą porcję i wrócił do pracy. Mijały kolejne dni i wkrótce nadeszły przymusowe badania pracowników. Mężczyzna udał się na nie ze spokojem, gdyż od zawsze był przykładem końskiego zdrowia. Tym większe było jego przerażenie gdy lekarz zakomunikował mu, iż… jest on zarażony wirusem HIV. Nasz bohater stwierdził, iż to praktycznie niemożliwe, gdyż w ostatnim czasie nie odbywał stosunków seksualnych, a już z pewnością nie mieszał swej krwi z krwią osoby zarażonej! Na to lekarz poinformował go, że nie jest pierwszym takim przypadkiem niewyjaśnionego zakażenia, a policja już bada gdzie mogło dojść do nieoczekiwanego zakażenia dużej grupy osób. Kilka tygodni później, bohater już na łożu śmierci przeczytał w gazecie, że ujęto chorego psychicznie pracownika pobliskiego fast food’u który był nosicielem wirusa HIV. Udowodniono mu, iż mieszał swoją krew z ketchupem serwowanym gościom do frytek…

Dodatki do herbatki

Pewna europejska rodzina miała swych krewnych w U.S.A. Ponieważ utrzymywali ze sobą bardzo dobre stosunki i wciąż pozostawali w kontakcie, rodzina z Ameryki co jakiś czas przysyłała im paczki z różnymi rarytasami. Niestety od ostatniej przesyłki mijało już sporo czasu, toteż mieszkający w Europie członkowie rodziny zaczęli podejrzewać, że ich kontakty z krewnymi zza oceanu znacznie się pogorszyły. Ich obawy rozwiał listonosz, który pewnego mglistego ranka zapukał do ich drzwi i dostarczył przesyłkę z U.S.A. Rodzinka szybko odpakowała paczuszkę, w której znalazła bogato zdobioną szkatułkę z szarym proszkiem w środku. Początkowo nie wiedzieli do czego owa przesyłka ma służyć, lecz znając swoich krewnych stwierdzili, iż to kolejny przysmak i zaczęli regularnie dosypywać sobie po łyżeczce proszku do każdej herbaty. Twierdzili przy tym zgodnie, iż pili już lepsze rzeczy ale co tam - w końcu to paczka z Ameryki! Ich dodatku do herbaty zostało już bardzo niewiele kiedy to listonosz powtórnie zapukał do ich drzwi dostarczając tym razem list i przepraszając równocześnie za opóźnienie z dostarczeniem tej przesyłki - „przez tą mgłę wszystkie loty są opóźnione” powiedział odchodząc. Rodzina szybko otworzyła kopertę i zabrała się za czytanie listu. Treść nie była zbyt wesoła: „Z przykrością muszę was poinformować, iż zmarł dziadek. Jego ostatnią wolą, było spocząć na ojczystej ziemi, toteż w szkatułce przesłałam wam jego prochy z prośbą byście pochowali je na cmentarzu”…

Mężczyzna na drodze

Pewna kobieta wracając od rodziny przemierzała swym samochodem bardzo długą trasę. Była już pierwsza w nocy, a ona wciąż niezmordowanie prowadziła samochód. Jadąc wąskimi drogami wśród lasów zaczęła już powoli zasypiać gdy nagle…zobaczyła mężczyznę leżącego bez ruchu na drodze! Kobieta zatrzymała swój samochód, powoli otworzyła drzwi i wychyliła się z auta. „Proszę pana, czy wszystko w porządku? Jest pan ranny?” zapytała ze strachem w głosie. Lecz mężczyzna nawet się nie poruszył i nic nie odpowiedział. Wokół słychać było tylko szum drzew i zawodzenie wiatru. Kobieta ostrożnie wysiadła z samochodu, wyciągnęła latarkę i powoli, krok za krokiem zaczęła się zbliżać ku mężczyźnie. Była już w połowie drogi dzielącej jej samochód od leżącego mężczyzny, gdy strach wziął górę - podbiegła do auta, zapaliła silnik i zawróciła, by udać się do najbliższego posterunku policji. Gdy tam dotarła opowiedziała o całym zdarzeniu i mężczyźnie leżącym bez ruchu a drodze. Policjanci przeznaczyli jej do eskorty dwa radiowozy i kazali się zaprowadzić na miejsce zdarzenia. Gdy tam dotarli…na drodze nie było już żadnego mężczyzny. Rozpoczęli przeszukiwania terenu. Po kilku chwilach do przestraszonej kobiety podszedł jeden z funkcjonariuszy: „w pobliskich zaroślach znaleźliśmy dwa zmasakrowane ciała młodych dziewczyn - ma pani szczęście, że nie podeszła bliżej”…

Dziecko w samolocie

Hostessa przechadzająca się po pokładzie samolotu osobowego lecącego z Amsterdamu do Nowego Yorku zauważyła coś bardzo niepokojącego. Otóż dziecko, siedzące pomiędzy śpiącą na swych siedzeniach parą małżeńską wyglądało na bardzo chore. Na pierwszy rzut oka jego stan był tak przerażająco zły, że hostessa postanowiła interweniować. By nie budzić innych pasażerów nocnego lotu podeszła do dziecka, delikatnie odpięła mu pasy i wzięła go na ręce. Ku swemu przerażeniu odkryła, iż dziecko jest bardzo zimne…niosąc go na rękach do pomieszczenia dla personelu sprawdziła czy ma puls i oddycha… dziecko okazało się martwe. Natychmiastowo wezwano lekarza, który dokonał przerażającego odkrycia - od mostka dziecka, przez cały brzuch rozlegała się prowizorycznie zszyta rana. Lekarz rozciął szwy by przekonać się…że dziecko zostało wypatroszone ze wszystkich wnętrzności a w martwym ciele para małżeńska przemycająca narkotyki ukryła torebki kokainy…

Kolorowe piłeczki

Gdy mały Timmy skończył trzy latka, ojciec postanowił urządzić mu przyjęcie urodzinowe w McDonaldsie. Zabawa była przednia - po skonsumowaniu tortu i innych specjałów na koszt firmy - w końcu to urodzinowa promocja McDonald's!: ) – mały Timmy zapytał, czy może iść pobawić się na zjeżdżalni z której wpada się wprost do dołka wypełnionego po brzegi kolorowymi piłeczkami. Tatuś oczywiście się zgodził. Po kilku minutach poszedł doglądać jak bawi się jago synek, lecz stwierdził ze smutkiem, że malec jest niezadowolony i chce jak najprędzej wydostać się spośród piłeczek. Zapytany czemu nie podobała mu się zabawa skwitował krótko „to boli!”. Gdy wrócili do domu chłopiec był w bardzo złym stanie cały czas narzekał ,że boli go rączka. Rodzice postanowili z miejsca udać się do szpitala. Lekarze już po pierwszym wglądzie na jego zdrowie wysłali go natychmiastowo na „ostry dyżur”. Niestety chłopiec zmarł po kilku godzinach. Bezpośrednią przyczyną zgonu było…przedawkowanie heroiny! Nazajutrz policja dokładnie przeszukała dołek z piłeczkami i odkryła…że pośród kolorowych zabawek znajdowały się tam także, noże, resztki jedzenia, fekalia, oraz…strzykawki narkomanów, którzy wrzucali tutaj wszystko podczas nocnych ekscesów…

Złota Moneta

Pewna dziewczyna chciała dostać się do elitarnego bractwa na jednej z uczelni. Członkowie klubu obiecali jej przyjęcie, jeśli wykona pewne zadanie, które przedstawią jej dopiero we właściwym momencie. Pewnej nocy do okna dziewczyny zapukała jedna z koleżanek, która należała już do bractwa. „ubieraj się i idziemy! Dziś twoja kolej na dołączenie do klubu!” szepnęła. Dziewczyna szybko wrzuciła na siebie ubrania i cichutko wyślizgnęła się z akademika. Samochód już czekał na nią pod bramą. „Dokąd jedziemy?” spytała wsiadając. „Dowiesz się tego we właściwym czasie” brzmiała odpowiedź. Po kilkunastu minutach jazdy znaleźli się przed bramą cmentarza. „Dwa dni temu zmarła w mieście jakaś kobieta. Jej ciało leży w kaplicy, pośrodku tego cmentarza. Wprawdzie trumna była zamknięta, ale nie ma takich rzeczy z którymi nie umieli byśmy sobie poradzić- teraz już jest otwarta. Słuchaj uważnie- na czole denatki położyliśmy złotą monetę, wystarczy że wejdziesz do kaplicy, zabierzesz jej pieniążka i wrócisz tutaj. My będziemy czekać dokładnie w tym miejscu”. Dziewczyna była przerażona, lecz chęć dołączenia do bractwa wzięła górę i już po chwili przestąpiła bramę cmentarza. Im dalej zagłębiała się wśród grobów tym okolica wydawała się bardziej upiorna. Szum wiatru, pohukiwanie sów i pomniki, które w blasku księżyca wyglądały niczym potworne karykatury napawały ją lękiem. Jednakże starała się panować nad swymi emocjami i już po kilkunastu minutach stała u wrót kaplicy. Pchnęła je i drzwi ustąpiły z głośnym zgrzytem. Rozdygotana weszła do środka i zobaczyła otwartą trumnę, a w niej ubraną na czarną zmarłą. Jej twarz była potwornie blada, a ręce złożone na piersiach przypominały szpony. Lecz najważniejsze było jej czoło, bowiem to na nim spoczywała mała, złota moneta. Dziewczyna wyciągnęła drżącą rękę…podniosła monetę…i zaczęła co sił w nogach uciekać do wyjścia. Jej nerwy były krańcowo napięte. Biegła na oślep pomiędzy grobami, co chwila się potykając i marząc, by znaleźć się już w bezpiecznym wnętrzu samochodu, pośród swych znajomych. Nagle poczuła że coś chwyta ją za kurtkę…przed oczyma dziewczyny od razu stanęła twarz kobiety w trumnie i jej szponiaste dłonie. Jednakże obraz nie pozostał zbyt długo - dziewczyna o słabych nerwach zmarła na atak serca. Rano przyjaciele znaleźli ją martwą z szeroko otwartymi ustami i krzykiem, który zamarł jej na ustach. Kaptur jej kurtki zaczepiony był o skrzydło marmurowego posągu anioła…

Dobre wino nie jest złe

Kilka lat temu, pewna rodzina wprowadziła się do starego, wiktoriańskiego domostwa, które kupiła po zniżkowej cenie. Już pierwszego dnia ochoczo zabrali się do rozpakowywania dopiero co przywiezionych mebli i sprzętów, które zabrali z poprzedniego mieszkania. Ponieważ nie zdążyli uporać się z tym przed zmrokiem, postanowili nie rozpakowane jeszcze rzeczy schować do piwnicy. Podczas znoszenia pakunków zauważyli, że w rogu pomieszczenia znajduje się skrzętnie ustawiony rząd drewnianych, solidnych beczek na wino. „Doskonale! - ucieszyła się żona - Będziemy mogli je przeciąć na pół i posadzić w nich drzewka brzoskwiniowe!”. Mąż również ochoczo przystał na tę propozycję, toteż już następnego dnia zabrali się do pracy. Nie była ona wcale lekka, gdyż solidnie wykonane beczki nie dały się łatwo rozpołowić. Pracował w pocie czoła, aż doszedł do ostatniej. „Hej! Ona jest pełna!- zawołał do małżonki- będziemy mieli co sączyć przy kominku!”. Problem w tym, jak otworzyć taką beczkę bez uszkodzenia jej i wylania zawartości? „Chodźmy do baru, tam na pewno nam doradzą” zasugerowała żona i tak też zrobili. W barze otrzymali specjalny sprzęt - należało jedynie zrobić mały otwór w beczce i zamontować odpowiednie kureczek do nalewania. Gdy przewiercali beczkę doszedł ich upojny zapach starego wina. Szybko zamontowali sprzęt, skosztowali trunku, po czym zgodnie stwierdzili, że jest on wyborny. Delektowali się nim przez całą zimę, aż w końcu kurek całkowicie się osuszył. Para była mocna zdziwiona, że wino skończyło się tak szybko - mieli wszak całą beczkę! Zrozumieli to dopiero, gdy rozcięli beczkę na pół, znajdując w niej dobrze zakonserwowane, pocięte w kawałki zwłoki mężczyzny, które wypełniały większą część antału.

Co dusi pieska?

Pewnej nocy, mieszkającą samotnie kobietę zbudził jej wierny towarzysz - pies rasy doberman. Kobieta szybko zerwała się z łóżka i pobiegła zobaczyć co się dzieje. Gdy dotarła do psa, ten najzwyczajniej w świecie się …dusił. Przerażona, że jej pupilek z trudem łapie powietrze, natychmiast ubrała się i zawiozła dobermana do pobliskiego weterynarza. Ten na wpół jeszcze zaspany, na wpół rozdrażniony, że przerywa się jego sen, postanowił rzucić okiem na psa. Po ogólnych oględzinach przyznał, że nie jest do końca pewny przyczyny problemów z oddychaniem jej pupila, lecz stwierdził, że musi szybko interweniować, bo w przeciwnym razie pies niedługo się udusi. Nakazał kobiecie powrót do domu mówiąc, iż sam da sobie radę - musi jedynie przeprowadzić mały zabieg - a rano będzie mogła odebrać swojego pieska całego i zdrowego. Nieco uspokojona właścicielka opuściła dom weterynarza, wsiadła do samochodu i udała się w stronę swojego domu. Ledwie otworzyła drzwi, gdy dobiegł ją głośny dźwięk telefonu. Zdziwiona, kto może do niej dzwonić o tej porze, podniosła słuchawkę. „Proszę natychmiast uciekać z domu i wezwać policję! - usłyszała głos weterynarza - pani pies dusił się, gdyż w jego gardle utknęły odgryzione 3 męskie palce!”. Przerażona kobieta zrobiła tak, jak nakazał jej weterynarz i już po 10 minutach w jej domu zjawili się policjanci. W łazience znaleźli oni zakrwawionego seryjnego mordercę z odgryzionymi trzema palcami, którego poszukiwali już od kilku miesięcy

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje