Historia

Kostnica

sophie1234 3 6 lat temu 1 664 odsłon Czas czytania: ~2 minuty

Ta historia do dnia dzisiejszego budzi we mnie gęsią skórkę i niepokój. Postanowiłem podzielić się nią z innymi.

Do 8 roku życia mieszkałem u mojej babci, na przedmieściach miasta. Miałem tam znajomych i dobrych przyjaciół, których zresztą nadal mam. Kiedy poszedłem do 4 klasy podstawówki, rodzice stwierdzili, że powinniśmy kupić mieszkanie, żeby mieć coś swojego. Zakupiliśmy więc mieszkanie w centrum miasta. Było mi trochę przykro, że będę mieszkał dalej od moich przyjaciół, ale na szczęście nie straciliśmy kontaktu po mojej przeprowadzce.

Może przejdźmy już do historii. Miałem wtedy 17 lat i byłem w 2 klasie w Technikum. Moi znajomi zaprosili mnie na grila, więc z miłą chęcią udałem się na niego. Przyjechałem wcześniej jakoś o godzinie 16, by spędzić jeszcze trochę czasu z dziadkami. Trzy godziny później byłem już w drodze na grila. Bawiłem się świetnie i cieszyłem się, że mogę spędzić trochę czasu z przyjaciółmi. Jednak wszystkie straszne wydarzenia zaczynają się po zakończeniu imprezy. Wracaliśmy całą grupą około godziny 1 w nocy. Było nas sześcioro, a po odprowadzeniu kilku osób zostało nas troje. Ja, moja przyjaciółka Asia i mój przyjaciel Adam.

Adam zaproponował byśmy jeszcze skoczyli do sklepu, ale po chwili jednak stwierdziliśmy, że to nie jest zbyt odpowiedzialny pomysł, zostawiać Asię, która nie za bardzo miała ochotę iść samą w środku nocy. Jak się później okazało był to dobry pomysł. Podążaliśmy, więc dalej chodnikiem, gdy nagle zatrzymało się koło nas czarne audi. Otworzyła się szyba od strony pasażera i naszym oczom ukazał się mężczyzna, prawdopodobnie przed 40-stką. I to o co zapytał już nas zaskoczyło, po dzień dzisiejszy pamiętam to pytanie „Czy nie wiecie może, gdzie tu jest najbliższa kostnica?”. Wszyscy stanęliśmy jak wryci, ja zacząłem się zastanawiać i próbować nakierować mężczyznę. Gdy nagle mój przyjaciel mnie szturchnął i oczami wskazał na Asię. Cała się trzęsła i była przerażona. Wpatrywała się w tylną szybę pojazdu. Adam wyszeptał mi tylko jedno zdanie „Czarny worek leży z tyłu”. Wtedy wszystko zrozumiałem. Byłem bardzo przerażony, lecz próbowałem zachować spokój i nie dać po sobie tego poznać. Wskazałem mężczyźnie jakąś randomową trasę, by jak najszybciej odjechał. Facet podziękował i się uśmiechnął, po czym odjechał. Staliśmy jak wryci jeszcze przez dobre 5 minut, po czym stwierdziliśmy, że odprowadzimy roztrzęsioną Asię do domu. Gdy upewniliśmy się, że dziewczyna jest już bezpieczna, postanowiliśmy zadzwonić na policję i opowiedzieć o dziwnym i podejrzanym zdarzeniu. Oboje z przyjacielem wróciliśmy do domu.

Kilka dni później dowiedzieliśmy się od miejscowej policji, że nie znaleziono podejrzanego mężczyźni, jednaj jedna z pracownic kostnicy zeznała, że rano zakład odwiedził mężczyzna przed 40-stką, który pytał się czy mają tu jakieś wolne miejsca, kobieta zdziwiła się i spytała kogo z rodziny bądź znajomych chce pochować, mężczyzna powiedział, że to już nie ważne i kierując się w stronę wyjścia wymamrotał pod nosem „Gdyby żyła, zawiózł bym ją do domu albo do szpitala i byłoby prościej”. Odjechał czarnym audi, a kobieta zawiadomiła policję.

Od tego czasu wszyscy jesteśmy bardziej ostrożni, ponieważ tajemniczego mężczyzny nadal nie odnaleziono i nie wiadomo kto lub co był w czarnym worku. Moja przyjaciółka przeżyła to najbardziej, ponieważ gdyby wtedy została sama, nie wiadomo co by się mogło stać.

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Jak na początek - nieźle zaczynasz. Powodzenia <3
Odpowiedz
wow!dobre...
Odpowiedz
Bardzo fajne
Odpowiedz
Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje