Historia

Gra w "Szóstkę"

lajkowicz 4 6 lat temu 598 odsłon Czas czytania: ~11 minut

DZIEŃ 1:

Mam na imię Damian, mam 12 lat. Wraz z rodzicami i moją 6-letnią siostrą Kornelią, wybraliśmy się na wycieczkę do miejscowości, której nazwy właściwie nawet nie umiem wymówić. Mniejsza o to. Rok temu kiedy byliśmy tutaj tata obiecał, że gdy następnym razem tu przyjedziemy to nauczy nas grać w „Szóstkę”. Jestem bardzo podekscytowany, do tej pory ojciec nie chciał nam zdradzić jakie są zasady tej zabawy ponieważ, jak to ujął:

-Wasz dzidek nie był zbyt dyskretny, przez co wręcz koncertowo mogliśmy, z kumplami ograć jego i jego przyjaciół.

Brzmi dziwnie, prawda? W sumie nie ma to znaczenia. Właśnie dojechaliśmy na miejsce. Szybko wraz z Kornelią wybiegliśmy z samochodu aby powitać wujka Edwarda. W sumie Ed, bo tak na niego mówimy, nie jest naszym prawdziwym wujkiem, jest po prostu najlepszym przyjacielem naszego taty. Ed był jednym z tych którzy pomogli tacie ograć kiedyś dziadka w „Szóstkę”. Do ich składu należeli także mama i jakichś trzech policjantów których mam poznać dziś wieczorem.

Najpierw jednak trzeba się wypakować. Zostajemy tu na 6 dni. Będziemy mieszkać w domku, który należał do dziadka zanim zmarł. Nie znałem go osobiście ale z opowieści rodziców wiem że był fantastycznym człowiekiem.

Dom jest lekko przerażający, ściany są podrapane podobnie jak wszystkie meble, powietrze wydaje się dziwnie ciężkie i suche. Dom ma jedno piętro. Na dole znajdują się salon, kuchnia, jadalnia i wejście do piwnicy, w której tak naprawdę nigdy nawet nie byłem, na górze zaś są trzy pokoje i łazienka. No właśnie łazienka, znienawidzone przeze mnie miejsce. W tym pomieszczeniu śmierdzi tak, jak nigdzie, a na dodatek drzwi wejściowe mają ślady drapania pazurami. Podobno tata kiedy tutaj mieszkał miał psa, który lubił niszczyć wszystko dookoła i stąd zadrapania na drzwiach. Jeden z pokojów był mój, drugi Kornelii, a trzeci rodziców. Zostawiłem swoje rzeczy u siebie i uciąłem sobie drzemkę.

Wieczorem rozpaliliśmy ognisko. Przyszedł Ed razem z trzema policjantami. Szczerze obawiałem się spotkania z nimi, ale potem okazało się, że to naprawdę zabawni ludzie. Ich imiona to: Oskar, Jacek i Marek. Jest fantastycznie, opowiadamy sobie straszne historie, śpiewamy, a Marek gra na gitarze. Tak minął pierwszy dzień.

DZIEŃ 2:

Gdy tylko wstałem i zjadłem śniadanie zabrałem siostrę i poszliśmy oboje niedaleko nad jezioro łowić ryby. Cóż to za magiczne miejsce. Prowadzi tam wąska dróżka przez lasek, drzewa uginają się do środka co tylko dodaje majestatu krajobrazowi. Przed nami ogromny zbiornik wody, ptaki śpiewają, motyle latają. To jest jeden z tych momentów kiedy człowiek naprawdę docenia matkę naturę. Dużo ryb tutaj pływa, więc to idealne miejsce na łowienie ich. Na samym początku jezioro jest dosyć głębokie więc trzeba uważać aby nie spaść.

- Kornelka podaj mi wędkę. - poprosiłem siostrę.

- Czemu ty nigdy się nie ruszysz? – odburknęła.

- Mama kazała ci się mnie słuchać. - powiedziałem pewny siebie.

- Ok, ok.

Na nieszczęście siostra poślizgnęła się i wpadła do wody. Z początku przerażony zacząłem wołać o pomoc. Nikt nie przychodził, nie wiedziałem co robić. nie mogłem dostać topiącej się siostry, dziewczynka nie umiała pływać. O tak, widzę jakąś gałąź, podaję ją Kornelii aby mogła się chwycić. Niestety nie byłem w stanie jej wydostać. Nagle przybiegł tata. Złapał siostrę za rękę i wyciągnął ją na brzeg.

- Miałeś jej pilnować kretynie! - pełen złości zaczął na mnie krzyczeć. - Ona nie może teraz zginąć rozumiesz?! Dociera to do ciebie?! Jak można być tak głupim?!

Rozpłakałem się i biegiem wróciłem do domu, do swojego pokoju i nie wyjdę stąd do końca dnia. Tata nigdy tak o mnie nie mówił. Wiem że zrobiłem źle, ale nie sądziłem że może być dla mnie tak bardzo surowy. Coś w jego słowach, które cały czas rozbrzmiewają mi w głowie, nie pasuje, ale nie wiem co. Nie mam siły o tym myśleć. Do końca dnia stąd nie wyjdę, idę spać, może jutro będzie lepiej.

DZIEŃ 3:

Boję się wyjść z pokoju po wczorajszym zajściu. Nie mogę jednak, przesiedzieć całego wyjazdu sam. Zebrałem się w sobie i opuściłem pokój. Spotkałem mamę.

- Podobno narozrabiałeś wczoraj. – powiedziała.

- Tak bardzo was przepraszam. - odparłem pełen skruchy.

-Nie przejmuj się, tata już ochłonął a Kornelii nic nie jest. - pocieszyła mnie mama.

Przynajmniej ona nie jest zła na mnie. Cieszy mnie ten fakt. Po pierwsze dlatego, że chyba nikt nie lubi kiedy rodzice są źli, a po drugie, mama nosi w sobie mojego małego braciszka, który za około 3 miesiące przyjdzie na świat.

Wyszedłem na zewnątrz i spotkałem tatę i całą czwórkę jego przyjaciół. Tata przerwał rozmowę z kolegami i podszedł do mnie.

-Synu musisz pilnować siostry kiedy to konieczne, tym razem nic się nie stało ale gdyby utonęła teraz to byłaby wielka tragedia, nie znaleźlibyśmy nawet jej ciała - rzekł tata.

- Przepraszam tato - odparłem.

- Już w porządku, twoja siostra jest za domem, zawołaj ją bo chcemy sobie wszyscy zrobić zdjęcie -nakazał tata.

Przyprowadziłem siostrę, a w tym czasie doszła do nas także mama. Wszyscy zrobiliśmy sobie, starym aparatem, tradycyjne zdjęcie. Podobne ma tata z dziadkiem i jego przyjaciółmi. Gdy pomyślałem o fotografii chciałem spytać co z grą w „Szóstkę” , ale przez wzgląd na ostatnie wydarzenia nie miałem odwagi o tym teraz rozmawiać. Wróciłem do pokoju. Z jakiegoś powodu mam ochotę posprawdzać każdy kąt pomieszczenia. Nic ciekawego tutaj w sumie nie ma poza moimi rzeczami. Za starym biurkiem - kusz, za szafą - kusz, ciekawe co jest za łóżkiem, zgaduję, że - kusz. A jednak, myliłem się. Za drewnianym łóżkiem znalazłem zdjęcie, bardzo dziwne zdjęcie. Są na nim moi rodzice, Ed, Marek, Oskar i Jacek i… jakieś dziecko, które trzyma moją mamę za rękę. Fotografia wygląda prawie identycznie jak ta, którą zrobiliśmy dzisiaj. Jest tu jednak coś czego nie rozumiem. Moi rodzice za pomocą czerwonego mazaka wzięci są w kółko, a obok niedokończone zdanie „TO SĄ M…”. Ciekawe co to znaczy. Zejdę i spytam mamy.

- Mamo co to za zdjęcie? - spytałem.

- Ehhh – westchnęła. - Skąd to masz synku?

- Leżało, za łóżkiem w moim pokoju.

- Siadaj synku - posłuchałem i czekam na to co będzie dalej - Kiedyś kiedy ciebie jeszcze nie było na świecie mieliśmy jeszcze jedno dziecko, twojego starszego braciszka, był wspaniały, tak samo jak ty, ale cierpiał na straszną chorobę i zmarł jeszcze zanim się urodziłeś – mama opowiedziała mi to tak, jakby wcale nie czuła smutku z powodu wczesnej śmierci jej dziecka.

- A ten napis? - spytałem delikatnie

- Bartek, twój brat, miał problem z postrzeganiem świata, dużo rzeczy musiał zapisywać aby o nich pamiętać, podejrzewam, że nie chciał nas zapomnieć i próbował napisać „TO SĄ MOI RODZICE”- mama szybko i zgrabnie odpowiedziała, trochę to dziwne, ale nie myślę o tym teraz.

Fakt jest taki że miałem kiedyś brata, którego rodzice przywieźli tutaj i zrobili takie samo zdjęcie razem z nim, jak my dzisiaj, jak dziadek z tatą. Wniosek jest jeden. Oni są strasznie przywiązani do tradycji. Zrobiło mi się przykro na wieść o moim zmarłym bracie. Ciekawe czemu wcześniej o nim nie mówili. Może uważali że jestem za mały. Dziwne jest to że smutek mamy nie wydaje mi się szczery. Może wielu rzeczy jeszcze nie rozumiem. Trudno, czas spać.

DZIEŃ 4:

Z rana pobiegłem do Kornelii, chciałem iść z nią do Eda. Wujek ma szkółkę jeździecką i miał nas zabrać na konie. Siostry nie było, mama powiedziała, że moja siostra pojechała gdzieś z tatą i żebym poszedł sam do wujka. Tak też zrobiłem. Uwielbiam jazdę konną, a wujek jest świetnym nauczycielem. Cały dzień spędziłem z Edem. Po zabawie z konikami poszliśmy na pizze, zamówiliśmy taką z dużą ilością mięsa, taką jaką uwielbiamy oboje. Postanowiłem spytać wujka o tę słynną grę, której zasady każdy trzyma w tajemnicy.

- Ed, opowiedz mi coś o grze w „Szóstkę”.

- Oj młody, teraz chcesz o tym rozmawiać?

- Tak, właśnie teraz.

- Twój tata urwałby mi głowę gdybym to teraz zrobił, trzeba być cierpliwym.-nie spodobało mi się to określenie, ale brnąłem w to dalej.

- Co jest w tej zabawie takiego, że aż tak boicie się przegrać? - spytałem

-Zdradzenie sekretu psuje całą przyjemność z gry, a dla nas to tradycja więc nie będziemy mówić nic a nic i skończ już lepiej - odparł Ed bardziej nerwowo

Przestałem go dopytywać. Wróciłem do domu i zdziwił mnie fakt, że tata był w domku a Kornelii ani śladu.

- Gdzie Kornelia? - spytałem rodziców.

- Twoja siostra zaraz wróci, nie martw się i idź już szybko spać- odparł ojciec.

Nie mam zamiaru się z nim kłócić, więc idę do łóżka.

DZIEŃ 5:

Moja siostra zaginęła! Nie wiem co się stało. Wstałem wcześnie rano, rodzice jeszcze spali, a jej nigdzie nie ma. Sprawdziłem pokoje, łazienkę, jadalnie i kuchnie, piwnicę pominąłem bo tam są szczury i nie można tam wchodzić. Zresztą, moja siostra bardzo boi się gryzoni. Nie weszłaby tam Muszę obudzić mamę i tatę.

- WSTAWAJCIE KORNELKA ZAGINĘŁA! – krzyknąłem.

- Daj spokój - odpowiedziała mama.

Zamurowało mnie. Ich córka zniknęła a oni nawet nie chcą tego sprawdzić. Pobiegłem po wujka. On zadzwonił do swoich kolegów policjantów. Szybko przyjechali i zaczęliśmy szukać. Rodzice także się nareszcie się dołączyli. Przeraża mnie jednak fakt, że wszyscy szukają mojej siostry tak jakby nie wierzyli że ona tam gdzieś jest. Nikt niczego nie mówi na głos, tylko szeptają między sobą. Na ich twarzach nie rysują się żadne emocje zupełnie tak jakby byli peni, że ona już... JEZIORO. Wszyscy szybko udaliśmy się nad zbiornik wodny. Nie znaleźliśmy jednak żadnego śladu, który wskazywałby na obecność Kornelii.

- GDZIE ONA JEST DO CHOLERY?! – wrzasnąłem.

- Jak ty się odzywasz pajacu, wstyd przynosisz. - odburknął tata.

- NIE POUCZAJ MNIE, WCALE JEJ NIE SZUKACIE TYLKO UDAJECIE! - dalej wykrzykiwałem.

-Jeszcze jedno słowo. - wtrąciła się mama.

- I CO MI KURWA ZROBICIE?! - po tym, dostałem w twarz od ojca tak mocno że obraz mi się rozmazał.

Nie wierzę że to zrobił. Wracam do domu, nie mam już siły. Rzucam się na łóżko i zasypiam.

DZIEŃ 6:

Wstaję. Głowa boli jakby mi ktoś w niej wiercił dziurę wiertarką. Chyba przespałem cały dzisiejszy dzień bo już jest noc. Czułem siniaka na twarzy po wczorajszym uderzeniu. Nie słyszę rodziców, może ich nie ma… na szczęście. Zerknąłem do pokoju siostry, ale nie było jej, nie odnalazła się. Schodzę na dół. Patrzę na drzwi od piwnicy. A jeśli ona po prostu tam siedzi i bawi się z nami? Muszę sprawdzić. Piwnica jest ciemna, pełno tu pajęczyn, i nikomu nie potrzebnych staroci. Drogę przeciął mi szczur. Odskoczyłem. Mam już wyjść, ale zuważam, że ktoś siedzi na krześle w rogu. ZNALAZŁEM!!!... O mój Boże… moja siostra, siedzi tutaj… martwa. Co to ma być? Dlaczego? Co teraz? Jak to się stało? Ma poderżnięte gardło. Jej biała sukienka jest cała we krwi. Patrzę prosto w puste oczy które są skierowane w moją stronę. Przechodzi mnie dreszcz. Zwymiotowałem. Serce przyspieszyło, szybko wracam na górę do pokoju, nie mogę znieść już tego widoku. Kto mógł to zrobić? A jeśli ktoś się włamał, nie to nie możliwe, zawsze ktoś z dorosłych jest w domu. Nikt nie dałby rady zabić dziecka, wrzucić do piwnicy i po prostu wyjść. Ostatni raz słyszałem o Kornelii kiedy pojechała gdzieś z tatą. O nie. A jeśli to oni, to moi rodzice zamordowali ją kiedy mnie nie było. To jedyne co przyszło mi do głowy. Muszę uciekać stąd, natychmiast. Wybiegam z pokoju. Na drodze stają mi mama i tata.

-Wybierasz się gdzieś? - spytał tata.

-Ja tylko...

-Może chcesz dołączyć do siostry? - dodała mama.

Szybko zerwałem się i mijam tatę, nie złapał mnie, mamy nie dam rady uniknąć, więc otwieram zadrapane drzwi i zamykam się w znienawidzonej łazience. Słyszę jak ta kobieta wbija pazury w drzwi z drugiej strony.

-CHODŹ TU MAŁY SKURWIELU! – wykrzykuje.

Czuję jak serce zaczyna mi walić, na czole pojawia się pot, co ja im takiego zrobiłem, muszę się stąd wydostać. Jedyną opcja jest małe okno. Próbuję wybić szybę pięścią ale to na nic, nie daj rady. Co teraz mam zrobić. Nagle drzwi od łazienki pękają. Tata przebija je siekierą.

-ZARAZ TATUŚ SIĘ TOBĄ ZAJMIE MAŁY! - Krzyczy z szyderczym uśmiechem.

Mój Boże ja zaraz zginę. Nie da się stąd uciec. Kolejne uderzenie siekiery i kolejne pęknięcie w drzwiach. Ten potwór się nie spieszy, oni łaknął mojego strachu. Wydaje mi się że ich krzyki dochodzą z każdej strony. Co to? Kawałek ściany jest oderwany. Być może dam radę… TAK, wyciągnąłem prawie całą cegłę ze zniszczonego kawałka ściany. Oni już prawie tu są. Uderzam cegłą o szybę. Pękła. Tak to moja szansa. Wspinam się na okno. Rodzice już weszli do środka. Wyskakując, czuję rękę ojca na karku, prawie mnie dopadli. Ląduję w krzakach szybko wychodzę z nich i ile sił w nogach uciekam. Potrzebuje pomocy. Biegnę do Eda, który mieszka po sąsiedztwie. Opowiedziałem mu co się stało, a on wziął strzelbę.

- Idę to skończyć - postanowił.

- Nie możesz ich zastrzelić, moja mama ma mojego braciszka w sobie, nie możesz! - mówiłem zdenerwowany.

Ed zadzwonił po policjantów: Oskara, Marka i Jacka. Bardzo szybko przyjechali.

Poszliśmy tam wszyscy, Policjanci weszli pierwsi za nimi Ed, a na końcu ja. Dziwne, że w ogóle pozwolili mi iść. Boję się, ale muszę widzieć jak to się skończy. To co zastaliśmy jest nie do opisania. W jadalni czekali rodzice. Przygotowana była uczta. Na stole, na środku, leżała moja martwa siostra, przygotowane było dokładnie 6 miejsc. Wszędzie świece, wydawać by się mogło że dom płonie. Do tego ciało Kornelki w centrum tego wszystkiego. Nagle dostaje w głowę. Upadam. Ed rzuca się na mnie i zaczyna mnie dusić. Gra w „Szóstkę”… no tak. To nie zabawa, to rytuał dla… sam nie wiem czego, sześć osób zjada bliskich sobie ludzi z wielką przyjemnością. Jesteśmy dziećmi, nic nie zrobiliśmy, takich właśnie niewiniątek łakną. Czuję jak powoli uchodzi ze mnie życie. Ed ściska coraz mocniej. Czy to samo czeka mojego przyszłego brata? A mój poprzedni? Zaraz… on… on chciał mnie ostrzec. Gdybym wcześniej zrozumiał, uciekłbym z siostrą. Na tej fotografii, gdzie rodzice byli zaznaczeni czerwonym mazakiem, chciał napisać, że „TO SĄ Mordercy”.

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Takie sobie. Składnia dziwna, a o ortografii szkoda gadać [pisze się kuRZ, bo zakuRZony. KuSZ to dopełniacz od kuSZe (czyli liczby mnogiej dla rzeczownika kuSZa), a raczej nie chce mi się wierzyć, że autor uważał za stosowne umieścić pod szafą chłopca skład średniowiecznej broni dystansowej]
Odpowiedz
Fajne, tylko nie chce mi się czytać takich długich historii
Odpowiedz
To nie czytaj
Odpowiedz
Ciekawe.Miło się czyta.
Odpowiedz
Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Czas czytania: ~5 minut Wyświetlenia: 11 412

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje