Historia

Niespodziewane szczęście

black_eve 2 6 lat temu 531 odsłon Czas czytania: ~6 minut

Znów wstałam z łóżka z poczuciem, że będzie to kolejny beznadziejny dzień. Najchętniej zostałabym pod kołdrą do wieczora, pogrążając się coraz bardziej w swoim żalu i rozgoryczeniu, ale niestety do życia, a raczej egzystencji, potrzebne jest jedzenie, a lodówka świeci pustkami, więc trzeba zawlec swoje cztery litery do spożywczaka po drugiej stronie ulicy. Zakładając wczorajsze ciuchy, rozmyślałam o tym, co stało się z moim życiem.

Pięć miesięcy temu zaczęło się moje piekło. No, może bardziej czyściec, ale i tak nie jest łatwo. Mój ukochany tato po długiej walce przegrał z nowotworem. Zawsze był osobą, która wprowadzała uśmiech i radość, nawet tam, gdzie pozornie było to niemożliwe. To on pocieszał mnie, gdy zakończyłam swój pierwszy poważny związek, mimo że już wtedy choroba powoli odbierała mu siły. Po jego śmierci wszystko potoczyło się bardzo szybko, wszystko, co było w moim życiu dobre, psuło się, niczym przewracające się kostki domina popchnięte przez nieuważną dłoń. Straciłam pracę, gdyż zaniedbałam swoje obowiązki przez chorobę taty. Od tamtej pory nie mogę znaleźć zatrudnienia i pozostaję na utrzymaniu mamy, której etat też wisi na włosku, ponieważ załamała się po śmierci taty. Zamknęła się w sobie, właściwie nie rozmawiamy, nie pamiętam, kiedy ostatnio się uśmiechała. Moi najbliżsi przyjaciele (a mam ich tylko dwoje), wyjechali za granicę za pracą i nie mam już z nimi za bardzo kontaktu. Właściwie zostałam sama, a każdy dzień jest identyczny jak poprzedni. Przestałam o siebie dbać, na niczym mi już nie zależy. Z resztą co dobrego może czekać w życiu osobę, która już przestała się nawet starać?

Ubrana w lekko nieświeże dresy zeszłam na dół. Mama siedziała przy stole dopijając kawę.

- Cześć słonko! Już wstałaś? – uśmiechnęła się.

Dziwne, dawno tego nie robiła.

- Tak. Idę kupić coś na obiad. A ty nie w pracy? – spróbowałam odwzajemnić uśmiech, ale chyba niezbyt dobrze mi to wyszło.

- Idę na drugą zmianę. Może spędzimy razem wieczór? Obejrzymy jakiś film?

-Jasne, czemu nie – próbowałam ukryć szok, jakiego doświadczyłam. Przez ostatnie kilka miesięcy, mama będąc w domu zamykała się tylko w pokoju i z nikim nie rozmawiała. Ciekawe skąd taka zmiana nastroju.

Wyszłam do sklepu. Ruch na ulicy był większy niż zazwyczaj. Świetnie, będę musiała poczekać z 5 minut, zanim uda mi się przejść. Kiedy podeszłam do krawędzi chodnika, niemalże natychmiast zatrzymał się samochód. Sympatycznie wyglądający kierowca zrobił ręką gest, przepuszczając mnie. Skinęłam głową w podziękowaniu i pobiegłam na drugą stronę. Na drzwiach sklepu wisiało ogłoszenie: lokalna gazeta poszukiwała pracownika. Idealna oferta dla mnie, bo skończyłam dziennikarstwo. Zerwałam karteczkę z adresem e-mail, choć i tak pewnie mnie nie przyjmą. Przez szybę sklepu zobaczyłam, że na kasie znów stoi ten przystojny, na oko dwudziestopięcioletni chłopak. Dawniej tęsknie wodziłam za nim wzrokiem, ale teraz jestem przekonana, że na pewno nawet na mnie nie spojrzy. Sama na siebie nie mogłam patrzeć. Zabrałam z półek makaron, jakiś sos i colę, po czym podeszłam do kasy. Uśmiechnięty kasjer zeskanował moje zakupy, a podając mi rachunek nabazgrał coś na nim i… puścił mi oczko. To niemożliwe, musiało mi się przewidzieć… Wychodząc ze sklepu spojrzałam na świstek papieru z zakupionymi produktami i moim oczom ukazał się numer telefonu i imię Adam z dopiskiem „Zadzwoń”. Uśmiechnęłam się szeroko, choć nadal nie mogłam w to uwierzyć. Może mnie z kimś pomylił?

Wieczorem obejrzałyśmy z mamą komedię. Dawno się tak dobrze nie bawiłyśmy, w końcu zaczęłyśmy ze sobą rozmawiać, tak jak kiedyś. Po udanym seansie udałam się do swojego pokoju. Było już późno, więc wskoczyłam szybko pod kołdrę. „To był dobry dzień” – pomyślałam zaskoczona. Tego wieczora szybko zasnęłam. Obudziłam się w środku nocy. Coś usłyszałam. Przez chwilę nasłuchiwałam w ciszy.

- Liwia… – ktoś szeptał moje imię. Po chwili powtórzył je głośniej. To był kobiecy głos.

Zeszłam na dół, myśląc, że to mama mnie woła. Ale ona spała. Wróciłam więc na górę. Pewnie mi się coś przyśniło.

Następnego dnia wstałam z łóżka trochę chętniej. Wysłałam swoje CV na adres redakcji lokalnej gazety. Postanowiłam też zadzwonić do tego chłopaka ze sklepu. Nawet jeśli z kimś mnie pomylił, to może warto spróbować.

-Halo? – usłyszałam po drugiej stronie.

-Eee… cześć - zaczęłam elokwentnie – tutaj Liwia, dziewczyna ze sklepu. Napisałeś mi wczoraj swój numer na paragonie…

- Cześć! – powiedział radośnie – Już myślałem, że nie zadzwonisz. Masz ochotę wyskoczyć na jakąś kawę?

- Ja? No… tak, pewnie. Dziś wieczorem?

- Super, spotkajmy się koło sklepu.

Nie mogłam w to uwierzyć. Ten przystojniak się ze mną umówił! Przez resztę dnia byłam cała w skowronkach, tym bardziej, że dostałam maila od mojej przyjaciółki – Dominiki, że razem z narzeczonym wracają do naszego miasta. Cudownie! Bardzo mi ich brakowało. Od poprzedniego dnia coś się zmieniło. Może nie byłam szczęśliwa, ale na pewno czułam się mniej beznadziejnie.

- Liwia… Proszę… - usłyszałam błagalny szept. Byłam sama w domu. To był ten sam głos, który słyszałam w nocy. Chyba jestem przemęczona…

Wieczorem wybrałam się na randkę z Adamem. Wspaniale nam się rozmawiało, rozumieliśmy się jakbyśmy znali się od zawsze. Mówił, że spodobałam mu się odkąd zobaczył mnie po raz pierwszy, ale nie miał śmiałości zagadać. Po udanym wieczorze odprowadził mnie do domu i pocałował na dobranoc. Czułam się jak zakochana nastolatka – motyle w brzuchu i te sprawy. Na skrzynce widniał nowy mail – redakcja zaprasza mnie na rozmowę! Czyżby moje życie znów nabierało sensu?

Położyłam się do łóżka, ale nie mogłam zasnąć. Znów usłyszałam ten głos.

-Dziecko… Liwia… Proszę cię… - tym razem kobieta szlochała.

Trwało to jakieś 15 minut. Co tu się dzieje? Zaczynam wariować?

Następnego dnia poszłam na rozmowę do redakcji. Dostałam tę pracę! Od razu zadzwoniłam do mamy z tą wspaniałą wiadomością. Kilkanaście minut po powrocie do domu wpadli do mnie Dominika i Rafał. Coś szybko wrócili z tej Anglii, skoro dopiero wczoraj dostałam wiadomość. Ale nieważne. Ważne, że znów jesteśmy razem. Poczęstowałam ich herbatą i ciastkami i zaczęliśmy rozmawiać o tym, co działo się u nas przez ostatnie miesiące. W pewnej chwili znów usłyszałam ten głos…

- Kochanie… bądź silna…

Nagle przed moimi oczami pojawił się obraz: Jedna z ulic naszego miasta i czerwony samochód. Tylko tyle, nic więcej.

Musiałam wyglądać na przerażoną, bo przyjaciele z niepokojem spytali, czy dobrze się czuję. Odpowiedziałam, że wszystko ok, tylko jestem trochę zmęczona. W rzeczywistości jednak nic nie był ok. Niedługo po tym Dominika i Rafał wyszli, a ja wpakowałam się pod koc i zaczęłam się zastanawiać, jakie znam choroby psychiczne i czy moje objawy do nich pasują.

Wieczorem zadzwonił Adam i gadaliśmy ze sobą ze dwie godziny. Byłam szczęśliwa, udało mi się nawet zapomnieć o dziwnej wizji i głosie. Koło 23:00 położyłam się spać. Tej nocy przyśnił mi się dziwny sen. Znów zobaczyłam ten sam czerwony samochód. Tylko że tym razem był brudny od krwi. Wokół samochodu skupiło się kilku przechodniów, po ich minach można było zauważyć, że są przerażeni. Po chwili usłyszałam też kobiecy głos: „Nie poddawaj się!”.

Obudziłam się zlana potem. To wszystko zaczyna być naprawdę straszne. Jak tak dalej pójdzie, to będę musiała wybrać się do jakiegoś specjalisty od głowy. Strząsając z siebie resztki sennego koszmaru, zjadłam śniadanie i udałam się do nowej pracy. Było świetnie, lepszego szefa i współpracowników nie mogłabym sobie wymarzyć. Po pracy spotkałam się z Adamem i moimi przyjaciółmi. Poszliśmy razem na obiad. Przez cały czas kołatał mi się gdzieś ten głos, mówiący: „Liwia… Proszę… Wróć…”. Postanowiłam go ignorować. Ten dzień był wspaniały, w końcu moje życie zaczęło się zmieniać na lepsze. Dostałam pracę, znalazłam cudownego chłopaka, moi przyjaciele wrócili do miasta, a mama zaczęła wracać do życia. Po obiedzie pożegnałam się ze wszystkimi i wróciłam do domu. Wtedy wszystko stanęło na głowie.

Przy stole razem mamą siedział tata… Przecież to niemożliwe… Nagle znów uderzyła mnie wizja: Pisk, zakrwawiony samochód, zebrani wokół gapie i … szpital, a nad łóżkiem szpitalnym mama powtarzająca w kółko: „Liwia… bądź silna… OBUDŹ SIĘ”. Teraz wszystko już pamiętałam. Moje życie przez ostatnie miesiące było piekłem, więc postanowiłam je zakończyć rzucając się pod samochód. Najwidoczniej zapadłam w śpiączkę, z której mama usilnie próbuje mnie wybudzić. Spojrzałam w stronę stołu, przy którym siedzieli mama i tata, pomyślałam o Adamie i moich przyjaciołach, którzy do mnie wrócili, o wymarzonej pracy… I powiedziałam: „Nie! Tu mi dobrze, chcę tu zostać…”

---------------------------------------------------

Zapłakana kobieta siedziała obok łóżka szpitalnego, raz po raz powtarzając imię swojej córki. Nagle usłyszała przyspieszone piszczenie maszyny, do której Liwia była podpięta. Tętno zaczęło skakać jak szalone, a po chwili linia stała się prosta… Pomimo wysiłku lekarzy, dziewczyny nie dało się uratować.

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Domyśliłem sie jak to sie skończy, ale i tak super.
Odpowiedz
Bardzo fajne
Odpowiedz
Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje