Historia

Warszawskie bloki

Pagad Ultimo 6 6 lat temu 10 396 odsłon Czas czytania: ~18 minut

Anonymous 09/16/17(Sat)04:10:09

Witajcie. Wiem, że to może być nieodpowiednia pora na wstawianie postów, ale zważając na to, co się wydarzyło, nie będę w stanie zasnąć przez następnych kilka godzin. Nie wiem, ile osób to w ogóle przeczyta, ale boję się, że mogę nie mieć lepszej okazji na opowiedzenie tego wszystkiego, czego byłem świadkiem.

Słowem wstępu, jestem facetem w średnim wieku i wolę pozostać anonimowy, nie spodziewajcie się ode mnie podania jakichkolwiek danych osobowych, adresu itd.. Nie pytajcie o to. Mieszkam w Warszawie, w Polsce, w jednym z wysokich, kilkupiętrowych bloków. Jestem wystarczająco wysoko, by z tego położenia móc bez problemu obserwować okna innych budynków. I tutaj przechodzimy do najważniejszej rzeczy.

Jestem introwertykiem, dodatkowo bardzo zamkniętym na ludzi. Mieszkam całkowicie sam i cenię sobie samotność, nie czuję też potrzeby posiadania przyjaciół, dziewczyny ani współlokatorów. Większość czasu siedzę w domu, gdzie również pracuję, wychodzę tylko do sklepu i, ewentualnie, w celu załatwienia jakichś ważnych spraw. Nie mam z tym problemu, ale jednak wolę nie opuszczać swojego mieszkania.

Pomimo mojego zamknięcia i samotności, bardzo lubię życie innych ludzi. Nie chcę w nim uczestniczyć, po prostu lubię być biernym obserwatorem, o którym nikt nie wie. Taki ukryty Wielki Brat, z którego istnienia nikt sobie nie zdaje sprawy. Swojej, nazwijmy to, pasji, oddaję się praktycznie codziennie, zazwyczaj wieczorem. Kiedy robi się ciemno, gaszę w swoim pokoju światło i siadam przy oknie z lornetką, po czym zaczynam obserwację cudzych żyć.

Możecie uznać mnie za zboczeńca, dewianta czy innego świra, macie do tego prawo, ale mnie to po prostu kręci. I nie chodzi mi tutaj o podglądanie, jak jakaś para w sąsiednim bloku uprawia seks. Nie jestem prymitywem, który z penisem w ręce siedzi przy oknie i obserwuje życie, jakiego nigdy nie będzie miał. Bynajmniej nie o to mi w tym wszystkim chodzi.

To mniej więcej tak, jak z tymi paradokumentami puszczanymi w telewizji. Są głupie, gra aktorska jest na bardzo niskim poziomie, ale traktują o ludziach i o, niekiedy, ludzkich problemach. Chociaż często są one spłycone do granic możliwości, to mimo wszystko działają jak lep na muchy, które siedzą wpatrzone w ekrany telewizorów i nie mogą od nich oderwać oczu. Ja również w swojej obserwacji szukam sensacji, jakiejś akcji, ale w tym przypadku z udziałem prawdziwych ludzi, nie podstawionych aktorów. A sytuacje, które obserwuje, są autentyczne, nie polegają na żadnym skrypcie!

Ale przejdźmy do rzeczy, bo nie piszę tego po to, by opowiadać o swoich dziwnych zainteresowaniach. Otóż podczas swoich obserwacji jestem świadkiem równie wielu sytuacji normalnych, co... dziwnych? Tak, to dobre słowo.

Oglądaliście kiedyś Twilight Zone? Ten serial, który opowiada o zwykłych ludziach, którzy znaleźli się w niezwykłych sytuacjach. Mogę śmiało stwierdzić, że analizując ostatnie wydarzenia zaczynam utożsamiać się z bohaterami tego serialu. Naprawdę. Jak gdyby te mieszkania, które obserwuję, były częścią innych wymiarów, moja lornetka zaś kluczem, który otwiera do nich drzwi.

Co jednak najlepsze, te dziwne sytuacje, o których opowiem potem, nie zaczęły się dziać od samego początku. Chodzi mi o to, że minęło kilka tygodni, może nawet miesięcy obserwacji, zanim te anomalie nastąpiły. Po kupieniu pierwszej lornetki (teraz korzystam z innej, bardziej profesjonalnej) obserwowałem życia normalnych ludzi, którzy się kłócili, godzili, oglądali telewizję, grali na komputerach i konsolach, jedli obiady, wychodzili do pracy itd. itd.. Nie było w tym nic niesamowitego i pewnie większość ludzi by takie coś znudziło, ale dla mnie to była istna żywa telewizja, z której czerpałem niemało przyjemności.

Zmiany zaczęły się wraz z tym, jak do jednego mieszkania na szóstym piętrze wprowadziła się pewna blond włosa kobieta. Oczywiście była to dla mnie nie lada gratka - czułem się, jak gdybym dostał nową zabawkę. Obserwowałem jej zachowania, nocne życie, aż w końcu, pewnego dnia, nastąpiła kłótnia.

Było to chyba około północy, nie potrafię sobie dokładnie przypomnieć. Kobieta zapaliła w salonie światło i chodziła po nim zdenerwowana, otwierała usta, gwałtownie gestykulowała. Wyglądało to, jakby się z kimś kłóciła, ale nie było nikogo w pobliżu. Oczywiście pomyślałem, że pewnie osoba, do której kobieta mówi (albo krzyczy) znajduje się w innym pomieszczeniu. Sytuacja zrobiła się jeszcze dziwniejsza, kiedy blondynka usiadła na kanapie i, wciąż coś mówiąc, skierowała wzrok w stronę fotela stojącego naprzeciwko. Widziałem wszystko dość dokładnie, jej twarz była zła, cały czas wymachiwała rękami w stronę pustego fotela, jej usta się nie zamykały.

Pierwsza moja myśl była taka, że po prostu natrafiłem na schizofreniczkę, albo osobę z zaburzeniami, która a) pokłóciła się z jakąś wyimaginowaną osobą (to by wyjaśniało też wpatrywanie się w pusty fotel), albo b) narzeka na słyszane w głowie głosy. Niestety były to tylko domysły, nie miałem w ręku całej kartoteki choroby tej kobiety. Gdzieś w środku jej współczułem, ale byłem zbyt daleko, by spróbować jej pomóc. Obserwowałem ją jeszcze później, ale po kilkunastominutowej kłótni z kimś bądź czymś zgasiła w salonie światło i poszła gdzieś indziej, najpewniej do sypialni. Tej nocy już jej więcej nie zobaczyłem.

Była to pierwsza z takich dziwnych i niecodziennych sytuacji, ale niestety nie ostatnia. Niestety, bowiem, jak już mówiłem, bardziej interesowało mnie zwyczajne, ludzkie życie, niż dziwne zachowania schizofreników.

Po wydarzeniu ze schizofreniczką zaczęła się prawdziwa, że tak to ujmę, "jazda". Skrajne sytuacje zaczęły się oczywiście dużo później, ale przez cały czas granica absurdu była coraz bardziej i bardziej przekraczana.

Kolejna dziwna sytuacja nastąpiła kilka dni, może tydzień później. Gdzieś w południe, kiedy siedziałem w biurze i pracowałem, dostrzegłem za oknem, jak jakaś inna kobieta o długich, brązowych włosach myje szyby. Nic dziwnego, każdy to kiedyś robi, a jeżeli ona uważała, że południe w środku tygodnia jest na to odpowiednim czasem, to ja nie miałem nic do tego.

Problem w tym, że sytuacja powtórzyła się dnia następnego. Okolice południa, 5 piętro bloku naprzeciwko, otwierają się okna, wychodzi ona i je czyści. To jeszcze było względnie zrozumiałe - mogła chcieć je doczyścić, no nie wiem, ptak na nie nasrał, cokolwiek. Ale kiedy dnia trzeciego, czwartego i każdego kolejnego sytuacja się powtarzała, nie miałem wątpliwości, że coś jest z nią nie tak. Z nią? Może i z jej mieszkaniem, może z całym blokiem! Nie jestem w stanie racjonalnie tego wytłumaczyć, chociaż nie raz próbowałem.

Ale tym dwóm przypadkom wciąż jest daleko do skrajności, które później widziałem.

Zanim jeszcze do nich przejdę, podzielę się z wami pewną zależnością, którą odkryłem. Oczywiście nie zauważyłem tego na samym początku, dopiero po głębszej analizie zdałem sobie sprawę, że dziwne zachowania ludzi z sąsiedniego bloku zmieniają się, że tak powiem, w konkretnym ułożeniu.

Wyobraźcie sobie, że blok to szachownica, ale nie taka zwyczajna, 8 kratek na 8, tylko 9 pionowo i 4 poziomo. Pionowo są oczywiście piętra, włącznie z parterem (oznaczonym jako 1), poziomo mieszkania, na każde przypadają dwa okna widoczne z mojej strony i jedno pośrodku bloku, czyli klatka schodowa. Oznaczmy mieszkania od a do d i już mamy gotowy schemat.

Zaczynając od początku, kłótnia schizofreniczki miała miejsce w mieszkaniu 7a, akcja z oknem w 6b. Na razie to za mało, żeby wysnuć wnioski, ale to nie były jedyne takie sytuacje. Rutynowe wykonywanie czynności, tak jak w przypadku brunetki od okna, następowały w trakcie kolejnych tygodni. Na 5c mężczyzna codziennie jae w salonie hot-doga oglądając kanał sportowy. 4d, jakiś dzieciak gra na konsoli w godzinach wieczornych, zawsze w najnowsze GTA. Idziemy dalej tym tropem, 3c, kobieta w szlafroku pali na balkonie papierosa, codziennie o 9 rano. Mieszkanie 2b opuszcza facet w garniturze i zawsze, ale to zawsze zapomina zabrać kluczy, przez co musi się wracać. I ostatnie piętro, 1a, punkt 8 rano, w oknie staje pies i szczeka na przechodniów.

Nie wiem czy opisałem to wystarczająco przejrzyście, cholera, sam to ledwo rozumiem. Według moich obserwacji wychodzi na to, że zachowania ludzi zmieniały się w odpowiedniej kolejności. Po obróceniu naszej szachownicy, ustawienie dłuższej linii w poziomie, otrzymamy piramidę z ułożonych kratek 7a, 6b, 5c, 4d, 3c, 2b i 1a. Może to być czysty przypadek, albo też część jakiejś zagmatwanej i powalonej łamigłówki, sam już nie wiem. Coraz bardziej wątpię, że znajdę kiedyś odpowiedzi na te wszystkie pytania, ale próbować zawsze warto.

Sporo czasu zajęło mi zrealizowanie tego, przemyślenie i przeanalizowanie wszystkich sytuacji, obserwacja i zapisywanie czasu. Naprawdę, cholera, sporo. Bywały dni, kiedy praktycznie nie odchodziłem od okna, kreśląc i zapisując swoje spostrzeżenia. Porównywałem je z innymi mieszkaniami, tymi nieuwzględnionymi w schemacie, ale tam nikt nie popadał w rutynę, w pętlę powtarzających się sytuacji. Jeżeli mi nie wierzycie, mam cały zeszyt zapisany zajęciami tych ludzi o danych porach. Nie wiem, o co z tym wszystkim chodzi, ale coś jest stanowczo nie w porządku z tym blokiem.

Dobra, w takim razie mam już za sobą cały wstęp i anomalię rutyny. Teraz możemy przejść do tych dziwniejszych sytuacji, których nie byłem w stanie nałożyć na żaden schemat. Tak czy siak wciąż będę określał mieszkania za pomocą pola 9x4, żebyście mieli przynajmniej częściowe wyobrażenie całego bloku.

Najpierw przytoczę wam sprawę dwóch mieszkań, leżących w tej samej kolumnie, na 4 i 5 piętrze (kratki 5d i 6d). Nazwałem to coś "anomalią lustrzaną", z racji tego, że w obu mieszkaniach dzieje się zasadniczo to samo, tylko z użyciem innych, że tak to ujmę, nośników. W mieszkaniu wyżej mieszka para - szatyn i szatynka, w mieszkaniu niżej - blondyn i blondynka. Obie pary mają identycznie udekorowany salon, tyle, że o różniącej się kolorystyce. Fioletowa i niebieska kanapa w salonie, ciemno i jasnobrązowe krzesła i szklany stolik do kawy. Kolejne pomieszczenia, które widzę, to niewielkie kuchnie, które nie różnią się zasadniczo niczym, nawet ułożeniem rzeczy na stole. Zlewy skierowane w stronę okna, za nimi przyczepiony do ściany stoliczek, kilka zawieszonych przy suficie szafek, zawierających te same produkty. Naprawdę, nie przesadzam. Zajęło mi sporo, by zorientować się w zaopatrzeniu obu mieszkań i mogę z ręką na sercu powiedzieć, że są praktycznie identyczne.

Możecie mieć wątpliwości i myśleć, że to może czysty przypadek. Dwie pary o takim samym kolorze włosów - nic trudnego! Takie same mieszkania?! Przecież to blok, często się tak zdarza! Jeżeli tak pomyśleliście, to macie rację. W rzeczy samej, często się tak zdarza. Chyba, że mieszkańcy obu mieszkań robią dokładnie to samo w tym samym czasie.

W mieszkaniu 5d ze stolika do kawy spada wysoka szklanka z wodą i rozlewa się na dywan? W mieszkaniu 6d dzieje się dokładnie to samo, tyle, że szklanka wypełniona jest colą. Szatyn ogląda mecz i kibicuje Legii? Blondyn dopinguje Polonii! Blondynka rozmawia przez telefon i przechadza się po salonie? Szatynka obiera ten sam kurs! Ci ludzie jedzą to samo w tym samym czasie, w ten sam sposób odkładają naczynia i równie sprawnie je myją. Te dwa mieszkania są scalone ze sobą, działają niczym dwa zsynchronizowane zegary, które wybijają dwunastą dokładnie w tym samym momencie.

Co więcej, w przeciwieństwie do anomalii rutyny, lustrzana zdaje się nie oddziaływać na resztę bloku. Jest tak jakby "zamknięta" w obrębie tych dwóch mieszkań i nie przenosi się do innych za pomocą żadnego schematu.

Jeżeli widzicie w tym jakąkolwiek zależność, bądź potraficie cokolwiek wytłumaczyć, napiszcie do mnie, bo naprawdę nie wiem, co o tym myśleć. Moje obserwacje i, nazwijmy to, "badania", zdają się nie mieć większego sensu, bo z każdym kolejnym dniem przybywa więcej pytań niż odpowiedzi.

Podczas moich wypadów do sklepu nie raz przechodzę obok tamtego bloku i próbuję coś znaleźć. Cokolwiek, co pomogłoby mi jakoś rozwiązać zagadkę tych dziwnych anomalii. Nigdy jeszcze nie spotkałem nikogo, kto by ten blok opuszczał, bądź do niego wchodził. Drzwi zawsze są zamknięte, a ja nie znam żadnego kodu, który mógłby je otworzyć. Często podczas swoich obserwacji zwracam uwagę na wejście, ale nie zdarzyło się jeszcze, żeby ktokolwiek przez nie wyszedł. Nigdy.

Ostatnio próbowałem spotkać się przy wyjściu z mężczyzną z mieszkania 4d, który zawsze zapominał kluczy. Był jedynym, którego mogłem obserwować, jak wychodzi z mieszkania, z racji tego, że zaraz obok było okno wychodzące na klatkę schodową. W związku z tym, że był w miejscu anomalii rutyny, opuszczał mieszkanie zawsze o 6:32 rano. Kilka dni przed planowanym spotkaniem upewniałem się co do dokładnego czasu jego wyjścia i w końcu postanowiłem spróbować.

Kilka minut przed jego planowanym wyjściem stałem już pod blokiem i czekałem. Spoglądałem cały czas na zegarek, a kiedy wybił właściwą godzinę, moje serce zaczęło bić szybciej. Patrzyłem to na drzwi, to na wskazówki, ale z każdą kolejną minutą traciłem nadzieję. Po kilkunastu byłem już pewien, że mężczyzna nie wyjdzie z bloku. Zrezygnowany wróciłem do domu i ponowiłem obserwację. Tak jak myślałem, kolejnego dnia, punkt 6:32 rano mężczyzna ponownie opuścił swoje mieszkanie. Obserwowałem przez okno wejście do bloku, ale on nigdy się tam nie pojawił.

Anomalia rutyny i lustrzana to jedyne przypadki anomalii, które obejmowały więcej niż jedno mieszkanie. Dalsza część historii, które wam opowiem, dotyczy pojedynczych mieszkań, leżących gdzieś pomiędzy odwróconą piramidą rutyny i krótkim odcinkiem lustrzanym. Niemniej jednak, sytuacje te są równie dziwne, o ile nie dziwniejsze, od tych wcześniej wymienionych.

Kilka z mieszkań, które staram się regularnie obserwować, sprawia wrażenie kompletnie opustoszałych. Za dnia nie jestem w stanie dostrzec nikogo, kto by się po nich przemieszczał, w nocy zaś pozostają puste, nieoświetlone. Jeżeli kogoś to interesuje, są to mieszkania 8b, 6a, 4c i 3a. Próbowałem jakoś łączyć te punkty, ale nic mi z nich nie wychodziło.

Nie poprzestawałem jednak obserwować tych mieszkań, szukać zmian, próbować dostrzec jakiś ruch i w końcu zobaczyłem pewną zależność na 7 piętrze. Tamto mieszkanie było praktycznie kompletnie zdezelowane, na ziemi leżały kawałki pogniecionej tektury i zużytego papieru, w rogu salonu stał stosik jakichś książek, wszędzie było brudno. Kuchenny stół był pełen zgniłego jedzenia, które obsiadały muchy, otwartych butelek z żółtą wodą i porozrywanych opakowań, z których, pod stertami robali, leżały jakieś stare produkty spożywcze, które nie były już do niczego podobne. Byłem prawie pewien, że poprzedni właściciel od dawna nie żyje i pewnie wciąż leży w tej stercie śmieci i brudu. Mimo wszystko codzienne obserwacje nie poszły na marne i w końcu zdałem sobie sprawę, że niektóre przedmioty zmieniają miejsce. Czy to butelka z żółtawą wodą powoli się opróżnia, albo niektóre tektury zmieniają miejsce, książki na stosiku mają inną kolejność itd.. Ewidentnie coś albo ktoś tam wciąż był i poruszał się po mieszkaniu, pewnie w nocy, kiedy światło było zgaszone i nikt nie mógł go dostrzec.

Nie będę was trzymał w niepewności i powiem, że kilka dni później zakupiłem lornetkę z noktowizorem. Nie była tania, to fakt, ale wtedy uważałem, że będzie to warte zachodu. Liczyłem na odkrycie czegoś, co w jakikolwiek sposób posunęłoby moje obserwacje do przodu. Jednak po tym, czego w rzeczywistości doświadczyłem, utwierdzam się w przekonaniu, że nigdy nie powinienem wtykać nosa w nie swoje sprawy. Zwłaszcza w takie.

Mimo nieprzyjemnych wspomnień, czuję się zobligowany, by opowiedzieć wam całą historię wszelkich anomalii, jakie zaszły w bloku naprzeciwko, a ta też do nich należy. Kiedy nadeszła noc, ustawiłem się w oknie z nowym sprzętem i obserwowałem mieszkanie 8b. Długo, długo je obserwowałem. Po dwóch, może trzech godzinach ciągłego siedzenia i wpatrywania się w okna ciemnego mieszkania, dostrzegłem, jak coś się porusza. Zielonkawy obraz wyostrzył się i zobaczyłem, jak z głębi mieszkania, spomiędzy sterty papierów i tektury coś się wyczołguje. Nie byłem w stanie na początku określić czym to coś właściwie jest, ale kiedy przemieściło się w stronę kuchni, zobaczyłem, że to człowiek. A raczej jakaś imitacja człowieka.

Skóra tego kogoś, a może czegoś, była postrzępiona, przegniła, pokryta wszelkiej maści robalami. Głowa wyglądała jak istny ul, pokryta licznymi otworami, z których dobywały się tłuste larwy i przechodziły do innych szczelin. Ten (chyba) człowiek nie posiadał nóg, zamiast nich miał dwa kikuty, które miarowo uderzały o tektury, kiedy przeczołgiwał się do kuchni za pomocą swoich chudych, kościstych rąk wyjedzonych przez owady. Twarzy nie byłem w stanie nawet dostrzec, przez większość czasu była bowiem pokryta jakąś czarną wydzieliną. Stworzenie dotarło do kuchni i, opierając się o ścianę, stanęło na kikutach, po czym sięgnęło do stołu i podniosło z niego butelkę żółtawej wody. Na jego baniakowatej głowie otworzyły się usta, do których wlała się część cieczy, razem z larwami, które powychodziły z otworów i powpadały do rozwartej paszczy. Odstawił butelkę z powrotem na miejsce i wrócił tam, skąd przyszedł.

Nigdy więcej nie obserwowałem tego mieszkania.

Nie wpadłem na żadną teorię, która sprawnie łączyłaby te wszystkie wydarzenia, o których dotychczas opowiedziałem, jednak coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że coś jest nie tak z całym blokiem. Pewnie to tylko kwestia czasu, kiedy każde z mieszkań będzie skrywać inne osobliwości. Istne panopticum! Może, podążając tropem Mastertona, blok został wybudowany na starym indiańskim cmentarzysku, albo coś. Naprawdę, nie mam pojęcia. Być może duchy zmarłych osób, które nie dostąpiły zaszczytu zasiadania w niebie, wniknęły w rury poprowadzone w całym budynku i przysparzają ludziom kłopotów, przeklinając konkretne mieszkania. Albo moja lornetka, albo okno jest przeklęte i pokazuje zakłamany obraz rzeczywistości? Nie wiem. Nie mam żadnego, cholernego pojęcia, ale coraz bardziej mnie to przeraża. Przechodzą mnie dreszcze na samą myśl o wejściu do tego bloku i przekonaniu się osobiście.

Nie jest to jednak koniec, podczas moich obserwacji miało miejsce o wiele więcej osobliwych wydarzeń. Teraz przejdźmy do mieszkania 9d, które zamieszkuje pewien małpi człowiek. Jest to duży, umięśniony mężczyzna, bardzo zarośnięty, o małpiej twarzy i gęstych, czarnych włosach, wysuniętym podbródku i gęstych brwiach, który co noc przechodzi przez balkon do mieszkania 9c i z powrotem. Pomiędzy 22 a 3 rano staje na balkonie w samej bieliźnie, zwiesza się z niego na swoich umięśnionych, nieproporcjonalnie długich ramionach i, łapiąc się krawędzi okien, przechodzi na balkon sąsiedniego mieszkania. Dzięki nowej lornetce mogłem obserwować jego dalsze poczynania. Mężczyzna wchodzi do mieszkania i od razu kieruje się w stronę kuchni. Zasadniczo codziennie robi to samo, czyli zmniejsza zawartość lodówki, zostawia wszelkie resztki na środku pomieszczenia i wraca do swojego mieszkania w ten sam sposób, w jaki z niego wyszedł. Każdego ranka kobieta zamieszkująca mieszkanie 9c zamiatała okruchy pozostawione pod lodówką i bez żadnych pytań wyrzucała je do śmieci. I tak codziennie od kilku tygodni.

Ostatnio zdecydowałem się spróbować wejść do środka bloku. Zadanie nie należało do najłatwiejszych, bo, jak już wspominałem, nikt do niego nie wchodził ani z niego nie wychodził. Drzwi cały czas pozostawały zamknięte, a nikt z mieszkańców nie opowiadał na sygnały domofonu. Próbowałem przez kilka dni z rzędu, czekałem na kogoś, kto otworzy drzwi, aż w końcu zastałem je otwarte. Tak po prostu. Nie wiem, jak to się stało. Nie było nikogo w pobliżu, a drzwi po prostu stały otworem, zatrzymane przez wysuniętą stopkę. Bardzo ostrożnie wszedłem do środka, chłonąc to, co widziałem. Czyli, w zasadzie, nic szczególnego. Wnętrze wyglądało jak w każdym innym zwykłym bloku, szare ściany, schody, drzwi do mieszkań.

Jedyna różnica, jaką po chwili zauważyłem, leżała w tym, że wszystkie numery na drzwiach były obrócone do góry nogami, tak też szóstka była dziewiątką, a dziewiątka szóstką. Bałem się wejść na wyższe piętra, więc ostrożnie przemierzałem parter, obserwując odwrócone numery i upewniając się, że drzwi wejściowe się nie zamykają, tak jak we wszystkich sztampowych horrorach. Stopka jednak dawała z siebie wszystko i nie pozwalała im odciąć mi drogi ucieczki.

Usłyszałem, jak gdzieś zaczyna zjeżdżać winda, więc obserwowałem niewielkie okienko, za którym widoczny był czarny szyb i przesuwające się liny z bloczkami. Po chwili kabina zjechała na parter i oślepiło mnie niesamowite światło bijące z jej środka, a potem... zniknęło. Winda zjechała niżej. Mimo, że byłem na parterze, winda zjechała jeszcze niżej! Przerażony wybiegłem stamtąd, gwałtownie wciągając powietrze i czym prędzej ruszyłem do własnego, bezpiecznego bloku, z normalnymi numerami i bez diabelskich wind.

Ostatnia z dziwnych sytuacji, być może jedna z najdziwniejszych i najbardziej intrygujących, dotyczy mieszkania 6c. Analiza zachowań i osób, jakie się w nim znajdują, zajęła mi chyba najdłużej, ale w końcu wyszedłem z pewnym wnioskiem, który zgadza się z niektórymi faktami. Otóż w tym mieszkaniu codziennie mieszka inna osoba. Na początku myślałem, że to pewnie znajomi, albo jakaś większa rodzina i po prostu co dnia widuję innego mieszkańca, ale mijały dni, a wraz z nimi widziałem nowsze i nowsze twarze. Raz był to niski mężczyzna w niebieskim swetrze, krótkowłosa szatynka w kolorowych spodniach, czarnoskóry mężczyzna wiecznie noszący kaszkiet, wysoka blondynka, karzeł. Co rusz ktoś inny, różniący się od poprzednika prawie wszystkim. Ale łączyło ich jedno. Co dnia, równo o tej samej godzinie oglądali oni telewizję, a dokładniej filmy. Różnorakie filmy, w których zauważyłem jednak pewną zależność. Rok 1984, na podstawie powieści Orwella... Thruman Show... 2001 Odyseja Kosmiczna... Zapisywałem te tytuły, próbując doszukać się w nich jakiegoś sensu i w końcu to do mnie dotarło.

W każdym z tych filmów główny bohater był obserwowany. W roku 1984 przez Wielkiego Brata, w Thruman Show byli to widzowie, w Odysei Kosmicznej zaś HAL 9000. Ten przeklęty blok wiedział, że obserwuję jego mieszkańców. Nie wiem jak, nie mam pojęcia co się tu dzieje, ani jak się dzieje. Te różnorakie anomalie, dziwne zachowania, sytuacje, to całe panopticum. Ale blok naprzeciwko wie o tym, że go obserwuję. I on robi to samo ze mną.

Jestem otwarty na wszelkie sugestie, jakie przyjdą wam do głowy. Od kilku tygodni nie zaobserwowałem żadnych nowych anomalii, ale nic nie wraca do normy. Rutyna wciąż trwa, lustrzane mieszkania zachowują się tak samo, małpi człowiek przechodzi przez balkon. I nic się nie zmienia.

Mam zamiar niedługo ponownie wybrać się do tamtego bloku i spróbować coś znaleźć. Może zapukam do któryś drzwi na parterze, a nuż ktoś się odezwie. Albo spróbuję wejść wyżej, na pierwsze, drugie piętro. Może spotkam mężczyznę, który zawsze zapomina kluczy. Byle tylko być tam przez 6:32. I ani minuty spóźnienia.

Jeżeli uda mi się coś znaleźć, dam wam znać.

Anonymous 09/25/17(Mon)23:45:06

Hej anony. Piszę do was w trochę dziwnej sprawie. Otóż koleś w równoległym bloku siedzi w oknie z lornetką i cały czas coś obserwuje. A raczej mnie obserwuje, takie mam wrażenie. Nie, żeby mi jakoś to bardzo przeszkadzało, jak sobie raz popatrzy i przestanie, ale ten gość robi to cały czas od kilku nocy.

Widziałem go, jak kilka dni temu stał pod tym blokiem, w którym teraz siedzi i patrzył się co chwilę na zegarek. I to jeszcze bardzo wcześnie, chyba było to o 7 rano czy coś. Jednego razu nawet widziałem, jak wybiega stamtąd przerażony i odbiega gdzieś indziej. Może jest chory psychicznie?

Nie wiem, ale piszę do was, bo już mnie zaczyna denerwować. Kolejna noc z rzędu, w pół do północy, a ten siada w oknie i się na coś gapi z lornetką przy oczach. Jak zadzwonię na policję, to mogą mu coś za to zrobić? Czy mnie po prostu wyśmieją? Dajcie proszę znać, bo jak się okaże, że gliny nic nie zaradzą, to się chyba sam do niego pofatyguję, bo już mnie denerwuje.

Dobrej nocy.

_________________________________________________________________

Jeżeli jesteś zainteresowany moją dalszą twórczością, bądź chcesz być na bieżąco ze wszystkimi nowymi materiałami odwiedź mój Fanpage:

https://www.facebook.com/mrdonut064?fref=ts

______________________________________________________________

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Wersja audio creepypasty - https://www.youtube.com/watch?v=wdhq8O9WMwI
Odpowiedz
Zakończenie średnie, ale całokształt super
Odpowiedz
Bardzo bardzo fajne
Odpowiedz
Zdecydowanie trzyma w napięciu, a do tego nie rozładowuje go w stu procentach, co pozostawia jakąś taką niepewność - jeśli ten zabieg był celowy, to bardzo się udał. Jak dla mnie opowiadanie super!
Odpowiedz
dokładnie, super opowiadanie, rosnące napięcie i.... nic. Szkoda 8/10
Odpowiedz
Skopane zakończenie, ale tekścior bomba! Z linijki na linijkę czułam, jak włosy na moim ciele stają dęba, a serce zamiera z narastającego napięcia. Niestety, zakończenie jest za płytkie: To tak, jakbyś opowiadał superstraszną historię, a na koniec powiedział "jutro robię pomidorową na obiad, dobranoc" i faktycznie poszedł spać ?
Odpowiedz
Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje