Historia

1 listopada

białadama 9 11 lat temu 7 654 odsłon Czas czytania: ~4 minuty

"No! Czas wychodzić." - pomyślał Paweł pakując znicz do plecaka. Było już ciemno i jak co roku 1 listopada wybierał się na cmentarz, aby uprzątnąć grób rodziców i postawić znicz. Pomimo, że bywał tam regularnie co miesiąc 1 listopada uważał za dzień wyjątkowy - sam nie wiedział dlaczego. Gdy dotarł już na miejsce i spojrzał na grób rodziców ze zdziwieniem zauważył, że jest on okropnie zaniedbany.

-Co do... - powiedział dość głośno i złapał się za głowę. Faktycznie - był jedyną osobą, która odwiedzała grób jego rodziców i bywały miesiące (szczególnie jesienią) kiedy było więcej roboty, ale jeszcze nigdy od 4 lat nie spotkał się z czymś podobnym. Nie chcąc tracić ani chwili zabrał się do pracy. Zajęło mu to sporo czasu, ale w końcu udało mu się zaprowadzić porządek.

-To specjalnie dla was... - powiedział sam do siebie i mimowolnie uśmiechnął się pod nosem. W tej chwili usłyszał jakiś szelest. Odwrócił się i przez chwilę z walącym sercem wpatrywał się w krzaki. Znów szelest. Podszedł bliżej, bo pomimo wielu zniczy palących się na całym cmentarzu niewiele było widać. Serce biło mu coraz mocniej. Stał już przy samym źródle niepokojących go szelestów i wtedy między jego nogami przebiegł czarny kot. Przez chwilę wpatrywał się przed siebie, ale potem śmiejąc się z własnego nieuzasadnionego lęku odwrócił się z powrotem w stronę nagrobka rodziców. Nie mógł uwierzyć w to, co wtedy zobaczył...

Wszystko było dokładnie w takim samym stanie jak w momencie przybycia na cmentarz. Przetarł oczy. Nie, to nie było przywidzenie. Znów zabrał się do pracy... W końcu udało mu się przywrócić porządek. Wszystkie mięśnie mu pulsowały. Cały czas jednak zastanawiał się nad tym jak to w ogóle możliwe. "Wariujesz stary" - pomyślał. W tym momencie jego uwagę przykuł grób stojący kilka metrów od niego. Stał i wpatrywał się w niego przez chwilę. Nie mógł oderwać od niego wzroku, czuł się jakby go przywoływał. Coś skłoniło go, aby podejść... Ruszył... Zanim zdążył się zorientować stał już przy nim. Chłopak widział już wiele zapuszczonych grobów, ale ten... To było coś strasznego. Spod błota nie było widać nawet do kogo nagrobek należy. Zwykle nie zwracał uwagi na zaniedbane nagrobki, a wręcz starał się ich unikać. Ale teraz był jakby w transie. Przystąpił do czyszczenia grobu. Każda minuta była dla niego jak godzina. Chciał przerwać. Ból mięśni był nie do zniesienia, ale mimo to nie przestawał, bo czuł, że musi skończyć to, co zaczął. Tak! W końcu! Udało się! Paweł upadł na ziemię tuż obok pomnika. Był zmęczony, ale szczęśliwy. Postanowił sprawdzić kto jest właścicielem tego grobu. Spojrzał na dane... Nie... To nie mogła być prawda. Spojrzał jeszcze raz. Teraz na pewno przeczytał poprawnie. Paweł Sadowski - to mógł być zwykły przypadek... Ale tam była jego data urodzenia i jego zdjęcie. "To się już stało. Zwariowałeś. Odbiło ci!" - pomyślał... Nagle zaczął się śmiać. Początkowo był to zwykły nerwowy śmiech, ale po chwili zaczął się przeradzać w coraz bardziej histeryczny. Nie mógł przestać. Tak, jak wcześniej nie mógł przestać szorować płyty nagrobkowej. Gdy tylko się uspokoił dobiegły do niego jakieś głosy - pierwszy raz odkąd przyszedł na cmentarz. Spojrzał na nagrobek, obok którego leżał przed chwilą zanosząc się od śmiechu. Znów wyglądał jakby nikt nigdy go nie czyścił... Chłopak z bezsilności i strachu skulił się obok grobu i zaczął płakać.

-Popatrz. - usłyszał nagle kobiecy głos. - Jakie to smutne.

-No... Nie da się ukryć. Taki młody, a i tak nikt o nim nie pamięta... - Paweł podniósł głowę i ujrzał dwie kobiety stojące nad grobem.

-Pomóżcie mi! Proszę! - krzyknął podnosząc się z ziemi, ale panie stojące tuż obok niego zdawały się go w ogóle nie zauważać. - Błagam was! Potrzebuję pomocy! - znów nic. Nawet nie spojrzały w jego stronę.

-Postawmy chociaż znicz. - powiedziała nagle jedna.

-Dobrze. Daj zapalniczkę. - druga z kobiet zapaliła znicz i ustawiła na zniszczonym nagrobku.

-Nie! Ja przecież żyję! Dlaczego... - ze wściekłości kopnął znicz. Jedna z pań krzyknęła.

-Jak to się mogło stać? - zapytała swoją towarzyszkę

-Nie mam pojęcia. Chodźmy stąd lepiej. - w pośpiechu opuściły cmentarz...

Następnego dnia te same kobiety znów przyszły do tego grobu.

-Widzi ksiądz... Może to głupie, ale ten znicz stał na środku nagrobka, a nagle z niego spadł... Jakby ktoś go strącił... - pierwsza z nich rozmawiała z księdzem, który im towarzyszył. Ten przykucnął przy nagrobku i poprosił o butelkę wody. Polał nią część grobu, na której widniały dane nieboszczyka i przetarł je szmatą. Po chwili był już w stanie odczytać napis. Gdy już upewnił się, że wzrok go nie myli wstał powoli i zwrócił się w stronę kobiet.

-Drogie panie. Znałem chłopaka, który tu leży. Jego rodzice byli moimi znajomymi - oni zginęli w wypadku samochodowym, a on wkrótce po tym znalazł się w zakładzie psychiatrycznym z objawami schizofrenii. 1 listopada uciekł stamtąd. Lekarze twierdzili, że cały czas mówił, że musi posprzątać grób rodziców i to było przyczyną jego ucieczki... Niestety w drodze na cmentarz, jakieś 100m od bramy potrącił go samochód...

-Mój Boże! To takie... Smutne... - powiedziała zszokowana druga z kobiet

-Tak... Bardzo smutne...

autor: zero_kontroli

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Opowiadanie super.Z drugiej strony nwm czy wy też tak macie , ale ja zawsze jak wchodzę na cmentarz czuje jakby mi ktoś wyssał energię.ma ktoś tak?
Odpowiedz
Dobre.
Odpowiedz
lol
Odpowiedz
Zajebista historyjka :'( <3
Odpowiedz
Ciekawe... ale nie straszne
Odpowiedz
Ciekawy pomysł ale już bywały takie podobne. :D
Odpowiedz
Taaaaa...a ja urodziłam się 1 listopada.
Odpowiedz
O cholera ;o
Odpowiedz
smutaśne, aż żal mi sie go zrobiło
Odpowiedz
Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Czas czytania: ~2 minuty Wyświetlenia: 7 258

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje