Historia

Dom ze Wspomnień

nikes 6 10 lat temu 5 930 odsłon Czas czytania: ~3 minuty

(Kartka z opowieścią znaleziona przez anonimowego mężczyznę, który niedługo po jej zamieszczeniu w internecie, zniknął w niewyjaśnionych okolicznościach)

Pewnie i tak nikt tego nie przeczyta, a nawet jeśli, to na pewno w to nie uwierzy. Ale czuję, że muszę to napisać, nawet jeżeli będzie to ostatnia rzecz, jaką zrobię.

Pół roku temu przeprowadziłem się z rodzicami do nowego miasta. Nasz nowy dom by bardzo fajny. Jedynym minusem było to, że był otoczony wysokimi budynkami i przez to często znajdował się w cieniu. Zaraz po rozpakowaniu postanowiłem rozejrzeć się po okolicy. Kiedy skręciłem w sąsiednią ulicę... wtedy go zobaczyłem... Niedaleko stał duży, wyglądający na opuszczony dom. Niby nic niezwykłego, ale od razu przykuł on całą moją uwagę. Patrzyłem na niego przepełniony dziwnym niepokojem, nie mogąc oderwać wzroku. Nagle zdałen sobie sprawę co mnie tak przestraszyło. Kiedyś już widziałem ten dom. Wiem, że to chyba niemożliwe, ale jestem pewien, że go widziałem, przypominam sobie nawet gdzie. Niedaleko mieszkania mojego wujka, kiedy kiedyś do niego przyjechałem. Wtedy zobaczyłem ten dom. Od początku wydawał mi się jakiś dziwny. Nie wiem czemu, ale zawsze się go bałem, a wujek nie chciał mi nic o nim powiedzieć. Teraz byłem pewien, że to ten sam. Działał na mnie dokładnie tak samo. Przepełniony dziwnym lękiem, wróciłem do swojego domu. Przez resztę dnia próbowałem sobie oczywiście jakoś racjonalnie to wytłumaczyć. Udało mi się jakoś wmówić sobie, że to tylko moja wyobraźnia. Tak uspokojony poszedłem spać. Przez długą część nocy nie mogłem zasnąć. Ech, ta bezsenność... Latem zawsze mi dokucza. Nie mając nic do roboty podszedłem do okna. Zauważyłem wtedy, że ten dom jest dokładnie naprzeciwko. Natychmiast przeszedł mnie dreszcz. "Uspokój się! Masz pięć lat czy co? Przecież to zwykły dom!" Wtedy usłyszałem, że właśnie z tego domu dobiegają odgłosy jakby ktoś po nim chodził i jakby coś się tłukło. Pomyślałem jednak szybko, że to pewnie jakiś bezdomny się tam szwęda. Mimo wszystko nie zmrużyłem już tej nocy oka. Następnego dnia, idąc do szkoły wolałem jadnak pójść nieco naokoło, omijając dom z daleka.

Chyba zaczynam wpadać w paranoję! Ostatnio często nie mogłem zasnąć i z domu zawsze było słychać te dźwięki. Ostatnio jednak zrobiły się one "nieco" przerażające. Do odgłosów chodzenia zaczęły dochodzić jakieś diabelskie chichoty i śmiechy, zawodzenia a raz usłyszałem przeciągły krzyk bólu! Zacząłem być naprawdę przerażony. Myślałem o tym praktycznie całe dnie, nie mogłem się na niczym skupić. Myślałem, że zwariuję. Kiedy dźwięki zaczęły być tak głośne, że nie mogłem spać, powiedziałem o tym rodzicom, ale oni stwierdzili, że nic takiego nie słyszą. Również moi sąsiedzi mówili, że nie mają żadnych takich problemów. Jakby tego było mało zaczęli patrzeć na mnie jak na dziwaka.

Pewnego ranka obudziłem się cały zlany potem. Jedyny obraz, jaki miałem w pamięci to straszna postać wychodząca z tego domu. Nie mogę sobie dokładnie tego przypomnieć, ale wyglądała chyba jak zupełnie bezkształtna masa przykryta starym płaszczem. Z tej masy, spod płaszcza wyglądały dziediątki, nie, setki czarnych, skrwawionych oczu... A wszystkie spojrzały prosto na mnie! Prosto na mnie! Nie umiałem określić, czy ta scena wydarzyła się naprawdę, czy tylko we śnie. Z resztą, wtedy już nawet nie potrafiłem logicznie myśleć. Od tej pory zacząłem myśleć, czy nie powinienem iść do psychiatryka. A może lepiej będzie strzelić sobie w łeb?

Wracałem właśnie za szkoły. Była zima, więc słońce już zaszło. Szedłem, oczywiście omijając ten przeklęty dom. Latarnie nie świeciły, więc moja ulica była prawie całkiem ciemna. Od jakiegoś czasu bałem się praktycznie wszystkiego, więc ciemność też wzbudzała mój lęk, ale w końcu zmusiłem się do pójścia tam. Ku mojemu zdziwieniu nie znalazłem tam swojego domu! Przeszedłem ulicę do końca... i w jakiś niewytłumaczalny sposób znalazłem się na ulicy z tym przeklętym domem. Było już dobrze ciemno. Serce waliło jak opętane, myślałem że umrę ze strachu. Jednak to był dopiero początek... Z domu wyszedł chyba najobrzydliwszy stwór jakiego widziałem. W świetle księżyca zobaczyłem jego zarysy. Wyglądał jak olbrzymi, owłosiony pająk, ociekający lepką, śmierdzącą mazią. Dostrzegł mnie i zaczął biec w moją stronę. Natychmiast rzuciłem się w jakąś boczną uliczkę, gdzie stały kontenery na śmieci. Ślepy zaułek! Ukryłem się w którymś kontenerze. Czuję jak potwór się zbliża i przeszukuje każdy kontener. Dlaczego? Dlaczego to już koniec? Czemu ja? Czemu? Może dlatego...

[Reszta kartki jest tak poplamiona krwią, że nie nadaje się do odczytania.]

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Ja-Ech... no i znalazła sie włuczęga... Edzio, co ja ci mówiłam o straszeniu ludzi tym balonowym domem i przebraniem giga-pająka ?! Potworek Edzio- Przepraszam :< xDD
Odpowiedz
zakończenie mogło być lepsze :)
Odpowiedz
średnie, 2/5
Odpowiedz
Spoko. Zakończenie najlepsze ;3
Odpowiedz
eeeetam to zakończenie kompletnie nie trfione 6/10 (bo całość była fajna) :-/
Odpowiedz
Fajne niezłe, postać pajaka ludzkich rozmiarów przesadzona, ale tą niedokończona kartką wzbudziłes/aś we mnie taką ciekawość, że o ja jebe panocku.
Odpowiedz
Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje