Historia

Terapia cz.2

poltergeist 2 10 lat temu 4 012 odsłon Czas czytania: ~6 minut

mnie wpatrywał. Czułem to spojrzenie, włos się jeżył.- czemu ta sala nie jest oświetlona?-spytałem- Mateusz, bo tak nazywa się pacjent zamieszkujący tą salę, nie życzył sobie żadnych świateł. Nie sprawiał problemów więc zgodziliśmy się na tą przysługę.—co mu dolega?—w całej swojej karierze ani ja, ani ordynator nie spotkaliśmy się z takim przypadkiem. Chory ma przywidzenia, twierdzi że wizje. Czasem zachowuje się jakby miał schizofrenię. Dziwny przypadek. W każdym razie pacjent jest twój. Zdiagnozujesz przypadek, to czeka cię szybki awans w naszym gronie. Zostawię was samych. Wiesz jak trafić do wyjścia?—Tak, poradzę sobie. Dziękuję.- usiadłem na krześle naprzeciw celi. Za sobą słyszałem stukot twardych podeszw Ostrowskiego. Wpatrywałem się w ciemność tajemniczej Sali. Czułem że Mateusz odpowiada na moje spojrzenie.- witam, jestem Krystian i będę twoim nowym lekarzem- cisza. Głucha cisza, to wszystko co usłyszałem w odpowiedzi. Wpatrywałem się w tą ciemność, starałem się zobaczyć czy aby na pewno ktoś tam jest. – Anioły, demony. Każdy z nich czegoś od nas chce. Chcą nas ratować, dusić, wyzwalać, męczyć. Szeptają kiedy jesteś sam w otaczającym cię cieniu. Mówią do ciebie kiedy śpisz. Wierzysz w nie?- ciszę przerwał spokojny głos- hmm, wierzę w ludzi. Wiara w siły nadprzyrodzone jest zbyt zagadkowa, a nauka nie daje zbyt wielu trafnych i jasnych odpowiedzi by i w nią uwierzyć.—Ludzie… prości, dobrzy, źli, zaślepieni… zwierzęta. Fascynujący z nas gatunek. W chwili największego zagrożenia uwierzymy we wszystko, by sobie pomóc.—taką mamy naturę. Każdy ma potrzebę czuć się bezpiecznym—a czy ty czujesz się bezpieczny? Czujesz się komfortowo w zacisznych ścianach tego korytarza? Czujesz bezpieczeństwo kiedy obserwuje cię zza szyby?-- tak, czuję się bezpiecznie- skłamałem. Cała ta sytuacja była dla mnie czymś nowym. Odczuwałem lęk i niepokój. – czemu chowasz się w cieniu?- - to co widzimy to tylko obraz, jak zdjęcia wrzucone w kamerę, wprawiające je w ruch. Ludzie boją się ciemności ponieważ nie widzą co się w niej czai.—Ty się nie boisz?—mam otwarty umysł, czuje się bezpieczniejszy. Trzeba patrzeć każdą sferą , zmysły to tylko jedna z nich—Jak długo tutaj jesteś?—całe 3 lata—jak wyglądało twoje życie zanim tu trafiłeś?—to co było, nie jest ważne. Najważniejsze jest to co robimy teraz, to że siedzisz tutaj, rozmawiasz ze mną. To że boisz się wpatrując się w pustkę którą masz przed sobą. Czyż nie doktorze Pałęcki?- zamurowało mnie- skąd wiesz jak mam na nazwisko?- spytałem go, lecz odpowiedziała mi cisza. Siedzieliśmy jeszcze tak w milczeniu około piętnastu minut. Wciąż czułem że się na mnie patrzy, lecz nie zamierzał otworzyć ust. Na dziś skończyłem. Poszedłem do biura pozbierać myśli. Korytarz „Hadesu” dla samotnego zwiedzającego był przerażający. Coś kazało mi przyśpieszyć kroku ale umysł kazał zachować zdrowy rozsądek. Cały czas czułem się obserwowany. Każdy wzrok z osobna leżał na moim ciele, wpatrywał się we mnie z szaleńczym spokojem. Dopiero w biurze odetchnąłem z ulgą. Postać Mateusza zaintrygowała mnie, nigdy nie spotkałem wcześniej kogoś tak przenikliwego. Jasne światło wpadające przez niewielkie okiennice odbijające się od bladych jak trup białych ścian dodawały uczucia ulgi. Wziąłem papiery leżące na stole i zacząłem gryzdolić raport z dzisiejszych obserwacji. Starałem się nie myśleć o koszmarnej wizycie u tajemniczego pacjenta. Doszedłem do wniosku że najlepiej będzie odwiedzać pacjenta co 3 dni i sprawdzać postępy, czułem że czeka mnie dużo pracy. Niezwłocznie pobiegłem poinformować o tym ordynatora- Tak, myślę że to dobry pomysł. Mateusz to bardzo wnikliwy i inteligentny człowiek- Ordynator odpowiedział spokojnie, wiedział że potrzebujemy czasu by dokładnie zdiagnozować i wyleczyć jego przypadek- będziecie pracować na zmianę z dr. Ostrowskim, jego doświadczenie i pański talent powinny szybko zdiagnozować ten przypadek- - Dziękuję panie ordynatorze, będę wdzięczny za każdą pomoc.- porozmawialiśmy jeszcze o trudach pracy lekarzy w moim nowym miejscu pracy. Doszliśmy do wniosku, że w międzyczasie obejmę leczenie pozostałych pacjentów na czas trzy dniowej absencji od Mateusza. Poczułem ulgę. Jedna wizyta z nim doprowadzała mnie do stanów lękowych, przerwa była konieczna. Koło godziny osiemnastej skończyłem zmianę, w domu byłem kwadrans później. Wieczorna toaleta i kolejna samotna kolacja. Tęskniłem za żoną. Zawsze kiedy wracałem po trudach pracy, znajdywałem w jej ramionach pocieszenie. Nie mieliśmy jeszcze dzieci, może to i dobrze. W dzień wiecznie byłem zajęty, ona w delegacji potrafiła wyjeżdżać na kilka dni. Z drugiej jednak strony, nie miał kto rozjaśniać mroków samotności które otaczały mnie kiedy Izy nie było w pobliżu. Kiedy zbyt długo człowiek wpatruje się w mrok, musi mieć świadomość że mrok w końcu zacznie się wpatrywać w niego. W każdym razie tak pisał Nietze. Coś jednak w tym było. Zadzwoniłem jeszcze do Izy, by upewnić się że nie jest tylko wymyśloną przeze mnie fikcją. Jej głos dodał mi otuchy i nadziei. To jest właśnie to uczucie kiedy myślisz że spadasz w dół, ale to drugie ciągnie cię ku górze. Kochałem ją za jej optymizm i poczucie humoru. Kończąc rozmowę życzyłem jej dobrej nocy. Chwilę poźniej sam położyłem się spać.

Mrok. Długi korytarz w mroku. Niewayraźny obraz tunelu zapadającego się w cień. Czułem się przerażony, jednak ruszyłem w głąb bezdennej ciemnej czeluści. Obraz delikatnie falował to w lewo to w prawo. Czułem że nie jestem sam, zacząłem słychać szepty. Głosy coraz wyraźniejsze zaczęły układać się w jakieś słowo, lecz wciąż zbyt słabo zrozumiałe. Ktoś chwycił mnie za ramię, odwróciłem się i… obudziłem się z ogromnym pragnieniem. Spojrzałem na zegarek, była trzecia w nocy.- świetnie- powiedziałem do siebie, po czym poszedłem po szklankę wody. Zimna woda spływająca po mojej krtani. Nie do opisania ulga. Położyłem się spać.

Następne trzy dni minęły na rutynowych obchodach i badaniu chorych. Pacjenci z górnych skrzydeł nie sprawiali większych problemów. Czułem się znacznie lepiej. Miałem więcej czasu na zapoznanie się z personelem szpitala. Byli to mili i bardzo pomocni ludzie, czułem się znacznie lepiej niż w Gdańskiej klinice. Z Ordynatorem omówiliśmy moje nocne dyżury. Chciałem z tą ekipą pracować pełen etat, dopóki moja żona nie wróci z delegacji. Nie chciałem czuć się samotny w czterech ścianach. Następnego jednak dnia miałem spotkać się z Mateuszem. Musiałem dobrze się zmobilizować, by tym razem nie zaskoczył mnie. Rano byłem już w swoim biurze w „Hadesie”. Strażnik powitał mnie uśmiechnięty i pełen energii. Zupełnie tutaj nie pasował. Usłyszałem stukanie do drzwi. Drzwi otworzyły się z leniwym piskiem. Za nimi stał blady jak ściana Ostrowski. Zaprosiłem go do środka. Bez słowa podszedł do mnie, położył raport z badań na biurko. Wychodząc rzucił za sobą tylko suche „powodzenia” po czym zamknął drzwi. Nie wiedziałem co powiedzieć. Domyśliłem się jednak że chodziło o Mateusza. Dopaliłem papierosa i poszedłem w głąb mrocznych głębi piwnic szpitala. Na samym końcu „Hadesu” czekał na mnie w mroku pacjent, niczym Haron żeby przeprawić mnie przez stygs na drugi koniec ciemnej jak noc sfery. – Dzień dobry- usłyszałem zza ciemnej szyby poczciwy męski głos pacjenta- Witaj. Jak minął dzień?—Tak samo jak poprzednie, a panu doktorze?—Całkiem przyzwoicie, nie licząc mojego zmiennika który wyszedł stąd blady jak ściana. O czym rozmawialiście?—Z dr. Ostrowskim? Tak po prostu zamieniliśmy parę rutynowych zdań. Nic więcej.—Po zwykłej rozmowie człowiek nie wchodzi w takim stanie do czyjegoś biura Mateuszu. Opowiesz mi o czym rozmawialiście?- Zapadła cisza. Czułem na sobie tylko jego wzrok. Czułem że nic więcej nie powie mi w tej sprawie.- Polubiłem pana, dr. Pałęcki.Jest pan bardziej otwarty od dr. Ostrowskiego.—Co masz na myśli?—Nie boisz się mówić o tym co myślisz, Ostrowski jest nudny. Interesuje go tylko mój przypadek i jego praca.—Tym się zajmuje. Jego doświadczenie pozwala mu pracować tak jak uważa najlepiej.—Doświadczenie… Czym jest ludzkie doświadczenie w bezkresie czasu który miał miejsce i mieć będzie? To tylko znikomy pierwiastek wiedzy i umiejętności jaki jesteśmy w stanie sobie wyobrazić.—To prawda, w obiektywie czasu jesteśmy tylko kolejnym etapem ewolucji—Skoro o tym mowa… Mówiłeś że wierzysz w Boga prawda?—Tak, mówiłem tak.—Powiedziałeś też że trzeba mieć otwarty umysł na wszystko prawda?—Tak, to prawda—Co jeżeli faktycznie Bóg istnieje, trafimy

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

błędy, błędy, rażące niedbalstwo o szczegóły :/
Odpowiedz
teraz zaczęło mi przypominać inny film jaki widziałem , ale nie moge skojarzyć tytułu
Odpowiedz
Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje