Historia

Płoń

białadama 9 10 lat temu 8 011 odsłon Czas czytania: ~5 minut

Biorę do ręki notatnik i opieram go o kierownicę samochodu. Czytam listę.

- Napalm. Jest. - Zakreśliłem kwadracik obok słowa napalm. - Sterownik. - Spojrzałem na drugi fotel. - Jest. - Kolejny krzyżyk. - Piwo... No oczywiście, że jest. Czas na zabawę.

Wysiadłem z samochodu i otwarłem bagażnik. Zamknąłem tylnie siedzenie i miałem dość miejsca, by usiąść w bagażniku i móc oprzeć się wygodnie o zbiorniki z napalmem.

- Suppa frajerzy. Więc jesteście już w szkole. - Spojrzałem na zegarek. Dochodziła dziewiąta piętnaście. Z moich obliczeń wynikało, że właśnie teraz wewnątrz jest najwięcej osób. - No to rzućmy monetą. - Powiedziałem głośno i zorientowałem się, że nie wziąłem ze sobą specjalnej monety, którą przygotowałem wcześniej.

- Cholera! Wiedziałem, że coś musi pójść nie tak. - Chwyciłem piwo i jednym, zgrabnym ruchem je otwarłem. Przyjaźnie zasyczało. Gdy zbliżyłem je do ust mój wzrok utkwił w zawlecze. - No tak. - Pomyślałem. Pierwszy na świecie szkolny grill zacznie się od piwnej zawleczki. - Jeśli upadniesz górą w górę to będzie ten grill szybki i bezbolesny, a jeśli stanie się inaczej to wszystko będzie powolne i okrutne.

Rzuciłem.

- Macie pecha! Motherfuckersi. Widzicie? Ta zawleczka w uczciwy sposób spadła dnem do góry.

Haustem wychyliłem browar i wziąłem mój mały sterownik.

- Cudo. Jestem genialny.

Przyglądałem się temu małemu urządzeniu, które skonstruowałem. Wyglądem przypomniał laptopa, lecz się nie rozkładał. Masa małych światełek, niektóre paliły się na czerwono, inne na zielono a kilka nie paliło się wcale. Było też kilkanaście przycisków i przełączników. Dzięki temu, że to jest moje urządzenie, to wiedziałem, czym je się je.

- OK. No to zaczynamy fun. - Z premedytacją wcisnąłem przycisk. Niemal usłyszałem przeskok iskier. Właśnie zespawały się wszystkie zamki w szkole, jedynie w drzwiach wyjściowych tak się nie stało. Każde okno podłączyłem do sieci. Ten przycisk uruchomił małe urządzenie, które włączyło prąd. Część światełek przełączyła się w inny kolor.

Po chwili kontemplacji własnego geniuszu wcisnąłem drugi przycisk i spojrzałem w stronę drzwi wejściowych. Całe pomieszczenie z drzwiami wypełniało się ciekłym Cartexem, sprytną substancją używaną w kopalniach. Cartex wypełnia całą dostępną przestrzeń i zastyga tworząc ścianę o twardości węgla. Fakt, można się przebić, ale tylko kilofem bądź maszyną.

Zobaczyłem jak jakiś smark został unieruchomiony przez narastający poziom Cartexu. Miał świetną minę, gdy substancja zaczęła wpychać mu się przez wszystkie otwory na jego ciele. Chwilę zastanawiałem się czy on się udusił czy też zmarł na zawał. - Ech, nie ważne. - Powiedziałem. Teraz wiedzą, że coś się dzieje pewnie będą chcieli wezwać policję.

Kolejny przycisk obsługiwał dwa zdarzenia. Najpierw wybuchła stacja przekaźnikowa telefonii naziemnej, a następnie uaktywnił się generator fal, umieszczony w piwnicy. Taki mój mały wynalazek, który skutecznie zagłuszył wszystkie mobile w całym budynku.

Zawahałem się przez chwilę. Miałem dylemat, co teraz zrobić. Umieściłem jeszcze kilka zabawek w szkole i nie wiedziałem, od której zacząć. Wpadłem na genialny pomysł.

Wyciągnąłem z bagażnika kamerkę i włączyłem przekaźnik. Uruchomiłem też monitor by zobaczyć reakcję. Zgodnie z oczekiwaniami zwrócili uwagę na moją twarz na telewizorach i monitorach.

- Witajcie znajomi i też nie. Może wiecie, kim jestem a może też nie. Może panikujecie albo i nie, ale mam dla was radę: Nie panikujcie, bo i tak umrzecie. Wykorzystajcie czas który wam daję, - spojrzałem na zegarek - czyli całe pięć minut i pomódlcie się do waszych bogów, pożegnajcie z ukochanymi, przyjaciółmi i wrogami. Ostatnia szansa. Aha. To ja wyłączyłem telefony, więc i tak nigdzie nie zadzwonicie. A na użycie radiostacji nie macie szans. Mój wynalazek i tak ją zagłuszy. - Odnajdywał fale i tworzył anty-fale. -Więc, jak to się mówi w cywilizowanym świecie. Smacznego umierania... Tak się nie mówi, przepraszam, ale chciałem zażartować, by nieco rozluźnić atmosferę. Pewnie czujecie się tam jak w grobowcu. - Zmieniłem ton. - I dobrze. Możecie zobaczyć, co teraz zrobię, wystarczy, że spojrzycie na ulicę.

Odłożyłem kamerę i spojrzałem na monitor. Wszyscy, który mogli ruszyli w stronę okien. Niektórzy walili w nie pięściami, ale skutecznie je zabezpieczyłem. Muszę przyznać, że całkiem fajna ta folia.

Wziąłem kanistry z napalmem. - Ach zapomniałbym! - Wcisnąłem przycisk na kontrolerze. Podchodząc do ścian spostrzegłem, że wszyscy się na mnie patrzą. Odłożyłem kanistry i elegancko się schyliłem.

Rozlałem napalm wokół szkoły, śledzony przez setki par oczu. Niektóre były znajome, a niektóre widziałem pierwszy raz w życiu. Lałem tak, by stworzyć około metrowy pasa wokół i oblewałem też ściany. Ot tak, dla efektu. Zrobiłem sobie nawet lont z napalmu, taki kawałek drogi oblany cieczą, dla bezpiecznego zapalenia.

Ponownie włączyłem kamerę.

- Witajcie. - Wszyscy odwrócili się od okien by spojrzeć na telewizję. - Pewnie już czujecie dość dziwny, nieco anyżkowy zapach. To jest gaz wymyślony bodajże przez nazistów. Nazwy już nie pamiętam, w każdym bądź razie powoduje zwiększone odczuwanie bólu, więc nie dziwcie się, że dotyk innej osoby jest niczym uderzenie młota. - Uśmiechnąłem się i poprawiłem swoją brodę. - Tak więc... Co ja to... A tak. Otóż ten gaz jest tylko dla mojej przyjemności, ale to nie moja wina, gdyż to przez zawleczkę od piwa, spadła dnem do góry... Pewnie zastanawiacie się co rozlałem wokół szkoły? No tak, oczywiście że się zastanawiacie. To jest napalm... - Czekałem chwilę na reakcję. - Tak, ten łatwopalny napalm. - Dopiero teraz zaczęły się przebłyski prawdziwej paniki. - To wszystko... Mi było miło do was mówić, ale wam nie było miło mnie poznać. Czus. - Gdy chowałem kamerę doszły mnie pojedyncze, stłumione krzyki. Ludzie krzyczeli z bólu wpadając na siebie.

Podszedłem do krawędzi napalmu i wyjąłem zawiniątko z kieszeni. Rozwinąłem je i papier schowałem z powrotem.

Uśmiechnąłem się do publiczności, która oglądała mnie zza szyb.

W lewej ręce trzymałem nacięte cygaro a w prawej stylową zapalniczkę.

Zapaliłem ją kciukiem i odpaliłem cygaro. Zaciągnąłem się i schowałem zapalniczkę. Spojrzałem z ukosa na żarzący się tytoń. Puściłem kolejny zabójczy uśmiech w kierunku publiczności. Chciałem dodać dramatyzmu całej sytuacji i powiedziałem:

- Płoń...

Rzuciłem cygaro i przyglądałem się jak tańczy na asfalcie. Upadło nie zapaloną częścią i odbiło się w powietrze. Obróciło się i upadło właściwą stroną.

W sekundzie cały budynek stanął w płomieniach.

Dobiegł do mnie jeden krzyk, na który składało się wiele pomniejszych krzyków. Niektóre zdawały się znajome, ale większość była mi obca. Przyglądałem się przez chwilę jak budynek zmieniał kolor z jasnoniebieskiego na ciemnobrązowy. Z pewnym sentymentem patrzyłem na płonącą szkołę, gdyż wiedziałem, że to zdarzenie jest bezprecedensowe. Trzeba się spakować i odjechać.

Zza kilku metrowych płomieni nie widziałem nikogo. Rozrywka się skończyła, gdyż nie miałem oglądać obrazu z kamer. Wiedziałem, co się działo wewnątrz.

To zapowiadało się na początek wspaniałej przyjaźni, przyjaźni pomiędzy śmiercią i mną.

Autor: Lord_Raziel

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

ee...
Odpowiedz
Niezle , ale mozna by dodac cos w stylu ,, ALE ZZA BUDYNKU WYSZEDL MEZCZYZNA WIDZAC CO SIE DZIEJE ZADZWONIL PO POLICJE ...,, ,, PO PRZYJEZDZIE POLICJI I STRAZY POZARNEJ UDALO URATOWAC SIE WIEKSZOSC OSOB LECZ CZESC POCHLONELY PLOMIENIE...,, 8/10 ~Ala ☆♡
Odpowiedz
Fajna historia.
Odpowiedz
Po co te angielskie wtrącenia? Motherfuckersi? Może jeszcze "morony"?
Odpowiedz
Fajnie się czyta, ale takie błędy jak otwarłem czy nie ważne kują w oczy ;/
Odpowiedz
zajebiste
Odpowiedz
otwarłem ;_;
Odpowiedz
dla mnie słąbe
Odpowiedz
Fajnie byłoby gdyby były kolejne części tego :D
Odpowiedz
Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje