Historia

Łowca Dusz

wolin 25 10 lat temu 11 934 odsłon Czas czytania: ~17 minut

Wiele lat temu, gdy miałem na karku zaledwie osiem wiosen, dostałem swój pierwszy w życiu aparat fotograficzny od rodziców. Zacząłem nim robić zdjęcia dosłownie wszystkim i wszystkiemu. Od tamtego czasu nie było dnia, żebym nie zrobił chociaż jednego zdjęcia albo nie pochylił się nad jakimś z moich albumów.

Pewnego letniego wieczoru, kiedy wróciłem z ogrodu, na którym robiłem zdjęcia makro, moi rodzice oglądali horror w telewizji. Miałem już jedenaście lat, a i tak nie chcieli pozwolić mi go oglądać. „Będziesz się w nocy bał i będę musiała z tobą spać!” słyszałem tylko. Tak bardzo chciałem się czegoś przestraszyć. Poczuć to napięcie, które znika kolejnego dnia i wydaje się śmieszne, a powraca kolejnej nocy tylko, że o wiele słabsze.

Gdy mnie już przegonili do pokoju, naburmuszony stanąłem przy oknie. Musiałem udowodnić całemu światu, że nie boję się byle filmu. Powoli się ściemniało, chmury zakryły niebo. Patrząc na ogród zauważyłem naszą szopę ze sprzętem ogrodowym. Na co dzień nie było w niej nic przerażającego, ale wieczorem, gdy na dworze było już szaro wyglądała jak scenka z horroru. Otworzyłem okno i chwyciłem aparat. Kucnąłem dla lepszej perspektywy. Zrobiłem zdjęcie. Jedno, drugie, trzecie. Próbowałem z lampą i bez. Każde z nich było zamazane i niewyraźne. Jakbym podczas jego robienia szarpał aparatem. Nie wiem co się wtedy działo. Miałem nadzieje, że nic się nie zepsuło.

Podłączyłem mój sprzęt do komputera i zgrałem zdjęcia na dysk. Zastanawiałem się, czemu są tak niewyraźne. Coś dziwnego przykuło mój wzrok. W otwartych drzwiach na ciemnym tle wyróżniała się jakaś czarna plama. Na każdym ze zdjęć. Wpatrując się w nią kilka minut zacząłem dostrzegać zarys ludzkiej sylwetki. Natychmiast pobiegłem do okna i zrobiłem jeszcze kilka zdjęć. Niestety były całkiem wyraźne, a podejrzana plama zniknęła. Zawołałem ojca, żeby to sprawdził. Dostałem tylko burę za wyrywanie go z filmu. Ale ja czułem, że tam coś było, coś robiło. Tylko zbyt bałem się to sprawdzić. Wolałem już nie robić zdjęć tej starej szopie, tylko zająć się roślinkami, krajobrazami itd. A o dziwnych zdjęciach zapomniałem po tygodniu.

Pięć lat później, kiedy byłem już pewnym siebie szesnastolatkiem postanowiłem sprawdzić mój postęp w fotografowaniu. To już nie były takie sobie zdjęcia robione przez dzieciaka. Wyglądały już naprawdę profesjonalnie. Przeglądając fotki sprzed pięciu lat momentalnie zauważałem jak lepiej powinienem je wykonać i co mógłbym poprawić. Przeglądając foldery natknąłem się na folder zatytułowany „1”. Kliknąłem w niego szybko. Było w nim kilka zdjęć starej szopy na ogrodzie. Natychmiast przypomniały mi się wszystkie myśli, które wtedy przeszły mi przez głowę. Powróciły wspomnienia z tamtego wieczoru. Ta plama… Nagle zaczęła nie dawać mi spokoju. Pomyślałem, że wyślę to zdjęcie jakiemuś portalowi zajmującemu się tematyką paranormalną. Musiałem się dowiedzieć, co pięć lat temu kryło się w mojej szopie… albo nadal się kryje.

Załączyłem zdjęcie z krótkim opisem i prośbą o szybką odpowiedź. Następnego dnia otrzymałem wiadomość. Napisali mi, że czarna plama na zdjęciu może być zjawą albo czyimś duchem i możliwe, że przez nią zdjęcie wyszło zamazane. Ponoć czasem się tak dzieje. Wątpią, żeby to był włamywacz. Przeszedł mnie mocny dreszcz. Uświadomiłem sobie, że od kiedy się tu wprowadziliśmy nie dowiedziałem się nic z historii tego domu. Mogło się tu wydarzyć wszystko.

Faktem było, że zaczynały mnie nudzić flora i krajobrazy. Pomyślałem, że czas na wyzwanie. Pod wieczór wybrałem się sam do opuszczonego magazynu na skraju wsi. Bardzo starego. Długo się do tego zbierałem i zastanawiałem, czy to ma sens. Im więcej o tym myślałem, tym bardziej wydawało się to absurdalne. W magazynie były pokoje mieszkalne, duża hala, pokoje administracyjne i toalety. Wszedłem do niego przez dziurę w ścianie na tyle budynku. Docierało tam bardzo mało światła i było naprawdę ciemno. Przekraczając próg ochota na wejście dalej zniknęła. Tym bardziej, że byłem sam. Albo zdawało mi się, że byłem sam, a naprawdę od wejścia byłem obserwowany z okien przez… zmarłych chyba.

To byłoby głupie teraz zawrócić. Ze sztywnymi kolanami zrobiłem kilka kroków wprzód. Przyłożyłem aparat do piersi i zrobiłem pierwsze zdjęcie opuszczonej hali. Lampa błysnęła rzucając światło na pomieszczenie. Czasem zamykałem oczy przy tym, ponieważ bałem się co zobaczę w tym przebłysku. W korytarzach było to jednak nieuniknione, gdyż musiałem coś widzieć, a głupio-odważny ja nie wziąłem latarki. Nie chciałem się stresować tym co pojawi się na wyświetlaczu, więc nawet na niego nie spoglądałem. Ocierając się o ściany miałem wrażenie, że dotykam kogoś. Im dalej zagłębiałem się w niezbadane trzewia magazynu, tym bardziej rosła moja paranoja. Przez moją głowę przelatywało wtedy tyle myśli, że szedłem przygarbiony zapominając o robieniu zdjęć. Nie raz zdawało mi się, że słyszę głosy, szepty. Jakby ktoś rozmawiał między sobą, nie chcąc żebym usłyszał. Mimo gorąca, które czułem, po całym ciele przeszedł mnie lodowaty powiew. Jakby coś przeze mnie przeszło. Wziąłem głęboki oddech, schyliłem się, żeby zaraz coś nie urwało mi głowy. Jeszcze nigdy nie czułem takiej presji. I już nie wytrzymałem. Obróciłem się na pięcie i błyskając lampą wybiegłem stamtąd omal nie potykając się rozrzucony gruz.

Kiedy podłączałem aparat do komputera towarzyszyła mi nieziemska adrenalina. Ręce mi zesztywniały. Kliknąłem na pierwsze zdjęcie dużej hali. Wpatrywałem się w nie strasznie długo. Rozjaśniałem, kontrastowałem, nic. Nie zauważyłem nic nie normalnego. Z kolejnymi zdjęciami było podobnie. Zacząłem się uspokajać i żenować swoją wyprawą. Dopiero, kiedy uciekałem stamtąd małym korytarzem, zobaczyłem coś innego na fotografii. Na jednej z nich, dosłownie przed obiektywem była dziwna, jasna plama. Wtedy już wiedziałem, że to duch. Byłem zafascynowany. Coś jakby czyjeś plecy, tuż przed obiektywem, jakbym w niego wszedł.

Mimo zszarganych nerwów zapragnąłem więcej. Na przełomie roku stało się to moją pasją. Miałem już siedemnaście lat i dosłownie pokochałem fotografować opuszczone miejsca. Rzadko znajdywałem coś paranormalnego. Zazwyczaj udawało mi się w większych domach albo zakładach. Zacząłem wysyłać moje zdjęcia różnym serwisom zajmującym się światem paranormalnym. Byli zachwyceni niektórymi fotkami. Niektórzy nawet sami się po nie zgłaszali albo przysyłali maile z pytaniami. Czasem w normalnych miejscach słyszałem głosy i kroki, których nikt nie słyszał, ale przypisywałem to efektom ubocznym moich wypraw.

Jednak rzadko spałem nocą, gdyż przeważnie wtedy robiłem zdjęcia. Wychodziło wtedy wszystko co najlepsze. Po kilku takich wypadach przestałem się bać. Ale oszukiwałem samego siebie. To mnie tylko wyniszczało. Po każdym wyjściu obiecałem sobie, że nie wrócę… ale jednak to było silniejsze. Być może to fobia, ale widziałem w tym coś ważnego. Jakby to było moją misją – odkrywać świat paranormalny. Za to jakim kosztem! Dobrze, że jeszcze nie zacząłem pić dla spokoju… Rodzice się zamartwiali. Po kolei traciłem znajomych i przyjaciół. Niestety nie traciłem miejsc, w których robiłem zdjęcia. Jeździłem na coraz dłuższe wyprawy w poszukiwaniu czegoś naprawdę mocnego.

Być może brzmi to całkiem nieźle, powiedziałbym nie najgorzej... Niestety w rzeczywistości byłem na skraju wyczerpania psychiki. Kiedy szedłem spać (nieważne w dzień, czy w noc) nawiedzały mnie zmory, musiałem walczyć ze strzygami, atakowały mnie. We śnie czułem jak szarpią moje ciało albo rozrywają je od środka jak pasożyty. Szeptały paskudne rzeczy. W dodatku czułem to wszystko bardziej realnie niż podczas zwykłego snu. Pewnej nocy obudziłem się z koszmaru. Przez głowę cały czas przelatywały mi ich słowa. Mało tego – realnie je słyszałem. Syczały podle. Jakby nienawidziły mnie za to co robię. Niby w życiu niczego mi nie brakowało, miałem rodzinę i dom, ale w lustrze widziałem tylko wrak człowieka.

Oczywiście nawet takiemu nocnemu markowi doskwiera czasem samotność. Wychodziłem raz na tydzień na jakąś spelunę do ludzi, których praktycznie nie znałem. Pogadać chwilę, co tam, co tam, zobaczyć jak wyglądają normalni ludzie, posłuchać o czym rozmawiają, żeby po chwili się zmyć. Raz poznałem nawet fajną dziewczynę. Siedziałem na skraju ławki, gdy przysiadła się nagle. Siedzieliśmy chwilę w milczeniu, dopóki nie zagadała. Przeprowadziliśmy całkiem interesującą wymianę zdań. Rozmawiało nam się bardzo swobodnie. Okazało się, że mieszkała cały czas na mojej wsi, niedaleko mnie, ale nigdy nie rozmawialiśmy. Teraz nawet nie pamiętam jej imienia…

***

Pewnej czerwcowej nocy wróciłem o pierwszej nad ranem do domu. Wczołgałem się po schodach do pokoju jak dżdżownica. Byłem obolały, gdyż po drodze kilku dresów mnie napadło, zniszczyli mi aparat. Odłożyłem go na biurko i upadłem na łóżko próbując pogrążyć się we śnie.

Nie mogłem zasnąć, za dużo emocji, za duży ból. Wtedy coś we mnie pękło. Do oczu napłynęły mi łzy. Ścisnąłem dłońmi kołdrę, gdy poczułem, że niewidzialna ręka zaciska się na moim brzuchu i zaczyna go zgniatać. Obróciłem się na plecy i usiadłem, zapaliłem światło. Podszedłem do lustra opierając się o ścianę. Spojrzałem na swoją żałosną postać. Blada skóra, nieogolona twarz, tłuste, zniszczone włosy… Najgorsze były wory pod oczami i zapadłe policzki; a może brak wiary w życie na twarzy młodego człowieka? Najwyższy czas skończyć z tym trybem życia. Czułem się opętany… Jakby przez ciało przepływały obce moce. Podszedłem do biurka, wziąłem aparat. Był poobijany i miał pęknięty obiektyw, ale coś dało się z niego wykrzesać. Stanąłem z nim przed lustrem. Przyłożyłem wizjer do oka i zrobiłem sobie kilka zdjęć. Wyświetlacz był zepsuty i nie pokazywał obrazu. Po chwili zastanowiłem się co właściwie robię. Odłożyłem aparat, zdjąłem bluzę, spodnie i wsunąłem się pod kołdrę oczekując poranka.

Obudziłem się nadzwyczaj wypoczęty. Bolały mnie jeszcze żebra po pobiciu, a w głowie miałem obawy, ale piękne słońce za oknem przegnało chore myśli. Niestety po chwili schowało się za chmurami… Wziąłem długą kąpiel. Od dawna takiej nie brałem. Zazwyczaj brałem szybki prysznic albo nie myłem się wcale. Wreszcie zjadłem porządne śniadanie i porozmawiałem z rodzicami. Opowiedziałem im o moich wyprawach i męczących nocach. Widziałem współczucie na ich twarzach, ale też brak zrozumienia. Sam tego nie rozumiałem. Nie wiedziałem jak to możliwe, jak mogły mnie opętać złe moce poprzez robienie zdjęć? Uwiecznianie dusz na fotografiach. Dumnie to brzmiało – Łowca Dusz, ech. Potem poszliśmy na rodzinny spacer, słońce dobrze mi zrobi, chociaż było dużo chmur tego dnia przebijało się czasem. Po drodze minąłem paru znajomych, którzy chyba mnie nie poznali.

***

Zapomniałem o zdjęciach, które zrobiłem przed lustrem. Dopiero, kiedy usiadłem przy biurku aparat wpadł mi w oko. Z dziwnym niepokojem podłączyłem go do komputera. Trochę mi już był obojętny w sumie. Otworzyłem folder i wybrałem pliki. Kliknąłem dwa razy na ikonkę. Kiedy obraz się pojawił odsunąłem głowę w bok zaciskając usta i marszcząc brwi. Serce mi dziwnie zadrżało. Do oczu naszły mi łzy, które szybko otarłem. Na obrazie byłem ja z aparatem; a za mną, w ciemności – ludzkie twarze. Mój dom nie był nawiedzony, nic z tych rzeczy. To ja musiałem sprowadzić coś okropnego do siebie… lub gorzej - na siebie. W dodatku pęknięcie na obiektywie było widoczne na środku mojego torsu. Dosłownie jakbym był rozdzierany przez to… Drugie zdjęcie wyglądało tak samo. Za to na trzecim… Coś jakby duch młodej kobiety stał za mną i przykładał mi nóż do gardła. Bałem się oglądać dalej. Jednak musiałem. Z trudem kliknąłem strzałkę w prawo. Na kolejnych odchylała moją głowę w tył kładąc ostrze na mojej szyi. W końcu przejechała nim jak po maśle. Na kolejnych zdjęciach soczyście popłynęła krew. Nie rozumiałem tego. Wyglądałem normalnie na tych fotografiach. Stałem po prostu z aparatem przed lustrem. A to wszystko się działo za mną.

Ręce potwornie mi się trzęsły. Zbiegłem na dół po jakieś środki uspokajające. Wysypałem kilka tabletek na dłoń i połknąłem z wodą. Resztę dnia chodziłem rozjuszony. To potworne uczucie, którego nie życzę nikomu. Wiesz, że nie możesz czuć się bezpiecznie w swoim domu, bo cały czas oni na ciebie patrzą. Unikasz patrzenia w okna i lustra, we wszystkie lustrzane powierzchnie. Najbardziej jednak boisz się luster i aparatu, z którego wychodzą koszmarne rzeczy. To jest jak schizofrenia… Tyle, że wiesz, że jesteś zdrowy, a to co się dzieje jest prawdziwe. Chociaż, w tej chorobie też pewnie tak myślisz, ale sądzę, że wyczuwasz te minimalną różnicę.

Musiałem o tym komuś powiedzieć. Zgrałem szybko te i inne zdjęcia na telefon. Jak tylko spotkam na ulicy kogoś znajomego, komu mogę w miarę zaufać nawiążę kontakt i opowiem o tym. Zrzucę z siebie ten ciężar, może mi ktoś pomoże. Oczywiście nie powiem rodzicom… Skoro zaczęło się poprawiać między nami, to czemu miałbym to znowu niszczyć i ich smucić? Tego dnia po raz pierwszy od bardzo dawna widziałem ich uśmiech.

Nie mogłem spokojnie wysiedzieć w jednym miejscu. W końcu doczekałem zmroku, wyczulona reakcja na wszystko co dziwne. Byłem zbyt pobudzony energetykami, żeby zasnąć… Panicznie bałem się tego, co mi się przyśni. Zapaliłem w pokoju duże światło i zamknąłem drzwi. Po chwili namysłu stwierdziłem, że włączę komputer. Wszedłem na swojego Facebook’a. Nie byłem na nim z półtora miesiąca. Miałem nadzieję, że ktoś ze znajomych zainteresował się co ze mną, ale nie. Zero wiadomości, kilka powiadomień, które były spamem i kilka zaproszeń od osób, których nie znam… Nie ukrywam, że to dość smutne, gdy ginie o tobie słuch, a nikt nawet się tobą nie zainteresuje. Przewinąłem tablicę w dół, czekając na jakiś ciekawy post. Otępiające wpisy niektórych użytkowników stłumiły cały strach. Do momentu, gdy nie natknąłem się na jakieś zdjęcia wrzucane przez strony zajmujące się creepypastą, ale to był ulotny niepokój.

Nagle ktoś do mnie napisał. Aż podskoczyłem na dźwięk wiadomości. Kliknąłem na fioletowe okienko czatu. To była moja znajoma, którą całkiem niedawno poznałem. Wydaję mi się, że już o niej wspominałem wyżej. No tak, miała na imię Alicja. Wydawała mi się wtedy bardzo miła.

-Heej, a ty co, nie powinieneś już spać? xD

Jezu, jak ja się wtedy zdziwiłem. Wydało mi się niesamowite, że dziewczynia, którą widziałem raz na oczy zainteresowała się mną.

-Ooo hej! Nie, nie śpię, nie mogę zasnąć. – pewnie powinienem zarzucić jakimś żartem, ale nie byłem typem chłopaka z charyzmą, który jest duszą towarzystwa i dogaduje się z każdym, a jego teksty kładą wszystkich na kolana

– Czemu w ogóle napisałaś do mnie?

-Tak z nudów ;) a co?

-Nie nic, fajnie :)

-Co u ciebie słychać?

-Całkiem spoko, nudy trochę, a tam?

Musiałem skłamać. Gdybym opowiedział jej o tym wszystkim co przeżyłem uznałaby mnie za wariata. Na ten moment była jedyną osobą, do której mogłem otworzyć usta. Pisaliśmy jeszcze około godzinę, po czym zmęczenie wzięło górę. Pożegnałem się z nią i poszedłem spać w bardzo dobrym nastroju. W dodatku umówiliśmy się na jutro i wymieniliśmy numerami. Do głębokiej dziury strachu i smutku, w której siedziałem, przez grubą warstwę paranoi zaczęło dochodzić słońce. Wreszcie, po takim czasie.

Rano niestety wstałem w średnim nastroju. Byłem mocno zmieszany. W końcu dostałem smsa od Alicji, czy wyjdziemy teraz. Odpowiedziałem, że tak i już wychodzę. Na początku jej nie poznałem. Zwątpiłem, czy to ona, ale jednak tak. Poszliśmy do parku i chodziliśmy razem kilka godzin. Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Znaliśmy się bardzo krótko, ale wiedziałem, że to dobra dziewczyna i mogę się przed nią otworzyć. Być może też jest samotna. Może następnego dnia powiem jej wszystko, żeby nie wystraszyć od razu…

***

Nazajutrz okrutnie padało. Dawno nie było takiej ulewy. Wątpię, żeby miała wtedy przyjemność wychodzić, ale poprosiłem ją. Przywitaliśmy się dając sobie buzi w policzek. Poczułem jej zapach i ciepłą skórę. Zaproponowałem, żeby posła ze mną do takiej jednej miejscówki fajnej, na którą mało kto zwracał uwagę. Z wiadomych powodów nie mogłem jej zaprosić do domu - miałem remont...

Na polu stał stary wagon, być może jeszcze z czasów wojny. To dość dziwne, gdyż w pobliżu nie było żadnych torów… Nie mam pojęcia skąd on się mógł tam wziąć, ale był tam od zawsze. Jak byłem mniejszy często do niego wchodziłem z kolegami.

-Byłaś tu już? – spytałem

-Widziałam wcześniej to coś, ale nie zwracałam na to uwagi – odparła

-Wejdźmy do środka

Zamknąłem za nami drzwi. Od progu poczuliśmy zatęchły zapach starości. Wagon dzielił się na trzy części, usiedliśmy obok siebie w tej ostatniej na kawałkach styropianu. Zaczęliśmy rozmawiać. Długo mówiliśmy o różnych rzeczach. Poczułem, że mogę się przed nią otworzyć i powiedzieć o swoim problemie. W powietrzu unosił się lekki i słodki zapach jej perfum. Kiedy położyłem głowę na jej ramieniu poczułem go jeszcze intensywniej. Równocześnie poczułem się lepiej.

-Wiesz co… znamy się bardzo krótko, ale muszę ci coś powiedzieć, mam nadzieję, że zrozumiesz – zacząłem nieśmiało

-Heh, no opowiadaj – odpowiedziała bez entuzjazmu, z nutą zdziwienia w głosie.

-Od jakichś sześciu lat robię zdjęcia, jestem fotografem, ale nie takim zwykłym. Wchodzę do starych, opuszczonych miejsc i robię w nich zdjęcia. Robię je po to, żeby wyszukać w nich coś niezwykłego…

-­To znaczy?

-Kiedyś zrobiłem zdjęcie szopy na ogrodzie. Po dokładnym wpatrzeniu się, w otwartych drzwiach zobaczyłem… kogoś. W ciemności stała jakaś postać. Ludzka sylwetka i tak dalej, ale tam nikogo naprawdę nie było. To była jakaś zjawa. Jakiś czas temu odnalazłem to zdjęcie. Ludzie, którzy się na tym znają powiedzieli mi, że to autentyczny duch. Na początku byłem zszokowany, ale potem zrobiłem jeszcze kilka zdjęć w opuszczonych miejscach i na niektórych fotografiach ujawniały się właśnie takie różne…

-Będę się bała przez ciebie – przerwała mi z lekkim wyrzutem – ale mów dalej…

-Czuję, że sprowadziłem coś na siebie. Te duchy mnie opętały. Wiem, że to nierealnie brzmi, ale czuję się obserwowany, śnią mi się po nocach, są u mnie w domu. To jakaś paranoja. Możesz teraz pomyśleć, że jestem chory psychicznie i wyjść, ale…

-To czemu z tym nie skończysz? – przerwała mi

-Skończyłem. Teraz szukam pomocy u kogoś, muszę to z siebie wyrzucić. Straciłem wszystkich znajomych, a ty się do mnie jedyna odezwałaś i zainteresowałaś… Nie jest łatwo pozbierać się po tym co widziałem. Pokaże ci moje zdjęcia.

Wyciągnąłem telefon i wszedłem w galerię. Pokazałem jej fotografię i niezwykłe rzeczy na nich. Widziałem, że się boi. Nie chciałem jej straszyć, ale szukałem zrozumienia. Siedzieliśmy w milczeniu, gdy na progu wagonu, za drzwiami usłyszeliśmy kroki. Dosłownie jakby ktoś wchodził. Zamarliśmy. Spojrzeliśmy po sobie. Teraz sobie uświadomiłem, że jestem w jednym z miejsc, których starałem się unikać. Jest różnica między wagonem, a magazynem, ale ten również może kryć w sobie jakąś mroczną historię. Dzięki Bogu kroki po chwili ustały. Chociaż równie dobrze mógł to być wiatr bijący w plastikowe okna.

W końcu dotarłem do zdjęć, które zrobiłem przed lustrem. Kiedy zobaczyła kobietę z nożem za mną zakryła twarz dłońmi. W jej oczach ujrzałem panikę.

-Wyłącz to! – rozkazała

Poczułem się winny, że tak ją wystraszyłem. Wychodząc z galerii omyłkowo wcisnąłem ikonkę kamery, która była obok. Chciałem ją wyłączyć, ale nie trafiłem palcem w małą strzałkę, tylko przycisk nagrywania. Zakląłem pod nosem. Już miałem go wyłączyć, gdy coś na wyświetlaczu przykuło moją uwagę. Kamera pokazywała przede mną jakby sznur zwisający z sufitu, do którego była przywiązana czerwona chusta, czy coś takiego.

-Co to jest…? – spytała się Alicja.

-Nie wiem… - odparłem szeptem.

Wpatrywaliśmy się jeszcze kilka sekund wodząc dłonią przed kamerą i przecierając wyświetlacz. Nagle, dosłownie przed nami coś huknęło. Jakby coś dużego spadło. Na usta zaczęły cisnąć mi się przekleństwa. Zrozumiałem co się tu dzieje. Poderwałem się szybko i chwyciłem dziewczynę za rękę podnosząc ją. Wybiegliśmy szybkim krokiem. Patrząc na telefon zobaczyłem jeszcze w rogu pomieszczenia mężczyznę… Stał w kącie. Stary, krępy, z wąsami i beretem na głowie, ledwo widoczny, prawie przezroczysty. Wyglądał na bardzo złego. Najlepsze było to, że w rzeczywistości go w ogóle nie widziałem. Pojawił się tylko w kamerze. Nogi mi się ugięły wtedy i omal nie upadłem. Jednak czułem się odpowiedzialny za Alicję. Taki męski pierwiastek, poczucie, że jest się samcem alfa. Nie mogłem dopuścić, żeby coś jej się tu stało. Wyskoczyliśmy z wagonu i jak rzucone kamienie polecieliśmy, byle dalej stąd. Biegliśmy w deszczu pustą ulicą. Byłem pewny, że nie będzie chciała się już ze mną zadawać. Rzeczywiście, kiedy przystanęliśmy na chwilę spojrzała na mnie ze łzami w oczach i spoliczkowała. Wykrzyczała, że nie chce mnie już znać i jestem chory… Być może miała rację. Skręciła w inną ulicę zostawiając mnie samego na środku drogi.

***

Tego dnia akurat byłem sam w domu. Czułem, że zrobiłem coś naprawdę strasznego. Że sprowadziłem na niewinną dziewczynę złe moce. Zablokowała mnie na Facebooku i wyłączyła telefon. Nie miałem odwagi do niej pójść i tego naprawić, zresztą to by i tak nic nie dało.

Miałeś kiedyś w sobie tyle żalu do wszystkiego, że dosłownie wylewał się z ciebie? Podchodząc do barku, z którego wyciągnąłem flaszkę przelałem tą czarę. Nie wiem ile wypiłem, ale na tyle dużo, żeby stracić świadomość tego co robię. Nie pamiętam co zrobiłem tej nocy, urwał mi się film. Rano obudziłem się na potężnym kacu w swoim łóżku z aparatem w ręku. Spojrzałem na swoje dłonie – całe we krwi. Podobnie jak reszta ubrań. Adrenalina natychmiast przegnała kaca. Spojrzałem na swoje ciało, być może wyszedłem w nocy z domu i ktoś wbił mi nóż, cokolwiek.

Nie znalazłem na swoim ciele żadnych ran. Podszedłem do lustra, żeby się lepiej obejrzeć. Na twarzy miałem krople krwi i zadrapania od paznokci. Ogłupiały i pełen obaw chwyciłem aparat. Rozładował się! Nie mogłem go włączyć, ani nawet obejrzeć tego co mogło w nim było.

Włączyłem komputer. Ten wieloletni grat nagrzewał się dziesięć minut zanim można było cokolwiek zrobić. Jeszcze nigdy mi tak nie drżały ręce. Chwyciłem aparat i podłączyłem kabel. Na szczęście dał się wtedy włączyć. Otworzyłem folder, było w nim jakieś dziesięć zdjęć. Po pierwszym miałem ochotę się zabić. Był na nim jakiś zmasakrowany mężczyzna, którego nie znałem, był chyba w swoim domu. Miał liczne rany kłute. Nieznana mi kobieta wyglądała tak samo, jak nie gorzej. Wokół niej było pełno krwi. Na kolejnych zdjęciach były dwa wypatroszone koty leżące wygięte na schodach. Najgorsze było zdjęcie Alicji… Najwięcej krwi, rozprute ciało, noże w dziwnych miejscach… Daremne jest opisywanie tego widoku, możesz sobie tylko wyobrazić...

Nie wierzyłem w to po prostu. Może ktoś mnie wrobił, wykorzystał moją nietrzeźwość, zabił ich wszystkich! To nie mogłem być ja, jakbym mógł to zrobić? Jednak ostatnie zdjęcie pokazywało jakiegoś mężczyznę przed lustrem, z aparatem przy twarzy. Miał całe ciało we krwi, na początku go nie poznałem. Nie mogłem uwierzyć, że on to zrobił. Zapałałem do niego ogromną nienawiścią. Wiedziałem, że choćbym nie wiem jak bardzo się bał, czy żałował muszę z nim skończyć. Niestety, to byłem ja…

Autor: Wolin @ Trzecia strona wyobraźni

https://www.facebook.com/3strona

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

genialne ;oo
Odpowiedz
genialne. Napisz książkę
Odpowiedz
O Jezu to było tak straszne, że teraz będę bała się usnac, ale dobrze ze nie jestem sama w domu i w łóżku heh, bo już zawału dostaje na samą myśl o tym opowiadaniu... Po prostu jednym słowem Przezajebista opowieść!!!! Czytając to w ogóle tak się wrzucam w to jak bym tam była! Ty kolego na prawdę powinieneś pisać książki horrory szczególnie! Gratulacje ja bym tak nie potrafiła! :)Pisz więcej proszę!;))
Odpowiedz
bardzo, ale to bardzo bardzo dobre!
Odpowiedz
O kurwa.. pisz książki !
Odpowiedz
Ostre!! Bałam się cholera, nadal mam ciarki. Naprawdę świetne opowiadanie. Powinieneś(naś) zająć się pisaniem książki(jeżeli już tego nie robisz).
Odpowiedz
Najlepsza historia jaką kiedykolwiek czytałam, Zacznij pisać książkę. Autorze- jesteś geniuszem! ;)
Odpowiedz
Genialne!
Odpowiedz
bardzo przyzwoite!
Odpowiedz
Wspaniala historia. Wez sie zabieraj za pisanie ksiazki. Naprawde swietne.. ;). Rany, od paru lat interesuje sie strasznymi historiami i tp, ale ta historia zasluguje na miano najlepszej, bez kitu *¬*
Odpowiedz
Dobre. Masz talent i pisz dalej
Odpowiedz
Super historia. Jak ja czytalam to mialam wrazenie, ze ktos mnie obserwuje. Pierwszy raz sie naprawde balam. Masz wielki talent. Nie zmarnuj go ;D
Odpowiedz
Pierwszy raz przeczytałam tak długiego creepypasta (wczescniej nie mialam czasu) ale nie żałuje-jeszcze nigdy przez jakiekolwiek opowiadanie sie tak nie balam! Gratulacje! 10/10
Odpowiedz
jezu , super :)
Odpowiedz
10/10
Odpowiedz
długo sie do tego zbierałem. jakoś mnie sam tytuł nie pociągnął. ale całość rozwinąłeś świetnie ;)
Odpowiedz
ZAJEBISTE ! *.*
Odpowiedz
jej, dawno tu takiej nie czytałem, na początku spodziewałem się jakiegoś chłamu, ale po tej historii ze stodołą zacząłem czytać uważnie..pisz dalej i nie marnuj talentu
Odpowiedz
Superowa historia! Czytam i czytam i myślę na początku: Nie moge tego czytać jakie nudy! Ale mnie zainteresowało później i czytałem. Masz niesamowity talent. Wykorzystaj go dobrze, a twoje historie będzie można kręcić jako filmy. :)
Odpowiedz
Rany to było niesamowite. Jak zrobisz swoją książkę to proszę o kontakt *.* Z każdym słowem czułam ten dreszcz, to, że coś stoi za mną. Pozdrawiam i więcej takich historii :)
Odpowiedz
Ooooooo kurcze...no piękna historia :) Można by nawet na podstawie tej opowieści, film nakręcić. Lubię duchy, zjawy, zmory, opętania, interesuję się tym od dobrych kilku lat, tak samo jak OOBE czy właśnie zdjęciami dusz na zdjęciach. Fascynujące, wciągające. Czytając to, miałem dreszczyk na plecach. Mam nadzieję,że takich opowiadań od Ciebie...będzie WIĘCEJ! :) 10/10 :)
Odpowiedz
NIe, no, aż mi mowe odjęło, bosko napisane, wciągające cholernie, żal mi tej alicji, choć mam nadzieje, że jej śmierć nie jest wyrwana z twojego życia jak akcja we wagonie? xD
Odpowiedz
wystraszylam sie, moment przed lustrem to z tym zdjeciem, az sama poczulam sie tak jak on, wielka gula w gardle, niesamowite .
Odpowiedz
Uwielbiam czytać twoje creepypasty
Odpowiedz
Masz niewyobrazalny talent do pisania.. czytalabym i czytalabym *.* Czyta sie to tak, jakbys opowiadal o swoim zyciu.. Niesamowite! Ale dziala na psyche i to porzadnie ;D Zycze powodzenia, masz talent i nie zmarnuj tego :DD
Odpowiedz
Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje