Historia

Tylko gra?

scaryguy 16 11 lat temu 18 047 odsłon Czas czytania: ~8 minut

To NIE jest creepypasta. To zdarzyło się naprawdę.

Gdy byłem w drugiej klasie szkoły średniej, mieliśmy razem ze znajomymi, w zwyczaju wybierać się na kemping w miejsce zwane Sunset State Beach w Kalifornii. Zawsze gdy robiło się już ciemno, graliśmy w pokera dla zabicia czasu. Tego roku byłem tam wraz z dwójką moich przyjaciół. Będę nazywał ich "B" i "Z". B poszedł do łazienki, a ja i Z rozkładaliśmy żetony, pieniądze i ten cały burdel potrzebny do gry. W tym samym czasie z pieprzonego lasu wyszedł TEN facet. Miał długą splątaną brodę i turystyczny plecak. Wyglądał jakby mieszkał na ulicy i na pewno przydałaby mu się porządna kąpiel.

Ja i Z patrzyliśmy wprost na niego, kierował się bezpośrednio w naszą stronę. Nie było w tym nic dziwnego, od czasu do czasu jakiś turysta lub mała ich grupka mijała nasze obozowisko w drodze na plażę. Jednak tym razem wszystko wyglądało zupełnie inaczej.

Facet bez skrępowania po prostu się do nas przysiadł. Powitał nas z radością, a my siedzieliśmy sparaliżowani ze strachu nie bardzo wiedząc co odpowiedzieć. Mieliśmy wtedy po jakieś 16 lat i zupełnie nie wiedzieliśmy co robić w takiej pieprzonej sytuacji. Zakładam że B wiedział co jest grane, bo szybko wyłączył swoją latarkę i starał się niepostrzeżenie do nas zbliżyć.

Powiedział że nazywa się Roger, ale dla przyjaciół Bryan. Jego pełne imię brzmiało Roger Bryan King. Opowiadając o sobie wyznał że był w przeszłości programistą i developerem gier wideo. Pół żartem pół serio starał się dać nam do zrozumienia że musiał wybrać się z pewnych powodów na przymusowe "wakacje".

W tym momencie, B który stał kilka metrów od nas, ostrożnie się do nas zbliżył. Nie wiem czemu wybrał tą możliwość zamiast spierdalać jak najdalej, ja na pewno bym tak właśnie postąpił na jego miejscu. Z perspektywy czasu na pewno przelewam mniej emocji do mojej opowieści, ale wtedy wszyscy byliśmy zgodni co do jednego : zginiemy albo przynajmniej facet będzie starał się nas zamordować. Był zbyt wesoły żeby być normalny i nie czuliśmy się w jego obecności ani komfortowa ani bezpiecznie.

Wybaczcie że moja opowieść na temat okoliczności tamtych wydarzeń trwa tak długo, ale to wszystko jest tak cholernie dziwne że nie mogę tego opuścić

Staraliśmy się więc nawiązać z nim jakąś rozmowę. "Bryan, dla jakiej firmy pracowałeś ?" zapytaliśmy szczerze zainteresowani, on niespodziewanie szybko i z pogardą odpowiedział "dla bardzo małej". Pytaliśmy się o projekty nad którymi pracował, ale on ciągle kręcił i widać było że z jakiegoś powodu nie ma zamiaru z nami na ten temat rozmawiać. W końcu zaproponował partyjkę pokera.

Cały czas byliśmy kurewsko przestraszni więc od razu się zgodziliśmy. Wszystko aby tylko nie denerwować wariata - wiecie o czym mowie. W tym czasie, B starał się przedstawić całą sprawę jako dobrą zabawę ale bardzo szybko okazało się że zabawa wcale nie będzie taka dobra.

Facet opowiedział nam historię o tym jak znalazł ciało w środku lasu, potem zaczęliśmy grać w pokera. Postawiliśmy stawki, niestety Bryan nie miał przy sobie żadnych pieniędzy. Wszyscy zgodnym głosem przekonywaliśmy go że wcale nie musi żadnych mieć i że to przecież tylko zwykła gra. Przerwał nam ostro mówiąc że czułby się winny gdyby tak postąpił. Parę sekund dumał nad czymś po czym zaczął szperać w swoim plecaku.

Byłem już gotowy do skoku. Co więcej byłem zupełnie przekonany że w jego plecaku kryje się jakieś narzędzie zbrodni. Jednak po chwili powiedział że ma ze sobą "kopie zapasową" gry nad którą pracował - i że to właśnie ją postawi jako stawkę. Mówił że trzyma ją przy sobie bo jest przeklęta i przynosi pecha, albo coś w tym rodzaju. Wtedy wszyscy, nawet on, śmialiśmy się z jego historii, lecz stał się nagle zupełnie poważny i powiedział że NIGDY nie możemy w nią zagrać - nawet jeżeli ją wygramy. Będzie mogła być dla nas jedynie pamiątką ze spotkania z nim.

Po czym wybuchnał głośnym śmiechem po czym uspokoił nas że przecież tylko żartował.

Dobrze wiem że cała historia wydaje się wam być wyjątkowo głupia i niewiarygodna. "Każdy od razu uciekłby od kogoś takiego" - zapewne macie racje, ale koleś był niesamowicie charyzmatyczny. Był miły i nawet jego dziwna opowieść zainteresowała nas w pewnym stopniu. Cały czas był uśmiechnięty i głośno się śmiał, wszyscy chyba zdaliśmy sobie sprawę z tego że gdybyśmy zaczęli uciekać to po prostu pozabijałby nas szybciej.

Tak więc graliśmy w pokera i po chwili i ja i Bryan mieliśmy po tyle samo żetonów. Miał takie umiejętności że myśleliśmy że jest zawodowym graczem.

Wtedy zaczął przegrywać, robił głupie ruchy i zakłady. Grał w taki sposób jakby pierwszy raz w życiu miał do czynienia z pokerem. Moi znajomi (którzy dokładnie przyglądali się grze dzielnie mnie dopingując) stwierdzili że Bryan, z jakiś powodów, specjalnie chce przegrać.

Oczywiście, zgodnie z oczekiwaniami, w końcu wygrałem. Wstał, podał mi rękę i powiedział "Dziękuję".

Wtedy bez ŻADNEGO powodu zaczął głośno płakać. Po czym bez słowa odwrócił się od nas i skierował się do lasu.

Chyba nie muszę mówić, że od razu zabraliśmy się za pakowanie całego tego burdelu. Chcieliśmy wynieść się stąd jak najszybciej. Cała droga zabrała nam coś koło czterech godzin. Kiedy nie kierowałem, patrzyłem na moją nagrodę - płytę CD, w małym plastikowym opakowaniu, które było całe lepkie od błota (przynajmniej mam nadzieję że było to błoto). Na płycie było napisane coś czego nie mogłem odczytać. Jestem pewien że tytuł gry to "Coffin Box" (Trumna) albo "Coffee Shop" (chyba nie muszę tłumaczyć). C-coś, a następnie, krótki wyblakły i niewyraźny napis.

Gdy tylko dotarliśmy do domu B, piliśmy do nieprzytomności grając w jakieś gry wyścigowe. Nie pamiętam teraz zupełnie ich tytułów - zresztą to mało ważne.

Kiedy się obudziłem, moi kumple jeszcze byli pogrążeni w głębokim śnie. Popatrzyłem na zegarek i ze zdziwieniem stwierdziłem że znowu była noc - przespaliśmy cały dzień ! Obudziłem ich wszystkich i postanowiliśmy sprawdzić co kryje tajemniczy prezent od Bryana.

Zaprosiłem moją najlepszą przyjaciółkę (będę mówił o niej N) która znała się na grach PC dużo lepiej ode mnie. Osobiście wolałem grać na konsolach. Gdy tylko się pojawiła, włożyliśmy płytę do napędu.

Pierwszą rzeczą jaka pojawiła się na ekranie było małe okienko, bez żadnego tekstu, jedynie z przyciskiem "OK". Martwiłem się że może to być jakiś wirus, ale i tak miałem niedługo kupować nowy twardy dysk więc postanowiłem uruchomić aplikację.

Gdy tylko kliknąłem na zasrany przycisk, mój Windows Media Player odtworzył jakąś bardzo GŁOŚNĄ piosenkę. Wszystko nagrane zostało w zupełnej dysharmonii, nagromadzenie basów oraz trzasków nie pozwalało skupić się na grze. Wyłączyłem go i usłyszeliśmy wtedy niski, złowieszczy można by było powiedzieć, odgłos. Brzmiało to jak kilkanaście spowolnione i obniżone o pare tonów bicie serca.

Gdy uporaliśmy się ze sprawą dźwięku, przeszliśmy bezpośredni do gry. Ekran był bardzo, bardzo mały i trzeba było naprawdę starać się aby coś zobaczyć. Gra przedstawiała coś co wydawało się "nieskończonym" lasem pogrążonym w czym co zdawało mi się być mgłą.

Najbliżej jej było do tych wszystkich trzecio-osobowych przygodówek. Grafika była utrzymana w konwencji 3-D lecz wszystko wyglądało jak zbudowane z różnego rodzaju pudełek, skrzynek. Dla przykładu drzewo zostało stworzone z jednego dużego brązowego pudełka (pień) i wielu innych, malutkich zielonych pudełeczek (liście).

Po chwili dotarliśmy naszym bohaterem do altanki. Altanka wywołała we mnie niepokój, boję się praktycznie tylko dwóch rzeczy a jedną z nich są przerażające pieprzone altanki w środku lasu. Co jest moim drugim lękiem ? Niedługo się dowiecie.

Po dotarciu do kabiny, dźwięki z WMPlayera zostały wyciszone a gra zaczęła odtwarzać swoją własną muzykę. W tym momencie, altanka była bardzo mała i ciężko było stwierdzić gdzie znajdują się drzwi. Gdy zbliżaliśmy się do niej, dźwięk wyłączał się i słychać było jedynie to, dziwne 8-bitowe jęczenie.

Gra była bardziej formą interaktywnego filmu ponieważ wszystko co mogłeś zrobić to iść przed siebie, dotrzeć do altanki, spróbować wejść - ale było to niemożliwe ponieważ okienko było bardzo małe. Coś jak 1/32 monitora.

Wszyscy wpatrywaliśmy się w ekran starając się zobaczyć co się dzieje kiedy nagle... BAM !. Odtworzony został dziwny, głośny krzyk a okienko samo się zmaksymalizowało. W tym momencie śmialiśmy się z siebie że przestraszyliśmy się jak małe dzieci, ale szybko uspokoiliśmy się i zaczęliśmy szukać drzwi. Skierowałem postać w lewo aby okrążyć domek, wszystko było w porządku dopóki nie przechodziłem koło okna, słyszałem wtedy jak ktoś mówi albo przynajmniej się stara. Potem słychać było tylko dziwny "śpiewny" jęk.

Około pięciu minut zajeło nam rozwiązanie zagadki. Trzeba było podejść do okna i nacisnąć przycisk akcji żeby dostać się do środka. Na chwile ekran zrobił się czarny a muzyka zatrzymała się na sekundę. Wyświetlił się film/animacja o bardzo niskiej rozdzielczości. Oczom naszym ukazału się schody na szczycie których, stała kobieta ubrana w brzoskwiniową sukienkę. Kobieta była bardzo blada, praktycznie miała białą skórę. Jej oczy były zupełnie czarne, i wyglądały jakby były zasnute mgłą. W tym momencie wszyscy byli cholernie cicho.

Nagle dziewczyna spadła ze schodów. Nie było by to tak straszne gdyby była to po prostu animacja, ale wyglądało to jak dziwny, bardzo realistyczny film. W powolnym tempie wiotkie ciało staczało się coraz niżej. Gdy dotarła na sam koniec, mogłeś zobaczyć twarz na jej sukni, co oznaczało że wykonana została ze skóry.

Wszyscy byli cholernie pewni że nie chą dłużej w to grać. Ponaciskałem kilka przycisków żeby tylko się stamtąd wydostać. W końcu znalazłem tylnie drzwi które prowadziły do jeziora a na jego brzegu kajak, albo łódkę - nie pamiętam dokładnie. Kamera obróciła sie i patrzyliśmy na naszego bohatera z góry. Wiosłowałem dobre dwie minuty kiedy to OGROMNY cień pojawił się dokłądnie pod naszą łódką.

Wtedy też na ekranie wyświetlił się napis "KONIEC".

Napis zniknął i pojawiło się drugie okienko "POWTÓRZYĆ ? T/N"

Wybrałem T, wcisnałem enter, po czym na ekranie pojawił się komunikat "Włóż płytę numer 2". Nigdy więcej nie grałem już w tą grę ponieważ moją drugą fobią jest woda - oceany, jeziora to wszystko mnie przeraża. Cała gra wydawała mi się zaprogramowana w oparciu o moje najgłębiej skrywane strachy.

Mam nadzieje że znajdę kiedyś płytę z tą grą żeby dokładnie ją zanalizować i może podzielić się z kimś. B, Z i N także dużo o tym nie mówią, podejmujemy ten temat tylko na imprezach i takich tam rożnych spotkaniach towarzyskich.

Wiem doskonale że Bryan jest tam gdzieś w tym swoim cholernym lesie zaśmiewając się do rozpuku.

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

nwm o co chodzi ludziom :v jest zgodność z tytułem
Odpowiedz
Bardzo fajne, spodobał mi się motyw z najgorszymi lękami ukrytymi w grze. A ta kobieta... I jej sukienka z "ludzkiej skóry" nie wydają się mieć związku z całością. :c
Odpowiedz
Nie zbyt ciekawe. Przez 3/4 opowiadania pitoli o Bryanie, Zbyszek, Bolek i Natalia oraz on uruchamiają minecrafta i git. Mój strach wyniósł 0,5 ;/
Odpowiedz
;-; a ja głupia myślałam że po wyłączeniu gry to stanie się na prawde a tu happy end ;-; nie nawidze tego ...
Odpowiedz
Fajna historia.
Odpowiedz
Fajne historia
Odpowiedz
tez mam lek przed domkami w glebi lasy woda i pajaskami
Odpowiedz
Strach: 8,5 /10 Tytuł: 2,5 / 10 Efekt końcowy: 100000000<3
Odpowiedz
Bryan to wariat ;ppppp
Odpowiedz
Szału nie ma, dupy nie urywa.; )
Odpowiedz
Strach: 4,5/10 Zgodność z tytułem: 2/10 Efekt końcowy: 4/10 Język: 7/10
Odpowiedz
Spodziewałam się trochę lepszego zakończenia, ale całość całkiem niezła :)
Odpowiedz
Całkiem fajne... ^.^
Odpowiedz
Jako marny czytacz historyjek na tej stronie, błagam autorów (jak w tym przypadku- z fajnym pomysłem) używajcie imion, nie liter... To wydaje mi się takim totalnie nienaturalnym nawykiem i trochę utrudnia czytanie
Odpowiedz
fajne :DDDDDD
Odpowiedz
Super^^ gratulacje dla autora/autorki
Odpowiedz
Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje