Historia

Nadzieja

białadama 4 10 lat temu 5 457 odsłon Czas czytania: ~1 minuta

Lekki powiew, przemieszczający sie przez Małą Dolinę, pchał idealnie uformowane chmurki po niebie. Wysokie zielone trawy tworzyły echo na niebie ponad nimi, kołysząc sie smętnie w promieniach gorącego słońca które już dotykało horyzontu. Ptaki śpiewały kojąco na drzewnie które znajdowało sie na niewysokim wzgórzu, rzucając cień na samotną postać.

On, lekko poruszony, stopniowo wybudzał się. Powoli wstał, otrząsnął się i rozglądnął dookoła.

Nigdy nie widział czegoś tak pięknego w jednym momencie w jednym miejscu.

Człowiek ten poznał to miejsce. Postawił stopę zaraz przed swoją drugą, i zaczął podąrzać do przodu. Jego ruchy były powolne, chyba nawet bolesne, ale jego pokój rósł z każdym krokiem. Wkrótce, już sam bezstresowo poruszał sie przez dolinę, stawiał każdy krok z łatwością.

Wszedł na wzgórze, na którym był w stanie dostrzec małe miasteczko, gdzieś w dali. Osiągnął dobry czas. Słońce było nadal dosyć wysoko na niebie.

Mężczyzna zbiegł ze zbocza góry, przez osiedle małych domków. Słońce zaczęło delikatnie zachodzić a chmury powoli się ściemniać.

Kroki mężczyzny było teraz ogromne, jeżeli nie były już skokami. Bohater nasz biegł przez pole kwiatów, kwitnących życiem o pięknych kolorach. Słońce było już ledwo widoczne, oświetlało już tylko chmury na niebie różnorakimi kolorami.

Mężczyzna skoczył, przeleciał przez powietrze, otoczony tak nieopisanym pięknem, że na jego twarz łzy pchały się same. Biegł dalej do miasteczka. Słońce już zachodziło; chmury poszarały.

Był teraz tak blisko miasteczka, że mógł zobaczyć licznych jego mieszkańców. Wszystkich jego przyjaciół, całą rodzinę, usłyszał jakby bicie serca w oddali. Mężczyzna poczuł gorycz w gardle widząc swoją żonę i dzieci stojących na samym obrzeżu miasta, czekających na niego. Z pełną premedytacją biegł w ich stronę, przygotowując się na uściski wystawionych przez jego najbliższą rodzinę rąk.

Kiedy słońce zetknęło się z horyzontem świat stanął w płomieniach. Para piekielnych ogarów wybiegła z ognia, złapała mężczyznę i zaczęła ciągnąc go w stronę ziemi. Chciał on dosięgnąc swojej rodziny widząc co się dzieje, ale kreatury przytrzymywały go poza zasięgiem ramion jego rodziny. Zwierzęta te, zaciągnęły mężczyznę w stronę ogni przez pożar, po czym niebo zajęło sie od czarnych chmur, z których zaczął padać deszcz ognia, masakrując mieszkańców miasteczka i zamieniając je w pogorzelisko.

Mężczyzna zaczął szlochać, gdy w przerażeniu patrzył jak jego świat jest niszczony kolejny raz. Tym razem prawie mu się udało… prawie.

Piekło nie byłoby takie złe, gdyby nie ta ciągła nadzieja.

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Ale sie czepiacie tych blendow
Odpowiedz
błędy na błędach..
Odpowiedz
CAłkiem dobre, szkoda, że przewidywalne.
Odpowiedz
Szkoda, że od początku można się domyśleć o co chodzi :/
Odpowiedz
Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje