Historia
Jeszcze zdążę wszystko dokończyć...
Kiedyś słyszałem, że ”prawdziwy mężczyzna musi umrzeć z krzykiem na ustach, robiąc wokół siebie jak najwięcej hałasu”.
Nigdy się nie zastanawiałem jak umrę. Na pewno nie myślałem, że umrę wykrwawiając się powoli, zaszlachtowany jak wieprz przez jakiegoś psychopatę. O nie, tak łatwo się nie dam! - mówię do siebie, gdy wyjmuję nóż tkwiący w moim brzuchu. Gdy nóż ostatecznie wysuwa się z mojego ciała, z miejsca gdzie wcześniej tkwił, wytryskuje krew. Próbuję niezdarnie wstać z podłogi, lecz ranne ciało odmawia posłuszeństwa i upadam na pobliską szafkę, strącając z niej szklaną lampę, która rozbija się z hukiem. Zastygam w bezruchu, nasłuchując kroków od strony korytarza, lecz gdy przez dłuższą chwilę nic się nie dzieje, uspokajam się i znów próbuję wstać, tym razem mi się udaję. Dobrze -mówię - podczas, gdy chwiejnie idę w stronę korytarza, podpierając się ścian. Teraz muszę go tylko znaleźć i zabić.
Gdy wychodzę na korytarz widzę prawie całą swoją rodzinę. Są ustawieni w rządku pod ścianą, przybici do niej, lecz obok nich widzę jedno puste miejsce. Wszyscy są pozbawieni oczu, ust i języków. Cały korytarz jest umazany krwią. Próbuję to wszystko minąć, nie myśleć o tym. Muszę go znaleźć nim się wykrwawię. Nie mam czasu na rozpaczanie. Gdy przyśpieszam kroku, by to wszystko minąć, zaczynam ślizgać się na krwi i upadam. Tym razem od razu słyszę kroki i po chwili widzę postać wyłaniającą się z drzwi na końcu korytarza. Próbuję się podnieść, lecz śliska krew skutecznie mi to uniemożliwia. W tym momencie on jest już przy mnie. Chwyta mnie jedną ręką za kołnierz koszuli i podnosi do pozycji klęczącej. Czas umierać- mówi i nachyla się do mnie, przymierzając się do poderżnięcia mi gardła nożem trzymanym w drugiej ręce. Nie dzisiaj skurwysynu! -krzyczę wbijając mu prosto w serce nóż, który wcześniej wyciągnąłem ze swojego ciała. On przez chwile zdziwiony patrzy się na mnie, po czym robi kilka chwiejnych kroków w tył i upada na plecy. Umierając podryguje chwilę na podłodze.
O tak! To już koniec, zabiłem go, już nic mi nie grozi. Pozwalam sobie na chwilę wytchnienia na zakrwawionej podłodze, po czym patrzę na puste miejsce na ścianie. Nagle do głowy przychodzi mi myśl. Jeszcze zdążę wszystko dokończyć, nim się wykrwawię...
Komentarze