Historia

Przywłaszczyłem Cię

nassta 20 10 lat temu 9 543 odsłon Czas czytania: ~15 minut

♠ 1 ♠

- Anastazjo, dostałaś list. - zawołała moja mama.

Byłam dość zdziwiona. Rzadko dostałam jakiekolwiek listy. Odłożyłam na stolik laptop i zeszłam schodami wprost do kuchni. Mama widząc moje zaciekawienie w oczach, roześmiała się cicho. Oho, była w dobrym humorze.

Sięgnęłam po kopertę. Nie było nadawcy. Dziwne. Uniosłam wzrok, napotykając tym razem zaciekawione spojrzenie matki. Mruknęłam coś pod nosem i zniknęłam z jej pola widzenia. Ponownie weszłam na górę, do pokoju.

Wodziłam z początku palcem po krańcach listu. Nie zrozumcie mnie źle, po prostu wyczuwałam coś niepokojącego.Czasami się ma takie przeczucia. I już.

Raz kozie śmierć. Otworzyłam kopertę, z zaskoczeniem stwierdzając, że wcale nie mieści w sobie listu, lecz jakąś fotografię. Bez zbędnych podejrzeń niemal natychmiast wyjęłam zdjęcie, które momentalnie wzbudziło na mojej twarzy wielkie zaskoczenie.

Zdjęcie przedstawiało mnie. Przy lodziarni, kiedy czekałam na Susan. Stałam oparta o ścianę z nieco zniecierpliwioną miną. Ktoś musiał zrobić mi zdjęcie z drugiej strony ulicy. Ale chyba zobaczyłabym błysk, albo cholera! Zauważyłabym coś niepokojącego na przeciw mnie!

Fotografia została oprawiona o żałosne, czerwone serduszka. Czyżbym miała tutaj wielbiciela? Odwróciłam zdjęcie, widząc staranne pismo.

'Jesteś piękna. Jesteś moja. Przywłaszczyłem Cię.'

Dobra, chory typek. Wyrzuciłam zdjęcie do śmietnika, starając się więcej o tym nie myśleć. Poszłam na kolację.

♠ 2 ♠

Duszna noc dawała mi się we znaki. Właściwie nie mogłam zasnąć. Co chwila przewracałam się na boki, aż w końcu ułożyłam się na stercie poduszek, niemal w pozycji siedzącej. Jeszcze Morfeusz nie przyjął mnie jeszcze w swe objęcia. Przymknęłam powieki, odnajdując spokój. Powoli odczuwałam, jak odpływam. Lecz zaraz poczułam się po prostu nieswojo. Otworzyłam jedną w powiek, widząc w ostatnim momencie ruch zasłony oraz przerażającą chudą, niemal kościstą dłoń, którą tą zasłonę zasłaniała. Jednakże kiedy z przerażenia poniosłam głowę, wszystko ustało. Tak po prostu. Jak gdyby nigdy nic.

Anastazja, to były tylko przewidzenia. To zdjęcie cię przestraszyło. To były tylko i wyłącznie przewidzenia.

Nie mogłam spać. Dopiero z pierwszymi promieniami słońca, odpłynęłam do krainy snów.

♠ 3 ♠

- Dobra, moja droga. Z kim tak korespondujesz? - spytała mnie matka, unosząc swą brew do góry, co miało oznaczać zaciekawienie, a wyglądało dość kiczowato.

- Ja... - nie wiedziałam dlaczego, ale nie zamierzałam o tym jej mówić. Miała swoje problemy z ciocią Alexią, jej siostrą. Jest chora psychicznie. I niedawno próbowała popełnić samobójstwo. Nie miałam zamiaru dokładać mamie zmartwień. - Po prostu. Sms'y są już przereklamowane. - zaśmiałam się, mając nadzieję, że nie słyszała nerw w moim głosie. Ten ktoś znowu mi coś wysłał?!

Odebrałam list i ponownie skryłam się w swym pokoju. Co? Tym razem zrobił mi zdjęcie, kiedy sikam pod krzaczkiem dzisiaj nad jeziorem? Wpieniłam się nieźle. Dlaczego właśnie ja? Tym bardziej, że wcale mi to nie schlebiało, a raczej zaczęło przerażać.

Od razu po dotyku poznałam, że to kolejne zdjęcie. Koperta była za sztywna, na kartkę papieru. Nie czekając dłużej zajrzałam do środka. Ujrzałam, co przedstawia fotografia, w tym momencie odrzucając je, jakby parzyło, a jednocześnie wydałam z siebie głośny krzyk. O mój Boże...

Momentalnie zaczęłam drżeć. Panikuję. Drżę. Panikuję. Płaczę.

Schowałam twarz w dłoniach, tkwiąc tak przez kilka minut. Dopiero potem zdecydowałam się ponownie spojrzeć na zdjęcie.

Jest ciemno. Śpię. Niemal na siedząco, dzięki warstwie kilkunastu poduszek. Po mojej minie widać, że sen przechodzę z niepokojem. Jestem w pokoju. Śpię w swoim łóżku. Zdjęcie zostało wykonane... obok okna. Prawdopodobnie w miejscu, gdzie wisi odsłonięta zasłona.

Cholera jasna!

Zaraz słyszę głos, a raczej krzyk mamy.

- Anastazjo, jadę do ciotki Alexi, znowu miała atak! - po jej głosie słyszę, że jest przybita.

Zdecydowałam uporać z tym sama, nie chcę mamie przysporzyć zmartwień.

On był w moim domu. W moim pokoju. Uniosłam wzrok na zasłonę, a jednocześnie przebiegła po mnie paraliżująca fala. Nie zasnę dzisiaj.

♠ 4 ♠

- Nasta, jest po północy. Powinnyśmy się zbierać. - informuje mnie przyjaciółka. Ledwie ją słyszę przez głośną muzykę.

Jesteśmy na imprezie.

- Tak, daj mi jeszcze pięć minut, okej? - uśmiechnęłam się do niej i ruszyłam do łazienki, przedzierając się przez tłum przepoconych, roztańczonych imprezowiczów.

W końcu odnalazłam drzwi 'DAMSKA TOALETA'. Weszłam z odarniającą mnie ulgą. Muzyka ucichła, chłodniejsze powietrze przyjemnie muskało moje ciało.

Podeszłam do lustra, oglądając się w nim. Poprawiłam makijaż oraz umyłam dłonie.

Do środka nieoczekiwanie wszedł mężczyzna. O nie, to ten który się do mnie dostawiał. Przewróciłam oczyma.

- Zostaw mnie. Nie jestem zainteresowana.

- Posłuchaj. Masz świetne ciało, po prostu.. daj się pocałować. - odezwał się już lekko podbity.

Wyminęłam go, lecz ten schwytał mnie za rękę i przysunął do siebie. Nie wiem nawet kiedy poczułam jego wargi na swoich. Jego język natarczywie próbował dostać się do mojej buzi, popchnęłam go z obrzydzeniem.

- Zostaw mnie!

Wykrzyczałam, po chwili zawtórował mi inny głos. Ani mój, ani tego mężczyzny.

- Jest moja... przywłaszczyłem ją... - rozległ się przerażający krzyk.

Potem patrzyłam ze strachem, jak natrętny mężczyzna jest 'pomiatany'. Jak coś niewidocznego dla mego oka rzuca nim non stop o ścianę, aż na sam koniec wokół niego rozlewa się szkarłatna ciecz. Krew. Święty Boże!

Uciekłam stamtąd jak najszybciej.

Następne co pamiętam, to policjant, który odprowadził mnie z auta do domu.

Jedynym plusem wszystkiego było to, że natychmiast zasnęłam ze zmęczenia i wrażeń.

♠ 5 ♠

Siadam do stołu ubrana z przepiękną krwistoczerwoną suknię. Naprzeciwko mnie siedzi mężczyzna przebrany równie elegancko jak ja. Chwytam w dłonie sztućce i uśmiecham się do Niego porozumiewawczo. Ów mężczyzna nie ma twarzy, to znaczy w pewnym sensie ma, jednak nie posiada ani ust, ani nosa, nawet oczu. Jednak nic mnie to nie dziwi, ani nie przeraża. Czuję tylko głód.

Mężczyzna unosi pokrywkę, w której ukryta jest nasza kolacja. Zniecierpliwiona czekam na danie. Spuszczam wzrok na przerażoną twarz faceta z clubu, który wcześniej próbował mnie uwieść.

'Proszę, zostawcie mnie. Jesteście chorzy. Zupełnie bez serca! Co wy ode mnie chcecie! Po co wam noże? POMOCY! '

Mój śmiech rozbrzmiał po całym pomieszczeniu.

- Damy pierwsze. - usłyszałam głos eleganckiego mężczyzny.

Kiwnęłam i... zaczęłam odkrajać sobie... rękę Billa, bo tak miał na imię, jeśli pamięć mnie nie zawodzi. Jego krzyk niemal był ukojeniem dla moich uszu...

Uniosłam ją, pozwalając by krew kapała na moją twarz. Językiem oblizałam usta, uśmiechając się uwodzicielsko, jakbym tym miała nakręcić swojego towarzysza.

Następnie...

Krzyk wydobył się z mojego gardła. Odrzuciłam kołdrę i od razu wstałam z łóżka obchodząc cały pokój w poszukiwaniu kamery, aparatu, czegokolwiek. Ten ktoś doprowadza mnie do obłędu! Zaczynam miewać koszmary. Tak nie może być!

I nagle odzyskuję wspomnienia. Bill, pocałunek, krew.

♠ 6 ♠

Miasteczko przyjęło śmierć Billa, jako poślizgnięcie się w łazience, kiedy to ja zamierzałam się wyrwać z jego uścisku. Czyli prawdziwą poszkodowaną jestem ja. Tak, racja!

Zero imprez do końca roku, plus natrętne spojrzenia ludzi w mieście. Poza tym jestem pewna, że przynajmniej połowa z nich sądzi, że to ja zamordowałam go z zimną krwią.

A co miałabym powiedzieć? Niewidzialna siła wstawiła się za mną, bo niby ona przywłaszczyła mnie? Prędzej zamknęliby mnie w pokoju obok cioci Alexi. W szpitalu psychiatrycznym. Może to rodzinne...

♠ 7 ♠

- Mamo, mogę spać z Tobą? - spytałam z nadzieją w głosie.

- Co się dzieje, Anastazjo? - zobaczyłam w oczach matki troskę, ale też zaniepokojenie.

- Po prostu miewam koszmary.

Tak, jak jem swojego natrętnego kolegę z imprezy!

- Jasne, śmiało. Wskakuj!

Położyłam się obok matki. Miałam nadzieję, że to pomoże. Ale się pomyliłam. Już zaraz słychać było miarowe oddychanie, które czasami przeradzały się w ciche pomruki. A ja nawet nie zmrużyłam oka.

Przerażało mnie wszystko. Cienie gałęzi drzew za oknem, bądź nawet najnormalniejsze dźwięki za oknem, typu krakanie kruków.

Drżałam. Okropnie. Pot oblewał moje ciało.

Chyba usnęłam, bo obudził mnie telefon. Jego ciche wibracje. Tak, zapewne spałam na czuja. Sięgnęłam po komórkę. Numer '111-111-111'

Zaniemówiłam z zaskoczenie. A może miałam zwidy?

Czułam, od kogo jest telefon. Omal mi nie spadł, tak bardzo drżałam. Odebrałam, przystawiając do ucha, na początku słychać było jedynie szelest. Jednak po chwili...

- Przywłaszczyłem Cię. - powiedział męski głos.

- Kim... kim jesteś? - spytałam z przerażeniem w głosie. Tak, cholernie się bałam. To nie było normalnie, odkąd zginął niewinny człowiek. Ba, to nie było normalnie kiedy otrzymałam zdjęcie przedstawiające mnie w swoim własnym łóżku.

- Przywłaszczyłem Cię, słyszysz? Takie flirty mają się nie powtarzać, zrozumiałaś? Masz mi być posłuszna, a nikomu nic się nie stanie! Twoja matka dzisiaj szybko zasnęła. Innymi razami przychodziło jej to z trudnością. - po chwili - Dlaczego śpicie razem? - usłyszałam nutkę zaciekawienia.

Szloch uwiązł mi w gardle. Łzy powoli przecinały w pół moje poliki.

- Nie płacz. - odezwał się nagle.

Krzyknęłam. Tego było za wiele, obserwuje mnie, teraz. Moja matka, nagle się uniosła z przerażeniem w oczach.

- Jezu, Anastazjo! Czyżby koszmar?

- Nie mamo, koszmar jeszcze przede mną.

Popłakałam się, a mama otuliła mnie do snu.

On to widzi.

Tylko dlaczego nie umiem powiedzieć tego matce? Bo on wie, że ona jest moim słabym punktem. Wie, że nie zaryzykowałabym...

♠ 8 ♠

Słyszę dźwięk swojego telefonu.

Od razu zaczynam drżeć. Matka się o mnie martwi, ponieważ całe dnie przesiaduję w domu, z zasłoniętymi zasłonami, w zupełnej ciemności, siedząc na łóżku, wpatrzona niemal w jeden punkt. Sufit.

Odbieram telefon. Po raz kolejny, od Niego. By po raz kolejny usłyszeć to samo.

- Anastazjo, niegdyś byłaś taka szczęśliwa. To mi się w Tobie tak podobało. - powiedział. - A teraz.. zmizerniałaś. Co się dzieje?

Płacz wstrząsnął moim ciałem.

- Proszę, zostaw mnie. - błagałam.

- Nie, jesteś moja. Przywłaszczyłem Cię.

- Właśnie, że nie! Jestem niczyja, do nikogo nie należę, rozumiesz? Nie możesz sobie mnie wziąć! Nie masz najmniejszego prawa! Niszczysz moje życie, moją psychikę. Nie wiem kim, a może czym jesteś... wiem jedno, w tej chwili masz natychmiast zostawić mnie w spokoju.

No i nerwy puściły.

- Przywłaszczyłem Cię.

Rzuciłam telefonem. Następnie rzucałam już wszystkim.

Po moim pokoju został już jeden wielki syf!

Najgorsze jest to, że moja matka mnie zostawiła. Na cały tydzień, samą. Za to jej nienawidzę! Jak mogła...

drżę ze strachu. Drżę ze złości. Drżę z nienawiści.

Zamknięta w czterech ścianach.

♠ 9 ♠

Idę do łazienki. Biorę prysznic. Z obojętnością suszę włosy, a następnie wiążę je w ciasny kucyk. Nawet na siebie nie patrzę. Zakładam dżinsy i bluzę. Wychodzę z domu. Drażni mnie słońce... skutki siedzenia w ciemnościach.

ON. Nie odezwał się, od czterech dni. Ale za to odezwała się Isabella. Prosiła o spotkanie, zgodziłam się.

Idę do pizzeri. Nie zachwyca mnie wielki park, przez który przechodzę, a wcześniej aż musiałam się zatrzymać. Taki był piękny. Teraz go nienawidzę. Nienawidzę całego świata. Nienawidzę siebie, za to, że jestem Jego. Nienawidzę Isabelli, bo nie może mi pomóc. Nienawidzę tego parku, bo on też nie jest w stanie nic zaradzić.

Wchodzę do restauracji i niemal jak robot siadam na krzesełku i kieruję wzrok od razu na sufit. Isabella jest widocznie bardzo zmartwiona.

- Ana... - zaczęła.

- Pizzę z peperonii. - powiedziałam.

Zmarszczyła brwi i poszła złożyć zamówienie. Ja natomiast przyglądałam się jedzącym. W każdym z nich widziałam coś podejrzanego. Patrzyłam, szukając w nich tego, któremu jestem 'przeznaczona'.

Następnie już wpatrywałam się tylko w pizzę. Ale mimo wszystko nie przełknęłam nawet gryza.

- Cześć, Isabella.

- Nasta, czekaj. - zatrzymała mnie, przytrzymując za rękę. Przypomniała mi się natychmiast sytuacji z imprezy. Jak poparzona, popchnęłam ją, krzycząc i chowając się za stolikiem. Bałam się, że to znowu ten facet. Zakryłam dłońmi uszy i zaczęłam płakać, kiedy tylko ujrzałam strużkę krwi na czole przyjaciółki. Wybiegła natychmiast.

Jak większość osób. A ja siedziałam skulona kiwając się to w tył i przód.

- Wiem, że tu jesteś. - szepnęłam.

Chłód otulił moje ciało. Znak.

- Nienawidzę Cię. - odpowiedziałam.

Wyszłam z pizzeri. Wracając do miejsca, o którym myśląc, miałam ochotę zwymiotować.

♠ 10 ♠

Weszłam do domu, po ciemku przechodząc do pokoju. Od pięciu dni nie zapalałam świateł. Zwyczajnie bałam się tego, co zobaczę. Ułożyłam się na łóżku. Jak zawsze, skulona. I zasnęłam, by znów znaleźć się na uczcie z moją przepiękną krwistoczerwoną suknią.

Promienie słońca przyjemnie muskały moją twarz. Przeciągnęłam się na łóżku, ziewając przeciągle, jednak zdając sobie sprawę, co właściwie robię, natychmiast z lękiem skuliłam się i otworzyłam powieki. Kto odsłonił zasłony?

Jednak nie na nie patrzyłam. Przerażona odczytywałam staranne pismo z moich ścian. Były niemal wszędzie. Wielkie, których nie dało się przeoczyć oraz malutkie, przy których trzeba było wytężać wzrok.

Mój cały pokój był pokryty w zdaniach barwy krwistej 'Przywłaszczyłem Cię'.

Złapałam się za włosy, które zaczęłam ciągnąć, a jednocześnie krzyczałam jak najmocniej mogłam. Następnie wyłam, jednak ani łzy nie uroniłam. Być może byłam odwodniona, a może jednak już nie miałam sił.

Wszędzie tylko...

Przywłaszczyłem Cię. Przywłaszczyłem Cię. Przywłaszczyłem Cię.

Wstałam nagle, opadając na ziemię. Na domiar złego ujrzałam świeży napis (świadczył o tym jaśniejszy odcień.. farby? A może krwi!), który jednak znajdował się w przeciwną stronę mojego łóżka.

Tym razem zakryłam dłonią usta. Czułam, że nie wytrzymam. Nienawidziłam tych ścian, nienawidziłam wszystkiego! WSZYSTKIEGO.

'Tym razem miałaś szczęście, że nie zapaliłaś światła'

♠ 11 ♠

- Anastazjo! Wróciłam! - udało mi się usłyszeć radosny głos mamy.

Drgnęłam, by zaraz móc kiwać się w przód i w tył. Ścisnęłam też mocniej nóż w dłoni. Kucałam na podłodze, w samym centrum pokoju. Głód ściskał mój żołądek, a jednak przez cały tydzień zdołałam zjeść tylko kanapkę z serem i krakersy. Mało też piłam. Bałam się pokonywać taką ilość schodów.

On mnie widzi. Obserwuje. A ja nie mogę, nie mogę go ujrzeć! Dlaczego, skoro jestem jego?

- Anastazja?

Tym razem głos matki nie był już tak radosny.

Usłyszałam kroki po schodach. Zaczęłam wyć przeciągle. Mimo, iż wszystko mówiło, że to moja matka, bałam się, iż to może być ON... że może mnie zabrać.

Drzwi zatrzeszczały delikatnie. Zacisnęłam powieki. Potem otworzyły się na oścież. Mama widząc mnie, rzuciła walizki na ziemie i natychmiast do mnie podbiegła.

- Dziewczyno, jak ty wyglądasz! - zaczęła krzyczeć, mając łzy,a zarówno strach w oczach.

Tak, wiem. Zapewne wyglądałam, jak te kobiety z psychiatryka, które widziałam, kiedy spotykałyśmy się z ciocią Alexią.

Mocniej ścisnęłam nóż.

- Przywłaszczył mnie. - tylko to potrafiłam powiedzieć.

Przeraziłam ją. Doskonale to wiedziałam. Cofnęła się.

A następne co słyszałam, to jak dzwoni po kartkę.

Teraz zauważyłam, że tak mocno ściskałam nóż, iż utworzyłam ranę na wewnętrznej części dłoni. Dłoń kapała na mój ukochany dywan, którego już nienawidziłam.

♠ 12 ♠

- Witaj Anastazjo. - powiedział psychiatra, tym swoim na domiar miłym głosikiem.

Nie odezwałam się, siedząc na krześle i patrząc w jeden punkt. Sufit.

- Miałbym do Ciebie kilka pytań. Mam nadzieję, że na nie odpowiesz. Uwierz, na prawdę chcemy Ci pomóc!

Zaczęłam kiwać się w przód i w tył coraz bardziej się niecierpliwiąc. Nienawidziłam Go, że mieszał się w moje życie. Nienawidziłam tego pokoiku, przytłaczał mnie i był na tyle mały, że ON znajdował się tak blisko mnie.

Nie odezwałam się ani słowem.

- Twoja mama opowiadała mi, że ktoś Ciebie przywłaszczył. Tak, dobrze to ująłem. - zajrzał wtedy w papiery. - Więc kim jest ten ktoś?

Drgnęłam. ON nie będzie zadowolony, że psychiatra mnie o to pyta. Nie odezwałam się. Dla dobra nas obu. ON by się pogniewał.

- To bardzo ważne. Jeśli się boisz, tylko my będziemy w stanie Ci pomóc. Anastazjo, musisz mieć wsparcie. Sama nie dasz sobie z tym rady...

W tym momencie zaczął mnie przekonywać.

Westchnęłam, wyobrażając sobie, że GO tutaj nie ma. Że nie stoi tuż obok, elegancko ubrany, bez twarzy. I że nie czuję Jego złości.

- ON pana obserwuje.

Wykrztusiłam, pojmując co właściwie powiedziałam. Teraz ma mnie za totalną wariatkę. A może nią byłam?

- Kto?

- ON. Mój właściciel. - poczułam nagłą potrzebę powiedzenia mu o wszystkim. Musiałam, czułam, że sama z tym sobie nie poradzę i prędzej się zabiję.

W sumie, to nie jest zła opcja. Jednak ON kategorycznie mi zabronił.

Powiedział mi, że ma dla mnie o wiele lepsze plany.

Przyjrzałam się, jak psychiatra poprawia krawat, wyraźnie skołowany.

- Twój właściciel, Anastazjo, gdzie się znajduje?

Przełknęłam ślinę. I pokierowałam znacząco wzrokiem w prawą stronę. Widocznie facet załapał o co chodzi, bo zaczął notować coś w tych swoich dokumentach. Nienawidzę dokumentów. Jednocześnie czułam oddech na swoim prawym policzku. Zaczęłam nerwowo drapać się po głowie. ON przyglądał mi się teraz z odległości centymetra.

- Dlaczego jesteś Jego własnością? Czego on od Ciebie oczekuje?

- Cii! - zaczęłam drżeć. - Chce mnie zabrać do swojego świata, ale dopiero wtedy, kiedy będę gotowa.

- Wiesz, gdzie jest ten świat?

- Nie... powiedział, że nie jestem na tyle mu posłuszna, bym wiedziała, gdzie ono jest. Zrobiłam postępy, więc zdołał mi się pokazać. Powiedział, że jestem szczęściarą. Zamierzał to zrobić o wiele później, ale robię znaczne postępy. - tutaj uśmiechnęłam się dumnie.

- Tak więc wcześniej go nie widziałaś?

- Nie. Robił mi zdjęcia, dając znać, że jest gdzieś blisko. Dopiero wczoraj mi się ukazał.

Psychiatra przetarł dłonią czoło. Złapał telefon i powiedział 'Zabierzcie proszę pannę Anastazję. To już koniec wizy...'

Nie dokończył. Patrzyłam rozmarzona, jak krawat zaciska się na Jego szyi. Uśmiechałam się zadziornie, kiedy ON uniósł go ponad ziemię. Śmiałam się, gdy widziałam, jak odpływa życie z oczu mężczyzny.

Mamo, obiecuję Ci, że Twoja śmierć będzie niezapomniana.

♠ 13 ♠

WIELOKROTNA MORDERCZYNI NA WOLNOŚCI!

Nieletnia Anastazja Hathway uciekła z zakładu psychiatrycznego. Oskarżona o cztery zabójstwa dziewczyna przechadza się po naszym mieście... prosimy o szczególną ostrożność i nie przebywanie w godzinach późnych na zewnątrz. Jeśli ktokolwiek ma jakieś informacje związane z pobytem nieletniej, prosimy o kontakt.

ZAGINĘŁA MŁODA DZIEWCZYNA!

Zadziwiające, jak ta do czasu sympatyczna i popularna w mieście dziewczyna była zdolna zabić aż cztery osoby! Pogłoski mówią, że miała zaburzenia osobowości! Uciekła ze szpitala psychiatrycznego. Dotąd nie została odnaleziona. Mieszkańcy są przerażeni! Jeśli ktokolwiek ma jakieś informacje związane z pobytem nieletniej, prosimy o kontakt.

CÓRKA ZAMORDOWAŁA MATKĘ!

Anastazja Hathaway dnia 22 maja zamordowała z zimną krwią własną matkę. Ogłuszyła ją kijem bejsbolowym, a następnie poćwiartkowała jej ciało i rozwiesiła na sznurku po całym swoim pokoju. Jednak młoda dziewczyna miała na koncie nie tylko matkę, ale i również psychiatrę, którego udusiła, zaciskając krawat na Jego szyi. Jest także podejrzana o zabójstwo Billa Logana podczas jednej z imprez. Isabellę White znaleziono kilka dni potem na dnie stawu w parku przy Ratuszu. Świadkowie zeznają, że ostatnią osobę, jaką widziała Isobell była nasza młoda uciekinierka. Anastazja przebywa na wolności. Chora umysłowo przechadza się po miasteczku! Nie wiemy, czy zamierza dopuścić się kolejnego zabójstwa. Poszukiwania zostały wszczęte. Jeśli ktokolwiek ma jakieś informacje związane z pobytem nieletniej, prosimy o kontakt.

WIADOMOŚĆ DNIA!

Słynna Anastazja Hathaway dopuściła się porwania swojej ciotki Alexi Gilbert ze szpitala psychiatrycznego. Władze nie mają pojęcia jak tego się dopuściła. Poszukiwania trwają już piąty tydzień! Kiedy miasteczko przestanie się bać?

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Super trzyma w napięciu do końca fajnie jak byś napisała dalszą część lub czesci
Odpowiedz
Kurczę fajne tylko szkoda ze taka krótka
Odpowiedz
w pełni podpisuję się pod komentarzem poniżej ;)
Odpowiedz
Opowiadanie cudne! Wiecie za co najbardziej kocham tę stronę? Za to, że ludzie w komentarzach nie mają tęczowych profilowych :)
Odpowiedz
Baaardzo fajne i ciekawe. Wciągnęłam się na tyle, że chciałabym przeczytać część drugą :3
Odpowiedz
Dlaczego porwała tą ciotkę ? ;o
Odpowiedz
Bardzo chcecie ciąg dalszy? ;D Hm, przy małej motywacji postaram się coś wyskrobać...
Odpowiedz
"Dłoń kapała" he he prędzej krew z dłoni kapała a i co złapali ją czy nie bo ciekawy jestem
Odpowiedz
Świetna pasta! Ale jak dlamie przydałaby się druga część. Bo pare rzeczy jest niewyjaśnionych (jak dla mnie :) 1. Po co porwała tą ciotke? 2. Co z nią zrobiła? 3. Kim dokładniej był ON? 4. Jak potoczyły się ich losy?
Odpowiedz
tez bardzo chce ciag dalszy:)
Odpowiedz
Koniec 11 rozdziału - "Dłoń kapała na mój ukochany dywan''. Świetne xD
Odpowiedz
Jak scenariusz filmu a swoja droga calkiem niezly bylby taki film
Odpowiedz
Jest jakaś kontynuacja?
Odpowiedz
Dobra ludzie nie czepiajcie się jakiś małych błędów, bo całość była świetna :)
Odpowiedz
matka dzwoni po kartke?
Odpowiedz
Super ! *.*
Odpowiedz
dobre! ;)
Odpowiedz
Brrr, jak to czytałem, rower sam się przewrócił w drugim pokoju a jestem sam w domu, a przynajmniej mam taką nadzieję :).
Odpowiedz
Haha, przepraszam za liczne błędy. Pisałam to po pierwszej w nocy, mam nadzieję, że to mnie usprawiedliwia. ;)
Odpowiedz
Te newsy, były troche zbędne, bo psuja całość, ale pasta zajebista :)
Odpowiedz
Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje