Historia
Pięc Dni. Pięć Nocy.
Autor: Scheller
Tłumaczenie: CierpnacaSkora AKA RivetTheEmperor
Lachlan był podekscytowany przez pierwsze cztery dni. W piątek, piątego dnia, gdy wrócił z podstawówki z ubrudzonymi kolanami, nie był podekscytowany. Był w stanie euforii.
Byłem w swoim biurze, pisząc ostatnie formułki w kolejnym projekcie badawczym.
-Taaato!
-Hej!
-Tato! Tato! Tato!
-Oho, ktoś tu jest wesoły. Dobrze bawiłeś się w szkole?
-Szkoła jest super!
-To świetnie!
-I mam mnóstwo przyjaciół!
-Pewnie, że masz.
-Patrz!
Wyciągnął swoją małą, brudną dłoń w moim kierunku.
-Skaleczyłeś się?
-Nie.
-To wygląda jak skaleczenie.
-To telezman.
-Co?
-Telezman.
-Talizman?
Lachlan uśmiechnął się szeroko.
-Tal-iz-man.
-Och.
-Podoba ci się?
Przyciągnąłem jego dłoń bliżej do siebie.
Perfekcyjny okrąg, wycięty w jego skórze z małą kratką w środku. Kratka była silnie czerwona. To nie było skaleczenie, to była silna czerwień rany w jego ciele.
-Zrobiłeś to specjalnie?
-Nie. Moi przyjaciele to zrobili.
-Twoi przyjaciele to zrobili?
-Tak.
-Zrobili to celowo?
-Oczywiście. Oni wszyscy mają coś takiego.
-Lachlan, czy ci przyjaciele są starsi od ciebie.
Lachlan przytaknął kiwnięciem głowy.
Zrobił krok do tyłu, ale wciąż trzymałem jego dłoń.
-A czy oni chodzą do twojej szkoły?
Przytaknął kiwnięciem głowy.
-A znasz ich imiona?
-Potrząsnął przecząco głową.
-Nie znasz ich imion?
-Oni nie mają imion.
-Och. - powiedziałem - Ale oni są w twojej klasie, tak?
-Nie.
-Ale są w twojej szkole.
-Przytaknął kiwnięciem głowy.
-A kiedy cię skaleczyli?
-Na pierwszej przerwie.
-Pierwszej przerwie?
Lachlan uśmiechnął się.
-Zrobili to mi i Nichole.
Wziąłem swoją komórkę ze stołu.
-Lachlan, ile oni mieli lat?
-Nie wiem.
-Jak wysocy byli?
-Niżsi od ciebie.
-Niżsi?
-Tylko trochę.
-A jak wyglądali?
-Nie wiem. Byli bardzo bladzi.
-Bladzi?
-Bardzo bladzi.
Przewijałem palcami listę numerów.
-A gdzie ci oni to zrobili?
-Na mojej dłoni.
-Nie, mam na myśli gdzie byłeś, gdy zrobili to coś na twojej dłoni?
Lachlan przestał mówic. Przechylił swoją głowę na bok.
-Gdzie byłeś, Lachlan?
-Na dole.
-Na dole? W piwnicy?
- Nie - powiedział - bardziej na dole.
Mój palec wskazujący natrafił na nazwisko wychowawcy klasy. Zapytałem go czy w klasie Lachlana jest dziewczynka o imieniu Nichole. Nauczyciel odpowiedział, że tak. Powiedziałem mu, żeby przyszedł do szkoły i zadzwonił do rodziców ów dziewczynki.
Potem zadzwoniłem na policję.
Gdy przybyliśmy, Pani Bullen kłóciła się już z policjantami.
-Coś takiego nie mogło się stać - powiedziała - Starsze dzieci po prostu nie mogą tam wchodzić.
Podeszliśmy do nich. Lachlan się bał. Podniosłem go, zdjąłem opatrunek i pokazałem jego dłoń pani Bullen i oficerom policji.
-Lachlan powiedział, że jakieś dzieci mu to zrobiły.
-Mój Boże - rzekła pani Bullen.
-Nie - powiedział Lachlan - To zrobili moi przyjaciele!
Jeden z policjantów pochylił się, żeby przyjrzeć się dłoni Lachlana.
-Twoi przyjaciele? - zapytał.
-Tak. Oprowadzili mnie po szkole. Nicholę też!
-Byli starsi od ciebie? -spytał policjant.
Lachlan przytaknął.
-I jesteś pewien, że byli w szkole?
Przytaknął ponownie.
Matka z małą blondwłosą dziewczynką weszła przez drzwi.
Lachlan pomachał ręką, a następnie próbował zejść na ziemię.
-Nichole! Nichole! Też im pokaż!
-Nichole przestała iść. Cofnęła się o kilka kroków, ale jej matka podniosła ją.
-Co ma pokazać? - zapytała matka.
-Ta-liz-man - powiedział Lachlan.
“Nichole! Nichole! Show them too!”
Nichole potrząsneła głową.
-Jaki talizman? - zapytała jej matka.
Lachlan wyszczerzył zęby w uśmiechu.
-Na jej dłoni! Też to mam!
Kolor uciekł z twarzy pani Bullen, gdy patrzyła ona na małą czerwoną ranę na lewej dłoni dziewczynki. Okrą otaczający czworokątną ranę.
Policjanci poprosili woźnego, aby zabezpieczył wszystkie nagrania z kamer. Potem poprosili Lachlana i Nichole, żeby pokazli im gdzie poznali swoich "przyjaciół".
-Na dole - powiedział Lachlan.
-W piwnicy - dodała Nichole.
-Nie, nie w piwnicy. - stwierdził Lachlan. -Niżej.
-Wcale nie. - powiedziała Nichole.
-Ale było ciemniej - rzekł Lachlan.
Nichole przytaknęła.
-Było bardzo ciemno - powiedziała - Ale nie bolało.
Ta dwójka zaprowadziła nas do schodów z tyłu szkoły.
-Te schody zazwyczaj są zamknięte - powiedziała pani Bullen.
Oficerowie policji wezwali wsparcie. Potem zeszli po schodach z nami. Powoli, gdy trzymałem Lachlana za rękę, a Nichole trzymała w ten sposób dłoń swojej matki, zeszliśmy do dołu, w ciemność. Pani Bullen znalazła włącznik światła. Jasne światło sprawiło, że korytarz pwrócił do życia.
Drzwi były zamknięte po obu stronach korytarza. Jedno po drugim, policjanci otwierali drzwi, włączali światło i przeszukiwali pokoje. Druga para policjantów podeszła do nas w momencie, gdy okazało się, że połowa pokoi była pusta.
-To nie tutaj - powiedział Lachlan - za dużo tu światła.
-I jest za zimno - dodała Nichole.
-Tak - powiedział Lachlan - Wtedy było bardzo ciepło.
-Byli naprawdę straszni.
-Nie - rzekł Lachlan - Byli naprawdę mili.
-Byli bardzo bladzi.
Lachlan przytaknął skinięciem głowy.
-Oraz - zaczęła Nichole - nie mieli nosów.
-Mieli nosy! -odparł Lachlan - Po prostu były płaskie.
-I nie mieli ust - powiedziała Nichole.
-Nie - powiedział Lachlan- To były tylko ich maski.
-Nosili maski? - zapytał policjant.
Lachlan uśmiechnął się
-Naprawdę fajne maski.
-Fajne?
-Straszne - powiedziała Nichole.
-Jak lekarze - powiedział Lachlan - ale większe i szare.
-I nie baliście się ich? - zapytałem.
Lachlan potrząsnął głową przecząco.
-Oni są naszymi przyjaciółmi. Zaczęli szkołę z nami!
-Byli tutaj przez cały czas? - zapytał policjant.
Nichole i Lachlan oboje przytaknęli.
Po tym jak wszystkie pokoje zostały przeszukane, policja przesłuchała Lachlana i Nichole ponownie.
Było ich trzech lub czterech. Biała cera, płaskie nosy, duże szare maski, które wyglądały jak mikrofony. Duże oczy lub okulary przeciwsłoneczne.
W ciągu tygodnia bawili się tylko z Nichole I Lachlanem, ale nie z żadnym innym dzieckiem.
Poprosili ich, żeby przyszli do powinicy, a potem, jak powiedział Lachlan, wszystko było czarne, a schody niespodziewanie skończyły się w ciemności, widział tylko ich blade ciała.
Potem, mężczyźni dali im talizmany.
-To było bardzo szybkie - powiedziała Nichole - Nie bolało.
Potem światło powróciło, a im powiedziano, żeby wybiegli stamtąd po schodach.
Tamtej nocy Lachlan zasnął w moim łóżku, objąłem go ramionami. On się nie bał. To ja tego potrzebowałem. Zamknąłem wszystkie okna i drzwi, sprawdziłem poddasze oraz każdą szafę. I wciąż, nawet, gdy drzwi do sypialni były zamknięte, nie mogłem zasnąć bez niego w swoich ramionach.
O 2:40 w nocy obudziłem się i niczego nie miałem w ramionach. Nie było go pod łóżkiem, ani pod szafą. Drzwi do sypialni wciąż były zamknięte od wewnątrz.
Zadzwoniłem na policję. Potem zadzwoniłem do matki Nichole, a w jej głosie było tyle samo paniki jak i w moim.
Przeszukałem cały dom i ogród, wykrzykując jego imię.
Wtem, ktoś do mnie zadzwonił.
Matka Nichole.
-Nie mogę w to uwierzyć - powiedziała - On jest tutaj.
Prawie 13 kilometrów stąd. Ale był tam, w zamkniętej sypialni, spał na górze dwupiętrowego łóżka obok Nichole, a siostra Nichole spała na dole.
Policja przeszukała oba nasze domy, ale nie znaleźli nic podejrzanego. Zabrałem go z tamtej szkoły i przez większość czasu byłem z nim w tym samym pokoju. W nocy przywiązywałem jego ramię do swojego jedwabną nicią. Następnie obejmowałem go.
Przez dwie noce wszystko było w porządku.
Trzeciej nocy obudziły mnie krzyki dziewczynki.
Nichole, ściśnięta między mną a Lalchanem.
Czwartej nocy obudziłem się, a go nie było.
Zadzwoniłem do matki Nichole, a ona pobiegła do sypialni Nichole.
Usłyszałem jak otwiera drzwi z trzaskiem.
Wykrzyknęła imię Nichole, ale to nie głos Nichole jej odpowiedział. Tylko jej siostry.
W tym momencie nasza dwójka, tak mi się wydaje, miała nerwowe załamanie. Przeszukałem cały dom znowu, krzycząc, a po drugiej stronie linii telefonicznej ona i starsza siostra Nichole chyba robiły to samo.
Potem po drugiej stronie linii były krzyki.
A potem zrobiło się cicho.
Policja pojawiła się na długo przede mną.
Drzwi były zamknięte, więc dzwonili do drzwi, długo i głośno.
Matka Nichole odpowiedziała. Powiedziała, że była w łóżku. Pozwoliła policjantom wejść do środka.
Razem weszli do sypialni dziewczynek.
Na dolnym łóżku znaleźli śpiącą, starszą siostrę Nichole.
Nichole i Lachlan byli na górnym łóżku.
Matka Nichole nie wiedziała jak Lachlan wszedł do jej domu.
Matka Nichole nie wiedziała też w jaki sposób dziwna rana znalazła się na jej dłoni. I dlaczego jej córki oraz Lachlan mieli taką samą ranę.
Nie pamiętała wizyty w szkole.
Nie pamiętała spotkania ze mną.
To już piąta noc.
Lachlan jest tuż obok mnie, jego ramię przywiązane do mojego.
Jego oczy są zamknięte, a jego oddech spokojny.
Ale ja nie mogę zasnąć.
Siedzę plecami do ściany, a ręką obejmuję go. Na kolanach trzymam laptopa, a kamera stoi po drugiej stronie pokoju.
Nie mogę zasnąć, bo zastanawiam się czemu ta rana na jego dłoni się nie goi.
Nie mogę zasnąć, bo zastanawiam się czy on zniknie i czy wróci.
I nie mogę zasnąć bo zastanawiam się czy będę pamiętał, że coś jest nie tak.
Czas na bezwsytną reklamę. Jeśli wam się podobało to polecam zajrzeć na mój jutubowy kanał.
www.youtube.com/user/CierpnacaSkora
Komentarze