Historia

Nie rób drugiemu co tobie niemiłe

białadama 9 11 lat temu 8 330 odsłon Czas czytania: ~4 minuty

Będę patrzeć w otchłań, a ona mnie pochłonie.

Niech zapłoną lasy, niech zapłonie nadzieja.

Każdy i tak zniszczy moje marzenia.

Mess odłożyła swój zeszyt z wierszami i schowała go pod poduszkę. Położyła się wygodnie na łóżku. Myśli pochłonęły ją całkowicie. Nienawidziła tego świata, nienawidziła wszystkich, każdy działał jej na nerwy. Zawsze uważała się za najważniejszą, w szkole nie miała przyjaciół, nie miała nawet z kim słowa zamienić. Ale czy to jej przeszkadzało?

Była typem samotnika, wiedziała, że ludzie plotkują, ale nie zwracała na to najmniejszej uwagi. Istniała tylko ona i jej mały świat, jej pokój. W zeszłym tygodniu umarł jeden z uczniów, ona wiedziała co się stało, widziała całe zdarzenie dokładnie.

W ten chłodny jesienny dzień, gdy wracała ze szkoły w parku widziała 4 bijących się chłopaków. Schowała się za drzewa i obserwowała. 3 biło jednego, chłopaka z jej szkoły, z jej klasy. Nigdy za nim nie przepadała więc cieszył ją widok katowanego nastolatka. Pozostała trójka była starsza od niego, nie znała ich, ale twarze widziała doskonale. W momencie, gdy nastolatek upadł na ziemię w kałuży własnej krwi, wiedziała, że jego puls zanika. Czuła w sercu jego słabnący puls, widziała jak ulatuje z niego życie. Pozostali śmiali się jedynie, pokazywali palcami, pluli i dalej kopali po głowie. Wtedy oczy chłopaka odwróciły się w jej kierunku. Po twarzy sączyły się stróżki krwi. Spojrzała mu w oczy, wiedziała, że umierający ją dostrzegł, wyciągnął w jej kierunku rękę, ale ona jedynie się uśmiechnęła, potem poszła.

Na następny dzień w szkole była policja. Zawiadomili o śmiertelnym pobiciu chłopaka z jej klasy. Nie odezwała się słowem. Ze strachu? Nie. Umundurowani mężczyźni nie wzbudzali w niej żadnej grozy. Potem nie myślała już o tym zdarzeniu, stało się ono dla niej obojętnym zatartym wspomnieniem.

- Może masz ochotę wybrać się ze mną dzisiaj na zakupy? - do pokoju weszła jej matka.

- Umiesz pukać? - odsapnęła Mess i schowała głowę pod kołdrę.

Matka wyszła z pokoju. Spojrzała na zegarek, dochodziła 17. Miała jutro sprawdzian ale nie miała ochoty się w ogóle na niego uczyć skoro rodzice zmuszali ją do nauki. Wstała z łóżka i wyszła z pokoju, na dole ubrała buty, wzięła kurtkę i wyszła. Nie wiedziała dokąd idzie, chciała się wyrwać po prostu z tego całego syfu, który jej rodzice nazywali domem, oddalić się jak najdalej.

Poszła do parku. O tej porze roku na dworze zaczynało już się ściemniać, park opustoszał prawie całkowicie. Siadła na ławce i wsłuchiwała się w ciszę. Co jakiś czas przechodzili ludzie ale ona nie zwracała na nich uwagi, dla nich ona również była obcą, obojętną osobą. Po pewnym czasie ściemniło się całkowicie, park zupełnie opustoszał.

- W końcu, zostałam tylko ja i ja i ja i ja - powiedziała cicho pod nosem. Nie miała ochoty wracać do domu, na dworze było zimno ale nie przeszkadzało jej to. Spojrzała w ciemne krzaki naprzeciwko, zniekształcone kontury nabierały śmiesznych kształtów, raz widziała w ciemnych krzakach psy, koty, dzieci ale nagle jeden z krzaków zaszeleścił mocniej. Wytężyła wzrok, krzaki w jej wyobraźni nabrały kształtu trojga ludzi. Widziała ich dokładnie, sylwetki dorosłych mężczyzn z piwami w ręku.

Zaśmiała się z własnej wyobraźni. Ale gdy jej śmiech rozszedł się po ciemnościach, jedna z postaci odwróciła się w jej kierunku. Mass zamarła. Z ciemności wyłoniło się 3 mężczyzn. Znała ich, widziała już ich twarze. To byli ci, którzy pobili nastolatka. Strach kompletnie ją sparaliżował, nie potrafiła sobie uświadomić w jaki sposób wyłonili się oni z ciemności. Szli w jej kierunku Dziewczyna wstała jednak napastnicy byli silniejsi. Jeden z nich zatkał jej usta dłonią. Poczuła zapach zgnilizny, zapach sfermentowanego alkoholu i potu. Żaden z nich się nie odzywał, żaden nie patrzał w jej kierunku. Ich ciemne sylwetki zlewały się z ciemnością.

Usłyszała śmiech ale on nie dobiegał od żadnego z nich, śmiech wydobywał się z głębszej ciemności. Wtedy go zobaczyła. Leżał na ziemi w kałuży krwi, jego posiniaczona twarz skierowana była w jej kierunku. Nogi i ręce powyginane były w nienaturalnych kątach. Wtedy napastnik puścił ją, upadła na ziemię. Gdy podniosła oczy, zobaczyła przed sobą jego twarz. Zlepione krwią włosy, odpadającą skórę, głębokie, brudne i zaropiałe rany na policzkach.

Wtedy poczuła na plecach przeszywający bój, ktoś kopnął ją w kręgosłup. Potem poczuła kolejne uderzenie. Następny cios skierowany był w jej żołądek, był tak silny, że Mass zwróciła caly swój posiłek. Gdy podniosła wzrok chłopaka już nie było. Widziała jedynie 3 ciemne postacie, które wpatrywały się w nią. Jeden z mężczyzn podniósł ją, wymierzył jej cios w twarz. Poczuła krew w buzi, która zaczęła wypływać jej z kącików ust. Potem kolejny cios, który złamał jej szczękę. Wypluła na ziemię zęby. Mężczyzna puścił ją. Uderzyła głową o ziemię. Nie potrafiła wydusić ani jednego słowa, przed oczyma miała mgłę. Kolejny cios w brzuch. Spojrzała przed siebie. Za krzakami dostrzegła kucającego chłopaka, który wpatrywał się w nią, uśmiechał się. Wyciągnęła w jego stronę rękę, chciała wołać o pomoc ale przez złamaną szczękę nie wydobył się chociażby najdrobniejszy pisk.

Zanim umarła przypomniała sobie skąd zna jego twarz.

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Daje do myślenia...
Odpowiedz
I dobrze!
Odpowiedz
ma za swoje sukwa XD
Odpowiedz
Kara musi być 6.25/10
Odpowiedz
Należało jej się, mogła wtedy pomóc temu chłopakowi, ale nie, więc...
Odpowiedz
Jakoś mi jednak szkoda tej dziewczyny...
Odpowiedz
Ojojoj . :/
Odpowiedz
zycie, zycie
Odpowiedz
oj oj oj :|
Odpowiedz
Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje