Historia

The Thing That Stalks The Fields

rrouge 2 10 lat temu 4 724 odsłon Czas czytania: ~5 minut

To zaczęło się kilka tygodni temu. Zauważyłem wtedy, że bele siana na polu zaczynają się powoli przemieszczać. Każdego ranka każda z nich była oddalona o kilkaset stóp od miejsca, w którym były dzień przedtem. Uznałem, że miejscowi dowcipnisie nie mają nic lepszego do roboty, więc po prostu to zignorowałem. W przeciągu kilku dni siano zaczęło zbliżać się do granic mojej farmy. Byłem już zmęczony tą całą grą, zdecydowałem się przewieźć je z powrotem. Trwało to parę bardzo żmudnych i nudnych godzin. Kończąc pracę byłem gotów ukręcić łeb wieśniakowi, który zdecydował się ze mną zadrzeć.

Następnego ranka, zbudził mnie dziwny i ciężki zapach. Zdecydowałem się podążyć za nim do stajni. Odkryłem, że wszystkie moje zwierzęta zostały zabite i zmasakrowane. Każde z nich leżało w swojej zagrodzie pozbawione głowy, po której nie zostało najmniejszego śladu. Resztę dnia spędziłem czyszcząc tę rzeźnię i zakopując pozostałości koni. Kończąc odkryłem, że bele siana na polu wróciły na swoje miejsca z przedwczoraj, rozproszone po całym polu. Tym razem zostawiłem je na swoim miejscu.

Tej samej nocy usadowiłem się na ganku ze strzelbą w rękach i dzbankiem kawy na stoliku za mną. Siedziałem tak przez parę godzin wytężając wzrok w kierunku pola, żeby dostrzec - choćby na chwilę - tajemniczą postać przemieszczającą moje siano. W końcu zrobiłem się senny. Zasnąłbym, ale kiedy moje oczy zaczęły się zamykać, usłyszałem jazgot i szelesty na drzewach pobliskiego lasu. Spojrzałem w kierunku, z którego dobiegał hałas. Moje serce waliło z podniecenia, zamierzałem dorwać gnoja. Szamotałem się z bronią, kręcąc tyłkiem na krześle czekałem niespokojnie aż ktokolwiek zbliży się do mnie na tyle, abym mógł go zaskoczyć. Kiedy tylko ten ktoś zbliżył się na tyle, że mogłem dostrzec kontury w ciemności, sparaliżował mnie strach. Dziwne stworzenie zakradło się na moje pole z pobliskiego lasu. Nie zauważyło mnie siedzącego na ganku. Przekradając i garbiąc przywoływało mi na myśl obraz idącego na palcach złodzieja. Nie licząc faktu, że ta osobliwa istota, nawet przycupnięta, mierzyła z dobre dziesięć stóp. Wydawała się bardzo wątła. Chudość jej ramion, a także zapadła klatka piersiowa sprawiały, że istota ta wyglądała jak jakieś przegłodzone zwierzę. Wciąż jednak była nieprawdopodobnie silna. Widziałem jak bez najmniejszego problemu dźwiga bele siana i ostrożnie układa je ładny kawałek dalej, robiąc tylko kilka kroków. Zaintrygowany, obserwowałem jak przenosi każdą bele z osobna. Zawsze, przed odłożeniem jej na nowe miejsce, prostowała się na chwilę i rozglądała dokoła, spoglądając na pozycję innych bel i dokonując nieznacznych korekt w ustawieniu.

Zanim odeszła, spojrzała się w kierunku domu. Czułem jak jej oczy wychwytują mnie w ciemności, ale nie mogę stwierdzić czy zobaczyła mą sylwetkę, czy nie. Po chwili odwróciła się cicho i ruszyła drogą, którą przyszła, znikając w ciemnościach. Godzinę zajęło mi dojście do siebie i znalezienie chociaż tej odrobinki odwagi, by móc wstać i uciec do domu. Nie spałem tej nocy. Dopiero ze wschodem słońca ośmieliłem się wyjść poza ganek i rozejrzeć po polu. Bele siana były tam gdzie istota je zostawiła. Co jeszcze dziwniejsze, nie przestawiła ich tak daleko jak w ciągu kilku poprzednich dni. Bele zbliżały się do czegoś niewidocznego na polu i kiedy lepiej się rozejrzałem, odkryłem że zdają się one tworzyć jakąś linię. Obchodząc dom dokoła, zobaczyłem dokładny krąg, w którego samym środku się znajdowałem. Na początku myślałem, że bele są oddalane od domu zupełnie losowo, ale teraz mogłem stwierdzić, że były przemieszczane, aby stworzyć jakąś granicę. To coś przekazywało mi wiadomość. Tej nocy zasnąłem tylko dlatego, że byłem potwornie wyczerpany. Spałem bardzo niespokojnie.

Następnego ranka siano nie przemieściło się nawet na cal. Właściwie, pozostało nietknięte już do końca tygodnia. Widać były już tam, gdzie To chciało, żeby były. Dostawałem szału próbując wszystko zrozumieć. Dlaczego istota poświeciła tyle czasu i energii przemieszczając bele i potraktowała mnie w ten sposób? Czy powinienem zareagować? Zabicie mych zwierząt było swego rodzaju groźbą. Groźbą inteligentnej istoty. Wiedziała co mnie przerazi i wiedziała, iż zrozumiem, że mieszam się w nie swoje sprawy.

Odgłosy samochodu na drodze prowadzącej do farmy - pewnego ranka - wypełniły mnie podekscytowaniem. Planowałem opuścić dobytek od momentu, kiedy zobaczyłem potwora, ale nie łudziłem się, że dam rade zrobić to o własnych siłach, bez ryzyka, że monstrum zrobi ze mną to, co z moimi końmi. Ale jeśli dałbym radę dostać się do nadjeżdżającego auta, niezależnie od tego kim był kierowca, być może udało by mi się uciec zanim to coś mnie zatrzyma. Postanowiłem, że gdy tylko otworzy drzwiczki, wskoczę na siedzenie pasażera i powiem, żeby uciekał jak najdalej stąd. Niestety nie dostałem takiej szansy.

Auto jechało powoli, tocząc się po nierównej drodze. Po cichu pokazywałem, żeby się pospieszyło. Gdy przekroczyło granicę pomiędzy dwoma balami słomy, usłyszałem gniewny klekot z lasu. To coś wyrwało się niespodziewanie spomiędzy drzew, pędząc na wszystkich czterech przerażających, zniekształconych kończynach w kierunku pojazdu. W ciągu kilku sekund było przy aucie opierając się o nie jak jakiś drapieżny kot. W następnej chwili wyrywało stalowe elementy karoserii próbując dobrać się do kierowcy. Mężczyzna, kimkolwiek był, wrzeszczał tak, że słyszałem go wśród dźwięków giętego metalu i tłuczonego szkła. Wrzask ustał dopiero wtedy, gdy to coś zmiażdżyło go bezlitośnie swoimi łapami. Po czym wyrwało resztki ciała z pojazdu i rzuciło nimi w mą stronę. Wyprostowało się i spojrzało prosto w oczy. W świetle dnia byłem w stanie zobaczyć całą nieludzkość tego czegoś. Odrażająca kreatura, tak żałosna, a jednak wciąż żywa - w całej swojej obrzydliwej formie - wykazywała, iż dawno temu mogła mieć w sobie coś z człowieka. Cokolwiek to było, sprawiało wrażenie zahartowanego i mocarnego.

Istota ruszyła z powrotem pomiędzy drzewa pozostawiając mnie zupełnie przerażonego. Me oczy powędrowały w kierunku miejsca, w którym stanęło auto. Silnik ciągle pracował pomiędzy dwoma belami siana.. Nagle zrozumiałem. Wiadomość była oczywista. Jestem jego zdobyczą, pupilkiem, zabaweczką i nie mogę mieć gości. Jestem uwięziony przez istotę buszującą w polu i nie będzie mi dane odejść. Wciąż jednak nie wiem, czy będę w stanie być zwierzątkiem tego czegoś.

Zastanawiałem się długo co uczynić. Ujrzałem jak monstrum rozrywa mężczyznę z auta na strzępy uciszając zanim skończy krzyczeć... Jeśli przekroczę granicę z siana, przypuszczalnie podzielę jego los. Zmiażdży mą czaszkę zanim zdążę unieść ręce w geście obrony. Potem zapewne poszuka sobie nowego zwierzątka. Prawdopodobnie będzie szukać do skutku. Aż dana osoba przywyknie, że to coś ciągle go obserwuje. Obserwuje całymi godzinami swoimi lśniącymi oczami insekta.

Zastanawiałem się długo przez parę ostatnich dni... I chyba dam radę po prostu biec...

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Bardzo przyjemnie się czyta tą paste.
Odpowiedz
BYŁO. Ludzioe czemu jesteście tak leniwi, że nawet nie sprawdzacie czy coś już było?
Odpowiedz
Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje