Historia

APATIA

dekster.cuoco 12 10 lat temu 7 178 odsłon Czas czytania: ~12 minut

***Alan i KAPPA***

Alan miał 6 lat, był małym blondynkiem o niebieskich oczach ze „słodko” pustym wyrazem twarzy. Nie przejawiał żadnych nadzwyczajnych talentów ani też braków rozwojowych, typowy chłopiec wychowywany przez telewizyjny kanał z kreskówkami dla dzieci.

Siedział w swoim pokoju przed głośno włączonym telewizorem i bawił się plastikowymi figurkami Żółwi Ninja. Obok niego na kolorowym dywaniku przypominającym miniaturowy plac do nauki jazdy samochodem siedział KAPPA.

Alan właśnie uderzał o siebie dwoma figurkami odtwarzając przebijanie na wylot wielkim japońskim mieczem zmutowanego knura , oczywiście używał przy tym wszystkich efektów dźwiękowych żeby jak najlepiej przedstawić KAPPIE ową scenę.

- a Ty jakiej używasz broni – chłopiec zapytał przyglądającego się mu się wielkimi żółtymi oczami Demona.

KAPPA wyciągnął powoli chłopcu z dłoni figurkę żółwia dzierżącego długi samurajski miecz i nie spuszczając z niej wzroku odpowiedział – ja nie potrzebuje broni.

- musisz mięć jakąś broń – Alan stwierdził z grymasem niezadowolenia.

- powiedzmy, że umiem wchodzić każdemu do głowy i wtedy mogę kazać temu komuś robić sobie krzywdę.

Alan najwyraźniej nie zrozumiał odpowiedzi i obniżył o dwa poziomy grymas niezadowolenia.

KAPPA odłożył delikatnie plastikowego żółwia na dywan i przekierował wzrok na chłopca.

Alan automatycznie przejął figurkę, odczepił mały miecz z trójpalczastej dłoni wojownika i powoli czubek ostrza zabawki wsunął sobie pod malutki paznokieć palca wskazującego.

***AGATA***

Agata zawsze chciała być kobietą bogatą, ważną i wpływową. Niestety urodziła się w Polsce w najgorszej z możliwych części tego kraju, której nie warto opisywać, ten zabieg znacznie skraca drogę do wyobrażenia o tym miejscu.

Od urodzenia mieszkała razem z rodzicami w jednoizbowym mieszkaniu przedzielonym starą meblościanką, tworzyło to iluzje posiadania osobnej kuchni, w której Agata miała swoje łóżko, stało zaraz nieopodal starej rzężącej lodówki w pobliżu obskurnego zlewozmywaka i dużej miski usadowionej na taborecie, w której co kilka dni myła głowę a potem podmywała się używając tej samej wody.

Jak każdy mężczyzna w mieście ojciec Agaty był uzależnionym od alkoholu bezrobotnym byłym górnikiem a matka jak każda kobieta w tym mieście była głową rodziny próbującą ją utrzymać spędzając godziny w różnego rodzaju urzędach oferujących świadczenia socjalne.

Godziny spędzone przy kuchennym stole, awantury i wszech obecna wilgoć i pleśń – Agata niechciała być więcej częścią tej sytuacji. Zapachu alkoholu i tytoniu, który ze względu na swoja cenę przypominał zapach palących się brudnych ubrań spawdzał się lepiej niż najgłośniejszy nakręcany budzik, codziennie wyrywał ja ze snu i rozpoczynał każdy dzień. Marzyła o ciepłej wodzie, prysznicu i toalecie, do której nie trzeba było wychodzić z mieszkania do poziomu piwnic. Zaczęła szukać okazji do opuszczenia miejsca, które nazywała domem.

Okazja nadarzyła się 7 lat temu, był starszy od niej miał prace, mieszkanie i właśnie doszedł. Czuła jak jego sperma wylewa się z niej razem z powietrzem wytwarzając charakterystyczny bulgoczący dźwięk.

KAPPA był wtedy małym rybikiem, nocami obżerającym się pleśnią ze ścian łazienki i resztkami ze spodniej części muszli klozetowej. Natknął się wtedy na kropelkę moczu Agaty, wyczuł „go” niczym test ciążowy.

-… Witaj Alan chłopcze za 7 lat pokroje cię na kawałki…

***UCIECZKA i przywitanie cioci A***

Agata uciekła za mąż, sam fakt zamążpójścia świadczył o pewnego rodzaju prestiżu, na którego nie każdą parę było tutaj stać (… Jest juz daleko…) Pomimo iż powoli starała się wymazywać z pamięci rzeczy związane z rodzicami pozostawiła swoje rodowe nazwisko, teraz dwuczłonowe brzmiało tak szlachecko. (…coraz dalej…) Agata Grochowska z domu Kiełbasa była wtedy w wysoko zaawansowanej ciąży, w nowym domu czekała na nią wymarzona ubikacja i brodzik z prysznicem pod którym straciła dziewictwo, oficjalnie te luksusy stały się jej własnością. (…nic juz nie ma za plecami…)

Gdy się urodził nazwali go Alan, w tym kraju zagraniczne imię miało się wyróżniać, znaczyć coś. Alan miał być kimś lepszym, wizytówką rodziny która daje sobie świetnie rade pośród gruzów i niedogodności miasta w którym żyli, dlatego po zasypanej śmieciami okolicy biegało pełno małych, głodnych Alanów, Jessic i Kevinów.

Przez pierwsze dwa lata była jeszcze wolna, zauroczona komfortem mieszkania, w którym teraz żyła. Z radością karmiła i przewijała synka. Gotowała również dla męża, który zmęczony wracał każdego wieczoru z pracy. Czuła się częścią nowego ekosystemu, w którym sprawowała bardzo ważną funkcję, czuła się potrzebna. Dbała o to, aby jak najmniej rzeczy zewnątrz mogło się przedostać do jej środowiska.

Raz dziennie wychodziła ze swojego królestwa po zakupy paradując dumnie z wózkiem po ulicy przypominającej pas startowy zabudowany sklepikami monopolowymi. Ci wszyscy ludzie, których mijała, w spranych ubraniach z lat 90tych przyprawiali ją o mdłości i wyzwalali w niej ślinę uczuć i gniewu, może, dlatego ze wywodziła się właśnie z nich. Brudni, zamroczeni alkoholem, załatwiający się jak psy pod drzewami wlepiając w nią te swoje przekrwione mętne oczy. Miała ochotę ich wszystkich rozjechać. Zastanawiała się wtedy czy aby na pewno udało jej się uciec a może to był dopiero pierwszy etap. (…Cześć ciociu, rozgość się…)

Po powrocie kładła Alana spać i układała zakupioną żywność w lodówce, wyciągała pranie z pralki potem polerowała swoja łazienkę. Wstrętne rybki, nienawidziła tych małych oślizłych robaczków, przypominały jej ojca. Pierdolony insekt – chcesz się zagnieździć w moim domu i zamienić go w zagrzybiała melinę z której uciekłam – myślała wpatrując się w szary świecący odwłok. Najgorsze było to ze strasznie trudno było się ich pozbyć, często po prostu ścierała je nasączoną wybielaczem ścierką z ceramicznych płytek, ale ten był wyjątkowo trudny do zlikwidowania, jakby większy niż są zazwyczaj i o wiele bardziej szybszy. Gdy wślizgnął się pod szafkę z kosmetykami Agata dała za wygraną , mogła by przysięgnąć, że przez chwile wydawało jej się ze ten mały pierdolec się na nią patrzył. ( … co mówiłaś ciociu? …) .) .)

Z dnia na dzień Alan wydawał się Agacie coraz brzydszy, jakby jego nos nieznacznie urósł i nie był proporcjonalny do reszty twarzy, a jedno ucho po prawej stronie jego głowy było umiejscowione nieco wyżej. Na dodatek zaczął wydawać te okropne dźwięki i ciągle sikał w pieluchę. Kilka razy zdawało jej się że widziała te obrzydliwe robaki które pełzały po jej łazience jak teraz ślizgały się po twarzy jej synka. „Pewnie dlatego ze ciągle się moczy , jest przesiąknięty szczochami a dla tych paskud to idealny powód żeby założyć tu prawdziwą kolonię”.

***dezynfekcja***

Mijały kolejne lata Alan był coraz starszy a KAPPA urósł i przypominał teraz średniej wielkości żółwia. Agata poza siedzeniem przed komputerem nie zajmowała się już niczym więcej także KAPPA mógł swobodnie poruszać się po całym mieszkaniu nie martwiąc się że Pani domu zwróci na niego najmniejszą uwagę. Agata poddała swoja łazienkę , pozwoliła żeby robactwo przejęło kontrole nad domem i wpełzło w każdy otwór jej syna przepotwarzając go w coś na co nie chciała więcej patrzeć. Nie miało sensu więcej walczyć, robaki były wszędzie. Znowu przegrała, znowu musiała uciekać. Siedziała przy stoliku z laptopem , jej długie tłuste włosy opadały na klawiaturę spomiędzy których widać było tylko rozszerzone źrenice które nieruchomo wycelowane były w monitor . Sinymi zimnymi palcami przesuwała po panelu dotykowym i zmieniała kolejne zdjęcie pięknie zaprojektowanej łazienki , to jedyne miejsce gdzie te małe skurwsyny nie mogły się dostać. Mimo iż nieraz widziała jak kilka z nich przecina ekran komputera to zdawała sobie sprawę że ciepło jakie wytwarza urządzenie skutecznie je odstrasza i nie zaglądały tu zbyt często. Miała tutaj swoje okno przez które mogła skutecznie na wiele godzin wymykać się z okupowanego przez bród i wilgoć mieszkania.

- Mamo – usłyszała za plecami – Mamo – jej twarz automatycznie przybrała grymas obrzydzenia gdy usłyszała głos syna. – Słucham – odpowiedziała nie odwracając się w kierunku Alana – Mogę wyciągnąć sznurówki z butków ? -spytał zanosząc się i siorbiąc, Alan był cały zapłakany , z jego nosa i napuchniętych czerwonych oczu na okrągłe rozpalone policzki wyciskały się łzy i smarki, z pod jego otwartego paznokcia u dłoni na wykładzinę kapała powoli krew. – Mogę ? – westchnął chłopiec, najwyraźniej bardzo doskwierał mu pulsujący ból ze zranionego paluszka. – Rób co chcesz , jesteś głodny czy o co Ci chodzi – wysyczała Agata – nie, chce tylko sznurówki – wyszeptał i poszedł powoli do przedpokoju Alan usiadł przy szafce z butami i niezgrabnie jedna ręką ściągnął jedną ręką parę swoich bucików na podłogę i powoli zaczął wyciągać z nich sznurówki.

Agata słyszała jak chłopiec majstruje przy swoich butach i wciąga z powrotem nosem nadmiar wydzieliny. Co za obrzydlistwo – pomyślała i próbowała dalej uciec w strony z asortymentem łazienkowym.

Za każdy razem sznurówka dostawała się pod naderwany paznokciem Alan głośno jęczał i strasznie mu to przeszkadzało, przyłożył okaleczony palec do ust i mlecznymi zębami zerwał zwisającą osłonę. Gdyby nie KAPPA który z pokoju obok sterował nim niczym zabawką chłopczyk pewnie zemdlał by z bólu i widoku krwi która prysła mu małą strużką na twarz.

W końcu uporał się z rozsznurowywaniem obuwia, podniósł się z podłogi podpierając się zdrowa rączka, włożył sznurowadła do kieszonki spodni i podszedł ponownie do mamy, KAPPA potrzebował jeszcze jednej rzeczy.

- Mamo – Mamo! – musiał zebrać siły żeby zasmarkanym głosem zwrócić na siebie uwagę Agaty

- Czego znowu chcesz, pytałam czy jesteś głodny !

- Nie jestem głodny, podasz mi nóż ? – Nie mogę sięgnąć – zapytał mamy i pociągnął głośno nosem.

Agata niczym upiór z wyprostowany kręgosłupem wstała od komputera i podeszła do szafki w kuchni na której stał drewniany stojak na noże. Wyciągnęła jeden i podała Alanowi który bezszelestnie wszedł za nią do pomieszczenia zostawiając za sobą krwawy trop z czerwonych kropelek.

- nie taki , taki z ząbkami – Alan znowu pociągnął nosem.

Agata zamknęła na chwile oczy jakby chciała zmienić kanał telewizyjny. Wyciągnęła ze stojaka najdłuższy nóż do pieczywa z ostrzem zakończonym piłką . Kucnęła przed chłopcem i włożyła mu nuż trzonkiem do rączki.

- A teraz idź do pokoju i daj mamie spokój, masz przecież włączone bajki. Później wróci tata to Ci coś przyniesie z pracy – Agata odtworzyła regułkę . Była niczym poniszczona maszyna grająca ze zdartymi płytami, naciskało się odpowiedni guzik i otrzymywało się w zamian odpowiedzią piosenkę.

- Jakieś ostatnie życzenie ? – próbowała przez chwile być ciepła i zabawna, jednak takie przebłyski miewała bardzo rzadko i po chwili maszyna włączała kolejna płytę.

- pic jeszcze chciałem – wyszeptał Alan

Agata odruchowo wyciągnęła ze zmywarki plastikowy kubek z dziubkiem nalała chłopcu gęstego soku owocowego.

- a teraz zostaw mamę w spokoju i idź się baw, oglądaj bajki czy rób cokolwiek.

Alan zakrwawionymi rączkami przechylał kubek i łapczywie pił sok przewracając przy tym przekrwionymi oczami. Opróżnił naczynie i stając na palcach odłożył je na zlewozmywak , Agata w tym czasie siedziała juz sztywno przed monitorem – była bardzo daleko.

KAPPA wrócił chłopcem do pokoju i zamknął nim drzwi. Następnie mały Alan wyciągnął ze spodni sznurowadła , odłożył nuż, usiadł okrakiem na dywaniku i zaczął ciasno wiązać sobie na udach opaski zaciskowe.

*** Mirek 2,5 promila ***

- Ty kurwo , jebana lambadziaro pierdolona, kurwa 8 lat Ty szmato , zajebie cię , wejdę do domu i cię kurwo uduszę, zjebana pierdolnięta suka …

Mirek wracał właśnie do domu, w przerwach między wyzwiskami uderzał butelką wódki w deskę rozdzielczą a druga ręką nerwowo operował kierownicą. Dzisiaj był ten dzień w którym wszystko puszcza i miarka się przebiera.

Mirek był policjantem, wcześniej pracował w stolicy jednak nie jest to miejsce gdzie można zgrywać dobrego gliniarza i wylądował na tym zadupiu. Na początku nie mógł znieść swojego nowego położenia, dopiero po trzydziestym razie kiedy o szóstej rano przemywał wodą twarz nad umywalką uświadomił sobie że miał mieszkanie i jak na psa w tym mieście nieźle zarabiał a jego praca tutaj polegała głównie na uspokajaniu awanturujących się pijanych mężów tłukących żony z dziećmi – w sumie nie było tak źle, łatwizna.

Poznał ja podczas jednej ze swoich interwencji, facet regularnie bił swoja zonę, kiedy zaczęła zwracać krwią i brzuch jej spuchł do rozmiarów piłki lekarskiej zaczął wlewać w nią alkohol żeby upozorować śmierć z przepicia. Kobieta konała pijana pływając w swoich odchodach przez dwa tygodnie jednak Mirek wiedział że na tej dzielnicy nie ma zbrodni doskonałych. Agata mieszkała obok lokalu w którym to się stało. Podczas gdy oczy wszystkich gapiów i ekipy prowadzącej postępowanie skierowane były na worek ze zwłokami lewitujący przez próg na korytarz ona patrzyła się na niego, pamiętał ze miała dziwny wyraz twarzy , taki sam jak maja ludzie oczekujący pomocy.

Była bardzo ładna , fajne cycki pamiętał jak pierwszy raz pieprzył ja pod prysznicem, pomyślał ze chyba wtedy ją zaczął kochać. Jest starzy to menele ale przecież tutaj to norma, sprzątała , starała się gotować i przede wszystkim miał darmowy seks. Zapytał czy zamieszka u niego.

Bardzo szybko zaszła w ciąże, Mirek miał 31 lat także potraktował te wydarzenie tak jakby przyszedł na nie w końcu czas, po jakimś czasie zaczął się tym nawet cieszyć.

Pobrali się , nie mieli wesela nie chciał bratać się z tymi brudnymi zwierzętami ze strony Agaty zresztą podobnie jak ona sama dlatego też ograniczyli się do skromnej imprezy w restauracji w centrum miasta.

Początek końca to narodziny Alana, w ciągu 6 lat Agata zamieniła się z początkującej pani domu i starającej się matki , żony i kochanki w zimne, sine nieruchome truchło całymi dniami siedzące przed laptopem.

Mirek cieszył się z synka, w końcu to jego krew. Lubił z nim spędzać resztki dnia po powrocie z pracy, Alan żalił mu się wtedy że mama go nic kocha i nie chce się z nim bawić.

W ogóle tego nie rozumiał , przecież wyciągnął ją dosłownie z gówna, umył i nauczył żyć jak człowiek. Miała tylko być i opiekować się dzieckiem i domem.

Lecz najbardziej brakowało mu seksu , Boże – pomyślał – nie kochali się chyba z dwa lata.

Jak Ci nie wychodzi z laska , masz dwie opcje – mówił jego przełożony na komendzie – możesz zacząć się wyżywać na niej ale i tak do niczego nie dojdziecie tylko dzieciaka szkoda albo pierdol jej szlaban na dupę i załatw sobie ruchanie na boku, mniej ją skrzywdzisz niż jakbyś robił jej codziennie „jazde” o to ze ci nie chce obciągnąć.

Lecz Mirek nie był typem kobieciarza, nieraz myślał o dziwkach ale szybko stwierdzał ze to nie dla niego, jakby to była najtrudniejsza rzecz na świecie, po prostu nie umiał tak.

To powodowało ze jeszcze bardziej jej nienawidził. Dzisiaj wszystko się skończy, jak nie będzie chciała się wynieść to zajebie te kurwę nikt nie zauważy i tak nie wychodzi prawie z domu, Alanowi powie ze mama musiała jechać do szpitala, zresztą jest przecież policjantem, coś na pewno wymyśli.

Wszystko dobrze zaplanował , miał teraz urlop i jak tylko ta szmata się wyprowadzi pojadą z Alanem nad morze, da dzieciakowi tyle zabawy ile będzie chciał, zasługuje na to ,całymi dniami będą biegali po plaży za wielką dmuchana piłką – obiecuje.

***Porozrzucane Zabawki***

Alan w tym czasie kończył odcinać sobie drugą nogę , praktycznie juz nie żył. Z wywróconymi do środka oczami i przesiąkniętym krwią ubrankiem przesuwał bezwładnie ostrzem noża po kości udowej. KAPPA starał się żeby chłopiec nie zmarł od razu, przy pierwszej nóżce długo to trwało około 10 minut, mimo zaciśniętych na udach sznurowadeł starał się kontrolować ciśnieniem krwi chłopca. Lecz teraz chyba się nie uda, dzieciak miał zbyt mało sił żeby przepiłować kość.

- No Alan mój mały, nie do końca nam to wszystko wyszło – powiedział do ledwo żywego chłopca.

- Nic tu po mnie, nikogo już tutaj nie ma – głośno pomyślał Demon, podniósł się z podłogi która teraz pokryta była centymetrowa warstwa gorącej zastygającej powoli krwi i podszedł do okna. Powoli swoimi trójpalczastymi malutkimi dłońmi otworzył skrzydła okiennic, czuł jak ciepłe powietrze miesza się z zapachami panującymi w pokoju. Spojrzał jeszcze raz na Alana któremu nóż prawie wypadał z rączki a jego ślina buzią bezwładnie poruszała ustami, potem spojrzał w dół – czwarte piętro – pomyślał KAPPA – powinno wystarczyć.

Demon wyskoczył na zewnątrz , gdy uderzył o chodnik jego ciało rozprysło się na setki małych części , setki małych rybików rozbiegło się tworząc wielkie rozpryskowe widowisko wpełzły do kanałów i pochowały w szczeliny pomiędzy płytami chodnikowymi, niektóre po ścianach okolicznych budynków przedostały się do mieszkań szukając wilgotnych miejsc gdzie mogły by się pożywić.

Cztery piętra wyżej potwornie okaleczone ciało małego chłopca padło bezwładnie do tyłu na podłogę uderzając głośno główką.

koniec

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Nie cierpię dzieci, ale środkowa część o sznurowadłach jest piekielnie smutna... Współczuję Alanowi takiej matki...
Odpowiedz
świetne (: Dawmo nie czytałam takiej fajnej pasty
Odpowiedz
Ok, ale zbyt dużo błędów ortograficznych, i za duże zawirowania fabularne ;)
Odpowiedz
ku*wa co za matka?! yh.
Odpowiedz
Chujowe
Odpowiedz
Ja bym zajebała matkę tego chłopczyka, smutne ale podoba mi się :)
Odpowiedz
najbardziej straszny to tu był "Nuż"
Odpowiedz
Ja pierdole - ale gówno.
Odpowiedz
Spx ale troche zamieszanie jest
Odpowiedz
Całkiem dobre, lubię tego typu historie.
Odpowiedz
przeciętnie.
Odpowiedz
Fajne, ale kappa nie jest takim złym demonem ;)
Odpowiedz
Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje