Historia

Płuca

piramides 8 10 lat temu 9 903 odsłon Czas czytania: ~3 minuty

Gdy Jack zbliżał się do busa stojącego na przystanku czuł się nieco dziwnie. Tak, jakby jakaś mała cząstka we wszechświecie błagała go, by nie wchodził do tego pojazdu masowego transportu. W środku może kryć się terrorysta, gwałciciel chłopców w wieku licealnym, złodziej, ekshibicjonista albo reinkarnacja Charlesa Mansona.

Przystanek, do którego zbliżał się Jack jest przystankiem, z którego rozpoczyna się kurs. Było na jakieś pięć minut przed planowanym odjazdem, gdy wsiadł do busa. Kiedy chwycił za klamkę poczuł dziwny chłód na plecach. Zapewne tak czuł się Frodo, wchodząc do Mordoru.

Jack wyciągnął swoje słuchawki z plecaka, włączył muzykę, zaczął się zastanawiać nad kolejnym dniem, którego część spędzi w szkole. Z konsternacji wyrwał go jego kolega, który usiadł na miejscu obok.

- Siema.

- No hej, Roger. Co tam u ciebie?

- Źle się czuję, chyba nie powinienem iść dzisiaj do szkoły…

- Tak? A co ci jest?

- Nie wiem… to chyba nie jest żadna choroba fizyczna… Tak mi się wydaje, nie znam się na tym. Czuję się… czuję się jakby coś wyrwało moje serce. Taką pustkę w tym miejscu czuję, nie wiem co to ma być, stary. I jakoś ciężej mi się oddycha.

- Może się przeziębiłeś?

- Nie mam gorączki, ani nic takiego. I jeszcze chyba mam jakiś dziwny rodzaj depresji… W ogóle są jakieś rodzaje depresji?

- Nie mam pojęcia… Ale chyba depresja to depresja, nie? – Jack spróbował się uśmiechnąć, ale wyszło to dość sztucznie.

- No właśnie nie wiem… - Roger skierował swój smutny wzrok na wzorek znajdujący się na oparciu siedzenia przed nim.

- Masz jakiś powód, by mieć depresję? Mogę spróbować ci pomóc.

- Nie, Jack, ale dzięki. Powinno mi przejść.

- No, mam nadzieję…

W tym momencie Jack znów założył swoje słuchawki. Nie miał ochoty słuchać Rogera skarżącego się na jego problemy psychiczne. Miał dostatecznie dużą ilość własnych problemów. Zagrożenia z dwóch przedmiotów, zbliżająca się przerwa świąteczna, zepsuty komputer… wszystko skumulowało się teraz. I do tego jeszcze Roger.

Roger nie zjawił się w szkole następnego dnia.

Kolejnego też.

Później okazało się, że Roger nie żyje, prawdopodobnie został zamordowany w dość brutalny sposób. Jack zaczął przez to zastanawiać się nad dziwnym uczuciem, jakie czuł wchodząc wtedy do tego busa. Czy możliwym jest, że wyczuł jakiegoś chorego mordercę? Że wyczuł jego obecność? Brzmiało to dla niego mocno abstrakcyjnie, ale postanowił pójść z tym na policję.

Przywitał go dosyć stary policjant. Jego brzuch był zapewne efektem mieszanki wysokokalorycznych, słynnych „policyjnych pączków” z piwem. Wyglądał na bardzo sympatycznego gościa, na jego włosach widać było już ślady siwizny. Jack zastanawiał się, czy ten policjant nie powinien być już na emeryturze.

- Witaj, młody człowieku. Chcesz nam coś przekazać?

- Właściwie to… nie wiem. Przychodzę tu w sprawie Rogera Johnsona.

- A tak, pamiętam. To sprawa, której raczej nie zapomnę do końca życia.

- Dlaczego? – John wiedział, że jego znajomy został zamordowany w dosyć okrutny sposób, lecz nie wiedział dotąd dokładnie jak zginął.

- Nieczęsto spotyka się spalone płuca.

- Spalone płuca?

- Tak. – Policjant sprawiał wrażenie osoby, która opowiada straszną historyjkę jakiemuś dziecku. Pochylił się nieco do przodu, niezauważalnie ściszył głos oraz złożył ręce jak do modlitwy – Prawdopodobnie uznalibyśmy, ze wypił kwas albo jakiś środek chemiczny, ale w jego ciele nie znaleźliśmy serca. Tak jakby ktoś mu je po prostu wyciął.

- Wyciął?

- Tak. Płuca były tylko spalone, ale znajdowały się w jego ciele. Skurczybyk, musiał wypalić dużo papierosów – zaczął śmiać się ze swojego żartu, ale widząc, ze chłopiec pozostaje poważny stopniowo przestał. – W każdym razie serca tam nie było.

Jack przypomniał sobie rozmowę w busie… Chyba rzeczywiście Roger cierpiał na jakąś bardzo poważną chorobę. Powinien był wysłać go do szpitala, postarać się, by dostał odpowiednią opiekę medyczną… ale nie, on wolał sobie posłuchać ukochanego zespołu.

Skłamał, że jednak nic nie wie w sprawie śmierci kolegi i wyszedł z komisariatu. Gdy wychodził poczuł się dziwnie… Jakby coś wyrwało mu serce… I chyba ciężej mu się oddychało…

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Fajne, ale w momencie kiedy wszedł na posterunek, bohater zamiast Jack jest napisany jako John
Odpowiedz
Bardzo ciekawe oby tak dalej
Odpowiedz
Przyjemne i intrygujące. Byłabym wdzięczna gdyby pojawiła się kolejna część gdzie Jack doświadczyłby tego brutalnego morderstwa czy coś i przy okazji wyjaśniło się o co w ogóle chodzi :D mam na myśli kto lub co to zrobiło, dlaczego i jak. Ale oczywiście wszystko zależy od autora, świetna pasta ^^
Odpowiedz
Ja juź 5 razy miałem takie uczucie. Umarłem 5 razy XD
Odpowiedz
Niezłe
Odpowiedz
Ciekawe aż ciary przechodzą:)
Odpowiedz
Jak niżej napisała moja imienniczka-styl pisania jest świetny, historia także interesująca. Pisz dalej!
Odpowiedz
Super, bardzo mi się podobało. Masz bardzo fajny styl pisania.
Odpowiedz
Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje