Historia

Głos potępionych

assenoiss 3 10 lat temu 7 911 odsłon Czas czytania: ~4 minuty

2003 rok, inwazja na Irak.

Nazywam się Burce Storm i jestem sierżantem armii USA. Chciałbym opowiedzieć Wam moją historię, by pokazać, co czuje człowiek i jak się zachowuje, gdy ma do czynienia nie tylko z uzbrojonym i niebezpiecznym wrogiem, ale też zjawiskami, których nikt dookoła nie potrafi wytłumaczyć.

Wszystko zaczęło się pozornie niegroźnie. W 8 dniu inwazji, udało nam się zdobyć niewielkie miasteczko. Garnizon był słaby, więc prawie bez strat własnych zajęliśmy wszystkie zabudowania. Na sztab, nasz dowódca wybrał opuszczone irackie więzienie. Dlaczego? Najlepiej byłoby spytać o to jego, ale on już raczej nic nie powie. Nie żyje. Według mnie, decyzja ta była spowodowana tym, że obiekt znajdował się na wzniesieniu i było stąd bardzo dobrze widać całą okolicę. W dodatku budynek był potężny, więc w razie kontrataku wroga, mogliśmy się tam bronić bardzo długo.

Gdy wkroczyliśmy do więzienia, już na samym początku zaskoczyło nas to, co tam zastaliśmy. Obiekt wyglądał na opuszczony. Gruba warstwa kurzu, nawet na portrecie Saddama. Przecież w Iraku to było nie do pomyślenia! Wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy, dlaczego budynek jest opuszczony. Od ludności cywilnej nie dowiedzieliśmy się nic, gdyż była do nas bardzo źle nastawiona. Spostrzegliśmy jednak, że trzymają się z daleka od więzienia. To też moglismy wytłumaczyć, wiedzieliśmy, co Irackie Służby Bezpieczeństwa robiły z więźniami. Któż chciałby odwiedzać miejsce kaźni?

Zakwaterowano nas w centralnej części obiektu, w koszarach personelu więzienia. Po dobrych kilku dniach spania pod chmurką, byliśmy naprawdę zadowoleni, że wreszcie mamy dach nad głową. W dodatku były tam prysznice. Kąpiel, nawet w zimnej wodzie, po kilku dniach walki była ukojeniem, zarówno dla ciała, jak i duszy. Wszyscy w świetnych humorach zjedli kolacje i poszli spać. Sielanka jednak nie trwała długo.

Już drugiej nocy, usłyszeliśmy dziwny hałas, a następnie jęk jednego z żołnierzy i wołanie o pomoc. Czym prędzej pobiegliśmy na ratunek. Okazało się, że chłopaka przygniotła skrzynia z amunicją. Jakim cudem? Oficer, odpowiedzialny za broń i amunicję, zarzekał się, że skrzynia była zabezpieczona pasami i w dodatku znajdowała się na samym końcu półki, więc nie ma szans, by spadła. Cóż, potraktowaliśmy to jako nieszczęśliwy wypadek. W ciągu następnych dni, dziwne wypadki się nasiliły, jednak nikt nie odniósł obrażeń. W dodatku, w naszych koszarach, na ścianach pojawiły się znikąd dziwne plamy. Nie było tam wilgoci, czy pękniętej rury. Przy upalnej pogodzie nie było szans, by pojawił się grzyb, lub coś w tym stylu powodowane wilgocią.

To był dopiero przedsmak tego, co miał się zacząć dziać wkrótce. Dwa dni później, podczas apelu na placu przed koszarami, zauważyliśmy człowieka, stojącego na krawędzi dachu. Miał na szyi sznur. Rozpoznaliśmy, że to oficer odpowiedzialny za broń i amunicję. Patrzył na nas, a my na niego i po chwili, zaczął się śmiać w nienaturalny sposób i mówić do nas coś w niezrozumiałym języku. Następnie skoczył. Lina była tak długa, że gdy się skończyła. Oderwała żołnierzowi głowę. Byliśmy przerażeni.

Co było potem? Tylko gorzej. Z piwnic, gdzie mieściły się cele oraz pokoje przesłuchań, noc w noc dobiegały czyjeś odgłosy. Dźwięk wystrzałów z broni krótkiej, krzyki, błaganie o pomoc. Nikt nie odważył się tam wejść. Pomieszczenia te, były sprawdzane w momencie, kiedy pierwszy raz weszliśmy do więzienia. Dopiero po tygodniu, dowódca zdecydował się, że czas najwyższy sprawdzić, co tam się dzieje, tym bardziej, że zniknął żołnierz, który stał na warcie przy schodach, prowadzących do podziemi. Z duszą na ramieniu, zeszliśmy na dół. Na podłodze, w pokoju przesłuchań, leżały wycięte języki, wydłubane oczy, uszy, oraz kawałki skóry. W dodatku, wszędzie były ślady krwi, tak jakby ciągnięto w jedną i drugą stronę zakrwawione zwłoki. Ślady urywały się przy celach i zawsze biegły w stronę pokojów przesłuchań. Jak to możliwe, skoro nic takiego nie znaleźliśmy przy pierwszym przeszukiwaniu obiektu? Tego nie wiem. Znaleźliśmy też naszego towarzysza broni. Siedział w jednej z cel. To był najpotworniejszy i najbardziej przerażający obraz jaki w życiu widziałem, a widziałem sporo. Miał powyrywane paznokcie, pociętą twarz i poderżnięte gardło. Wydawało nam się, że jego zmasakrowana twarz jest wygięta w jakimś dziwnym grymasie.

Pochowaliśmy go, oraz naszego wisielca. Z dnia na dzień, plama na ścianie w koszarach zaczęła się powiększać. W nocy, słychać było krzyki, zarówno te dobiegające z podziemi, jak i krzyki żołnierzy, przez sen. Kilku nie wytrzymało i po prostu oszalało. Jeden strzelił sobie w głowę, zaraz po tym, jak wieczorem zgaszono światła. Inny, poszedł sam, bez powodu do podziemi. Nigdy więcej już go nie widzieliśmy. Ludzie chcieli uciekać, być wszędzie, tylko nie tutaj. Każdy z chęcią zgłaszał się do patrolowania okolicy. Wszyscy byli przerażeni. Po dwóch tygodniach, gdy czyściliśmy na zewnątrz broń, podbiegł do nas jeden z żołnierzy i poprosił dowódcę, by poszedł za nim. Chciał mu coś pokazać. Poszliśmy za nimi. Plama, która przez długi czas była tylko niewyraźnym śladem, nabrała kształtu. Teraz, wyraźnie przypominała smutną twarz mężczyzny.

Przerażeni jak diabli opuściliśmy więzienie i zamieszkaliśmy pod chmurką. Nigdy w życiu tak nie cieszyłem się ze spania i przebywania na otwartej przestrzeni! Wszyscy odetchnęliśmy z ulgą. Nie patrzyliśmy nawet w stronę więzienia.

Rozwiązanie zagadki, przynajmniej pozorne, nastąpiło dopiero miesiąc później. Spotkaliśmy sędziwego mężczyznę, który opowiedział nam o obiekcie, w którym działy się niewytłumaczalne rzeczy. Otóż było to więzienie szczególne. Przetrzymywano i torturowano, oraz mordowano tam nie tylko jeńców wojennych, cywili, czy szpiegów, ale też wysokich rangą dowódców, którzy w jakiś sposób podpali Saddamowi. Doszło do tego, że przyszedł rozkaz zamordowania naczelnika więzienia, jednak wtedy zbuntowali się jego podwładni i odmówili wykonania rozkazu. W końcu skoro łapska Saddama sięgają do dowódcy, to i podwładni pewnie wkrótce pójdą na szafot. Bunt został brutalnie stłumiony, natomiast strażników więziennych, których wojsko irackie nie zabiło w czasie ataku na więzienie, rozstrzelano w podziemiach. Od tamtego czasu, zaczęły się dziać niewyjaśnione rzeczy. Stary mówił też, że każdy żołnierz, który znajdował się w plutonie egzekucyjnym, popełnił potem samobójstwo. Nie wiem ile jest w tym prawdy, a ile wyobraźni staruszka. Być może chciał nas wykurzyć z miasta, dlatego opowiadał nam te historyjki. Być może to są fakty. Po tym, co widziałem w więzieniu, nic mnie już nie zdziwi.

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

trzeba bylo od razu zwiewac a nie siedziec 2 tygodnie ;p
Odpowiedz
Pisz dalej chłopie, uwielbiam Twoje creepy ! : D
Odpowiedz
Całkiem dobre, chociaż mogło być lepsze :) Pisz dalej :)
Odpowiedz
Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje