Historia

Legenda o Kobiecie z Lasu

michal1 14 10 lat temu 12 317 odsłon Czas czytania: ~12 minut

Każde duże i małe miasto posiada swoją charakteryzującą je legendę. Czasami jest to wesołe opowiadanie o elfach czy krasnoludkach. Inne jednak nie są już takie pozytywne, przedstawiające mroczną tajemnice na temat morderstw, obrzędów, duchów, nawiedzeń itd. Ja sam dowiedziałem się o legendzie zwiazanej z moim miasteczkiem. Nie potrzebowałem w tym celu żadnej historyjki, czy książki. Bedąc naocznym świadkiem nietypowych wydarzeń na własne oczy przekonałem się, że historia podawana z pokolenia na pokolenie, nie zawsze jest tylko mitem.

Nazywam się Iwan. Mieszkam z rodzicami w niewielkim dziesięcotysięcznym miasteczku w głębi Białorusi. Miejscowość ta to wielce przyjazna okolica, gdzie wszycy się znają, nie tylko z widzenia, pomagają na wzajem i ogólnie panuje pokój oraz solidarność. Mimo, że przeważa tutaj dobrobyt w porównianiu do całego kraju, a miasto śledzi nowości techniczne, to nadal obowiązują głębokie wierzenia i obrzędy słowiańskie. Tradycja i wiara stanowi dużą wartość w życiu wielu ludzi. Dlatego też nie brakuje legend i podań temu miastu, co przyprawia to miejsce o nutkę tajemniczości.

Jakieś 500 metrów od miejsca mojego zamieszaknia, między blokowiskiem, a domami jednorodzinnymi ukrywała się pewna kobieta. Nikt o niej za dużo nie wiedział, oprócz tego, że kiedyś żyła szczęsliwie ze swoją rodziną. Jednak 10 lat temu, wyniosła się z domu, ponieważ, jak głoszą plotki, zaczęła uprawiać okultyzm i demonologię oraz czciła szatana. Bliscy kategorycznie zakazali jej takiego zachowania, ale była już tak pogrążona, że nie ugięła się na ich prośby. W skutek dręczenia jej osoby, postanowiła odciąć się od nich, bo nie mogła zaznać spokoju i zrozumienia. Przeprowadziła, a raczej zamieszkała w małym lasku, gdzie zgromadziła wszyskie rzeczy potrzebne jej do egzystowania w tamtym miejscu. Wzięła rozwód z mężem jednak on i dzieciaki przez jakiś czas ją odwiedzali, namawiając do powrotu. Bezskutecznie. Po jakimś czasie przestali ją nawiedzać i została sama. Inni mieszkańcy nie sprzeciwiali się przeciwko jej miejsca pobytu, bo nikomu nie zagrażała i nie przeszkazała. Nawet władze miasta nie miały nic przeciwko. Nie wiadomo jednak skąd brała pożywienie, owszem z początku ludzie przynosili jej posiłki, ale potem przestali, podobnie jak rodzina. Spokój w miasteczku został naruszony jakieś 2 lata temu, kiedy zaginęło bez śladu kilka osób. Policja podczas śledztwa nawet ją odwiedziła, ale niczego nie zlaleźli. Od tego czasu mieszkańcy starali się szerokim łukiem omijać to miejsce, gdyż w ich oczach znalazła się na pierwszym miejscu na liście podejrzanych. Sam niekiedy przechodząc tamtędy odczuwałem dziwny niepokój.

W końcu nadeszło lato. Postanowiłem zadbać trochę o siebie i zacząć biegać. Starałem robić to po zachodzie słońca, gdy temperatura znacznie spadała. Los chciał, że idąc w stronę wyznaczonej przeze mnie trasy, musiałem przejść niedaleko jej miejsca pobytu. Nie podobało mi się to, ale nie chciałem nadrabiać sporego dystansu idąc na około. Często ją spotykałem na skraju tego lasku. Kobieta w wieku około 50 lat. Z wyglądu można wywnioskować, że była zaniedbana i wychudzona. Wciąż nosiła te same ubrania. Domyśliłem się, że pranie i kąpiel musiała robić w nieodległym strumyku. Ochyda - myślałem za każdym razem przechodząc tamtędy, jednak z drugiej strony było mi jej szkoda, ale zrobiła to na własne życzenie.

Pewnego wieczoru, kiedy szedłem na początek mojej trasy, zdziwiła mnie jedna rzecz. Nie zauważyłem tam kobiety, a przecież zawsze o tej porze robiła porządki wokół swojej "lepianki". Po chwili zignorowałem to i podążyłem dalej. Wszedłem na ulice, zacząłęm się rozgrzewać i nagle przeraziło mnie to co zobaczyłem. Jakieś 30 metrów przede mną stała ona. Kobieta z lasu. Znajdowała się na środku drogi. Ubrana jak zwykle w te same znoszone, poniszczone ciuchy, brudna od liści i gałązek. Jednak nie to mnie przestaszyło. To co wywołało u mnie lęk, to siekiera w jej dłoniach i przeszywający mnie wzrok psychopaty. Kilka sekund wpatrywałem się w nią bez ruchu, gdy w pewnym momencie zerwała się i biegła w moja stronę. Równie szybko i ja się zerwałem i zacząłem ucieczke. Serce biło mi jak oszalałe, miałem mętlik w głowie. Co kilka metrów oglądałem się przez ramię, by sprawdzić jak daleko jest. Na szczeście treningi się opłaciły i już po chwili zatrzymała się i wykrzyczała parę słów w nieznanym mi języku. Musiała stwierdzić, że i tak mnie nie dogoni, więc próba pochwycenia mnie i tak nic nie da. Wiedząc, że już ją zgubiłem, zatrzymałem się za rogiem i odsapnąłem. Serce nadal szalało, lecz stres powoli przechodził. Swierdziłem, że nie bedę już więcej tamtędy przechodził.

Kilka dni później wydarzyła się okropna rzecz. Przyjęto zgłoszenie o około 23 o pożarze na jednej z polan. Straż od razu przyjechała ma miejsce. Nie miałem daleko, więc szybko udałem się w tamtą stronę. Na jednym z wydeptanych miejsc paliły się zwłoki dwóch dziewczynek w wieku 10 lat. Mieszkańcy gromadzili się jeden po drugim, chcąc dowiedzieć się co się stało. Kiedy ugaszono ogień okazało się, że ktoś bestialsko zamordował dzieci, poprzez poćwiartowanie ciał i podpalenie ich. Nie dało się nie zauważyć, że leżały one w namalowanym pentagramie z krwi. Ludzie w szoku patrzyli i niedowierzali w to co widzięli. Niektórzy nawet płakali. Obrzydliwy smród unosił się w powietrzu, który zbierał mnie na wymioty. Przybyli rodzice nieszczęsnych dziewczynek i aż nie dało się słuchać ich płaczu. Świat się dla nich zawalił. Wokół mnie panował istny chaos, a ja stałem i przerażony wpatrywałem się w bezruchu na ten okropny obraz okrucieństwa. Niedługo potem przyjechała policja oraz inne służby specjalne. Patrząc na ten upiorny pentagram zdawałem sobie sprawę, kto mógłby dokonać tego czynu. Na myśli miałem tylko jedną osobę - kobieta z lasu.

Zabezpieczono ciała, a w zasadzie to co po nich zostało. Wszyscy powoli rozchodzili się do domów. Wróciłem do siebie i położyłem się do łóżka. nie mogłem jednak zasnąć tej nocy. W głowie ciągle miałem ten makabryczny widok rozczłąkowanych ciał i smód im towarzyszący. Około godziny 3 w nocy przewracając się z boku na bok, usłyszałem warkot kilku pojazdów. Wyszedłem na balkon. Okazało się, że straż, policja i inne towarzyszące im jednostki odjechały. Już miałem schować się do środka, kiedy w mroku dostrzegłem kilka osób. Przykucnąłem, żeby nie zauważyli mnie i nasłuchiwałem o co chodzi. Gupa 6 mężczyzn umówiła się, że pójdą do kobiety, mieszkającej w lasku i sami wymierzą sprawiedliwość. W rękach nieśli łopaty,latarki, kanister, sznur i noże. Nie mogłem przepuścić takiej okazji - ubrałem bluzę i udałem się za nimi.

Trzymając się kilkanaście metrów za grupką, podążając zakamarkami śledziłem ich, aż do celu. Weszli w głąd gęstwin i po chwili rozległy się stuki i krzyki. Włamali się do mieszkania dziwaczki i dosłownie wynieśli ją stamtąd. Ona krzyczała panicznie, lecz to nic nie dawało. Żeby ją ciszyć, wcisnęli jej do buzi szmate i zakneblowali ją. Poszli w stronę lasu, ja z kolei postanowiłem zobaczyć co kobieta trzymała u siebie. Jej schronienie zrobione zostało z desek, kartonów i dykt, pozbijane gwoździami lub zwiazane sznurem. Dostałem się do środka, paliła się jakaś lampka na baterie. Zaniemówiłem. W całej kanciapie porozstawianie zostały świadectwa szatana - pentagramy, liczby 666, odwócone krzyże i inne. Pod jedną ze ścian był nawet ołtarzyk z jakąś księgą, której nie rozpoznałem, ale widniał tam obrazek stwora z rogami. Świece dookoła nadawały klimatu grozy. Usłyszałem, że grupa mężczyzn oddala się, więc cichym krokiem kontynuowałem śledzenie rzezimieszków.

Dotarli na pole, na którym niegdyś znajdowało się boisko do gry w siatkówkę. Pozostały po nim jedynie dwa wysokie drewniane słupy na siatkę. Do jednego z nich przywiazali wspomnianą wcześniej podejrzaną. Zrobili to bardzo starannie i mocno, nie dając szans na ucieczkę. Wyjęli z ust knebel, a ona od razu zaczęła krzyczeć. Obserwowałem tą sytuację z 50 m siedząc w gęstwinach. Widok z pagórka był idealny. Połączenie tej sceny grozy na tle polan i lasu naprawdę dawało piorunujący efekt. Lekko poddenerwowany obserwowałem całą akcję i czułem ciarki na plecach.

- Zamknij się suko! - wrzasnął jeden z oprawców.

- Nie róbcie mi krzywdy! Proszę! - błagalnie odpowiedziała ofiara.

- Zapłacisz za tamte dzieciaki! Co one ci zrobiły!?

Wypowiadając te słowa drugi z grupy oblewał kobietę benzyną, starannie po całym ciele.

- Ja wcale nie... - nie zdążyła dokończyć zdania, bo ogień z zapalniczki zajął całe jej ciało. Zaczęła panicznie krzyczeć. Wrzaski rozpaczy i katuszy wkręcały się w umysł tak, że ranił go bez reszty. Dźwięki były tak straszne, że doprowadzały do szaleństwa. Od razu poczułem, że pojawiła mi się gęsia skórka i doznałem uczucia, jakby serce mi się rozdzierało na pół. Nagle przestała krzyczeć i w tej samej sekundzie odezwała się przerażającym głosem, który można usłyszeć jedynie w filmach przestawiających opętanie:

- Głupcy! Nie da zabić szatana jego własną bronią! Tylko wznieciliście mój gniew! Zły zzstąpił do świata żywych! Wy i reszta śmiertelników poznacie co to ból i cierpienie!

Wszyscy mężczyźni popatrzyli na wzajem na siebie ze zgrozą w oczach. Jeden z nich chwycił za nóż i szybkim ruchem, mimo płonieni, poderżną jej gardło. To coś zaśmiało się szyderczo i dodało przed śmiercią: "Koniec jest bliski", po czym umarło. Czułem, że z przerażenia drżą mi ręce, a oddech jest niespokojny jak burza.

Płomień rozświetlał mrok jeszcze przez godzinę. Potem żar znajdujący się jeszcze na ciele tego stwora ugasili piaskiem. Zdjęli ciało i zanieśli do lasu niedalego od miejsca zbrodni. Zmieniłem miejsce ukrycia, by bliżej przyjżeć się akcji. Kilkanaście minut trwało, zanim wykopali dół i wsadzili zwęglone zwłoki. Sarannie zakopali i ukryli miejsce pochówku, tak by nikt się o tym nie dowiedział. Rozpoczęli dialog:

- Nich nikt nie piśnie ani słówka o tym co zobaczył dzisiajszej nocy - powiedział jeden

- Andrzej, te głosy... Jestem przerażony... Jak to możli...

- Nie wiem nie potrafię tego wyjaśnić! Tą chorą jędzę opętał demon! Pamietajcie, zrobiliśmy to dla dobra miasta. Bezdomnym człowiekiem i tak nie będzie się nikt przejmowal. Jutro ubudzimy się jak gdyby nigdy nic i bedzie normalnie. Zrozumiano? - odparł ponownie mężczyzna rozpoczynający rozmowę. Pozostali zgodzili się na to rozwiązanie, lecz u większości dało się rozpoznać strach i niespokojny głos. Całą grupką poszli do miasta. Ja również wróciłem do domu.

Nie wiem co z sobą zrobić. Boję się jak cholera. Ten głos i straszliwe słowa płynące z ust opętanej. Myślałem, że napisanie tego da mi spokój, ale nic nie dało. Czuję, że to jeszcze nie koniec...

25.05.2006:

Jestem Iwan, a to mój dziennik. Postanowiłem, że go założę, gdyż chce na bieżąco opisywać wydarzenia związane z opętaną. 2 tygodnie temu miały miejsce przerażające incydenty, których osobiście byłem świadkiem, i po których nie mogę się otrząsnąć aż do dzisiaj. Podobne reakcje spostrzegłem u mieszkańców miasta. Spalone zwłoki dziewczynek wycisnęły piętno na ludziach i zmieniło ich to diametralnie. Wszyscy jakby osmutnieli i wodoczna była ignorancja oraz obojętność w stosunku do innych. Nikt już nie emanował dobrem i życzliwością. Tymbardziej, że kilka dni temu troje meżczyzn popełniło samobójstwo. Dla miejscowych to poprostu zbieg okoliczności lub stres wywołany nieludzką zbrodnią na spalonych dzieciach. Jednak ja wiedziałem, że to ci sami, którzy zabili tamtą kobietę! O pozostałych trzech nie miałem żadnych wieści. W ogóle ich nie widywałem, może z nimi też coś się stało. Co jeżeli diabeł wcielony w tą kobietę był realnym zagrożeniem? Chciałem się tego dowiedzieć jak najprędzej, tylko nie wiedziałem jeszcze w jaki sposób.

28.06.2006:

Zaobserwowałem wzrastającą nienawiść na ulicach. Ludzie krzywo patrzą się na rówieśników, częsciej donoszono o pobiciach i rabunkach oraz wzmożono patrole na ulicach. Nawet moi rodzice częściej się kłócili. Większość moich nocy jest nieprzespanych, ale jak już zasypiam, śni mi się ta kobieta. Przywiązana do pala, płonie i śmieje się w psychodeliczny sposób. Zawsze potem budzę się przestraszony i zlany potem. W dzień nie wiem co ze sobą zrobić. Zamiast wykorzystywać ładną pogodę, ja siedzę w domu i rozmyślam, jak zarazdzić całej tej sytuacji. Z dnia na dzień jestem pewniejszy tego co powiedział demon. W końcu żywi się on ludzką tragedią, cierpieniem i przemocą. Czasami jak spoglądam na las, w którym pochowana została kobieta, odczuwam dziwny niepokój, zupełnie gdybym czuł, że coś jest z nim nie tak. Może to wspomnienia z tamtej pamiętnej nocy.

29.06.2006:

Spotkałem się z przyjacielem, Wasylem. Opowiedziałem mu całą historię. Nie uwierzył mi na początku w to czego doświadczyłem. Czułem się lepiej, gdy opowiedziałem to komuś. Po paru godzinach powoli zaczął mi ulegać. Powiązał ze sobą wszystkie fakty i zdał sobie sprawę, że to jednak może okazać się prawdą. Dał mi jeden warunek, bedzie pewien moich słów, jeśli pokażę mu dowody. Pierwsze co przyszło mi na myśl to zakopane ciało w lesie. Oznajmiłem mu to i postanowilismy w niedługim czasie wyruszyć tam i przekonać go, że nie kłamałem w stusunku do tych informacji.

01.06.2006:

Miasto jest coraz bardziej mroczne. Niewiarygodne jak wszystko się zmieniło. Coraz mniej ludzi przechadza się na mieście dniem, a nocą prawie nikogo nie widać, tylko policja stanowi wyjątek. To na pewno strach mieszkańców. Nie mogłem zasnąć całą noc. Nie z powodu strachu, ale podekscytowania wyruszenia w poszukiwaniu ciała. Z łóżka wstałem późnym rankiem i zacząłem się przygotowywać. Cały dzień chodziłem z kąta w kąt. Udzielał mi się lęk. Jak wyobrażę sobie ciemny las, a w nim nas z tym czymś w ciele kobiety, to aż dreszcze mnie przechodziły. Nareszcie nadszedł wieczór i zaraz wybieram się na spotkanie z kolegą. Mam na sobie stare ciuchy, gdybym miał sie wybrudzić, a pod ręką łopatę, latarkę i parę przydatnych drobiazgów.

***

Raport policyjny:

Ciało Iwana Lebiediewa znaleziono w głębi lasu odległego od miasteczka Matrovanka o 3 km. Poszukiwania dały rezultat dopiero po 2 tygodniach, kiedy znaleziono go w krytycznym stanie okaleczenia. Rodzina z trudem rozpoznała jego ciało na identyfikacji. Całe ciało pokryte zostało najprawdopoobniej znakami satanistycznymi poprzez wyrycie ich w skórze jakimś tępym narzędziem. Głowa pozbawiona została oczu i uszu. Prawie wszystkie kości znajdujące się w kończynach zostały doszczętnie zmiażdżone lub połamane. Brak jakichkolwiek poszlak lub śladów wskazujących na mordercę. Dziennik prowadzony przez ofiarę znaleziono u niego w domu. Będzie istotnym dowodem w tej sprawie.

Na komisariat policji po miesiącu od odnalezienia ciała stawił się nijaki: Wasyl Stachowskij. Przedstawił swoją wersję wydarzeń. Po przesłuchaniu i postawionej jemu dziagnozie, stwierdza się niestabilność psychiczną, zdezorientowanie, majaczenie, ciągłe poczucie lęku. Następujący fragment przesłuchania będzie również stanowił dowód w dochodzeniu:

Sierżant Jacek Repnin - JR

Wasyl Stachowskij - WS

JR - Co wydarzyło się w nocy z dnia pierwszego czerwca dwa tysiące szóstego roku na drugiego czerwca dwa tysiące szóstego?

WS - To było straszne... Demon... Tak... To był demon!

JR - Proszę odpowiedzieć na pytanie.

WS - Iwan... On... powiedział, ze widział jak sześciu jakichś chłopów spaliło ją żywcem. Tą kobietę! Mieszkała w małym lasku koło bloków. To była wariatka! Mówił, że wszystko widział z ukrycia. Przywiązali ją do palu i spalili, a ona odezwała się głosem szatana! Powiedziała, że zginą! Wszyscy zginą! Widział, gdzie ją pochowali i chciał pokazać mi to miejsce! Zabrał mnie tam... ale tam nie było jej! Tylko dół! Ja bardzo się bałem i oglądałem to wszystko z daleka, gdy on tam poszedł, do tego dołu! Było ciemno, ale ja widziałem jego bladą twarz ze strachu. Wtedy... Ona... Dosłownie spalona, zżarta przez robaki biegła do niego. Rozumie pan!? Nie mogła żyć, bo się spaliła, ale biegła w jego stronę i go zabrała!

JR - Gdzie go zabrała?

WS - Nie wiem! On tak bardzo krzyczał! Ja uciekłem. Z całych sił biegłem do miasta i wróciłem do domu. Całą noc płakałem. Leżałem i płakałem! Bo to coś go porwało! To był diabeł! Diabeł w ciele kobiety mieszkającej w lesie!

Wasila Stachowskiego umieszczono w zakładzie psychiatrycznym w Mińsku dnia 15 września 2006 roku. Dwa tygonie później popełnił samobójstwo w celi.

Raport rządowy kraju Białoruś:

02.06 - 03.06.2006 - Drastyczne doniesienia z miasta Matrovanka. Seria zabójstw.

04.06.2006 - Ogólna anarchia w mieście i zmobilizowanie policji z sąsiednich miast.

05.06.2006 - Bezzwłoczny nakaz opuszczenia miasta przez ludność i wkroczenie wojsk na teren Matrovanki.

06.06.2006 - wyludnienie miasta. Zamknięcie dróg dojazdu. Brak wstępu dla nieupoważnionych. Wtargnięcie na teren miasta bez zgody państwa grozi natychmiastowym rozstrzelaniem. Rozpoczęcie nowego projektu, w celu badań zjawisk nadprzyrodzonych o kryptonimie: "Czarna śmierć".

Michał Karwaszewski

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

wow
Odpowiedz
A mi to bardzo przypomina powieść ,,Domofon"...
Odpowiedz
06.06.06- ta data to nie przypadek ;)
Odpowiedz
Rycie w skórze tępym narzędziem? Nieźle się ta kobitka musiała namęczyć.
Odpowiedz
Świetnie się czyta! na 6 !!!
Odpowiedz
Dobre
Odpowiedz
troche ci się daty pomyliły ale opowiadanie zajebiste
Odpowiedz
Dziwne, ale spko :)
Odpowiedz
Jak się wpisze w grafice "Matrovanka", to wyskakuje tylko jedno zdjęcie. Przedstawia jakiegoś upiornego chłopca na tle jakim się robi zdjęcia przestępcom. Tak tylko popatrzyłam, ale coś kazało mi nie powiększać tego zdjęcia... w zasadzie to sama nie wiem po kij to tu pisze, ale może ktoś sobie popatrzy. A opowiadanie jest świetne. Naprawdę mi się podoba ^^
Odpowiedz
Jak wpisałam to w Google to w grafice nic nie wyskoczyło.
Odpowiedz
super :)
Odpowiedz
Straszne,ale ciekawe
Odpowiedz
dobreee!!!
Odpowiedz
no fajne :)
Odpowiedz
Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje