Historia

Kopalnia

assenoiss 6 9 lat temu 11 501 odsłon Czas czytania: ~6 minut

Wejście do kopalni znajduję się na zboczu góry. Zabezpieczone jakoś specjalnie nie jest. Zablokowane kilkoma starymi deskami, z wyblakłym już napisem "zakaz wstępu". Zdecydowanie nie pasuje do okolicznego krajobrazu, który oferuje piękne widoki i dużo zieleni. Początki tego obiektu sięgają lat 30 ubiegłego wieku. Wtedy to odkryto tutaj jak się na początku wydawało spore pokłady srebra. Zainteresowani inwestorzy postanowili, więc rozpocząć eksploatację. Jak to jednak często bywa.... Przeliczyli się. Złoże wyczerpało się po niecałych pięciu latach no i kopalnie zamknięto. Wiele osób straciło pracę, zarówno górników, jak i ludzie pracujący w administracji. Obiekt niszczał w oczach, pozostawiony sam sobie aż do roku 1944. Niemcy przegrywali wojnę i gdzieś trzeba było ukryć zrabowane dobra z podbitych krajów. Ale dlaczego właśnie kopalnia? Ano dlatego, że skarby ukryte pod ziemią przetrwają bombardowanie, w dodatku można je łatwo zabezpieczyć, poprzez zasypanie szybu, czy zaminowanie tuneli. Do tworzenia nowych, solidnych tuneli czy sztolni użyto robotników przymusowych. Zarówno zwykłych ludzi, z pobliskiego obozu koncentracyjnego, jak i jeńców wojennych z frontu wschodniego. Praca była ciężka, więźniów dziesiątkował głód, mordercza praca oraz katowanie przez strażników. Wreszcie wytyczony przez Niemców obiekt był gotowy na przyjęcie cennego ładunku, jednak robotnicy.... Robotnicy byli już im niepotrzebni... Zapędzono ich więc na najniższy poziom obiektu i po rozlokowaniu skarbów zamordowano. Podobno, na chwilę przed egzekucją, kilku robotnikom udało się zaskoczyć SS-manów i zdobyć broń. Wywiązała się krótka strzelanina, w wyniku której więźniowie zginęli, raniąc i zabijając kilku strażników. To jednak tylko legenda. Część tuneli zasypano, podobno to właśnie jest droga do skarbów i mogiła więźniów, lecz nie jest to pewne, a odkopanie zawaliska nie jest możliwe, gdyż jest zbyt rozległe, a teren geologicznie niestabilny. W 2010 roku, mieliśmy okazję pobyć trochę w kopalni. To był pierwszy i ostatni raz... Wraz z grupą innych geologów, pojechaliśmy na miejsce. Mieliśmy sprawdzić, czy kopalnia nadaje się jeszcze do eksploatacji, jeśli tak, to w jakim stopniu. Dziwiło nas to, bo przecież 80 lat temu kopalnie zamknięto z powodu tego, że nie było już tam nic, no ale cóż, zlecenie to zlecenie, grunt, że kasa się zgadza. Po zapoznaniu się ze starymi planami, uzbrojeni w najnowocześniejszy sprzęt geologiczny ruszyliśmy w głąb. Dotarliśmy na najniższy poziom, gdyż tam należało rozpocząć badania. W jednej z komór, gdyż sztolnią się tego nazwać nie dało ze względu na rozmiar, zrobiliśmy sobie obozowisko. Rozlokowaliśmy sprzęt, oświetlenie. Dopiero po uporaniu się z organizacją, na następny dzień ruszyliśmy dalej. Stare, zniszczone belki, trochę podmokłe podłoże, pozostałości po szynach, na których za pomocą wagoników transportowano urobek... Można powiedzieć, że standard. Rozpoczęliśmy badania i od razu naszą uwagę przykuła jedna rzecz. Z jednej ze ścian, wypływała woda. Niby nic szczególnego, jednak to ważny trop, gdyż obiekt może zostać zalany. Ściana była bardzo... mówiąc po naszemu "zasyfiona". Upaćkana błotem, ziemią. Okazało się jednak, że jest bardzo cieniutka. Kilka ruchów młotkiem i powstał otwór. To zwykła cegła. Poświeciliśmy latarkami i okazał się, że znaleźliśmy się w kolejnym tunelu. Woda sięgała kolan, toteż trzeba było się przebrać. Gotowi, zaopatrzenie jest można ruszać. W trzech przeszliśmy przez dziurę w murze i dopiero teraz mogliśmy w pełni oświetlić tunel. Brnąc w wodzie poszliśmy naprzód. Po kilku minutach, dotarliśmy do sporej sali, w której znajdowały się wagoniki, sprzęt górniczy, oraz skrzynie. Mocno podnieceni otworzyliśmy je, czyżby to był ten skarb? Nic z tych rzeczy, to tylko puste skrzynki, na tych ze skarbami, na pewno byłyby swastyki. No cóż, poszliśmy dalej. Dotarliśmy do rozwidlenia dróg. Ja poszedłem jedną, dwóch kumpli drugą. Tunel był niesamowicie długi, toteż mocno się zsapałem. Radio przestało działać, pewnie przez głębokość na której byliśmy. Wreszcie, po dobrej godzinie marszu dotarłem do mniejszej sali od tej poprzedniej. Zachowała się w całkiem dobrym stanie. Sufit był już żelbetowy, ściany również. Dopiero gdy w pełni oświetliłem jedną ze ścian, zobaczyłem namalowaną swastykę. W białym kole, na czerwonym tle. Muszę przyznać, że trochę mnie to przeraziło, ale zaraz też zaintrygowało. Do sali prowadziły dwa wejścia, to którym wszedłem i jeszcze jedno w postaci stalowych drzwi. Stawiły duży opór, były ciężkie i zardzewiałe. Dopiero tam, spostrzegłem skrzynie ze swastykami. Całkiem długie, przypominające trumny. Od razu pomyślałem, że są w nich jakieś rzeźby, lub coś w tym rodzaju. Drewno było już mocno naznaczone przez czas, toteż nie miałem problemu z ich otworzeniem. To nie były antyki... Tylko zwłoki. Ciała SS-manów. Czyli jednak pogłosi o buncie są prawdziwe! Sądząc po umundurowaniu byli to zwykli żołdacy, no prawie wszyscy, gdyż jeden miał na piersiach złożoną czapkę z trupią czaszką. Dopiero później dowiedziałem się, że był to jakiś Hauptsturmfuhrer. Z żołnierzy pozostały już jedynie kości, ubrane w mundur. No cóż.... To Niemcy, ale jednak zmarli, więc powinno się jakiś szacunek mieć. Zamknąłem trumnę i postanowiłem zaraz po wyjściu na powierzchnię zgłosić sprawę odpowiednim organom. Ruszyłem więc dalej, aż dotarłem do zaciemnionego pomieszczenia, chyba jeszcze nie ukończonego. Pod nogami zaczęło mi coś chrupać i strzelać. Gdy się schyliłem i pogrzebałem w mętnej wodzie, wyciągnąłem ludzką czaszkę. Teraz to już byłem bardzo przerażony. Położyłem ją na jednym ze stołów stojących pod ścianą i pędem ruszyłem w stronę miejsca, gdzie rozdzielilłem się ze znajomymi. Już wtedy mogłem dać sobie rękę uciąć, że usłyszałem dziwny odgłos dobiegający z sali z trumnami. Wreszcie dotarłem. Porządnie zziajany usiadłem pod ścianą, mając nadzieje, że moi znajomi wrócą. Po jakimś czasie, usłyszałem dźwięk kroków oraz dziwne zgrzypienie. Czyżby coś znaleźli? Czekałem w niecierpliwości, nawołując ich, ale odpowiedział mi jedynie odgłos kroków i zgrzypenie. Po chwili, wyłoniły się dwie dziwne postacie, jakby trochę blade, lub przezroczyste. Nie mogłem uwierzyć, ale to dwóch ludzi, ubranych w pasiaki pchało wypełniony kamieniami wagonik! Stałem jak wryty, a oni jak gdyby nigdy nic mnie minęli. Serce podeszło mi do gardła, ale największy szok przeżyłem, gdy zatrzymali się, jeden z nich się obrócił i powiedział: "Jeżeli Hauptsturmfuhrer zobaczy, że się obijasz, to trafisz do pieca, przecież wiesz" powiedział to beznamiętnym tonem, a ja nie mogłem się nawet ruszyć z przerażenia. Następnie zniknęli za zakrętem. No i co mam zrobić? Gdzie są znajomi? Czy oni też widzieli to co ja? Pobiegłem tym tunelem, który wybrali. Nie słyszałem, ani nie widziałem już nikogo. Po drodze, znalazłem tylko latarkę jednego z nich. Wiedziałem już wówczas, że coś się stało... Pobiegłem dalej. Jeden z moich znajomych, siedział oparty o ścianę, a drugi nosił kamienie. Ale po co do cholery!? Podszedłem do nich, ale oni jakby mnie nie widzieli. Byli w transie. Usłyszałem kroki.... Odgłos butów podbitych stalą, to echo niosło się chyba po całym obiekcie. Wyłonił się przede mną wysoki mężczyzna w czarnym mundurze. Już wiedziałem, kim jest ta postać. Wyglądał dokładnie tak samo, jak więźniowie, jednak nie spoglądał na mnie, ale na siedzącego pod ścianą znajomego. Zaczął coś wrzeszczeć po niemiecku, po czym wyciągnął broń i strzelił mu w głowę. Krzyknąłem, ale on schował broń do kabury i krzyknął coś jeszcze. Po chwili zjawiło się dwóch więźniów, pilnowanych przez żołnierza i zabrali ciało, załadowali do wagonika i gdzieś wywieźli. Wiedziałem już, że prędzej czy później SS-man przyjdzie i po mnie, albo stanie się to, co z moim znajomym, który zachowywał sie tak, jakby go ktoś zaczarował. Pobiegłem do wyjścia, widziałem już światło dzienne, jednak na mojej drodze pojawiło się dwóch Niemców. Jeden coś majstrował przy niewielkiej skrzynce, natomiast drugi rozkładał karabin maszynowy. Pojawił się też ich dowódca. Coś im powiedział, a za moment, za moimi plecami, dało się słyszeć szum wielu kroków. To więźniowie, pędzeni jak bydło na rzeź przez strażników. Wśród nich, mój znajomy... Dowódca dał znak i karabin maszynowy zaterkotał. Widziałem, jak więźniowie padają w wodę, wśród nich mój znajomy. Wybiegłem z tunelu i obejrzałem się raz jeszcze. Dowódca wrzeszczał coś do żołnierza ze skrzynką, a po chwili usłyszałem już tylko huk. Zakryłem rękami uszy, a gdy się rozejrzałem, nie było już nikogo.... Wszystko wyglądało tak, jak wówczas kiedy tutaj weszliśmy. Zostałem sam.

Oczywiście nikt mi nie uwierzył. W raporcie napisano, że był wstrząs i znajomych przysypało, a ja jestem w zbyt wielkim szoku i bredzę. Kopalnie zamknięto, gdyż następna grupa geologów, nie doszukała się złóż, a obiekt groził zawaleniem. Ciekaw tylko jestem co się stanie, gdy ktoś znowu spróbuje poznać tajemnice tego obiektu...

Oznacz jako: przeczytane ulubione chcę przeczytać

Komentarze

Wciągjąca i fajna ale mało strasznq :)
Odpowiedz
Gdzie ta kopalnia ? Pozwiedzałby może i ja na tego typa trafie xD
Odpowiedz
Wie ktoś gdzie jest ta kopalnia?
Odpowiedz
fajne ale bardzo bardzo naciągane :D
Odpowiedz
Trochę jak te Anomalie w grze Metro :D Historia ciekawa.
Odpowiedz
Super.
Odpowiedz
Zaloguj się, aby dodać komentarz.

Inne od tego autora

Archiwum

Najnowsze i warte uwagi

Artykuły i recenzje