Historia
Przyjaciel
Już jako dziecko byłem bardzo samotny. Samotność ta wynikała z konieczności ciągłych przeprowadzek. Mój tata pracowal w takim zawodzie, że ciągłe przeprowadzanie się było nieuniknione. Pieniądze były bardzo ważne w życiu. Nikt nie interesował się moją osobą i tym, że zupełnie nie mam się z kim bawić. "Synku, wiem że jesteś samotny, ale musimy ciągle się przeprowadzać, bo z tego mamy pieniądze" - zawsze powtarzała mi mama. Ja tylko posłusznie kiwałem głową i wracałem do pokoju, aby poukładać puzzle lub pobawić się samochodzikami. Pod względem materialnym nie brakowało mi niczego, a mimo to moje dzieciństwo nie było szczęśliwe.
Z takim stanem rzeczy lata mijały, aż w końcu tata oznajmił, że znalazł stałą pracę i nie będzie więcej przeprowadzek. Nawet nie wiecie, jak bardzo się ucieszyłem. Nareszcie mogłem kogoś poznać i żyć jak inni, to było wspaniałe.
Rzeczywistość, jaką poznałem, nie była tą, jaką sobie wymarzyłem. Poszedłem pierwszy raz do szkoły, cóż, rozczarowałem się. Wszyscy patrzyli na mnie dziwnym wzrokiem, widać było, że nie pasowałem do ich środowiska, ale dlaczego? Przecież wcale mnie nie znali.
Kolejne tygodnie i miesiące były jeszcze gorsze. W szkole byłem bity i uważany za dziwaka. W dodatku rodzice chcieli się rozwieść. Kompletna MASAKRA.
Było coraz gorzej, aż pewnego dnia w sąsiedztwie wprowadziła się nowa rodzina z synem w moim wieku. Od razu zaprzyjaźniliśmy się. Właśnie od tamtej pory byliśmy nierozłączni. Byliśmy coraz starsi, hormony buzowały i zacząłem robić różne rzeczy (których sam się teraz wstydzę). Nie wiedziałem, że mojemu przyjacielowi tak się nie podoba to, co robię. Aż pewnego dnia oznajmił mi, że jestem niebywale dziwny, i że go przerażam, a nasza przyjaźń nie ma już sensu. Oznajmił mi to w ostrzejszych słowach, których nie chce tutaj przytaczać, a następnie po prostu odwrócił się i chciał odejść. Złapałem go za rękę.
- Nie możesz odejść, jesteś moim przyjacielem! - krzyknąłem, ale on wykręcił mi rękę i odszedł.
Następnego dnia wszystko sobie wyjaśniliśmy i wszystko było w porządku, zaprosiłem go do mojego domu
Od tamtej pory mój przyjaciel już nie biega, mało mówi i jest spokojny. Często opowiadam mu, co to się zmieniło w szkole i w mieście. Odkąd zamieszkał ze mną, w ogóle nie wychodzi na podwórko, jego mama martwi się o niego. Kiedyś nawet zrobiła taką bardzo śmieszną akcję. Porozwieszała w okolicy ogłoszenia, że jej syn zaginął, ale on przecież się ukrywa u mnie i jest wszystko w porządku. Jak mu opowiedziałem, co jego matka wyrabia, to łzy mu popłynęły po policzku, nie wiem dlaczego, ale może on tak reaguje na śmieszne sytuacje.
Rodzice zaczęli się martwić o mnie, że tak długo przesiaduję w pokoju i nigdzie nie wychodzę. Jak im mówię, że jestem z przyjacielem, to się na mnie dziwnie patrzą. Ajć.. ciągle zapominam, że oni nie wiedzą, że mój przyjaciel się u mnie ukrywa - to jest nasza tajemnica.
Kiedyś mój przyjaciel, jak dawałem mu jeść, to chciał krzyczeć i wołać, że chce wrócić do domu. Od tamtej pory stwierdziłem, że będę go karmił dożylnie. To nie jest dla mnie problem, bo moja matka pracuje w aptece.
Kiedy mój przyjaciel obchodził urodziny, to bardzo płakał, może ze szczęścia i właśnie wtedy dałem mu fajny prezent - nową skrzynię, w której ma więcej miejsca i przestrzeni, a do starej dam jego odcięte nogi. Może już tak często nie będę zaklejać mu ust, w końcu to będzie mój przyjaciel już do końca życia i muszę o niego dbać.
Komentarze